CROMO
Marzy mi się BMW E30
Ostatnio wpadłem w trans i mega napaliłem się na stare i kwadratowe BMW E30. Oczywiście jak każdy facet z benzyną w głowie od razu zacząłem przetrząsać allegro, otomoto, olx’a i gratkę. Jakbyście teraz zrobili mi egzamin ze znajomości wystawionych na aukcjach E30’stek to zdałbym go na piątkę. Znam każde ogłoszenie, ale mało tego. Zacząłem interesować się na tyle tematem, że oprócz samochodów posprawdzałem po ile na allegro stoją błotniki, zderzaki, elementy zawieszenia i wnętrza.
Wiem, że dawniej deklarowałem się nieograniczoną miłością do Mazdy MX-5 NB i było to moje absolutnie najważniejsze motoryzacyjne oczko w głowie, ale odnoszę wrażenie, że (ojezu, ale nie chcę tego napisać) od pewnego czasu (nie wiem z pół roku, albo lepiej) na prowadzenie zaczęła wysuwać się właśnie E30. Nie wiem dlaczego tak jest. Może dlatego, że nawet w mojej głowie zachowały się resztki rozsądku, które podpowiadają mi, że dwa miejsca w samochodzie i bagażnik o pojemności emeryckiego wózka na wodę, to trochę za mało. Choć jestem zwolennikiem samochodów niepraktycznych, ale dających frajdę z jazdy, to dwumiejscowy roadster jako samochód do jazdy na co dzień (nawet w zimę) i na okazyjne wypady ze znajomymi w kilka osób to średni pomysł. Nawet jak chcecie zabrać ze sobą kilka koleżanek to miejsca może braknąć i w takiej sytuacji należałoby się na jakąś zdecydować. A w E30 można wziąć wszystkie. Oczywiście MX-5 nadal mnie szalenie kręci i chciałbym się tym samochodem przejechać, a najlepiej mieć jako drugie auto, ale ze względów praktycznych i klimatycznych sami rozumiecie, że BMW byłoby lepszym wyborem. A poza tym zawsze chciałem mieć BMW i E30 należy do jednych z moich ulubionych okazów.
Tak naprawdę, to już od dawna interesowałem się tym samochodem, bo wydaje mi się, że bardzo on do mnie pasuje, więc obecna fascynacja nie jest chwilowa. Trwa nie przerwanie od momentu gdy pierwszy raz dowiedziałem się co to jest BMW i raz była mniejsza, a raz większa jak teraz. Dzisiaj nawet obudziłem się myśląc o własnej E30. Chyba nie muszę dodawać, że wczoraj zasypiając również o niej myślałem. W kolorze granatowym.
To zacznijmy od początku (poczułem się jak w programie u Ewy Drzyzgi)
Jaką bym chciał i co z nią robił?
Jeździł. Tak zwyczajnie. Na co dzień i przez cały rok. Pisałem kiedyś, że nie kręcą mnie samochody na weekendy i nie zgodziłbym się na posiadanie fajnego samochodu na pojeżdżenie od czasu do czasu, a w dzień powszedni kiszenie się w Cienkim 0,7. Nie mam zamiaru się też ścigać w żadnych KJS’ach (choć bardzo popieram tych ludzi), driftować na zlotach, ścigać się w dragach, upalać kapcia na zlotach, ani pokazywać na ile mnie stać w nocnym i zazwyczaj nielegalnym wyścigu spod świateł. Potrzebuje samochodu na co dzień, ale nie chcę Opla Corsy.
Dlatego z trzydziestoletniej oferty BMW najbardziej spodobała mi się wersja z 2-litrowym, 6-cylindrowym ułożonym wzdłużnie silnikiem, który kiedyś w katalogu miał 130 KM. Mniejszego silnika bym nie chciał, bo miały trochę za mało mocy (obecnie jeżdżę 107 konnym potworem, więc nie chcę iść w dół, ani pozostawać na tym samym poziomie) – oraz najważniejsze – były to R4, a nie R6, więc chyba każdy wie o co chodzi. A jak nie to pewnie trafił na tę stronę przypadkowo w poszukiwaniu nowych spodni typu rurki.
Dlaczego jeszcze nie jeżdżę starym E30?
Marzy mi się stare auto z kilku powodów. Po pierwsze kręci mnie robienie przy samochodzie, a przy takim aucie lepiej się po prostu robi niż przy jakimś nowoczesnym, okablowanym i zabudowanym elektroniką plastiku, który może i byłby szybszy i ekonomiczniejszy, ale z większością napraw musiałby ganiać do mechanika, który rżnąłby mnie na kasę i wymieniał olej za dwie stówy plus zawyżona cena oleju z beczki. Wolę mieć auto które sam bym rozumiał i wiedział co w nim jest i jak było zrobione. A po drugie lepiej się czuje prowadząc stary, choćby maksymalnie zdezelowany i bez mocy samochód niż nową zabawkę z turbosprężarką i systemem start/stop oraz bezkluczykowym odpalaniem. Mam kolegę (Łysego, z którym rozrząd robiłem) i ona ma takie stare, wypierdziane i maksymalnie zdezelowane (kiedyś nawet bał się pojechać nim na badania, ale nie dlatego, że ich nie zda, ale dlatego, że nie dojedzie) Polo z ’93 chyba i litrowym silnikiem o mocy 40 zdechłych koni. Dla porównania jeżdżę na co dzień dużo nowocześniejszym (w porównaniu do tego grata) Meganem Coupe ’99 i muszę powiedzieć, że u mnie nie czuje tego staroświeckiego klimatu, a w tym Polo – chociaż to trup – już tak.
Ale mimo wszystko trochę boję się takiego samochodu zwłaszcza, że ma być to auto użytkowane dzień w dzień, więc nie mogę odłożyć go sobie gdzieś w kąt i zabrać się za niego jak będę miał czas i kasę. Drugą sprawą jest właśnie ta kasa. Interesuje mnie poniekąd własna odbudowa takiego samochodu, do jak najlepszego stanu. Jak to się mówi śrubokręt i młotek mnie nie parzą, więc chętnie sam bym się wziął za większość prac, ale obawiam się kupna skarbonki bez dna. A już najbardziej ze wszystkiego to boję się blacharki. Gdybym miał się decydować na zakup, to mógłbym wziąć samochód ze starym zawieszeniem, pękniętym zderzakiem, niesprawnymi hamulcami, porwanym fotelem, rozrządem do zrobienia i na stalowych, ale jak ognia bałbym się zgniłej blachy, rudej na progach lub podłodze. Chciałbym kupić sprawny samochód, bez żadnych przeróbek.
Post Marzy mi się BMW E30 pojawił się poraz pierwszy w Cromo.pl.