Toyota Auris Touring Sports Prestige Hybrid [test]

Motofilm

Toyota Auris Touring Sports Prestige Hybrid [test]

Toyota odczuwa na swoich plecach oddech konkurencji i ich kompaktowych przeciwników. Auta z ekonomicznymi silnikami diesla zalewają nasz rynek. Japoński producent przeprowadza więc kontratak za pomocą odświeżonego Aurisa, który wygląda teraz bardzo nowocześnie, jest bezpieczniejszy i posiada jeszcze ciekawsze wyposażenie. Przed Wami Toyota Auris Touring Sports z napędem hybrydowym. Po dwóch latach od wprowadzenia na rynek nowej generacji tego kompaktowego modelu Toyoty, przyszedł czas na facelifting. Nie był on konieczny, ponieważ samochód bardzo się podobał. Na szczęście Japończykom nie udało się tego zepsuć, i nowy Auris jest jeszcze lepszy. Z przodu pojawiły się w pełni LEDowe reflektory, z chromowanymi obwódkami, co wygląda bardzo ekskluzywnie. Z tyłu również znajdziemy przeprojektowane lampy, które nadają sportowego charakteru. W ofercie znalazło się miejsce dla nowych felg oraz kolorów lakieru, między innymi tego widocznego na zdjęciach. Wnętrze to przede wszystkim nowa deska rozdzielcza. W porównaniu do poprzednika znajdziemy tu dużo lepszej jakości materiały, które są przyjemne w dotyku, takie jak skóra czy wysokiej jakości plastiki piano black. Na samym środku pojawił się nowy wyświetlacz dotykowy z przeprojektowanym systemem, który jest bardzo prosty w użytkowaniu i posiada mnóstwo funkcji, między innymi kamerę cofania, łączność bluetooth, nawigację z darmowymi aktualizacjami przez okres 3 lat,czy odtwarzaniem cyfrowych stacji radiowych DAB. Jeśli chodzi o pozycję za kierownicą, nawet bardzo wysokie osoby znajdą tu dla siebie komfortowe miejsce. Mamy więc do czynienia, z bardzo atrakcyjnym, bogato wyposażonym samochodem. Nasuwa się więc pytanie, czemu akurat wybrać auto hybrydowe, skoro konkurencja ma podobną ofertę z dobrze znanymi silnikami wysokoprężnymi, które również cechują się niskim poziomem emisji i spalania. Pod maską naszego Aurisa znajdziemy 1,8-litrowy silnik benzynowy o mocy 99 KM, który jest wspierany przez silnik elektryczny generujący 80 KM. Łączna moc zestawu określana jest na 136 KM. Wszystko to jest przekazywane na przednią oś za pomocą skrzyni bezstopniowej eCVT. Osobiście nie jestem ich zwolennikiem, ale w tym konkretnym przypadku spisuje się ona naprawdę dobrze. Nie mamy tu do czynienia z przeraźliwym wyciem podczas wyprzedzania. Owszem, jest nieco głośniej niż u konkurencji, ale nie jest to uciążliwe. Warto też wspomnieć o zaletach jakie płyną z kosztów serwisowania tego rodzaju skrzyni. Będą one dużo niższe niż w przypadku zaawansowanych dwusprzęgłowych automatów. Niestety raczej samochód nie będzie się nadawał do częstego i szybkiego podróżowania autostradami. Prędkość maksymalna na poziomie 175 km/h jest na to najlepszym dowodem. Jednak nie oznacza to, że Auris nie przyniesie Wam przyjemności z jazdy. Świetnie zestrojone zawieszenie oraz precyzyjny układ kierowniczy pozwalają na pewne pokonywanie zakrętów. Przyjemność odczujecie także podczas odwiedzania stacji benzynowych, gdzie będziecie musieli rzadziej zostawiać swoje ciężko zarobione złotówki. Po tygodniowym teście komputer pokładowy przedstawił nam średnie spalanie na poziomie 4.5 litra. Uważam, że odświeżony Auris w wersji hybrydowej jest bardzo dobrą alternatywą i warto się nad nim zastanowić. Bardzo atrakcyjny wygląd, świetne wyposażenie, wysoki poziom bezpieczeństwa, oraz niskie spalanie. To wszystko powinno przemawiać do klientów rozglądających się za nowym samochodem. Jedynym minusem może być cena, która w przypadku hybrydy zaczyna się od 83,900 złotych. Nasz egzemplarz, czyli wersja Prestige, to już koszt 104,400 złotych. Na szczęście Toyota oferuje atrakcyjne opcje finansowania, z którymi warto się zapoznać u dealera.

Volvo XC90 T8 AWD Excellence [test]

Motofilm

Volvo XC90 T8 AWD Excellence [test]

Przed państwem czteroosobowa limuzyna Volvo. XC90 Excellence jest najbardziej ekskluzywnym Volvo, jakie kiedykolwiek powstało. Ogromny szwedzki SUV oferuje w tylnej części dwa pojedyncze fotele z masażem, podgrzewaniem i chłodzeniem. Ponadto dla pasażerów siedzących z tyłu oddano do dyspozycji lodówkę z miejscem na dwie butelki szampana, kryształowe kieliszki od Orrefors Sweden, stoliki, klimatyzację usuwająca kurz i dym, specjalne miejsce na tablety, cupholder z funkcją grzania i chłodzenia napojów… My mieliśmy okazję to wszystko przetestować. Do napędu XC90 Excellence T8 AWD posłużył układ hybrydowy typu Plug-In. Łączy on w sobie silnik benzynowy oraz jednostkę elektryczną o łącznej mocy 407 KM. W standardzie, dodajmy – bo nasz egzemplarz dostał również zastrzyk mocy od Polestar i generuje 421 KM oraz 680 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Taka moc pozwala na sprint do pierwszej setki w 5,5 s, co jak na SUV-a ważącego ponad dwie tony – wynik jest fantastyczny. Warto jednak dodać, że w rzeczywistości kierowca nie czuje, że ma do dyspozycji ponad 400 KM. Z jednej strony to dobrze – bo pasażerowie siedzący z tyłu są całkowicie odizolowani od otoczenia i elementów związanych ze standardowym podróżowaniem. Z drugiej zaś strony, kierowca odczuwa wyraźny brak mocy powyżej 140 km/h. Do szybkiej jazdy nie zachęca jednak dźwięk silnika. Napęd AWD został opracowany wirtualnie. Nie doświadczymy tutaj stałego napędu na cztery koła. Jedna oś napędzana jest przez silnik elektryczny, a druga przez motor spalinowy. Z tego powodu zdarzają się pewne niedociągnięcia podczas np. gwałtownego przyspieszenia na mokrej nawierzchni i chwilowa utrata przyczepności; w rezultacie szarpnięcia, nawet na drugim/trzecim biegu. Takie sytuacje mają jednak miejsce sporadycznie – tym bardziej, że XC90 Excellence zostało przeznaczone do jazdy płynnej i dostojnej – i w tej kwestii spisuje się znakomicie. Ogromne nadwozie Volvo XC90 daje pasażerowi wyraźne poczucie bezpieczeństwa. Fajnym uczuciem jest być wożonym wysokim, luksusowym samochodem. Tablet można umieścić w specjalnie przygotowanym na to miejscu w przednich fotelach. Masaż na znakomitych siedziskach powoduje, że pasażer dosłownie odpływa i jednocześnie opływa w luksusach najwyższej kategorii. Fajnym pomysłem jest plastikowa szyba oddzielająca strefę bagażnika od kabiny pasażerów – niby nic, ale np. podczas wydobywania bagażów przez kierowcę w czasie nieprzyjemnej pogody, pasażerowie na pewno nie poczują chłodu. A propo bagażnika, jego pojemność jest mniejsza niż w przypadku standardowego XC90 i wynosi 431 l (powodem jest umieszczenie silnika elektrycznego). –> Zobacz test limuzyny Volvo S90 Zawieszenie XC90 to pneumatyka. Auto może stać wyżej, albo niżej – w zależności od preferencji kierowcy. O dziwo, XC90 zakręty pokonuje bardzo poprawnie, natomiast hamulce świetnie wyhamowują ponad 2-tonowego kolosa. Jeśli jednak przy hamulcach jesteśmy, ten powinien zostać nieco lepiej dopracowany. Zdarzało nam się, że podczas postoju na światłach z wciśniętym (według XC90 za lekko) hamulcem, samochód zaczął się toczyć. Na szczęście zawsze w porę zdążyliśmy się orientować. 20-głośników Bowers&Wilkins To, co odróżnia XC90 Excellence od innych luksusowych pojazdów jest system audio Bowers&Wilkins. Jeśli jesteś audiofilem – na pewno wybierzesz XC90 Excellence. To audio gra najlepiej i żadne inne systemy z Audi, BMW czy Mercedesa nie są w stanie przebić siły doskonałego dźwięku XC90. To absolutnie najwyższy poziom. Wszystkie inne udogodnienia, jak np. obniżający się próg załadunku bagażnika czy prosty w obsłudze tablet na konsoli centralnej można znaleźć w ubożej wyposażonych XC90. Zachęcamy do przeczytania testu. –> Zobacz test Volvo XC90 Inscription Hybryda, a więc musi mało palić? Producent podaje, że XC90 Excellence pali średnio 2,1 l paliwa na 100 km. Oczywiście można włożyć to między bajki, chyba, że 3/4 dystansu przejedziemy na elektronice. W rzeczywistości średnie zużycie paliwa oscyluje w granicach 10 l paliwa na 100 km. Na autostradzie spalanie wynosi nawet 13 l paliwa na 100 km. Inne luksusowe hybrydy palą jednak podobne wartości i to, że Volvo podaje nierealny wynik, nie jest niczym zaskakującym. Dużym minusem jest mały bak paliwa, 21 l mniejszy niż w standardowym XC90. Tu zalejemy tylko 50 l paliwa, co oznacza teoretyczny zasięg około 300-400 km… Mało, naprawdę mało. Warto jednak dodać, że po całkowitym naładowaniu samochodu, ten przejedzie około 25 km za darmo – wyłącznie na silniku elektrycznym. A więc, XC90 T8 może być ekonomiczne, ale trzeba tego naprawdę chcieć. Cena i podsumowanie Volvo XC90 T8 startuje od 351.600 złotych. Wersja wyposażenia Excellence powoduje, że XC90 kosztuje już 530 000 złotych. Co ważne, za tę cenę otrzymujemy praktycznie wszystko. Wyposażenie dodatkowe naszej testówki zostało wycenione na mniej niż 10 000 złotych, co gwarantuje naprawdę wysoki standard Excellece. Ogólnie jest drogo, ale w zamian otrzymujemy kompletnego luksusowego SUV-a, który konkurencję bije np. najlepszym poziomem bezpieczeństwa. Kogo zatem widzę, jako potencjalnego nabywcę XC90 Excellence? Oczywiście oprócz lubiącego rzucać się w oczy zamożnego biznesmena, będzie to bogata żona i matka, której zależy na maksymalnej ochronie i wygodzie pociech. W Volvo najwyraźniej też tak myślą: Wybrane dane techniczne: 1969 cm³, moc: 334+87 KM przy 5700 rpm, maksymalny moment: 400+240 Nm przy 2200 — 5400 rpm, v-max: 230 km/h, 0-100 km/h w 5,5 s

Volvo S90 T5 Inscription [test]

Motofilm

Volvo S90 T5 Inscription [test]

Volvo S90 to nie tylko efekt prac kilkuset inżynierów i wydane 10 miliardów euro. To także prawdopodobnie jeden z najpiękniejszych i najbardziej zaawansowanych modeli Volvo. S90 powstało na zupełnie nowej platformie SPA (zaawansowana konstrukcja z aluminium i stal o wysokiej wytrzymałości) i jest znacznie dłuższe i szersze od swojego poprzednika S80. Czyżbyśmy mieli do czynienia z samochodem doskonałym? To prawda – samo patrzenie na Volvo S90 – szczególnie w tej konfiguracji – jest bardzo przyjemne dla oka. Podczas testu właściwie nie było osoby, która nie zwróciłaby uwagi na unikatową linię nadwozia. Jeszcze inni decydowali się nawet na „cykanie” nam zdjęć! Duża w tym zasługa przede wszystkim 21-calowym felgom za prawie 16 000 złotych oraz malowaniu o nazwie Onyx za kolejne 4 000 złotych. Nasze auto zostało także wyposażone w pneumatyczne zawieszenie (8000 złotych), które pozwala na wybór odpowiedniego trybu jazdy. Wewnątrz panuje iście królewska atmosfera. Jasne wnętrze perfekcyjnie komponuje się z lakierem nadwozia, natomiast wykonanie zasługuje na najwyższe możliwe noty. Kierownica doskonale leży w dłoniach, a fotele zachęcają do pokonywania wielu kilometrów bez jakichkolwiek skutków ubocznych. Tablet na konsoli centralnej – wbrew pozorom – jest bardzo prosty w obsłudze i jego opanowanie to kwestia zaledwie kilku minut. Całość została opracowana w jak najbardziej ergonomiczny sposób i właściwie nie ma się do czego przyczepić. No może poza grafiką zegarów, a właściwie jej prostotą. Fajnie byłoby zobaczyć tutaj coś bardziej szalonego z większą mapą nawigacji, tak jak np. robi to Audi. Pozytywne wrażenie potęguje NAJLEPSZY – nie przesadzam – NAJLEPSZY system audio nie tylko w tym segmencie samochodów, ale i ogólnie w motoryzacji. Uwierzcie, że nawet Burmester za 50 kafli w Mercedesie Klasy S nie gra tak dobrze jak Bowers&Wilkins w S90. —> Przeczytaj także test Volvo XC90 Odpalamy nasze Volvo S90 za pomocą nietypowego przełącznika obok skrzyni biegów i ruszamy. Nadwozie bardzo komfortowo wybiera wszelkie nierówności i mimo sporych gabarytów poprawnie radzi sobie na zakrętach. Nie zachęca jednak do szybkiej jazdy i też nie czuje się w tym temacie najlepiej. 2,0 l silnik T5 o mocy 254 KM, który współpracuje z 8-biegową automatyczną skrzynią świetnie się z nią dogaduje, ale brakuje mu pomruku znanego z R6. S90 płynnie za to zmienia biegi; nie szarpie i nie męczy. Doskonale sprawdza się podczas pokonywania dłuższych tras. Przyspieszenie od 0 km/h do 100 km/h trwa 6,8 s, co jest wynikiem więcej niż wystarczającym. Średnie spalanie oscyluje przy tym w granicach około 8 l paliwa na 100 km. W mieście wartość ta wzrasta do 9,5 l paliwa na 100 km, natomiast w trasie można zejść nawet do 6,0 l paliwa na 100 km. Pojemność zbiornika paliwa wynosi 55 litrów, co teoretycznie oznacza zasięg około 700 km. To, co w Volvo zawsze było najlepsze Bezpieczeństwo. Volvo S90 jest najbezpieczniejszą limuzyną w swojej klasie. Na pokładzie można znaleźć szereg systemów, w tym asystenta pasa ruchu, aktywny tempomat, system zapobiegający kolizjom (w tym zderzeniom z pieszymi czy rowerzystami), czujniki martwego pola, czujnik informujący o niebezpiecznym zbliżaniu się innego pojazdu od tyłu… i wiele innych. Na uwagę zasługuje również bardzo dobre oświetlenie z funkcją stałej jazdy na „długich” bez oślepiania innych kierowców. Krótko mówiąc, bezpieczeństwo stoi na najwyższym możliwym poziomie. Cena i podsumowanie Cena podstawowo wyposażone Volvo S90 w tym silniku startuje od około 235 000 złotych. Egzemplarz na zdjęciach, za sprawą licznych dodatków kosztuje 330 000 złotych. Biorąc pod uwagę konkurencyjne modele, cena nie wydaje się wygórowana. W zamian otrzymujemy prestiżową limuzynę, która przykuwa wzrok niczym Rolls-Royce za dwie duże bańki! Volvo wreszcie proponuje modele, które poważnie zagrażają niemieckim i japońskim modelom. Wybrane dane techniczne: 1969 cm3, R4/16, 254 KM/550 obr./min., moment obrotowy: 350 Nm przy 1500-4800 obr./min, v-max: 230 km/h, napęd na przednie koła, bagażnik: 500 l.

Marek o samochodach

Honda Civic Type R – nie można było tak od razu?

Honda zmarnowała ponad dekadę próbując wciskać klientom ekologię pod postacią bezpłciowego modelu Insight i niedorobionej CRZ. A można było wszystkie pieniądze włożyć w rozwój nowego Civika Type R. Zacznijmy od tego, że nie jestem wrogiem ekologii. Wierzę w globalne ocieplenie i dostrzegam jego efekty za oknem. Czuję też, czym grzeje okoliczna ludność, kiedy rano budzę się z ciężką głową i drapaniem w gardle. Dlatego wierzę w konieczność ograniczania emisji szkodliwych substancji w gospodarstwach domowych, w przemyśle i w transporcie. Co nie znaczy, że do końca życia będziemy musieli jeść plankton. I Honda Civic Type R jest tego przykładem. Polska energia węglem stoi i – jeśli wierzyć rządzącym – stać będzie w tym samym miejscu przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Szczególnie, kiedy poczynione zostaną liczone w dziesiątkach miliardów złotych inwestycje w nowe moce wytwórcze. Zamykanie świeżo zbudowanych lub zmodernizowanych bloków energetycznych byłoby marnotrawstwem. A tak górnicy będą szczęśliwi i pozwolą przetrwać jeszcze niejedne wybory. Z tej perspektywy bończuczne zapowiedzi miliona aut elektrycznych na polskich drogach wydają się bezsensowne. Chyba, że ministerstwo realistycznie przewiduje import używanych EV z Europy Zachodniej. Wtedy rzeczywiście możemy dobić do miliona w ciągu dekady. I wszystko to będzie zasilane z węgla, co umocni pozycję Polski, jako kraju potrafiącego łączyć tradycję z nowoczesnością. Nadzieja w przemyśle, którego zagraniczni (jeszcze) właściciele stawiają na dekarbonizację. Być może to międzynarodowe koncerny zainwestują w odnawialne źródła energii. O ile nie zabronią im stawiać tych zdradzieckich wiatraków, które jak wiadomo zostały wymyślone przez Niemców, żeby zabijać polskie bociany. A co z transportem? Jeśli rząd wprowadzi zmiany w akcyzie, to w dłuższym okresie teoretycznie powinno doprowadzić do poprawy stanu parku maszynowego w Polsce. Wprawdzie w projekcie przezornie nie pada słowo „ekologia”, bo to lewackie zabobony i gender, ale z założeń wynika, że starsze (czyt. mniej ekologiczne) samochody staną się relatywnie nieopłacalne. Można się zastanawiać, czy jeśli ktoś ma 10000 pln do wydania na samochód, to będzie szukał lepszego z niższą akcyzą, czy kupi większego trupa, w którego cenie udało się akcyzę zamaskować. Ale to już insza inszość. Generalnie na polskich drogach powinno być więcej samochodów w lepszym stanie technicznym. To nadal kropla w morzu potrzeb, dlatego nowe samochody muszą spełniać coraz bardziej wyśrubowane normy emisji. Problem w tym, że spełnianie jednej normy czasem skutkuje naruszeniem innej (patrz dieselgate i Volkswagen). Ale próby trwają. Koncerny motoryzacyjne produkują coraz bardziej ekologiczne pojazdy, żeby średnia emisja w gamie modelowej mieściła się w normie. Wprawdzie Mazda pokazuje, że silnik wolnossący można jeszcze optymalizować, ale coraz częściej producenci sięgają po turbo. Inna metoda to łączenie napędu elektrycznego i spalinowego. Hondzie dotychczas słabo to wychodziło, ale słyszałem wiele dobrego o nowym NSX. I tu dochodzimy do Hondy Civic Type R. Miłośnicy syfika załamują ręce, że nie ma już kręcącego się pod niebiosa wolnossącego i-VTEC. Ale jest turbo, które wydaje dźwięki jak umiłowane przez fanów rajdów Subaru Impreza WRX czy Mitsubishi Lancer Evo. Mimo nowoczesnego silnika pod maską Honda Civic Type R jest oldskulowa i moim zdaniem jest najfajniejszym z dostępnych obecnie na rynku hot hatchy. Artykuł Honda Civic Type R – nie można było tak od razu? pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Nowa Skoda Octavia 2017 facelift oficjalnie

Motofilm

Nowa Skoda Octavia 2017 facelift oficjalnie

Skoda zaprezentowała zdjęcia odświeżonego modelu Octavia, który nabył przede wszystkim zupełnie inny projekt przednich świateł, nowy zderzak, tylne światła LED i felgi w rozmiarach od 16- do 18-cali. Całość jest także bardziej przestronna, natomiast wewnątrz pojawił się zaawansowany system infotainment Columbus z ekranem dotykowym 9,2-cala. Nowa Octavia może zostać wyposażona w takie systemy, jak Front Assist, asystent parkowania czy system wykrywania samochodów w martwym polu, natomiast dodatkowe wyposażenie obejmuje latarkę w bagażniku Octavii Kombi, podgrzewaną kierownicę, stoliki w oparciach przednich foteli i wiele innych. Mechanicznie, nowa Octavia dostępna jest z pięcioma silnikami benzynowymi i czterema wysokoprężnymi o pojemności od 1,0 do 2,0 l oraz mocy od 84 KM do 184 KM. Jednostki współpracują z sześciobiegową manualną lub automatyczną przekładnią. Ponadto wersje 1.8 TSI i 2.0 TSI mogą występować w wersji z napędem na wszystkie cztery koła.

Marek o samochodach

Nowa akcyza – chyba ich poje…

Popieram wszelkie pomysły mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Ale na własnej skórze przekonałem się, że mówienie tego na głos jest nierozważne. Tymczasem Ministerstwo Finansów wysadza się w powietrze. Projekt przewiduje, że akcyza będzie naliczana na podstawie wieku samochodu i pojemności silnika. Brzmi logicznie. Im starszy samochód i większa pojemność silnika, tym wyższa akcyza. Procentowo i/lub kwotowo. Im samochód nowszy, tym akcyza procentowo i/lub kwotowo niższa. I tu niechcący Ministerstwo Finansów otwiera puszkę Pandory. Po pierwsze, nabywcy Pasków zapłacą za trupa z Niemiec o 2,5-4,1 tysiąca złotych więcej. Albo i nie zapłacą, bo może dojść do sytuacji, w której importerzy (czytaj: Mirek Handlarz Przedsiębiorca) w celu utrzymania sprzedaży na niezmienionym poziomie będą sprowadzać jeszcze gorsze szroty. Zamiast auta za 10.000 pln po staremu kupisz auto za 7.500 pln + 2.500 akcyzy = 10.000 pln. Ale auto będzie w stanie o 2.500 pln gorszym. Po drugie, wszyscy trzej kolekcjonerzy klasyków obrażą się, że ich wymarzone 5-litrowe V8 kosztuje kosztować będzie o ponad 18 tysięcy pln więcej. To akurat nabywców Passatów spawanych z trzech egzemplarzy nie obchodzi. Jak ma pieniądze, żeby kupować sobie klasyka, to niech płaci akcyzę, burżuj jeden. Ale po trzecie, krew zaleje 99 procent Polaków, bo bogaci zyskają po kilkadziesiąt, albo i kilkaset tysięcy. A tego rodak rodakowi nie wybaczy. Nie dość, że bogaty i nakradł się wyzyskując pracowników, to jeszcze w prezencie kupuje sobie auto za milion i zamiast 180 tysięcy akcyzy zapłaci góra 12.644 pln. To na razie projekt (rządowy) i szczerze mówiąc nie wiem, w którą stronę zagłosuje rządząca większość (bo reszta się nie liczy). Z jednej strony trzeba jakoś sfinansować 500+ i inne obietnice. Czyli wszystkie ręce na pokład i głosują ZA. Ale jeśli oni to przegłosują, to lepiej niech od razu zmienią ordynację wyborczą, bo kolejnych wyborów już nie wygrają. Czyli PRZECIW. Bardzo jestem ciekawy, czy suweren zrozumie, że solidarnie musi złożyć się nie tylko na 500+, ale też na tańsze Lambo dla złodziei. Bo jak mawia moją sąsiadka, kiedy widzi lepszy samochód pod moim domem, „uczciwego człowieka na taki nie stać”. Artykuł Nowa akcyza – chyba ich poje… pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Marek o samochodach

Akcja znicz? Nie daj się nekroterrorystom

Kolega Damian linkuje na Facebooku do zdjęcia brd24.pl, a na zdjęciu auto na drzewie i informacja, że to już 33. ofiara „akcji znicz”. Celowo używam określenia „akcja znicz” w tym kontekście, bo moim zdaniem to zmasowane działania nekroterrorystów. Zapewne jutro usłyszymy, że ofiar było jeszcze więcej, a świąteeczny weekend był najtragiczniejszy od lat. Przyczyną większości wypadków były nadmierna prędkość, niedostosowanie prędkości do warunków atmosferycznych, złe warunki atmosferyczne, brawura, alkohol, być może ktoś wspomni o złym stanie technicznym aut, a nawet o zmęczeniu kierowców. Wszystkich Świętych ma to do siebie, że ma stałą datę: 1 listopada. Jasne, zdarzyło się parę razy, kiedy na grobbing wybierałem się bardzo lekko ubrany, raz nawet w szortach (sic!), ale to raczej psikusy pogody. W normalnych okolicznościach Wszystkich Świętych jest dniem ponurym zarówno ze względu na pogodę, jak i na ogólne okoliczności towarzyszące temu świętu. W tym roku Wszystkich Świętych trwa w zasadzie cztery dni, do tego pada, do tego na drogę wyjechali absolutnie wszyscy, którzy nie powinni. Nic dziwnego, że wypadków będzie więcej niż na przykład w roku ubiegłym, kiedy akcja znicz trwała tylko dwa dni, a pogoda była znośna. Zgadzam się z twierdzeniem, że po polskich drogach jeżdżą debile, którym nie powinno pozwalać się rozmnażać, a co dopiero prowadzić samochód. Można ich spotkać codziennie w porannych korkach, na trasach między miastami. Ale na co dzień są rozproszeni na większej przestrzeni, a 1 listopada wszyscy kierują się na cmentarz. Dosłownie i w przenośni. Ale problem ze Wszystkich Świętych jest moim zdaniem przede wszystkim kulturowy. Prawdziwa „akcja znicz” to pokutujące w wielu rodzinach przekonanie, że choćby był potop i inwazja kosmitów, to 1 listopada należy odwiedzić wszystkie groby na wszystkich cmentarzach, nawet jeśli są w różnych miastach. I tak dla wielu kierowców jest to po prostu stres. Bo jak nie odwiedzimy grobu dziadka, to się teściowa wkurzy, a jak nie odwiedzimy grobu wujka Tadzia, to obrazi brat, itd. Od paru lat odwiedzamy z Anią groby (na szczęście tylko Warszawa i okolice) najpóźniej na kilka dni przed Godziną Zero, a 1.XI najwyżej spacerem na Bródno (bo blisko), jeśli pogoda dopisze. I jest foch, że nie było nas dziś w Legionowie (bo w czwartek 27.X się nie liczy), ale trudno. Nekroterrorystom mówimy nie. Artykuł Akcja znicz? Nie daj się nekroterrorystom pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Marek o samochodach

BMW 330e – Harald, zrób to w kombi

Prywatnie jestem fanem BMW i3, ale rozumiem też ludzi, dla których elektryczny maluch jest zbyt przekombinowany. W BMW 330e nikt nie posądzi cię ani o ciągoty do musztardowych rurek, ani o ekoterroryzm. Ot, sensowny sedan dla managera. Z tym sedanem mam właśnie kłopot. BMW 330e prosi się o wersję kombi (po bawarsku “touring”). Akumulatory zasilające elektryczny motor zajmują część miejsca pod podłogą bagażnika, więc przestrzeń ładunkowa jest ograniczona. Poza tym 330e byłoby doskonałym autem rodzinnym. Odwozisz dzieci do szkoły, lepszą połowę do pracy i przy odrobinie szczęścia masz jeszcze zapas energii na dojazd do własnego biura. Tam ładowanie, zakupy w drodze z pracy i silnik elektryczny nie włączył się ani razu. Właściwie nie wiem, po co BMW ładuje do 330e silnik 4-cylindrowy. Wystarczyłyby 3 cylindry z MINI i 318i. Ale może to też wystraszyoby rozważnego nabywcę. W końcu kiedyś sąsiad zauważy, że tankujesz z gniazka i spyta się, co to ma za silnik. Przecież nie powiesz, że 3 cylindry, bo cię wyśmieje. Trzy cylindry, to ma jego kosiarka, bo czwarty nie pali. A tak, masz osiągi zbliżone do 330-340i, a zużycie paliwa minimalne. Tylko wtedy sąsiad cię spyta, czy robią takie w kombi? I tu mój apel do szefa BMW Haralda Kruegera: zrób to w kombi! Artykuł BMW 330e – Harald, zrób to w kombi pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Motofilm

A jaka byłaby twoja reakcja w przypadku aquaplaningu? [wideo]

Wyobraź sobie – śpiewasz ulubioną nutę w samochodzie i nagle dochodzi do aquaplaningu. Widzisz swoją reakcję w tym momencie? A może jesteś ciekawy jak zareagował ten młody człowiek na załączonym materiale wideo? Czekam na wasze komentarze! Na szczęście mężczyzna nie został ranny w tym incydencie.

Ukradli koła najnowszemu (dosłownie) Audi RS7…

Motofilm

Ukradli koła najnowszemu (dosłownie) Audi RS7…

Wiele razy słyszeliśmy o przypadkach kradzieży kół samochodów pozostawionych np. pod blokiem. W tym przypadku kradzież dotyczy jednak dilera Audi z Massachusetts, któremu złodzieje zabrali koła od zafoliowanego jeszcze Audi RS7. Jak widać na załączonych zdjęciach, złodzieje zostawili RS7 na drewnianych deskach, natomiast sam samochód był wyposażony w ceramiczne tarcze hamulcowe. Miejmy nadzieję, że sprawcy zostaną szybko ujęci! Źródło: Jalopnik

Motofilm

Bugatti Chiron przyspiesza jak opętane i łatwo je opanować! [wideo]

Coś co ma 1500 KM, musi dobrze przyspieszać. Mało tego – Bugatti Chiron nie tylko błyskawicznie osiąga prędkość, ale też prowadzi się przy tym bardzo prosto, co pokazuje właściciel na załączonym materiale wideo. Zobaczcie sami.

Motofilm

Nowe BMW X3 przyłapane [wideo szpiegowskie]

BMW testuje najnowszą generację modelu X3. Auto zostało właśnie przyłapane na torze Nurburgring i na rynku zadebiutuje prawdopodobnie w przyszłym roku. Model o nazwie kodowej G01 będzie produkowany na platformie CLAR, która pozwoli na uzyskanie więcej miejsca dla pasażerów i jednocześnie mniejszą wagę samochodu. Pod maskę trafi szeroka gama jednostek benzynowych oraz wysokoprężnych. Nie zabraknie również wariantu hybrydowego, łączącego w sobie 2,0 l silnika czterocylindrowego o mocy 245 KM z motorem elektrycznym (łączna moc 333 KM i 700 Nm) – przy średnim zużyciu paliwa 3,8 l paliwa na 100 km i zakresie jazdy wyłącznie na silniku elektrycznym do 50 km.

Skoda Fabia 1.0 MPI LPG – Najoszczędniejsza

Motofilm

Skoda Fabia 1.0 MPI LPG – Najoszczędniejsza

Znasz wszystkie oferty promocyjne pobliskich sklepów? Po wyłączeniu telewizora odłączasz go od sieci, aby nie zużywać energii na tryb czuwania? Mocne silniki w samochodach uważasz za idiotyczny pomysł, bo przecież w mieście i tak jest ograniczenie do 50 km/h? Skoda przygotowała Fabię specjalnie dla ciebie. A mówiąc już zupełnie poważnie – do głowy przychodzi mi bardzo dużo osób, które prezentowaną na zdjęciach Skodę Fabię uznałyby za świetny samochód do codziennej eksploatacji w mieście. Ja pójdę jednak dalej i nazwę ją najlepszą wersją Fabii w całej ofercie. Dlaczego? Przede wszystkim, kosztuje rozsądne pieniądze w stosunku do tego, co oferuje. Prezentowana na zdjęciach konfiguracja to wydatek 55 980 zł. W tej cenie otrzymujemy Fabię z silnikiem z mniejszej Citigo, ale z wyposażeniem rodem z Octavii. Po zajęciu miejsca w kabinie nasze dłonie mają kontakt głównie z kierownicą oraz drążkiem 5-biegowej manualnej przekładni. Oba te elementy wykończone są skórą wysokiej jakości – jest bardzo miękka w dotyku i na „dzień dobry” poprawia odczucia płynące z jazdy. Kierownica jest do tego wyposażona w przyciski sterujące komputerem pokładowym oraz systemem multimedialnym. Przy tym drugim warto się na chwilę zatrzymać, ponieważ to coś więcej niż zwykłe radio, którego moglibyśmy spodziewać się w samochodzie segmentu B za pięćdziesiąt-parę tysięcy. Poza dotykowym ekranem znajdziemy tu również łącze bluetooth obsługujące telefon oraz streaming muzyki, co przy coraz bardziej opłacalnych pakietach internetowych sprawia, że niektórzy zapewne porzucą pendrive’y (choć wejście USB oczywiście jest) na rzecz streamingu z jednego z serwisów muzycznych. Dodam tylko, że jakość muzyki przesyłanej z telefonu nie pozostawia wiele do życzenia, w czym pomaga wysokiej jakości – jak na ten segment – zestaw głośników. Dobrze, Skoda! Teraz zajmijmy się silnikiem, który spisuje się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Najbardziej zauważalną różnicą jest kultura pracy – do kabiny Fabii dostaje się znacznie mniej dźwięków i wibracji niż w Citigo. Jeśli chodzi o przyspieszenie… Jest słabo, ale do zaakceptowania – myślę, że lepiej niż spodziewałbym się po silniku 1.0 75 KM. Nie zapominajmy też, że dwie generacje Fabii wcześniej silnik 1.2 oferował o 20 KM mniej… Czas na największy atut testowanej Fabii – fabryczną instalację LPG dostarczaną przez firmę Landi Renzo, dzięki której z Gdańska do Warszawy autostradą dojechałem za mniej niż 50 złotych. Spalanie w trasie wyniosło 6,5 litra gazu na 100 km (miasto: 7,8) przy jeździe z prędkością nieprzekraczającą 130 km/h. Mniej więcej do tej prędkości nie zużywamy benzyny, a w kabinie jest cicho i przyjemnie. Gdy podróżujemy z prędkością 140 km/h i większą (powyżej 3000 obr./min.), raz na kilka cykli pracy zużywana jest również benzyna, więc bądźmy gotowi na spadek wskazań zarówno umieszczonego przy włączniku świateł wskaźnika poziomu gazu, jak i wskazówki od benzyny, pomiędzy zegarami. Zbliżając się do 160 km/h robi się też bardzo głośno, ale nie ma się czemu dziwić – to już blisko prędkości maksymalnej. Nawet podczas długich tras docenimy komfort częściowo wykończonych alcantarą foteli, na których z przodu posadzimy nawet dwumetrowca, a z tyłu spokojnie upchniemy ludzi do 190 cm wzrostu, przy czym wcale nie będą narzekać na obijanie głową o podsufitkę. Co do bólu pleców – 420 km z jedną, krótką przerwą nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, a na wszelkie niedociągnięcia w budowie foteli jestem bardzo wrażliwy. Wiadomo, nie jest to Volvo S90, ale Fabia zostawia w tyle kilku konkurentów z segmentu C. Nie zostawi ich jednak w tyle na zakręcie – komfortowo nastawione zawieszenie idealnie pasuje do niezbyt temperamentnego silnika. Ma być wygodnie – i tak właśnie jest. Dlatego dobrze radzę, nie próbujcie szaleć Fabią w zakrętach, bo nawet z XDS+ (elektroniczna „szpera”, dohamowująca wewnętrzne tylne koło w zakręcie) przednie koła z oponami o obniżonym oporze toczenia szybko się poddają. Podsumowując, Fabia zdecydowanie daje znać, że w przeciwieństwie do Citigo jest już normalnym, poważnym samochodem. Między innymi dlatego warto dopłacić różnicę w cenie. Z czujnikami parkowania manewrowanie na parkingu będzie równie łatwe, a komfort, wyciszenie i wygląd zewnętrzny skaczą o klasę wyżej. Skoda nie bez powodu udostępniła do testów taką wersję – podkreśla ona wszystkie atuty małej Czeszki poza jedną – wyglądem, bo Fabia w ciekawym kolorze i z lepszymi obręczami potrafi przyciągać spojrzenia. Ale za 55 tysięcy nie można mieć wszystkiego…

Technologiczna perełka, czyli Shell Helix Ultra ECT C2/C3

Motofilm

Technologiczna perełka, czyli Shell Helix Ultra ECT C2/C3

Shell nie jest marką, która się nie rozwija. Inżynierowie i decydenci brytyjsko-holenderskiego koncernu codziennie wytężają wszystkie siły, aby produkty, które oferują, były coraz lepsze i bardziej nowoczesne. Niedawno na rynku zadebiutował olej syntetyczny Shell Helix Ultra ECT C2/C3. Jest on przeznaczony do samochodów, których właściciele pragną zadbać o prawidłowy przebieg pracy jednostki napędowej, zaoszczędzić na paliwie i długo cieszyć się bezawaryjna jazdą. Shell Helix Ultra ECT C2/C3 został opracowany w Technologii Shell PurePlus i oferuje wiele korzyści wynikających nie tylko z faktu, że jest olejem syntetycznym. Silnik samochodu, oprócz najlepszej ochrony w niskich temperaturach i prawidłowej pracy podczas wysokich temperatur, mniejszego spalania paliwa oraz lepszego zachowania czystości, otrzymuje także doskonałą opiekę podczas całego okresu eksploatacji oleju. Shell Helix Ultra ECT C2/C3 nie traci swoich właściwości nawet po kilkunastu tysiącach przejechanych kilometrów. To zasługa Technologii Aktywnego Oczyszczania. Shell Helix Ultra ECT C2/C3 może współpracować z silnikiem benzynowym oraz wysokoprężnym i oba warianty mają zapewnioną najbardziej skuteczną ochronę. Wszystkie podzespoły silnika będą dokładnie smarowane, natomiast najwyższy wskaźnik lepkości oleju Shell Helix Ultra ECT C2/C3 wśród olejów low-SAPS zapewnia najmniejszy spadek lepkości podczas wzrostu temperatury oraz szybsze smarowanie w przypadku niższych temperatur, niż oleje o lepkości 5W-40, 10W-40 czy 15W-40. To przekłada się na np. na pewniejsze uruchomienie samochodu w czasie bardzo mroźnych dni. Jak wygląda praca Shell Helix Ultra ECT C2/C3 w rzeczywistości? Póki co, nie jestem w stanie tego powiedzieć, ale po ciągle trwającej pozytywnej przygodzie z Shell Helix Ultra w ciemno ufam w wysoką skuteczność syntetycznej nowości od Shell.

Marek o samochodach

Ford Focus RS – fhójszybkozapierdalacz

Właściwie tytuł mówi o tym samochodzie wszystko. Jest przewchujszybki i w dobrą pogodę nie ma takiego cwaniaka, któremu Ford Focus RS ucieknie do rowu. Co innego w deszcz. Parę miesięcy temu po sieci krążyły zdjęcia tego samego samochodu, ale już po face liftingu na Torze Łódź. Przykra sprawa dla testującej redackji. Nikt nie lubi urwać przy upalaniu. A jeszcze bardziej nikt nie lubi, jak mu jakiś Łukasz zdjęcia z dzwona do sieci wrzuci. Myślę, że wiele ciepłych słów poszło pod adresem kierowcy i fotografa. W aquaplanning nie wierzę. Natomiast tak sobie myślę, że ktoś zapomniał wyłączyć tryb driftowy i wyszło nieco poza obrys. Na początku nie uściśliłem, że cwaniak musi jeszcze jechać w dowolnym trybie, tylko nie driftowym. Drift Mode jest naprawdę dla ludzi, którzy wiedzą czego oczekiwać i jak się ogarniać za kierownicą auta, które ma ponad dwa razy więcej kucy niż przeciętny repowóz. Inaczej może skończyć się tak: Czterokołowy drift fajnie wygląda na śniegu, ale na asfalcie trzeba mieć baaaaaaaardzo dużo miejsca, żeby nasz piękny Focus RS w kolorze Nitrous Blue nie stracił gwałtownie sporej części wartości rezydualnej. A wartość rezydualna tegorocznego egzemplarza może być wyższa, niż ci się wydaje. Pół godziny po odebraniu auta od Forda dostałem pierwszą ofertę zakupu. Od właściciela nowego Civika Type R, który nie zdążył się załapać na przeznaczoną dla Polski pulę. Parę dni później na zdjęciach spotkałem właściciela Golfa R (wcześniej poprzedniej generacji Focusa RS). Ten był na tyle dobrym klientem, że Ford zadzwonił do niego z propozycją, ale akurat sfinalizował zakup Golfa R. W każdym razie kontyngent Focusów RS na Polskę rozszedł się, zanim ktoś zdążył włączyć Drift Mode i krzyknąć „murwawkać!” Gdyby Focus RS driftował, jak auto tylnonapędowe, kupiłbym dla zasady. Tak Ford jest maszynką do szybkiej jazdy jeszcze lepszą niż Golf R. Ale są powody, dla których wybrałbym innego hot hatcha. Jakiego? O tym innym razem. Tymczasem zapraszam na test. Oto Ford Focus RS: Artykuł Ford Focus RS – fhójszybkozapierdalacz pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

SEAT Ateca Cupra przyłapany [zdjęcia]

Motofilm

SEAT Ateca Cupra przyłapany [zdjęcia]

SEAT Ateca Cupra został przyłapany bez najmniejszego kamuflażu w obiekcie hiszpańskiej firmy w Barcelonie. Samochód jest pomalowany w kolorze szarym matowym i ma duże koła, hamulce Brembo, nowe zderzaki, spojler i cztery końcówki układu wydechowego. Auto zostanie zaprezentowane w Genewie w marcu 2017 roku. Pod maską spodziewamy się dwulitrowego silnika z Leona Cupry, który w przypadku Ateci będzie generował 300 KM. Oczywiście na pokładzie nie zabraknie systemu „Cupra”, który obejmuje utwardzenie zawieszenia, bardziej rasowy dźwięk wydechu oraz lepsze właściwości jezdne. Źródło: autoexpress.co.uk

Honda CR-V 2017 oficjalnie [zdjęcia]

Motofilm

Honda CR-V 2017 oficjalnie [zdjęcia]

Honda wprowadziła na rynek piątą generację modelu CR-V. Model na zdjęciach będzie sprzedawany na rynku amerykańskim i otrzyma m.in. 1,5 l motor czterocylindrowy turbo o mocy 190 KM i 243 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W ofercie widnieje również 2,4 l silnik wolnossący o mocy 184 KM i 244 Nm. Napęd przekazywany jest na przednie lub na wszystkie cztery koła (napęd AWD opcjonalnie). Pod względem stylistycznym samochód różni się od poprzednika innymi reflektorami, nowymi zderzakami, chromowanymi elementami oraz nieco zmodyfikowaną tylną częścią nadwozia. Wewnątrz jest więcej miejsca, natomiast podróż umilą: 7-calowy ekran z systemem multimedialnym współpracującym z Apple CarPlay i Android Auto, materiały wykończeniowe lepszej jakości, dwustrefowa klimatyzacja, elektryczny hamulec postojowy, porty USB dla pasażerów siedzących z tyłu, siedzenie kierowcy z 8 ustawieniami i 4 ustawieniami dla pasażera oraz podgrzewane przednie fotele. Na pokładzie nie zabrakło licznych systemów bezpieczeństwa, w tym systemu wykrywania kolizji z pieszymi, systemu ostrzegania przed nieplanową zmianą pasa czy adaptacyjnego tempomatu. Debiut będzie miał miejsce na wystawie w Los Angeles w przyszłym miesiącu, natomiast sprzedaż rozpocznie się zimą 2017 roku. Nie wiadomo, kiedy pojawi się europejska wersja modelu.

Motofilm

Renault Megane RS driftuje na Nurburgring [wideo]

Co prawda, Renault Megane RS jest przednionapędowym samochodem, ale jak zobaczycie na wideo powyżej – nie przeszkadza to jego właścicielowi w przyjemnym driftingu na torze Nurburgring…

Motofilm

To koniec Toyoty Avensis? Przyszłość modelu bardzo wątpliwa

Przyszłość europejskiej wersji Toyoty Avensis jest bardzo niepewna. Według najnowszych doniesień, sprzedaż modelu drastycznie spadła, a inni producenci, który porzucili klasyczne sedany (Nissan porzucił Primerę, Honda porzuciła Accorda, Citroen zrezygnował z C5) dobitnie pokazali, że europejscy klienci nie chcą już modeli tego segmentu. Miejsce klasycznego dużego sedana przejmują małe SUV-y oraz kompaktowe modele, które w dzisiejszych czasach są zdecydowanie większe. Nie wiemy jeszcze, jaki ruch wykona Toyota, ale na pewno będziemy się tej sprawie przyglądać – tym bardziej – że już kiedyś pojawiły się pogłoski o zaprzestaniu produkcji Avensisa. Źródło: Autoexpress.co.uk

Nowe BMW serii 5 2017 oficjalnie [zdjęcia]

Motofilm

Nowe BMW serii 5 2017 oficjalnie [zdjęcia]

Nowe BMW serii 5 oparte na platformie BMW o nazwie CLAR oferuje doskonałą sztywność i mierzy 4.936 mm długości, 1.868 mm szerokości i 1.479 mm wysokości. Oznacza to, że nowa „piątka” jest większa od obecnej generacji, ale dzięki zastosowaniu lekkich materiałów, całość waży 100 kg mniej. Rozstaw osi wynosi 2.975 mm, natomiast współczynnik oporu powietrza wynosi zaledwie 0.22. Jeśli chodzi o wygląd, „piątka” wiele elementów pożycza od flagowego BMW serii 7. Największe zmiany zauważamy z przodu, gdzie się nowe reflektory i przemodelowany grill. Wewnątrz znajdziemy 10,25-calowy ekran dotykowy z najnowszą wersją systemu infotainment iDrive, który pozwala na sterowanie głosem, gestem lub po prostu poprzez dotknięcie. Na pokładzie pojawił się także system HUD, wyświetlający oznakowanie na drodze, stacje radiowe, instrukcje nawigacji oraz ostrzeżenia od systemów wspomagających. Oczywistym jest fakt, że BMW postanowiło podjąć krok w stronę autonomii. Mamy więc aktywny tempomat i Lane Assist Steering, który zwalnia kierowcę z funkcji przyspieszenia, hamowania lub zmiany kierunku w przedziale prędkości 0-210 km/h. Pod maskę trafi szeroka gama jednostek napędowych. BMW 530i otrzyma nowy, dwulitrowy, czterocylindrowy turbodoładowany silnik benzynowi o mocy 252 KM i 350 Nm. Model ten ma zużywać średnio tylko 5,4 l paliwa na 100 km i osiągać pierwszą setkę w czasie 6,2 s. Z drugiej strony, 540i otrzymało 3,0 l, sześciocylindrowy motor o mocy 340 KM i 450 Nm (średnie spalanie 6,5 l oraz 0-100 km/h w czasie 4,8 s). Jeśli chodzi o diesle, 520d będzie wyposażone w 2,0 l, czterocylindrowy zestaw o mocy 190 KM i 400 Nm, natomiast 530d otrzyma 3,0 l, sześciocylindrowy motor o mocy 265 KM i 620 Nm. 520d zużywa średnio 4,1 l oleju napędowego na 100 km, podczas gdy 530d potrzebuje średnio 4,5 l oleju napędowego na 100 km. W przyszłości na rynku pojawi się model 520d EddicientDynamics Edition wyposażony w silnik wysokoprężny o pojemności 2,0 l, który ma zużywać zaledwie 3,9 l oleju napędowego na 100 km. W marcu 2017 roku Niemcy zaproponują również 530E iPerformance (silnik benzynowy oraz jednostka elektryczna o łącznej mocy 252 KM). Na szczycie oferty stoi M550i xdrive z V8 o mocy 462 KM i 650 Nm (0-100 km/h w 4,0 s oraz średnie zużycie oleju napędowego na poziomie 8,9 l na 100 km).  

Hyundai Ioniq wchodzi na polski rynek [zdjęcia]

Motofilm

Hyundai Ioniq wchodzi na polski rynek [zdjęcia]

Oto kolejna ekologiczna perełka na polskim rynku. Hyundai Ioniq wychodzi jednak poza schemat i można go zamówić w aż trzech wersjach – elektrycznej, hybrydowej i plug-in hybrid. Póki co – auto jest dostępne tylko w wersji hybrydowej, ale dwie pozostałe wejdą do oferty niebawem. Podczas niedawno zorganizowanej prezentacji mieliśmy okazję przyjrzeć się najnowszemu koreańskiemu dziecku. Hyundai IONIQ Hybrid chowa w sobie napęd składający się z silnika benzynowego 1.6 GDI o mocy 105 KM i 147 Nm oraz jednostki elektrycznej o mocy 43.5 KM i 170 Nm. Taka mieszanka daje łączną moc 141 KM i 265 Nm i sprint do pierwszej setki w czasie 10,8 s oraz prędkość maksymalną 185 km/h. Motor pracuje dość cicho i współpracuje z dwusprzęgłowym sześciostopniowym automatem. Zastosowanie tradycyjnej automatycznej przekładni ma swoje ogromne korzyści – przede wszystkim nie męczy nas dźwięk „kosiarki” podobny do modeli ze skrzynią bezstopniową CVT. Samochód prowadzi się bardzo stabilnie i pewnie wchodzi nawet w trudniejsze zakręty. Zawieszenie, choć niekiedy wydaje się zbyt twarde, doskonale pasuje do ogólnej charakterystyki samochodu i jest idealnym kompromisem między komfortem i dynamiką. Hyundai Ioniq na pewno nie jest demonem prędkości, ale bardzo sprawnie przyspiesza i pozwala na bezstresowe wyprzedzanie. Główną zaletą Ioniqa jest jednak spalanie, które podczas normalnej eksploatacji – bez zastosowania zasad EKO – oscyluje w granicach 4,8 l na 100 km. Na autostradzie podczas zdecydowanie bardziej dynamicznej jazdy Ioniq zadowala się 6,2 l paliwa na 100 km. To daje średni wynik na poziomie 5,5 l na 100 km. Fantastyczne wyniki. Wewnątrz panuje bardzo „porządna” atmosfera. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są bardzo dobrej jakości, natomiast obsługa systemu multimedialnego została bardzo uproszczona. Ogromne plusy za estetyczną nawigację, genialną (!) kierownicę i całkiem spory bagażnik (443 litrów). Koncern chwali się także niskim współczynnikiem oporu powietrza wynoszącym 0.24. Podstawowo wyposażona wersja Hyundai’a Ioniq będzie kosztować niecałe 100.000 złotych.

Marek o samochodach

DS4 Crossback – cztery lata w samochodzie

Citroen ruszył wczoraj z nową kampanią „inspired by you”, której przesłaniem są innowacyjne rozwiązania francuskiej marki. Według przeprowadzonych na zlecenie PSA badań spędzamy w samochodzie 4 lata i 1 miesiąc (jakieś 5-7 procent) naszego życia. Cieszy mnie, że Citroen doszedł w końcu do wniosku, że praktyczne rozwiązania są w cenie. Pozostaje kwestia implementacji tego wniosku i liczę, że np. nowe C3 okaże się hitem. Tymczasem po tygodniu spędzonym z DS4 widzę światełko w tunelu, ale nadjeżdżającego pociągu jeszcze nie słyszę. Co to w ogóle jest DS4? Parę lat temu Citroen słusznie zauważył, że nikt przy zdrowych zmysłach nie da ćwierć bańki za francuskie auto. C6 mogło mieć styl i swag jak Krzesimir Dębski wieczorową porą, ale Dębski ambasadoruje Porsche Panamera, a C6 rozbijała się (dosłownie) tylko Justyna Steczkowska. Sorry, ale to był #nikogo nawet w czasach, kiedy C6 kogoś obchodziło. Nawiasem mówiąc żałuję, że nie było mnie stać na nowe C6. Ale kupię kiedyś dobry egzemplarz tylko po to, żeby udowonić światu, że mam fantazję. Wracając do DS4, Citroen postanowił wydoić klientów i wprowadzić sub-markę (a następnie markę) premium. DS nawiązuje do kultowego i przełomowego Citroena DS z lat 50. Oprócz DS4 są jeszcze mniejszy DS3 i niewiele większy DS5. Na Dalekim Wschodzie jest jeszcze DS6 czyli Peugeot 3008 w luksusowym przebraniu. O ile sam pomysł wyodrębnienia marki premium nie jest głupi i samochody z logo DS nie są brzydkie, o tyle innowacji za wiele w nich nie ma. Takie BMW najpierw pakuje najlepsze rozwiązania do Serii 7, a dopiero potem do plebejskich „trójek”, „jedynek” czy MINI. Tymczasem w Citroenie nie przypominam sobie żadnego rozwiązania, które byłoby choćby na początku zarezerwowane wyłącznie dla DS. Można mieć lepszą tapicerkę, ale to wszystko. Z tej perspektywy DS4 Crossback z latarką w bagażniku, automatyczną skrzynią biegów, bezkluczykowym dostępem i zapłonem, panoramiczną szybą i kolorowymi zegarami, jest zlepkiem elementów wygrzebanych z kosza z używanymi częściami PSA. Podobnie jak w DS3 czy DS5, także w DS4 można znaleźć coś pozytywnego, ale cecha ta nie jest unikalna ani dla marki, ani tym bardziej dla rynku. Artykuł DS4 Crossback – cztery lata w samochodzie pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Zdjęcia wnętrza nowego BMW serii 5 2017

Motofilm

Zdjęcia wnętrza nowego BMW serii 5 2017

BMW cały czas wstrzymuje się przed ujawnieniem oficjalnych zdjęć nowej serii 5, jednak w Internecie już krążą fotografie wnętrza całkowicie nowej „piątki”. Auto – zgodnie z oczekiwaniami – wiele elementów pożycza z serii 7. Chodzi np. o duży ekran systemu infotainment i przełączniki na konsoli środkowej. Inne szczegóły są na razie owiane tajemnicą. via: indianautosblog

Motofilm

Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio osiąga 293 km/h na autostradzie [wideo]

Jesteś ciekawy, jak na autostradzie radzi sobie nowa 510-konna Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio? Koniecznie obejrzyj wideo powyżej.

Nowe Volvo XC60 przyłapane [zdjęcia]

Motofilm

Nowe Volvo XC60 przyłapane [zdjęcia]

Po raz pierwszy udało się przyłapać nową generację modelu XC60. Szwedzki SUV spodziewany jest na rynku w 2017 roku, natomiast design będzie wyraźnie inspirowany modelami XC90 oraz S90. Samochód powstanie na platformie SPA i otrzyma szeroką gamę jednostek napędowych, w tym trzycylindrowe oraz czterocylindrowe motory benzynowe oraz wysokoprężne. Wszelkie inne szczegóły na temat samochodu są na razie bardzo ograniczone. FOT: our friend’s autoblog.gr

SEAT Leon Cupra 2017 facelift przyłapany! [zdjęcia]

Motofilm

SEAT Leon Cupra 2017 facelift przyłapany! [zdjęcia]

W Paryżu SEAT pokazał, jak wygląda odświeżony model Leona. Tymczasem szpiegom udało się przyłapać najmocniejszy wariant Cupra, który stoi na 20-calowych kołach, ma dwie duże końcówki układu wydechowego i czerwone zaciski hamulcowe z napisem Cupra. Dla zmyłki producent postanowił nakleić na aucie emblemat „FR”. Jeśli chodzi o zmiany mechaniczne, oczekujemy aktualizacji mocy z 290 KM do 300 KM. Bardzo prawdopodobne, że na pokładzie pojawi się także zaktualizowana przekładania DSG. Nowy SEAT Leon Cupra 2017 powalczy na rynku głównie z Hondą Civic Type R.

Motofilm

Nowe BMW serii 8 powstanie w wersji „M”

Niedawno po raz pierwszy przyłapano BMW serii 8, które powinno trafić do sprzedaży w 2018 lub 2019 roku. Dziś dowiedzieliśmy się, że seria 8 będzie oferowana także jako M8. Co trafi pod maskę hardkorowego wariantu? M8 zostanie prawdopodobnie wyposażone w 4,0 l silnik V8 Bi-turbo o mocy większej niż 600 KM przekazywanych na tylną oś lub wszystkie cztery koła xDrive. Nowa seria 8 posiada kryptonim wewnętrzny G14 / 15 i będzie oferowana w wersji coupe oraz cabrio. Na pokładzie nie zabraknie nowoczesnych systemów z BMW serii 7, natomiast do głównej konkurencji auta zaliczamy Mercedesa S Coupe. Inne szczegóły są na razie owiane tajemnicą. Źródło: autocar

Motofilm

Audi S8 Plus – limuzyna, która setkę osiąga w 3,4 s [wideo]

Kto powiedział, że duża luksusowa limuzyna nie ma sportowej duszy? Weźmy na przykład Audi S8 Plus, które z 4,0 l silnika V8 generuje, uwaga – 605 KM. W efekcie auto rozpędza się do pierwszej setki w zaledwie 3,4 s. Test przyspieszenia możecie obejrzeć na wideo powyżej.

Motofilm

BMW 340i z wydechem Akrapovic [wideo]

Jeśli jesteś znudzony aktualnym dźwiękiem wydobywanym przez sześciocylindrowy silnik o pojemności 3,0 l w BMW 340i Touring, zawsze możesz skorzystać z usług firmy Akrapovic. Wymiana wydechu sprawi, że twoja „trójka” będzie brzmiała nawet lepiej (!) niż M3. Oceń sam.

Motofilm

VW Golf GTI Clubsport vs Seat Leon Cupra 290 vs Honda Civic Type R

Oto pojedynek trzech mocnych hothatch’y – każdy z innego kraju i każdy z napędem tylko na przednią oś. Który okaże się najszybszy?