SZROCIAKI
Felieton: Hejt na diesle i pochwała...
Witam. Jakiś czas temu powróciłem z zagranicy i niemal od razu dostałem po głowie i uszach zdebileniem rozsiewanym przez nasze "wspaniałe" media. Oczywiście leadem dnia była sprawa VW i aż krzyczano do mnie - W POLSCE MOŻE JEŹDZIĆ AŻ 100.000 SAMOCHODÓW KONCERNU VW Z ZATRUWAJĄCYMI SILNIKAMI!!! Wielkie mi nieba.Zdaje sobie sprawę z tego jak działają media, ale jak to usłyszałem to myślałem, że spadnę z krzesła z powodu tej całej hipokryzji. Być może niektórym będzie trudno w to uwierzyć, ale w Polsce jeżdżą setki tysięcy samochodów, które zatruwają powietrze znacznie, ale znacznie bardziej niż te nowe silniki, które przekraczają normy "jedynie" 40 razy i jakoś nikt się o tym nawet nie zająknie przy okazji sprawy VW. W ogóle nie pisze się o całych rzeszach Transitów, ciężarówek, Beczek, czy Baleronach w gnoju, które zapewne przekraczają obecnie obowiązujące normy nie 40, a 4000 razy. Jest bardzo prawdopodobne, że kilkadziesiąt Beczek 2.0D robi w powietrzu dużo większe spustoszenie niż te 100.000 Szmelcwagenów. Oczywiście fanboje pewnego bloga dodadzą - ale one są dla nas relatywnie lepsze, niż te nowe samochody, bo zostały już wyprodukowane, a produkcja nowych jest dużo bardziej niekorzystna dla środowiska. Tak jasne - ciekawe, czy umieścilibyście swoje dzieci w takim hipotetycznym mieście, w którym na ulicach poruszałyby się wyłącznie takie stare samochody? No więc właśnie - w teorii to wszystko wygląda bardzo dobrze i bardzo oryginalnie, ale w praktyce wyglądałoby to już nieco inaczej. Także to jest pierwsza uwaga - silniki 2.0 TDI VW nie są dla nas jakimś wielkim problemem, bo na tle całej reszty są po prostu pryszczem.Ale do rzeczy. Oczywiście nie bronię tu ludzi z VW, ani też unijnych urzędasów, którzy ustalają te normy, ale w istocie rzeczy nie jest to dla nas jakoś szczególnie ważne. Denerwuje mnie raczej sytuacja w naszym kraju i to co jest realizowane - albo raczej w tym wypadku - nie jest realizowane przez nasze władze. Niejednokrotnie spotykałem się z sytuacją na drodze (podobnie jak Wy), kiedy przede mną poruszało się auto, które waliło z rury takim smrodem, że nie dało się wytrzymać kilka aut za nim. Ba - czasami nawet nie szło obserwować drogi z powodu bujnej zasłony dymnej produkowanej przez takiego jegomościa. Co ciekawe, często były to auta względnie młode - przykładowo Fordy Mondeo, czy Fordy Focusy. Pytanie zasadnicze - właściwie dlaczego ja mam to wdychać? Mamy odpowiednie przepisy, bo przecież policja może zabrać dowód, jak widzi takie kopcące gówno. Ta sama sytuacja na przeglądach. Generalnie to nie jestem zwolennikiem diesli w autach osobowych, bo jest to po prostu ekonomiczny bezsens. Gnój jest dobry do busów, ciężarówek, traktorów, czy jakiś innych maszyn rolniczych, ale nie do osobówek. I zawsze śmieszy mnie to klasyczne porównanie z dupy wzięte - 2 litrowa wolnossąca benzyna vs 2 litrowy turbodiesel mające wykazać, że diesel jest jednak bardziej sprawny. Postulowałbym jednak porównywanie wolnossącej benzyny do wolnossącego diesla (zdecydowanie wybieram benzynę), albo turbo-benzyny do turbodiesla (zdecydowanie wybieram turbo-benzynę).Recepta? Nie chcę tu wychodzić na kolegę red. Kublika, bo jego poglądy na temat samochodów używanych są kosmiczne i głęboko się z nimi nie zgadzam. Moja puenta jest inna. Jestem za tym, by policja była bardzo surowa w kwestii samochodów, które już nawet na oko trują otoczenie. Zabierać dowody rejestracyjne, może nawet rekwirować takie pojazdy. Zostawiłbym oczywiście jakąś furtkę na samochody zabytkowe, bo jest to margines potoku ruchu. Po drugie promować najbardziej rozsądne rozwiązanie, jakie obecnie istnieje - czyli auta zasilane LPG, czy też jeszcze lepiej CNG (nie jest ropopochodne). Jakakolwiek benzyna (nawet stara, ale z pierścieniami w dobrym stanie) wraz z instalacją LPG jest bardziej ekologicznym pojazdem, niż porównywalny diesel, czy też sama benzyna. Mam znajomego na stacji diagnostycznej i codziennie badając auta na analizatorze spalin potwierdza on wyniki badań twierdzących, że jeżeli samochód zasilany jest propanem-butanem, to z jego rury wydechowej wydobywa się nawet 40% mniej tlenków azotu, do 60 % mniej Co2, do 75% mniej tlenków węgla oraz do 85% mniej ciężkich węglowodorów. Podam jeszcze inny przykład - w redukcji zanieczyszczeń bardzo istotna jest jednorodność mieszanki powietrzno-paliwowej. Mieszanka powietrzno-paliwowa w silniku zasilanym LPG jest bardziej jednorodna, niż przy zasilaniu benzyną, w związku z tym następuje dokładniejsze spalanie. Ponieważ propan-butan spala się bardziej wydajnie od benzyny, jego resztki w mniejszym stopniu przedostają się do oleju silnikowego. Widać to nawet po samym kolorze oleju silnikowego, który w benzynach/dieslach staje się czarny bardzo szybko po wymianie, natomiast w LPG bardzo długo zachowuje czysty złoty kolor, co sam obserwuję/ obserwowałem w swoich samochodach. Część osób standardowo "jęczy", że instalacja zwraca się dopiero po jakimś czasie, ale zakładając przeciętny przebieg samochodu na poziomie tysiąca kilometrów miesięcznie koszt montażu przeciętnej instalacji LPG zwraca się zwykle po upływie jednego roku. To szybciej niż dopłata do droższego diesla w salonie. A i jeszcze nikt nie wspomina, że możemy po prostu kupić auto z już zamontowaną instalacją i nie zawracać sobie głowy myślami, kiedy nam się to zwróci.Na moje skromne inżynierskie oko taki zestaw jest nawet bardziej korzystny dla środowiska, niż jakakolwiek nowa hybryda Toyoty. Do tego dochodzi aspekt ekonomiczny - więcej osób jest w stanie sobie pozwolić na takie auto, niż na nową, czy kilkuletnią hybrydę. I może to kontrowersyjne, ale moim zdaniem państwo powinno zwracać część kosztów właścicielom aut zainteresowanych montażem instalacji LPG/CNG w postaci bezpośrednich dopłat, albo ulg w podatkach, tak jak ma to miejsce już na Zachodzie, gdzie dopłaca się do aut hybrydowych, elektrycznych, czy właśnie aut na LPG. Przykład z naszego podwórka - z Krakowa, gdzie samorządy dopłacają ludziom chcącym zamienić stare węglowe piece na inne, nowszego typu. Jest to w naszym interesie, jest to też w interesie naszego budżetu z którego co roku wydawane są miliardy zł na leczenie chorób bezpośrednio związanych ze złą jakością powietrza w miastach. Zapobieganie jest w końcu zawsze tańsze, niż leczenie skutków. Dodatkowo stosując dopłaty do aut zasilanych LPG/CNG (a nie przykładowo do hybryd) nie wspieramy potentatów pokroju koncernu Toyoty, tylko nasze firmy produkujące instalacje, czy też warsztaty, które je montują i serwisują. Takiego na przykład STAG-a, który już dziś sprzedaje np. nowoczesne instalacje LPG do diesli. Nie mówię, że to biznes pokroju "polskiej Nokii", ale wolałbym, żeby w przypadku zaistnienia takich dopłat w Polsce nasze podatki szły na wspieranie rodzimej przedsiębiorczości, a nie rozwój japońskiej gospodarki.Poprzednie felietony:[http://szrociaki.blogspot.com/2014/03/felieton-balerony-na-zotych-blachach.html][http://szrociaki.blogspot.com/2014/01/felieton-bezczelnosc-handlarzy-cz1.html][http://szrociaki.blogspot.com/2014/02/felieton-audi-is-new-bmw.html][http://szrociaki.blogspot.com/2013/11/felieton-czemu-min-nisan-juke-jest-spoko.html]