SZROCIAKI
CI HANDLARZE: Poszukiwania Colta
Witam. Handlarze samochodów nieustannie nie przestają mnie zadziwiać. Co tym razem? Ano kolega szukał jakiegoś rączego samochodu do miasta i zgłosił się do mnie po pomoc. Po wielu perturbacjach mailowych i telefonicznych ostatecznie padło na Mitsubishi Colta CJ0 (o dziwo nie maczałem w tym palców - forsowałem raczej Civica;). Dwa tygodnie temu pojechaliśmy oglądać samochody na żywo. Niestety nie było nic od właścicieli prywatnych, więc siłą rzeczy byliśmy zmuszeni do skorzystania z ofert prywatnych importerów samochodów używanych, jak to się pięknie ujmuje. We Wrocławiu co być duża miasto, o dziwo, nic nie było - wybraliśmy się zatem na wycieczkę po Dolnym Śląsku, ale w miarę blisko i na szczęście w jednym obszarze. Cel ambitny - 4 auta do obmacania (ostatecznie wyszło ich mniej). Na pierwszy ogień poszła stolica dobrego piwa na Dolnym Śląsku - Lwówek Śląski - mieścina znajdująca się około 120 km od Wrocławia. Fight #1Nasz cel - czarny Colt z 2002 roku, 1.3, klima, korbotronik, 4 poduchy. Świeżo sprowadzony z Niemcowni. Na klapie zastaw naklejek, w tym jedna o charakterze dezinformującym - "4.2 L". Przebieg zadeklarowany - 130.000 km. Kamilowi przypadł do gustu, więc zdecydowaliśmy się zobaczyć go jako pierwszego. Podczas rozmowy telefonicznej miły Pan potwierdził bardzo dobry stan auta, dodał - niefortunnie jak się potem dla niego okazało - że tuż obok miejsca postoju auta znajduje się nawierzchnia z kostki brukowej i można tam sobie samemu sprawdzić, że zawieszenie jest w super stanie. Padło sakramentalne - "nic nie stuka, nic nie puka". Przejechaliśmy się autem - oczywiście coś napierd....., co mnie człowieka spokojnego, cierpliwego i ugodowego wpędziło w chęć napr... - ale sprzedawcy. Były ku temu i inne powody.Colt miał ujemy stan paliwa w baku. Czerpał je już chyba tylko z powietrza, w takcie 100-metrowego testdrajwu przerywał. Wskazówka paliwa była dobry centymetr poniżej czerwonej kreski rezerwy, a sama lampka kontrolna tejże wypalała oczy z intensywnością bliską Słońcu. Ale nic to - szkoda "zainwestować" te 20 zł na 4,5 litra paliwa. Wyszły jeszcze inne dziwne nieścisłości, ale to już szkoda gadać. Głęboko zniesmaczeni takim podejściem do klyenta opuszczamy Lwówek i jedziemy dalej w poszukiwaniu tego jedynego. Fight #2Wracając mieliśmy zobaczyć granatowego 1.3 z Dupy (nie pamiętam już nazwy miejscowości), ale zmieniliśmy plany, gdyż również granatowy egzemplarz (ale 1.6) ze Środy Śląskiej był potencjalnie bardziej kuszący. Handlarz mówił, że jacyś ludzie już go oglądają, a kolejni są już w drodze, co zagrało na naszych emocjach, czuliśmy wręcz ich oddech na naszych karkach, więc przyspieszyliśmy "kroku" i przybyliśmy na miejsce by mieć szanse choćby zobaczyć ten samochód. Przyznam - zajaraliśmy się zdjęciami. Niestety na miejscu okazał się on gratem dobrze wyglądającym jedynie na zdjęciach (czyli klasyka). Na miejscu faktycznie byli już jedni zainteresowani, ale ich miny były dosyć wymowne. Z ich lic przebijał wykrzywiony grymas dobrze znany mi z przeszłości, występujący zawsze w momencie wymuszonego przez rodziców jedzenia wątróbki, której bardzo nie lubiłem. Zresztą dalej nie lubię. Wracając jednak do samego auta - sanki pod silnikiem były na tyle mocno skorodowane, że na myśl cisnęło się pytanie o to, czy nie pękną, co w zestawieniu z opisem auta jako "100% bez rdzy" wywołało nasze kolejne pytanie - no ale jak to? Handlarze są dosyć dobrze przygotowani na takie pytania dotyczące braku logiki, oszustwa itd., więc jegomość odparł tylko - uwaga - ja tego auta nie oglądałem na placu w Niemczech, kolega go oglądał i to on robił opis... Ręce opadają. W pewnym sensie rozumiem taki typ bezczelności, że handlarz opisuje auto jako serwisowane w ASO, czy też garażowane, bo i tak nikt tego nie sprawdzi. Ale kłamanie w tak oczywistej sprawie, w obszarze łatwym do zweryfikowania przezkażdego, zakrawa już nawet nie wiem na co. Fight #3 i #4 Ale dobra - kolejne auto. Od naszej "konkurencji" dowiedzieliśmy się, że w pobliskim Brzegu Dolnym jest na sprzedaż czarny egzemplarz za 5 koła w bardzo dobrym stanie. Szybki risecz na telefonie i fakt - jest, świeżo sprowadzony. Już w trakcie jazdy dzwonimy do typa - nie odbiera. Dzwonimy ponownie - to samo. W końcu udało się dodzwonić, ale informacja była z grubsza taka, że nie pokaże nam auta, bo coś tam. Trochę zrezygnowani wracamy do Wrocławia, po drodze znajduję jeszcze na OLX-ie Mazdę 323F 1998 za 2500 złociszy. Może być gratem, ale i tak nie mamy nic do stracenia. Jedziemy. Znowu grat. Koniec wyprawy, szkoda już czasu.PS. Fight #5 i #6W ostatnią sobotę ponownie zrobiliśmy mały wypad krajoznawczy. Tym razem byliśmy w Złotoryi, ale tamtejszy granatowy Colt był taki sobie. W konsekwencji pozostał nam tylko tzw. gaywalk po bardzo urokliwym ryneczku, z czego mimo wszystko jednak nie skorzystaliśmy. Ten wcześniej wspomniany czarny egzemplarz z Brzegu Dolnego sprzedał się wprawiając nas w charakterystyczny nastój niechcianego przez nikogo, a do tego przemokniętego psa. Ostatkiem nadziei udaliśmy się do wsi Kęty, gdzie ostatecznie udało się zakupić fajnego i dobrze rokującego CJ0. Co prawda było trochę korozji na podwoziu, ale relacja cena/jakość okazała się na tyle fajna, że auto jest już od wczoraj we Wrocławiu. Także "szerokości"" dla Kamila i oby żelazo służyło jak trzeba.