RDZAWE NEWSY: Jedyny prototyp Tatry 603A na sprzedaż!

SZROCIAKI

RDZAWE NEWSY: Jedyny prototyp Tatry 603A na sprzedaż!

Rynek czeski nie przestaje mnie zadziwiać - jakiś czas temu pisałem o prototypie furgonetki opartej na Skodzie 742, a teraz pojawiło się coś znacznie, ale to znacznie ciekawszego. Mowa o widocznej powyżej Tatrze 603A - jedynym egzemplarzu na świecie, samochodzie, który powstał w 1961 roku z zamiarem zastąpienia Tatry 603, która w owym czasie już nieco "trąciła myszką". 603A posiadała dużo nowocześniejsze nadwozie o bardzo przyjemniej dla oka linii, lecz pod nim skrywała się klasyczna dla Tatry technika, czyli umieszczony z tyłu, chłodzony powietrzem silnik V8 - w tym przypadku o pojemności 2472 cm3 i mocy 105 KM. Jak wiemy z planów zastąpienia 603-ki 603A niestety nic nie wyszło i następcą 603-ki ostatecznie została pierwsza generacja 613-tki (tak zwana "Chromka"). Patrząc na oba auta tzn. na 603A i 613 dochodzę do wniosku, że Czesi wykonali lepszą robotę niż Włosi z Carrozzeria Vignale odpowiedzialni za stylistykę 613-tki. Tu jeszcze jedno zdjęcie z 1961 roku: Muzeum Tary prawdopodobnie nie będzie zainteresowane samochodem - mają już w swoich zbiorach 603A w wersji Ambulans, niemniej to trochę co innego. Auto zapewne kosztuje naprawdę spore pieniądze - cena jest dostępna tylko na zapytanie. Auto przed remontem kosztowało okrągły milion koron, czyli około 165.000 zł. Teraz po kompleksowej, trwającej aż 5 lat renowacji w znanej firmie Ecorra kwota żądana za auto jest co najmniej kilkukrotnie wyższa.A tak Tatra wyglądała przed renowacją: Tak przy okazji to Tatrę 603A możecie zobaczyć na fenomenalnej grafice autorstwa Jan Hrebíčka i Ondřeja Červinki. Widzimy na niej grupę młodych ludzi w Tatrze 603A ociekających przed policją (VB) w biało-żółtej Tatrze 603. W TYM miejscu znajdziecie fajne detale obrazujące jak wiele pracy zajęło jej stworzenie.Źródło zdjęć: Encotee

MIKS BUKARESZTAŃSKI cz.2

SZROCIAKI

MIKS BUKARESZTAŃSKI cz.2

Witam. Bardzo mnie cieszy, że stały korespondent szrociaków z Rumunii stale podsyła mi materiały na kolejne miksy. Obserwuję na tych zdjęciach coraz ciekawsze samochody, co automatycznie nasuwa pytanie - co będzie dalej? Póki co dziękujemy Sebastianowi za tak tłuste zdjęcia i czekamy na wincyj. Podejrzewam, że tak duże miasto jak Bukareszt (około 2 mln ludzi) skrywa sporo fajnego żelaza, co widzimy już doskonale po obecnym miksie, jak i po TYM poprzednim. Zaskakujące, że udało się uchwycić aż tak dużo starego francuskiego i trochę włoskiego żelaza. Zapraszam na zdjęcia.Jednakowoż zaczynamy akcentem szwedzkim (niejedynym) w postaci Krokodyla190-tki, jak widać, są popularne wszędziePrzepięknie spatynowana Łada 2101 13003 w tym miksie DS/IDJakie to wymowne zdjęcie - np. aktualna sytuacja rynkowa E36 :DZa "jedyne" 1600 Euro CDN - już w następnym roku;)

PRAWDZIWA PATYNA: Peugeot 304 1971

SZROCIAKI

PRAWDZIWA PATYNA: Peugeot 304 1971

Witam. Ten Peugeot 304 to już dosyć stare znalezisko (a dokładnie to sprzed kilku miesięcy), więc zdążyłem już o nim zapomnieć - na szczęście przeglądałem sobie dziś zdjęcia na dysku i trafiłem na niego ponownie. Znalazłem go przy okazji poszukiwania Colta, stał sobie otwarty w Złotoryi przy jakimś komisie samochodowym. Muszę pokazać go osobno, a nie w miksie, gdyż był przepięknie spatynowany, a dodatkowo - na sprzedaż. Kto wie, może ktoś się skusi? Nie - nie ma na to zupełnie żadnych szans. Wartość tego egzemplarza jest ujemna i to literalnie - chcąc odrestaurować to auto trzeba w nie wrzucić jakieś 20 koła, więc wizja zapłacenia za możliwość władowania w to dużej kasy jest co najmniej abstrakcyjna. Zwłaszcza, że nie jest to też poszukiwany model.Komuś przykleiły się wąsy do kierownicyHmmm - skąd ja znam te klosze tylnych lamp? Trzeba jednak przyznać, że wpasowały się idealnie - jak ktoś nie wie to nie zauważy

MIKS STUDENCKI

SZROCIAKI

MIKS STUDENCKI

PRAWDZIWA PATYNA: BAZ Furgonet

SZROCIAKI

PRAWDZIWA PATYNA: BAZ Furgonet

Z WIZYTĄ: OldtimerbazaR 11.2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ: OldtimerbazaR 11.2016

Witam. Trochę mi się zapomniało o tej relacji, bo w międzyczasie miałem sporo rzeczy na głowie, niemniej już jest - będzie już teraz. Spóźniona o równo miesiąc, ale u końcu fury to fury. Nie śpieszyło mi się też z innych względów - skład samochodów na Oldtimerze nie podlega jakimś wielkim fluktuacjom, ale z drugiej strony nie wszyscy czytelnicy szrociaków są z Wrocławia. Żeby było ciekawiej to mam też dla Was kilka typowo bazarowych obrazków - może to zachęci niektórych do odwiedzin naszego pięknego miasta. No dobra - jedziem:Było zimnawo - Żigul robił z rana niezłą zasłonę dymnąWidzę, ze ludzie dalej nie kojarzą, także jeszcze raz - ten "drut" nie jest masztem pod flagę. Pomaga w manewrowaniu autem - zwłaszcza niewysokim JapończykomZ tego też rynku właśnie pochodziła ta soczysta SzejsetaJak dobrze, że zrobił się ruch na takie rasowe Szczury. Lamerskie "rosty" już chyba odeszły do przeszłości

SZROCIAKI

FELIETON: Światło motorem postępu

Witam. Dziś, trochę nietypowo, tematem będzie nowoczesna technologia w samochodach - śledzę bowiem wszystko, co się dzieje na polu szeroko pojętej motoryzacji. Ta o zabytkowym charakterze - rzecz jasna - jest dla mnie najważniejsza, ale zawsze spoglądam zainteresowanym (choć sceptycznym) okiem na wszystko, co nowe w motoryzacji. Zacznę może od mojego - i nie tylko mojego - wrażenia, że samochody od dobrych kilku lat nie rozwijają się - albo inaczej - rozwijają się, ale to co nowe na ich pokładzie wcale nie jest niczym znaczącym i rzeczywiście przydatnym dla nabywców takich aut. Widzimy co prawda masę nowoczesnychelektronicznych gadżetów, jak np. opcja zdalnego parkowania niektórych pojazdów BMW, ale rzadko ma to przełożenie na faktyczną przydatność samochodu. Już na przełomie XX i XXI wieku samochody osiągnęły tak wysoki poziom komfortu, ergonomii, czy bezpieczeństwa, że zapewne producentom naprawdę trudno jest zaoferować coś fundamentalnie lepszego, niż - dajmy na to - 15 lat temu. Nawet taki ESP (nazwę go zbiorczo, bo praktycznie każda marka nazywa go "po swojemu") ma już około 20 lat! Tak przy okazji - mało kto wie, ale pionierem rozwoju elektronicznego systemu stabilizacji jazdy było Mitsubishi w modelu Diamante/Sigma. Był to pierwszy taki system na świecie, który faktycznie zapobiegał problemom zanim się pojawią, a nie walczył z już występującym (poślizg). W Miśkach nazywało się to wtedy TCL, później przemianowali to na ASTC, w Galancie występuje jeszcze jako TCL właśnie. Nie wspominając już o ABS, którego można uznać za prawdziwego staruszka w sensie okresu wprowadzenia na rynek.Jednakże - ostatnio obserwując działania producentów skłaniam się ku twierdzeniu, że w końcu pokazali oni coś faktycznie przydatnego i nowego. Chodzi mi tu w zasadzie o cały obszar związany z oświetleniem nowych samochodów. Po pierwsze LED-owe oświetlenie to pewna przewaga w sensie rozmiarów. Tylne klosze mogą być znacznie płytsze zapewniając większą przestrzeń w bagażniku, lecz to w zasadzie mało istotny detal. Najważniejsze - między producentami takimi jak Mercedes-Benz, czy BMW trwa obecnie wojna o pokazanie nam jak najbardziej zaawansowanych systemów oświetlania drogi - i to właśnie jest dla mnie polem, na którym nastąpił gigantyczny skok w przód w stosunku do aut sprzed lat.Nie jest to jakaś kolejna beznadziejna innowacja służąca tylko skomplikowaniu danego podzespołu. Adaptacyjne reflektory LED-owe, czy też laserowe zapewniają niesamowitą przewagę nad tradycyjnymi przednimi reflektorami na polu bezpieczeństwa i komfortu jazdy. W nocy możemy jeździć praktycznie cały czas na tzw. "długich" i nikogo nie oślepiamy, a co istotne - widzimy dalej w przód, widzimy sporo pobocza więcej, co pozwala m.in. wcześniej zobaczyć zwierzę przecinające nasz kierunek jazdy itd.Kilka dni temu totalnie zaskoczył mnie Mercedes - zresztą to było impulsem da napisania tego właśnie wpisu - swoim najnowszym pomysłem nazwanym Digital Headlights. Na czym to polega idea tego wynalazku? Oprócz standardowej funkcji przednie reflektory pełnią również funkcję projektorów, które w faktycznie wprowadzają nowa jakość w dziedzinie jazdy samochodem, wprowadzają coś na kształt nowego języka komunikacji kierowcy i samochodu. W tym wypadku to nie marketingowy bełkot, tylko faktyczna innowacja. Dzięki takim reflektorom zobaczymy na jezdni przed samochodem wskazówki z nawigacji, podpowiedzą nam, który pas jezdni wybrać, przypomną o zbliżającym się ostrym zakręcie itd. Zresztą zobaczcie sami.Możecie się nie zgodzić, ale w mojej opinii to faktycznie coś nowego i znaczącego. Aha no i nie mam też specjalnych złudzeń - tak wysokie skomplikowanie prostego jeszcze kilka lat temu podzespołu to istny horror dla następnych użytkowników tych samochodów bliskiej przyszłości. Nie wymienimy sobie już żaróweczki na drodze, ale patrząc na zyski to można to pożegnać bez wielkiego płaczu. Jest to - dla mnie - poważny argument "za" nowymi samochodami. Niemniej i tak nie zamierzam takowego nabyć:)

PRZEGLĄD ŻELAZA WROCŁAWSKIEGO cz. 22

SZROCIAKI

PRZEGLĄD ŻELAZA WROCŁAWSKIEGO cz. 22

MIKS WYJAZDOWY

SZROCIAKI

MIKS WYJAZDOWY

Witam. Wczoraj przy okazji wyjazdu do Czech po pewne auto zrobiłem razem z Piotrkiem na tyle dużo materiałów, że zrobiłem z tego dziś cały wpis. Pogoda była kompletnie niesprzyjająca takiemu sportowi jak fotografia gratów, no i jak na "złość" po drodze było ich całkiem sporo, co było dosyć dziwne. Zazwyczaj jak mam czas i szukam (a raczej hledam;) gratów to trafiam na ich umiarkowaną ilość. Klasycznie uciekła nam ponad połowa samochodów (np. granatowa Łada 2103 na lewecie, fajna ciężarowa Tatra na drodze), ale i tak mamy dla Was sporo fajnych znalezisk. Połowa z Polski, połowa z Czech.Do wyjęcia za 10 kołaFajna wersja - 230C, czyli 2.3 na gaźniku. Można łatwo zagazować:)Tuż obok Mercedesa znaleźliśmy specyficzny auto-komis. Auto-Komis SzrociakiCaddy 14D i Smutek, który bardzo długo był do kupienia w KłodzkuC3 robi się klasykiem Tu już widać najfajniejsze znaleziskoNie - nie chodzi mi o Garba (choć fajny)Ale o tego Scirocco I. Bez żadnych przeróbek w PS ten ryj ma diaboliczny wyraz jakiegoś 4-ocznego stworaWybraliśmy się BaleronemKłodzkoGranica z CzechamiNa jednym z podwórek stały aż 4 Skody 742W tym jedna jeszcze na chromachNa taki pomysł malowania mogli wpaść tylko Czesi;)Skoda na celowniku, choć celem wyjazdu było inne autoPoprzednie miksy z Czech:[miks 1] [miks 2] [miks 3]

PTAK ZA KIEROWNICO: Łada 2101 (1200)

SZROCIAKI

PTAK ZA KIEROWNICO: Łada 2101 (1200)

Witam. Dziś kilka słów o tym jak jeździ Łada 2101, o której zapewne czytaliście tutaj. Przejechałem nią około 340 km w trasie i później dobiłem do 400 km jeżdżąc trochę po mieście. Szczerze powiedziawszy to przez 3 dni śmigałem wszędzie wyłącznie nią, bo sprawia to sporo radości. Przypomniałem sobie jak to jest poruszać się dosyć starym samochodem (37 lat) w normalnym ruchu miejskim - na porządku dziennym jest pozdrawianie przez przechodniów, czy innych też kierowców. Pojawienie się Ładą w pracy wywołało małą sensację - słyszałem nawet jakieś dwie babki z całkiem innego działu szepcące jedna do drugiej - widziałaś do fajne auto na dole? Zawieszenie i prowadzenie. Jest miękko. Jest gigantyczny jak na obecne czasy profil opony - zdaje się, że to 80-tka. Wrocławskie miejsca przez które przejeżdżam Galantem z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi zębami nie robią na Ładzie żadnego wrażenia. Nie jest to co prawda resorowanie jak w hydro-pneumatykach Citroena, czy jak w klasycznych Mercedesach, ale jest naprawdę nieźle. Duży skok zawieszenia nie zachęca do szybszej jazdy, a dosyć duży luz na kierownicy w tym egzemplarzu wymagał dużego skupienia. Wspomniane wcześniej cechy wpływają również na dziwne uczucie jakby nadwozie jechało swoje, a zawieszenie i układ napędowy swoje. Nie ma poczucia takiej "jedności" tych zespołów znanego z nowszych samochodów. Bardzo cienka kierownica akurat w tym wypadku nie przeszkadzała, bo była owinięta pokrowcem czymś.Hałas. Prędkość 90 km/h na 4 biegu w Ładzie 2101 odczuwa się tak jakbyśmy jechali nie na 4-ce, a na 2-ce. Jest dosyć głośno, ale idzie się przyzwyczaić po jakimś czasie. Można też np. ubrać grubą czapkę.Dla człowieka przyzwyczajonego do nowych, czy też nawet kilkunastoletnich samochodów pewnym szokiem technicznym będą wszelkie dźwięki jakie to auto wydaje. Podczas jazdy Jedynką trzeba mieć w głowie pewien poznawczy filtr. Skupiać się wyłącznie na odgłosach bardzo podejrzanych, a całą resztę (których jest trochę) po prostu olewać. Ten typ tak ma - zwłaszcza po tylu latach. Pamiętam też jak po tych kilku dniach jazdy wsiadłem go Galanta i aaaaaaaaaaaaale to była ulga. Jedyne słowo, które w pełni oddaje to co wtedy czułem to angielskojęzyczne - smooth. Wszystko było takie komfortowe, miękkie, ciche, przytulaśne i wspomagane. W końcu miałem też hamulce, choć te w Miśku pozostawiają sporo do życzenia. Kolejny temat - hamulce. Jak wspomniałem wyżej hamulce w tym egzemplarzu były dosyć symboliczne, choć przy naprawdę mocnym naciśnięciu na pedał dawały radę. Jechaliśmy w deszczu więc taka sytuacja była mi nawet na rękę. Koledze udało się kiedyś obrócić Ładę 2103 o 180 stopni po mocnym naciśnięciu pedału hamulca - i to na suchym asfalcie!Następna uwaga to jakość. Mam już sporo danych do takiego porównania, bo przez moje łapki przewinęło się "kilka" Ład i tylko trochę mniej Dużych Fiatów. Nie pamiętam żadnych problemów z tymi pierwszymi - no może poza jednym, kiedy 2103 zapaliła mi się w trakcie jazdy (zwarcie), ale była to wina poprzedniego właściciela, który coś tam namieszał w instalacji. Cała historia skończyła się szczęśliwie. Obyło się bez wielkich strat, a koszt naprawy wyniósł tylko 300 zł. Natomiast w przypadku Dużych Fiatów bywało różnie. Począwszy od jakiś małych usterek typu nagły brak świateł, spadające paski klinowe, blokujący się rozrusznik, aż po najgorszy przykład - zatarcie silnika z powodu niewydajnej pompy oleju. W Ładach nie mieliśmy żadnych problemów. Tak samo było w przypadku opisywanej Łady 2101 - wytargana z garażu po długim postoju spokojnie dowiozła mnie do domu, do tego jeszcze spalając zaskakująco mało - jakieś 6,5 litra na 100 km.Na koniec jeszcze jedna obserwacja. Jeśli lekko nagiąć rzeczywistość i liczyć wszystkie modele Łady (sedany) oparteh na licencji Fiata 124 jako jeden model (ale po licznych liftingach) to Ładę 2101 można uznać ze przedstawiciela jednego z najpopularniejszych modeli samochodów świata! Przecież takich Ład wyprodukowano około 20 mln ulegając jedynie VW Garbusowi (który przecież też podlegał na przestrzeni lat wielu, wielu zmianom). Do czego dążę? Otóż w narodzenie, który (chcąc nie chcąc) był związany z Sowietami wiedza o tym jakie to auto leży i kwiczy. Także jestem zdziwiony podwójnie. Co prawda Łady 2101 oficjalnie nie oferowano w naszym kraju i nasi rodacy widzieli je tylko podczas zagranicznych wyjazdów np. do Bułgarii, Czech, czy Węgier, ale mimo to i tak bardzo mnie zastanawia tak mała rozpoznawalność tego samochodu. Jeszcze gdyby ktoś rzucił - o jaki ładny Fiat 124, to byłoby już całkiem blisko. Ale jak słyszałem, że jest to Zaporożec, Wołga(!), albo Moskwicz to mi po prostu rynce opadały. A to tylko pierwsza Łada Proszę Państwa.Więcej o Ładach przeczytacie TUTAJ

SZROCIAKI

FELIETON: Podniesienie stawek OC a rynek aut używanych

Witam. Tekst na ten temat chciałem popełnić już dawno, ale jakoś nie było kiedy. Często wygłaszam ten pogląd w trakcie rozmów ze znajomym, ale na szrociakach chyba jeszcze nie znalazł on jeszcze ujścia. Nie wiem czy zauważyliście, ale zapowiadane od kilku lat podwyżki stawek OC ostatecznie stały się faktem. W tym roku wielu osobom przedłużającym swoje stare polisy przyszło zmierzyć się ze sporą niespodzianką - przykładowo mój brat za E46 323i dostał z PZU ofertę kontynuacji ubezpieczenia OC na sumę... dwa razy wyższą. Ale - nie tak dawno usłyszałem, że to nie koniec i ubezpieczyciele mają zamiar podnieść te stawki ponownie! Wszyscy wiemy dlaczego tak jest - jedna sprawa to janusze i sebixy wyłudzające odszkodowania, a druga to wzrost świadomości ubezpieczonych, którzy sami, albo z pomocą specjalistycznych kancelarii prawnych wyciągają z ubezpieczenia OC ile się tylko da. Chciałbym wierzyć, że dzięki wyższym stawkom ubezpieczyciele w końcu zaczną wypłacać ludziom należne im pieniądze od razu, a nie dopiero jak zgłosimy się do nich z kancelarią odszkodowawczą, ale nie ma się co łudzić. Chciałem dziś jednak napisać o czymś innym. Moje zdanie jest takie, ze podwyżki OC paradoksalnie mogą być zjawiskiem pozytywnym i w ostatecznym rozrachunku jest to działanie, które unormuje rynek samochodów używanych, które dalej są u nas stosunkowo zbyt drogie. Po drugie tylko dlatego, że ceny napraw są u nas wciąż stosunkowo niskie statystycznego Polaka stać na serwisowanie samochodu, na który de facto go nie stać. Żeby nie było - ja też prawdopodobnie należę do tej grupy. Wszyscy chyba wiemy, że w Wielkiej Brytanii auta używane są bajecznie tanie. Dlaczego? Koszt ubezpieczenia jest bardzo wysoki, a koszty napraw jeszcze wyższe. Mój kuzyn mówił mi ostatnio, że za głupią wymianę oleju + materiały w jego E91 okoliczni mechanicy krzyczeli mu po około 400 Funtów. W naszym kraju natomiast wciąż jest tak, że sporo rzeczy można zrobić za grosze i przez to samochody są obecnie nieco przewartościowane. Być może wyjdzie na jedno - to co nam zabiorą z ubezpiecznia OC odzyskamy potem na tańszym samochodzie. Widzę też w tym pewien mechanizm selekcji gratów. Auta w złym stanie technicznym, o niskiej wartości, nie rokujące na pojazd zabytkowy będą eliminowane z rynku, bo nikt nie będzie ich chciał kupić i płacic dużego OC. To na pewno lepsza metoda, niż to co planują nam zaserwować od stycznia, czyli podniesienie stawek akcyzy mające rzekomo wpłynać na lepszy stan parku samochodowego w Polsce (ta jasne). Mam cichą nadzieję, że nie wycofam się z głoszonych tu tez jak przyjdzie mi OC na Galanta.... A Wy co o tym sądzicie?

ZAKUPIWSZY: Łada 2101 1979

SZROCIAKI

ZAKUPIWSZY: Łada 2101 1979

Witam. Dziś mam już trochę mózgu, więc napiszę kilka słów o nowym nabytku. Po pierwsze - nie jest to samochód dla mnie. Sytuacja jest tak, że Pan X szukał bardzo ładnej Łady do swojej przyszłej kolekcji klasyków z KDL-u, no to do kogo miał się zgłosić, jak nie do mnie;) Dogadaliśmy się co do warunków współpracy, została przelana zaliczka i rozpoczęliśmy poszukiwania. Dosyć szybko padło na egzemplarz, po który finalnie się udałem, ale po drodze był jeszcze jeden - prawdopodobnie jeszcze ładniejszy, ale za kosmiczną cenę. Ostatecznie cena okazała się być jeszcze wyższa, więc tamten żółty Łada odpadła. Biała Łada mieszkała sobie w miejscowości Tabor na południu Czech - około 330 km od Wrocławia. Jako, że nie za bardzo mam już opcję na urlop w pracy to zdecydowałem, że po samochód pojadę w piątek 11 listopada. U nas wolne, u Czechów nie. Z tym, że musiałem udać się do urzędu by przerejestrować auto na siebie, a Czesi mają bardzo, ale to bardzo specyficzne godziny obsługi petentów. W piątki urzędy są czynne zazwyczaj do maksymalnie godziny 12. Nie miałem więc zbyt dużo czasu na wykonanie całej akcji - zwłaszcza, że urząd to nie wszystko. Stwierdziłem, że zabieram brata, który o dziwo był bardzo chętny na taka wyprawę i starujemy o 3 w nocy celem pojawienia się na miejscu miedzy 8, a 9 rano. Plan zakładał udanie się do Taboru Galantem i w razie gdyby auto okazało się godne zainteresowania powrót nim na kołach. Tak też uczyniliśmy. Część z Was może się w tym momencie skrzywić - i może słusznie - bo to faktycznie trochę głupie. Jechać taki kawał samochodem, który ostatnio więcej stał, niż jeżdził, ryzykować jakimiś awariami po drodze itd, ale ja po prostu lubię takie wyzwania. Dobrze jest wprowadzić trochę urozmaicenia do standardowego układu dom-praca-dom.W Taborze pojawiliśmy się już około 8, ale znalezienie odpowiedniego adresu trochę na zajęło. Na szczęście Pan Jan akurat przechodził kolo nas, zobaczył polskie blachy i już byliśmy w domu.Łada była opisana jako bardzo dobry stan, po pierwszym właścicielu. I faktycznie na miejscu zdało się to potwierdzać. Z małym wyjątkiem. Choć sprzedający (który okazał się nim nie być) zapewniał, że lakier jest w pełni oryginalny - nie było tak. Kilka elementów było już kiedyś malowanych, ale ogólnie auto było tak ładniutkie, że zdecydowałem się je kupić. Nie było żadnej opcji negocjacji ceny - nie wiem, czy nie był to blef, ale "sprzedający" pokazał mi sms-a, od innego chętnego, który kupczył wizją zaoferowania + 40% do ceny za jaką wystawiono auto pod jednym warunkiem - olania mnie ciepłym moczem. Mogło być to prawdą bo Pan Jan dzwonił do mnie w wieczór poprzedzający wyjazd i pytał czy na pewno pojawię na miejscu. Nie byłbym zdziwiony, bo już kilka razy zaliczyłem taką "przyjemność", na szczęście w tym wypadku trafiłem na słownych ludzi. W każdym razie nie udało się nic urwać z ceny, dodatkowe części zamienne kosztowały dodatkowo 5000 Kc, na co nie było mnie już niestety stać.Kilka faktów o Ładzie. Została wyprodukowana w 1979 roku. Pierwszy właściciel samochodu zmarł około 1,5 roku temu w wieku 90 lat i od tej pory auto stało sobie w garażu, zapewne tylko przepalane raz na jakiś czas. Drogą spadku właścicielką została córka - również wiekowa, bo około 60 letnia. Przy sprzedaży pomagał jej prawdopodobnie syn. Auto niebywale dobrze zachowane - oglądałem je od spodu i nie było w ogóle korozji. Lakier w większości oryginalny, poza błotnikami, które były malowane. Przebieg licznikowy 36.000 km + zapewne ta 1 na początku. Wnętrze zachowane w bardzo dobrym stanie, podsufitka jak nowa, komplet instrukcji i książek serwisowych. No i najważniejsze - oryginalna karta pojazdy prowadzona od nowa, a do tego - faktura zakupu z 1979 roku. W karcie pojazdu jestem wpisany jako 3 właściciel.Łada to fenomenalna kapsuła czasu. W bagażniku znajduję się wszystko co powonno - czyli duża torba z narzędziami i korbą rozruchową, mały "fiatowski" zestaw narzędzi, a nawet oryginalny radziecki zapas - jeszcze z tzw. "cyckami". Bardzo podoba mi się akcesoryjna drewniana gałka zmiany biegów z wbudowanym termometrem. W schowku przed pasażerem znalazłem dziś ciekawy suwenir z epoki - papier toaletowy - sądząc po wyglądzie etykiety - co najmniej 30 letni.Zdjęcia: Wspaniały widok - zahibernowany samochód w bardzo dobrym stanieA tu już mała sesja we WrocławiuWspomniana strjtaśma. Czy u nas taka była za PRL-u? Chyba nieW karcie pojazdu są wpisane wszystkie przeglądy od nowości!Szkoda, że u nas te karty pojazdy weszły do użycia stosunkowo niedawno. W Czechach znasz cała historię zabytkowego auta od nowościNie miałem jeszcze tak zdrowej ŁadySkrzynia trochę się poci, ale to pryszczJeszcze nawet nie pościągałem pokrowcówWszystko działa - nawet wskaźnik paliwa jest precyzyjnyO tym jak jeździ Jedyneczka napiszę osobno.

ZAKUPIWSZY: Przedsmak

SZROCIAKI

ZAKUPIWSZY: Przedsmak

Witam. Jako, że jestem już 21 godzin na nogach to wrzucę tylko małą zajawkę wpisu, jaki pojawi się na szro już wkrótce. Generalnie to dziś zamiast wykorzystać ten dzień jak normalny człowiek - czyli do odpoczynku - przebyłem ponad 700 km celem zanabycia pojazdu. Fajny trip, obyło się bez nieprzyjemnych przygód, auto było zasadniczo zgodne z opisem - jak tu nie lubić tego sportu. Idę spać. Dzień dopiero wstaje nad południowymi Czechami, a my już dawno w drodzeNie było łatwo. Prasłowiańskie kaczki grzmiały: YOU SHALL NOT PASS!!!!Ale dla takich widoków zdecydowanie warto!WARP 9 w Ładzie (czyli około 0,4548 mld km/s)

Szrociaki na Bałkanach: MIKS CHORWACKI

SZROCIAKI

Szrociaki na Bałkanach: MIKS CHORWACKI

Witam. Po opuszczeniu Czarnogóry udaliśmy się do pobliskiej Chorwacji, tym samym powoli zmierzając już w kierunku Polski. W sumie spędziliśmy w tym kraju tylko 3 dni i być może to było przyczyną, że nie mam dla Was zbyt wielu fotograficznych łowów. Generalnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o stare samochody, to klimaty są podobne do tych z Czarnogóry, ale widać trochę różnic. Cieszyła mnie trochę większa różnorodność napotykanych bolidów, co z pewnością można powiązać z inną sytuacją ekonomiczną Chorwatów, a już na pewno tych żyjących z turystyki nad Adriatykiem. Ceny są zauważalnie wyższe niż w Czarnogórze. Ale nie ma co narzekać - czas na zdjęciwa z tej części wyprawy po Bałkanach. Nie ma ich wiele, ale to tylko część starych samochodów jaką widziałem - starałem się, ale i tak na 1 zdjęcie przypadają ze 3, może 4 samochody, których nie udało mi się uwiecznić. Zaczynamy ślicznym Kadettem C w bardzo ładnej kompletacji - w tle DubrownikTakie Passki to już rzadki widok - ten zalegał w DubrovnikuNajstarszy szrociak miksu - niejaki Ford LiteraNa blachach znajduje się mała podpowiedź co to za model FiataW gnoju niestetyTakie widoki powinny być zakazane przy drodze - u niektórych (np. mnie) występują niepokojące objawy typy - Zatrzymujemy się! Gdzie? Nie wiem! Nie ma gdzie! AaaaaaaaaaaaTu trafiłem na sporą, a na dodatek zróżnicowaną składem kolekcjęNajbardziej zdziwiły mnie aż 3 Wołgi M21 - dosyć nietypowy widok jak na ten rejonKto wie co to za model Fiata?NSU Typ 110. Tu byłem z kolei zdziwiony, że ma całą galanterięFajny Świniak z rajdowego teamu, a tuż obok stało auto, które prawdopodobnie obsługiwałW tej generacji Escorta uwielbiam te wywietrzniki na podszybiu - dziś już rzecz niespotykanaBeczek śmiga jeszcze od cholery i trochę. Prawie zawsze ciągną jakąś przyczepkęPolski akcentLata nie widziałem takiego Colta we WrocławiuNo właśnieZastava 50.8Triumph TR3Taki widok przywitał nas przed zabookowanym naprędce hosteluTuż za nim nasz hostelJedyne auto, które dobrze sprawowało się na wąskich uliczkach SplituWybór pomiędzy W126 i W116 jest praktycznie nierozstrzygalny, choć preferuję raczej Araba

SZROCIAKI

FELIETON: Podniesie stawek akcyzy to Program 500-

Witam. Całkiem niedawno gruchnęła wieść, że miłościwie nam rządzący pragną podnieść stawki akcyzy na samochody używane. Nie będę komentować wielu absurdów jakie wynikły przy okazji tej sprawy jak np. wypowiedź niejakiego Rafała Poradka o rzekomym wpływie 15-letniego, 4-litrowego samochodu na środowisko porównywalnym z 50 nowymi samochodami o mniejszej pojemności, bo jest ona po prostu albo głupia i nieprzemyślana, albo - jeszcze gorzej - wyrachowana.   Chciałem dziś napisać o czymś trochę innym. Zauważyłem, że sporo osób uważa, że planowane przez rząd zmiany w jakiś fundamentalny sposób dotknie handlarzy. Będą oni zmuszeni do zamknięcia swoich biznesów, w konsekwencji ucierpią też warsztaty, zmniejszy się zatrudnienie itd. Moim zadaniem - nic z tych rzeczy. Dobra - zgodzę się, że być może wpłynie to na w pełni legalnie działających przedsiębiorców z tej branży i trochę zmniejszy im się ruch, ale Ci handlarze i tak mają w tym roku lżej - z kosztów sprowadzenia samochodu z zagranicy odpadła im "opłata recyklingowa" (500 zł), a jeszcze wcześniej konieczność uzyskania od Urzędu Skarbowego zaświadczania VAT-25 (160 zł), poświadczającego brak obowiązku uiszczenia VAT-u, co swoja drogą było jakimś żartem. Niemniej gdyby faktycznie było w Polsce tak, że to handlarze opłacają akcyzę z własnej kieszeni to tak - można byłoby się zgodzić z taką katastrofalną tezą. Tymczasem przepisy przepisami, ale tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że opłaty bardzo często ponosi zdecydowany na zakup auta klient, a nie importer danego samochodu do kraju. Ktoś powie, że to nielegalne i wtedy taki chętny powinien się odwrócić na pięcie i poszukać innego auta. Ale ilu kupujących tak zrobi, jeśli widzi przed sobą auto które mu się podoba, a cena nie jest zła? Sprzedający powie, że jak nie on, to ktoś inny kupi taki samochód i będzie miał 100% racji. W rzeczywistości procedura wygląda raczej tak - "legalnie" działający handlarz opłaca akcyzę, ale za pieniądze kupującego auto, a na dodatek w terminie wybranym przez siebie, a nie w ustawowym terminie 30 dni od zakupu auta. Sprowadza sobie auto i czeka na chętnego, jeśli znajdzie takiego w terminie faktycznych 30 dni od zakupu to nie ma problemu - płaci akcyzę (rzecz jasna za pieniądze kupującego). Jeśli to jest po terminie to fałszuje umowę kupna wpisując inną datę przywozu auta na terytorium kraju i dopiero wtedy opłaca należność. Na koniec wystawia fakturę VAT lub zwykłą VAT-marża. To właśnie stoi za słynnym zwrotem występującym w wielu ogłoszeniach "cena + opłaty". I jasne, że jest to lipa, ale Państwo ma to centralnie w dupie, bo i tak należną kasę w końcu dostaje, tylko nie od tej strony, od której powinno. Stąd też teza, że tylko w 100% legalnie działający handlarze dostaną po dupie, a pytanie jaki odsetek z nich robi to w 100 % legalnie? Albo inaczej - ilu z nich pozostanie przy tej w pełni legalnej ścieżce, jeśli taka nowelizacja faktycznie dojdzie do skutku? Ja w swoim życiu kupiłem już "kilka" aut i takiego krystalicznego handlarza nie napotkałem nigdy. Skończy się zatem na tym, że za wszystko zapłacą konsumenci, na przykład Ci korzystający z Programu 500+. Ostatecznie otrzymujemy więc odwrotny program do 500+, czyli 500-. Może on dojść do skutku, bo nic nie znosi nierównowagi, a już zwłaszcza budżet Państwa. Patrząc jednak na dużą niekompetencję nowej obsady Ministerstwa Finansów jaką widzieliśmy m.in. w przypadku podatku handlowego można jeszcze żywić trochę nadziei na to, że Unia Europejska uwali planowaną nowelizację podatku akcyzowego. A jak będzie - zobaczymy już wkrótce.

Szrociaki Analogowo: USA

SZROCIAKI

Szrociaki Analogowo: USA

Witam. Przypomniało mi się, że nie wystrzelałem się jeszcze ze wszystkich materiałów z tripa po Stanach:) Zostały mi te najbardziej smakowite, czyli wykonane tradycyjną lustrzanką. Część aut będzie się rzecz jasna powtarzać, bo te ciekawsze znaleziska przeważnie robiłem dwoma aparatami. Nie ma tych zdjęć specjalnie dużo, ale chyba i tak warto rzucić okiem, bo tradycyjne foty mają niezrównany klimat, czego dobrym przykładem jest choćby tytułowe zdjęcie. Przyznam też, że po ponad roku od tamtej wyprawy bardzo fajnie ogląda mi się te foty i od razu snuję plany, żeby tam wrócić, na co jednak się szybko nie zapowiada.Chevrolet El Camino '59 z LASzybki Edek poruszał się po Chicago takim oto kanarkowym CaddymLekko zagruzowanym zresztąPamiętam, że ten W108/W109 robił kolosalne wrażenie zaparkowany wśród plastików na jednej ze stromych uliczek San FranciscoA która fota Wam najbardziej przypadła do gustu?Przy okazji podrzucę też linki do kilku miksów z USA - jeśli ktoś nie widział to  proszę bardzo. Całą resztę można sobie wyszukać po wpisaniu do wyszukiwarki "szrociaki w USA".[miks 1][miks 2][miks 3]

CI HANDLARZE: Poszukiwania Colta

SZROCIAKI

CI HANDLARZE: Poszukiwania Colta

Witam. Handlarze samochodów nieustannie nie przestają mnie zadziwiać. Co tym razem? Ano kolega szukał jakiegoś rączego samochodu do miasta i zgłosił się do mnie po pomoc. Po wielu perturbacjach mailowych i telefonicznych ostatecznie padło na Mitsubishi Colta CJ0 (o dziwo nie maczałem w tym palców - forsowałem raczej Civica;). Dwa tygodnie temu pojechaliśmy oglądać samochody na żywo. Niestety nie było nic od właścicieli prywatnych, więc siłą rzeczy byliśmy zmuszeni do skorzystania z ofert prywatnych importerów samochodów używanych, jak to się pięknie ujmuje. We Wrocławiu co być duża miasto, o dziwo, nic nie było - wybraliśmy się zatem na wycieczkę po Dolnym Śląsku, ale w miarę blisko i na szczęście w jednym obszarze. Cel ambitny - 4 auta do obmacania (ostatecznie wyszło ich mniej). Na pierwszy ogień poszła stolica dobrego piwa na Dolnym Śląsku - Lwówek Śląski - mieścina znajdująca się około 120 km od Wrocławia. Fight #1Nasz cel - czarny Colt z 2002 roku, 1.3, klima, korbotronik, 4 poduchy. Świeżo sprowadzony z Niemcowni. Na klapie zastaw naklejek, w tym jedna o charakterze dezinformującym - "4.2 L". Przebieg zadeklarowany - 130.000 km. Kamilowi przypadł do gustu, więc zdecydowaliśmy się zobaczyć go jako pierwszego. Podczas rozmowy telefonicznej miły Pan potwierdził bardzo dobry stan auta, dodał - niefortunnie jak się potem dla niego okazało - że tuż obok miejsca postoju auta znajduje się nawierzchnia z kostki brukowej i można tam sobie samemu sprawdzić, że zawieszenie jest w super stanie. Padło sakramentalne - "nic nie stuka, nic nie puka". Przejechaliśmy się autem - oczywiście coś napierd....., co mnie człowieka spokojnego, cierpliwego i ugodowego wpędziło w chęć napr... - ale sprzedawcy. Były ku temu i inne powody.Colt miał ujemy stan paliwa w baku. Czerpał je już chyba tylko z powietrza, w takcie 100-metrowego testdrajwu przerywał. Wskazówka paliwa była dobry centymetr poniżej czerwonej kreski rezerwy, a sama lampka kontrolna tejże wypalała oczy z intensywnością bliską Słońcu. Ale nic to - szkoda "zainwestować" te 20 zł na 4,5 litra paliwa. Wyszły jeszcze inne dziwne nieścisłości, ale to już szkoda gadać. Głęboko zniesmaczeni takim podejściem do klyenta opuszczamy Lwówek i jedziemy dalej w poszukiwaniu tego jedynego. Fight #2Wracając mieliśmy zobaczyć granatowego 1.3 z Dupy (nie pamiętam już nazwy miejscowości), ale zmieniliśmy plany, gdyż również granatowy egzemplarz (ale 1.6) ze Środy Śląskiej był potencjalnie bardziej kuszący. Handlarz mówił, że jacyś ludzie już go oglądają, a kolejni są już w drodze, co zagrało na naszych emocjach, czuliśmy wręcz ich oddech na naszych karkach, więc przyspieszyliśmy "kroku" i przybyliśmy na miejsce by mieć szanse choćby zobaczyć ten samochód. Przyznam - zajaraliśmy się zdjęciami. Niestety na miejscu okazał się on gratem dobrze wyglądającym jedynie na zdjęciach (czyli klasyka). Na miejscu faktycznie byli już jedni zainteresowani, ale ich miny były dosyć wymowne. Z ich lic przebijał wykrzywiony grymas dobrze znany mi z przeszłości, występujący zawsze w momencie wymuszonego przez rodziców jedzenia wątróbki, której bardzo nie lubiłem. Zresztą dalej nie lubię. Wracając jednak do samego auta - sanki pod silnikiem były na tyle mocno skorodowane, że na myśl cisnęło się pytanie o to, czy nie pękną, co w zestawieniu z opisem auta jako "100% bez rdzy" wywołało nasze kolejne pytanie - no ale jak to? Handlarze są dosyć dobrze przygotowani na takie pytania dotyczące braku logiki, oszustwa itd., więc jegomość odparł tylko - uwaga - ja tego auta nie oglądałem na placu w Niemczech, kolega go oglądał i to on robił opis... Ręce opadają. W pewnym sensie rozumiem taki typ bezczelności, że handlarz opisuje auto jako serwisowane w ASO, czy też garażowane, bo i tak nikt tego nie sprawdzi. Ale kłamanie w tak oczywistej sprawie, w obszarze łatwym do zweryfikowania przezkażdego, zakrawa już nawet nie wiem na co. Fight #3 i #4  Ale dobra - kolejne auto. Od naszej "konkurencji" dowiedzieliśmy się, że w pobliskim Brzegu Dolnym jest na sprzedaż czarny egzemplarz za 5 koła w bardzo dobrym stanie. Szybki risecz na telefonie i fakt - jest, świeżo sprowadzony. Już w trakcie jazdy dzwonimy do typa - nie odbiera. Dzwonimy ponownie - to samo. W końcu udało się dodzwonić, ale informacja była z grubsza taka, że nie pokaże nam auta, bo coś tam. Trochę zrezygnowani wracamy do Wrocławia, po drodze znajduję jeszcze na OLX-ie Mazdę 323F 1998 za 2500 złociszy. Może być gratem, ale i tak nie mamy nic do stracenia. Jedziemy. Znowu grat. Koniec wyprawy, szkoda już czasu.PS. Fight #5 i #6W ostatnią sobotę ponownie zrobiliśmy mały wypad krajoznawczy. Tym razem byliśmy w Złotoryi, ale tamtejszy granatowy Colt był taki sobie. W konsekwencji pozostał nam tylko tzw. gaywalk po bardzo urokliwym ryneczku, z czego mimo wszystko jednak nie skorzystaliśmy. Ten wcześniej wspomniany czarny egzemplarz z Brzegu Dolnego sprzedał się wprawiając nas w charakterystyczny nastój niechcianego przez nikogo, a do tego przemokniętego psa. Ostatkiem nadziei udaliśmy się do wsi Kęty, gdzie ostatecznie udało się zakupić fajnego i dobrze rokującego CJ0. Co prawda było trochę korozji na podwoziu, ale relacja cena/jakość okazała się na tyle fajna, że auto jest już od wczoraj we Wrocławiu. Także "szerokości"" dla Kamila i oby żelazo służyło jak trzeba.

FELIETON: Duże przebiegi w nowych autach

SZROCIAKI

FELIETON: Duże przebiegi w nowych autach

Witam. Do napisania tego felietonu zachęciło mnie ogłoszenie sprzedaży Audi A6 (C6) z 2009 roku z 3-litrowym dieslem pod maską. Tak świeże auto na szrociakach? Jest ono jednak na tyle szczególne, że podano w nim prawdziwy przebieg tego konkretnego auta, a mianowicie 651.000 km, czyli około 100.000 km rocznie. Jest to dla mnie ciekawe z dwóch względów, a może nawet z trzech. Po pierwsze cieszę się, że sprzedający okazał się być uczciwym człowiekiem - po pierwsze nie przekręcił licznika, co mógł bardzo łatwo uczynić - auto nie wygląda przecież jakby przejechało ponad pół miliona km, a po drugie to nawet nie ukrywał tego faktu w samym tekście ogłoszenia. Bardzo miłe jest również to, że jak sam podał - po zakończeniu sprzedaży otrzymał sporo telefonów z wyrazami uznania. Nawiasem mówiąc to trochę to dziwne, że w naszym kraju za zrobienie czegoś, wydawałoby się, oczywistego i uczciwego jesteśmy nagradzani uznaniem społecznym. Niezłe jaja. Po drugie takie ogłoszenie powinno dać do myślenia - powiem wprost - idiotom zakładającym, że sprowadzane z zagranicy samochody (a już zwłaszcza diesle) mogą mieć po 10-15 latach eksploatacji te magiczne 190, czy 210.000 km przebiegu, na jakie zwykle skręca się auta, by nieświadome (albo samookłamujące się) rodaki leciały do takich ofert jak pszczoły do miodu. A już największą beką mam z podejścia typu - "no ale przecież samochody z niskim przebiegami pojawiają się na rynku i może akurat ja trafiłem na takiego, który jest tą mityczną OKAZJĄ". Aha - zwłaszcza za cenę poniżej średniej.  I tu myśl numer trzy. Wbrew temu co się często wypisuje o nowych samochodach (zaplanowana nieprzydatność itd.) to nie są one aż tak złej jakości. Choć należałoby to określić inaczej - w perspektywie dajmy na to kilku lat (5-7) eksploatacji mogą się one sprawować zaskakująco dobrze. Materiały wykończeniowe w tzw. autach premium są na tyle dobre, że - o ile nie jeździ nimi jakiś niechluj - to z powodzeniem pokonują przebiegi rzędu pół miliona i za bardzo nie widać tego po nich. Widziałem już niemało ogłoszeń W211, czy E39 z rzeczywistymi przebiegami w okolicach 700.000 - 800.000 tysięcy i tego w ogóle nie było po tych autach widać. Albo niedawno ogłoszenie Volvo V40 z 2008 roku z przebiegiem 400.000 km, a wnętrze zupełnie jak nowe. Bardzo łatwo skręcić takie auto na dwa razy mniejszy przebieg, a kupujący będą Ci jeszcze za to całować po rączkach. Także drodzy rodacy - naprawdę zastanówcie się co kupujecie, bo wasza wiara w niemożliwe tylko zachęca handlarzy do oszustwa i wszyscy na tym cierpimy. Swoją drogą to słyszałem ostatnio, że osławione "japońskie klasyki" z minimalnymi przebiegami również przechodzą korektę licznika i to konkretną. Link do ogłoszenia

Szrociaki na Bałkanach: MIKS CZARNOGÓRSKI cz. 2

SZROCIAKI

Szrociaki na Bałkanach: MIKS CZARNOGÓRSKI cz. 2

Witam. Następnym krajem do jakiego udaliśmy się po opuszczeniu Serbii była Czarnogóra. Motoryzacyjny krajobraz Czarnogóry jest bardzo zbliżony do tego z Serbii (w końcu jeszcze 10 lat temu stanowili jedno państwo). Na ulicach znajdziemy zatem sporo Zastav, wciąż przewija się sporo Beczek, ale powoli pojawia się coś charakterystycznego raczej dla Chorwacji, czyli stojące tu i ówdzie Renault 4. Dupowozem numer jeden jest Golf II, jednak sporo jest również I generacji z oczywistych względów - były montowane w Sarajewie (TAS), które obecnie znajduje się w granicach Bośni i Hercegowiny. Zapraszam na zdjęcia - dziś druga (i ostatnia) część zdjęć z Czarnogóry. Magirus-Deutz -prawdopodobnie Typ 230 w jakieś późniejszej wersjiA teraz dużo TAM-ówR4-ek też będzie kilkaKolejny Magirus-DeutzPrawie mi uciekła, ale zdążyłem zrobić zdjęcie, dzięki opcji szybkiego włączeniu aparatu w LumceZastava 750 Special - "Ficia" posiada silnik o mocy zwiększonej do 30 KMDawno już nie widziałem takiego MasteraNocowaliśmy tuż obok niegoTo TAM 80 T5Na mojej prywatnej liście najbardziej zajeżdżonych Baleronów jakie widziałem ten byłby w pierwszej trójceR18 GLTAM 75 T5, czyli 75 KM i i 5 Ton DMCTo chyba premiera E39 na szrociakach, ale tak byłą tak ładnie porzucona, że musiała się tu znaleźć. Zastanawiające - u nas już dawno zniknęłyby te felgi z E36 M3Kura i fura, czyli mój ulubiony zestaw w przypadku fotografii starego żelaza. Przyznam, że nawet specjalnie wyczekiwałem, aż kura podejdzie do YugoTypowy widok, typowe pojazdy dla tego rejonu - miejscowość Herceg NoviIstna okazjaWszystkie zdjęcia z Chorwacji znajdziecie TUTAJ. To rzecz tylko dla wytrwałych bo jest ich aż 320 (i to po selekcji;) 

Z WIZYTĄ: Na planie filmowym koreańskiego kryminału

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ: Na planie filmowym koreańskiego kryminału

Witam. Tak - to nie błąd. Byłem dziś na planie koreańskiego kryminału. Jakkolwiek głupio i nierealnie by to brzmiało to faktycznie wracając z pracy udało mi się całkowitym przypadkiem trafić na plan filmu "Unfinished". Wiedziałem co prawda już od jakiegoś czasu, że coś się kręci (i to dosłownie), bo Topacz zgłosił się do mnie z zapytaniem, czy mam jeszcze na stanie Skodilaka, bo będzie kręcony jakiś film i bardzo by się przydał. Niestety Seta śmiga sobie po swojej ojczyźnie już od chyba dwóch lat. Wracając jednak do głównego tematu - Wrocław ostatnio często gości filmowców z całego świata i po np. "Moście Szpiegów" znów "gramy" Berlin - tym razem jednak osadzony w latach 80. Tłem dla dzisiejszych scen był opuszczony wrocławski szpital przy ulicy Sudeckiej. Dobór fur - trochę mało "niemiecki", ale może po prostu nie widziałem wszystkich.Ładniutki. Ten kolor zdecydowanie robi robotęTe 3 już ucharakteryzowaneKaszlak jeszcze przed ucharakteryzowaniem - co w tym przypadku oznacza oblanie rozwodnionym błotkiemJak już się ściemniło to pojawił się jeszcze jeden KaszlakStojącej w pobliżu przyczepki niestety nikt nie zaangażował do filmu...Zapraszam przy okazji na poprzedni materiał filmowy - Skoda brała przecież udział w zdjęciach do "80 milionów" - link TUTAJ

MIKS PARKINGOWY

SZROCIAKI

MIKS PARKINGOWY

Witam. Nie będę ukrywać, że w stosunku do poprzedniego materiału ten dzisiejszy może się wydawać lekko nudnawy. Niemniej nałaziłem się trochę w celu uzbierania zdjęć, także ma się Wam odgórnie podobać i już. Pracuje sobie od jakiegoś czasu w pewnej firmie, która współpracuje z pewną dużą firmą, no i mamy parking pod biurem. Jest on na tyle szczególny, że na pewno jest na nim miejsce na ponad 1500 samochodów i oczywiście stwierdziłem, że trzeba zrobić rekonesans i wybadać, czy znajdzie się na nim coś ciekawego. Z pozoru było to ciężkie zadanie, bo stoją u nas głównie same plastiki, niemniej udało się wyłowić w tym morzu nudy coś fajnego, ale to już zobaczycie sami na poniższych zdjęciach.Saab z V8 pod maską, czyli tzw. "Trollblazer"O Galant - zauważyłem go dopiero terazNajciekawsze znalezisko - Land Rover Series III Heavy Duty Lightweight. Czy to nie mogło mieć krótszej nazwy?Chodzi o to, że była to po po prostu wzmocniona wersja dla wojska. Wzmocniony LR SIII - brzmi to co najmniej dziwnieMałe auto wczoraj i dziśW ogóle nie wiedzieć czemu ludzie u nas preferują tylko jedną markę;)

Szrociaki na Bałkanach: Serbski autoszrot

SZROCIAKI

Szrociaki na Bałkanach: Serbski autoszrot

Witam. Opuszczając Belgrad przypadkiem natknąłem się na autoszrot i nie byłoby w tym nic ciekawego gdyby nie to, że - na szczęście - przybytek był dosyć szrociakowaty jeśli chodzi o sprzęty jakie można było w nim zobaczyć. Wcześniej widziałem wiele innych podobnych "placówek", ale żadna z nich nie miała w swoich skromnych progach, czy też raczej płotach, samochodów starszych niż te 15-20 lat - a ta miała, co bardzo mnie ucieszyło. Początkowo dosyć trudno było dogadać się z właścicielem szrotu, bo nie operował zbyt dobrze po angielsku (czytaj wcale), ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia i mogłem rozpocząć zwiedzanie tego specyficznego muzeum, u którego wejścia spoczywał przegubowy Ikarus starszej generacji. Był tteż mały polski akcent.

Z WIZYTĄ: Salon Volkswagen Centrum Wrocław

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ: Salon Volkswagen Centrum Wrocław

Witam. Jak zapewne wielu z Was wie wspomniany salon VW  na Brücknera jest jednym z największych w Polsce, jak nie największym w ogóle. Do tego - co najciekawsze dla nas - znajduje się tam bardzo prężnie działający dział VW Classic. Dzięki mojemu znajomemu - Wojtkowi - miałem okazję odwiedzić miejsca, które nie są powszechnie dostępne - w tym klejnot tego miejsca, czyli podziemia, w których magazynuje się wiele interesujących samochodów. O części z nich niestety nie mogę nawet napisać, nie mogłem też robić ich zdjęć. Wycieczkę zaczęliśmy od najwyższego piętra, gdzie prężył się ładnie odrestaurowany czarny VW Karmann, a także coś znacznie, znacznie ciekawszego - prawdopodobnie jedyna w Polsce Tatra T87 podchodząca z kolekcji samochodów zabytkowych z Topacza. Na tym poziomie zainteresował mnie też Opel GT w stanie zupełnej nagości. Następnie przenieśliśmy się na parter do warsztatów, gdzie stał kolejny Karmann, a także Porsche 911 (930) Targa w trakcie składania. Byłem pod dużym wrażeniem jakości prac wykonywanych w warsztacie. Wrażenie robiło jeszcze coś - wszystko co się tylko da jest zamieniane na oryginalną i nową część. Pomijając silnik i skrzynię biegów to, jak mówił Wojtek, w zasadzie tylko tylne wahacze i zaciski hamulcowe są regenerowane. Jedno jest pewne - jeśli chcecie zafundować swojemu klasykowi porządną renowację (zwłaszcza temu z Grupy VW) to we Wrocławiu nie ma lepszego miejsca.Jedno z ciekawszych aut w salonie - Tatra T87. Zastanawiam się nad tym okrągłym przetłoczeniem na płetwie - nie jest to oryginalne rozwiązanieMotur równo 2 razy za małyJak widać było z nim trochę robotyA tu to już chyba w ogóle większość blachy była wymienionaTu widzimy wspawany nowy "ryjek"Tę 911 Targa mogliśmy podziwiać na MotoClassicPraktycznie wszystko na nowych częściachWszystko to było jednak jedynie przedsmakiem do głównego dania. Wojtek zaprosił mnie następnie do podziemi salonu VW, o których to słyszałem wiele dobrego i generalnie rzecz biorąc to nie rozczarowałem się. Jak można było się spodziewać panowała tam ciemność, która została jednak sukcesywnie przegoniona światłami zapalającymi się w kolejnych salach ukazującymi znajdujące się tam samochody. Wśród wielu nowych, albo kilkuletnich VW kryło się tam co najmniej 25 zabytkowych samochodów. Tuż przy wejściu stał ciemnozielony, znany mi z Topacza Bentley Continental "Chinese Eye". Dobry początek, ale potem było jeszcze ciekawiej.Mały Ponton (W120/W121) w kombiaku to spora rzadkość. Oczywiście nie jest to produkt macierzystej fabryki tylko jakaś konwersjaTen ponoć służył na lotniskuPorsche 356, a raczej jego budaTo ciekawa rzecz - prototyp VW Typ 3 w kabriolecie robiony na zlecenie  Widzieliście kiedyś tak dużo samochodów na tak malej przestrzeni?Jakiś wczesnyTen jest już na górze w trakcie odbudowyAdenauer bez budy Wielkie dzięki dla Wojtka za możliwość zobaczenia tego wspaniałego miejsca!

Z WIZYTĄ: Na starcie Złombola 2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ: Na starcie Złombola 2016

Z WIZYTĄ NA: OldtimerbazaR 25.09.2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: OldtimerbazaR 25.09.2016

PRAWDZIWA PATYNA: Zapomniana brama

SZROCIAKI

PRAWDZIWA PATYNA: Zapomniana brama

Z pewną dozą zuchwalstwa mogę stwierdzić, że znam już nieco Wrocław, a już na pewno to co można znaleźć w jego ścisłym centrum. Złaziłem przecież sporo miejsc w poszukiwaniu fajnego żelaza i w teorii już nic nie powinno mnie zaskoczyć w takich rejonach. Tymczasem całkiem niedawno odkryłem miejsce, w którym czas zatrzymał się dobre 10 lat temu. Czas ten zatrzymał się również dla stojących tam samochodów, które pięknie dopełniają zastanego tam porządku. Nie będę pisał gdzie dokładnie znajduje się opisywane mejsce w obawie przed poszukiwaczami metali, tudzież części samochodowych - powiem tylko, że szedłem sobie jedną z bardziej znanych ulic naszego miasta i w oczy rzuciła mi się bardzo zakurzona brama wjazdowa na podwórze. Spojrzałem przez nią i w głębi wypatrzyłem kilka bardzo zakurzonych fur. Brama była zamknięta, ale dla chcącego nic trudnego i szybko udało mi się dostać do środka. A co tam było - zobaczcie sami.

Szrociaki na Bałkanach: MIKS SERBSKI

SZROCIAKI

Szrociaki na Bałkanach: MIKS SERBSKI

Witam. Muszę przyznać, że miałem bardzo różne wyobrażenia w sprawie tego co zobaczymy w Serbii. Na pewno nakładała się na to pamięć o stosunkowo niedawno zakończonej wojnie, a także to, że formalnie jest to państwo powstałe zaledwie 10 lat temu. Ale nie zawiodłem się - Serbia to bardzo interesujący styk Zachodu i Wschodu. W wielkim skrócie - jest tam fajnie, trochę dziwnie, tanio, no i na ulicach jest cała masa starego żelaza. A - no i ci kierowcy, a raczej to jak jeżdżą. Kierując się z Belgradu na granicę z Czarnogórą dałem się wciągnąć w to jak jeżdżą miejscowi i przez dobre 50 km tempo naszej podróży (a także ilość wyprzedzeń) znacząco wzrosły. Byłem pod podziwem gościa w pickupie Kia, który był w stanie dotrzymać kroku Galantowi. Długo będę też pamiętać rondo w Belgradzie, na którym panuje totalny chaos. Przejechałem je na pałę, zupełnie nie mając świadomości, że jak później się dowiedziałem, jest to atrakcja turystyczna ze względu na swoją - dosyć dziką trzeba przyznać - specyfikę ruchu. Ludzie nie ogarniają jak to może działać, a przy tym nie powodować zbyt wielu wypadków (my byliśmy bardzo blisko;). W kwestii starych samochodów - przeważają oczywiście te lokalnej produkcji, czyli wszelkie wcielenia Zastavy 101 produkowanej przez 37 lat (znanej na naszym ryku jako Zastava 1100), a także cała masa Zastav/Yugo Korali/Tempo. Ciekawe, że udało się wypatrzeć też dwa samochody polskiej produkcji. Z drugiej jednak strony to żałuję, że nie udało mi się trafić na żaden egzemplarz Florydy - nigdy nie widziałem tego auta na żywo.  Choć po prawdzie to dosyć łatwo go przeoczyć - wygląda całkiem jak Skoda Favorit.Pierwszy Koral wpadł mi w obiektyw tuż przed granicąKiedy na autostradzie minąłem trzeciego z rzędu buraczkowego Yugo Korala to zacząłem już podejrzewać jakiś błąd w Matrixie...Taka oto wspaniała architektura wita nas w stolicyNo to zaczynamy z Zastavami/Yugo Koralami/Tempo. Uprzedzam - będzie tego trochęTo jeden z nowszych wypustów ZYKT, jak nazywam je zbiorczo - to Koral InWpadło też coś charakterystycznego dla nadodrzańskiego i nadwiślanego krajobrazuTuż obok gniła sobie taka Zastavka 750Taki luksus w Belgradzie - skandal! No dobra - widziałem też jedno Ferrari i AstonaDwie najczęściej spotykane Zastavy obok siebie - Koral i Skala. Ewidentnie lubią ten buraczkowy kolorGolf od TAS to niemal lokalna produkcja (Sarajewo)No i kolejny polski akcentTa mała i słodka garbuska stała tuż obok naszego apartmaniA tu ewidentnie mieszkał jakiś miłośnik solidnego żelazaNo bo dwie Cegły, a do tego dwa dosyć trwałe VW obok siebie nie mogły być przypadkiemYugo Skala 55 C2103Wtem!Tu jeszcze inna wersja - Zastava 128 Skala 55 C, czyli wersja sedanO dziwo to nie kolejny Koral, a Yugo Tempo. Czyli to samo niestety...Miła odmianaSerbowie parkują gdzie tylko się daTo jedna z ostatnich wyprodukowanych Zastav - konkretnie to Koral InNajpierw Zastava, potem Yugo, a na koniec znowu Zastava. To przedstawiciel tego pierwszego okresu w nazewnictwie tego autaFajnie wrośnięty GalantNiestety był już zajęty - poszliśmy spać gdzie indziejTakie widoki to ja lubięCitroen Acadiane był dosyć specyficznie zabezpieczony przed pojmaniemZ Punciakiem łączyła ich silna więźWspaniały ten lifting760-tka z gazem była do wyrwania za 450 EuroO nie - znowuTu ktoś kisił aż 3 Zastavy 750A tu kolekcja była dużo większa i tym samym ciekawszaTakie widoki nie należą do rzadkościZdjęć wyszło trochę więcej niż tu widzicie - całość będzie dostępna TUTAJ

Z WIZYTĄ NA: I Zlocie Borkowskim

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: I Zlocie Borkowskim

Witam. Relacja na szybko, nawet za bardzo nie pamiętam jak się nazywał, ale był pod Kerfem na wrocławskim Borku. W miarę spoko, ale padało. Będzie Sraka Zlotu. Dziękuje za uwagie. Zdjęcia:To już wiemy co jest pod maską - 3 litry od VWSekcja francuska zaskoczyła luksusemCudownie dobrane felgi. Niemniej pod maską konkretna turbodmuchawkaPodoba mi się Golf. Co ja piszę...500-tka doskonale znana z WSKFajny Dziobak, ale to koło to już tak trochę mniej fajneNakaszlało trochę tych KaszliJak sprzedawać lemoniadę to tylko z takim szykiem!Co za urocze kołpakiPodsłuchałem rozmowy, przewijały się głownie 2 tematy - co zrobić żeby jechał i co zrobić żeby się nie grzałBosze jak ja lubię ogórki (ale nie te niemieckie)Pojawił się również bardzo rzadki Mercedes z końca lat 30.A na koniec, żeby wkurzyć Was jeszcze bardziej zaprezentuje Srakę Zlotu. Co to tam robiło?!!!!!AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

Szrociaki na Bałkanach: MIKS WĘGERSKI

SZROCIAKI

Szrociaki na Bałkanach: MIKS WĘGERSKI

Witam. Zacznę od tego, że wczoraj w nocy powróciłem z niezłego tripa - razem z połowicą przejechaliśmy ponad 3000 km głownie po Bałkanach. Nie byłbym sobą gdybym od razu nie podzielił się z Wami samochodami jakie napotkałem po drodze - i dziś pierwszy miks z serii "Szrociaki na Bałkanach". Nazwa nawiązuje rzecz jasna do "Szrociaki w USA" - przy okazji zapraszam do zapoznania się z tym cyklem wpisów. Zaczynamy od Węgier, choć zasadniczo materiały pochodzą głównie z Budapesztu. Muszę też uprzedzić pytania dlaczego to Węgry załapały się na bycie Bałkanami - tak mi pasuje ze względów porządkowych.Pierwsza rzecz - powszechnie znana - na Węgrzech w stosunkowo dużych ilościach występują auta z systemu słusznie minionego. Wciąż można natknąć się na Łady, Wartburgi, czy Trabanty w normalnym, codziennym użytkowaniu. Żadne tam klasyki, po prostu dupowozy. Po drugie - czuć, że jest to społeczeństwo uboższe od naszego, co widać wprost na ulicach (przypomnę, że stolicy), ale co wyniosłem też z rozmów w lokalsami. W tym kontekście nie wiem czy jest to model do którego powinniśmy dążyć, jak chcą poniektórzy w Polsce. Po trzecie - dlaczego w tym Budapeszcie jest tak mało ludzi na ulicach? Byliśmy tam dwa dni i oprócz turystów to lokalsów było stosunkowo mało (no może oprócz żebraków). Nawet wieczorami nie za bardzo widać młodych ludzi w knajpach itd. Dziwne, ale może wiąże się to z moją obserwacją numer dwa. Po czwarte to wpychanie wszędzie "sz" jest wspaniałe - dzięki temu mamy szex shop, szupermarket i szolarium. Dobra - teraz lecimy już ze zdjęciami.Zaczynamy nietypowo - Ścierą Wcześniejszy materiał z Budapesztu TU

WIADOMOŚCI PARAFIALNE: Ptactwo sie urlopuje

SZROCIAKI

WIADOMOŚCI PARAFIALNE: Ptactwo sie urlopuje

Witam. W najbliższym czasie przewiduję około dwutygodniową przerwę w mojej działalności na blogu spowodowaną należnym i należytym wywczasem - ale po przerwie oczywiście wracam do pisarstwa i zdjęciarstwa. Przy okazji wakacji zamierzam uzbierać dużo materiałów miksowych - zwłaszcza, że planujemy zahaczyć o kraje charakteryzujące się niezłym potencjałem występowania staroci. O ile tylko dziewczyna nie będzie mnie za bardzo ganić za moje ganianie za furami to powinienem się obłowić w fajne zdjęcia.Poza tym to mam już około 8 mniej, lub bardziej skończonych wpisów, może więc zaplanuję publikację któregoś z nich podczas mojej nieobecności. Wtedy jednak będziecie musieli poczekać trochę dłużej z moderacją komentarzy, bo nie wiem, czy będę mieć na tyle neta/czasu by je puszczać i ew. odpowiadać.Na koniec musi być jakieś zdjęcie, bo wpis bez zdjęcia to jest proszę Państwa jakaś lipa. W konsekwencji wybrałem zatem jedno ze zdjęć, które regularnie pojawia się u mnie na tapecie i po prostu uwielbiam je - co poradzić.Jak na razie bez odbioru.