To auto po prostu podbiło polski rynek. Widać go w mieście, na trasie, a także na rynku aut używanych. Czy tysiące użytkowników może się mylić? Nowy Qashqai z napędem 4×4 zrobił wszystko, by mnie do siebie przekonać.
A nie jest to łatwe, bo szczerze mówiąc, nie jestem fanem wszelkiej maści SUVów, a tym bardziej mniejszych crossoverów. Poza tym w kieszeni nie noszę Iphone’a, bo jest modny, ani nie ubieram się w ciuchy, które można zobaczyć na Instagramie. Po prostu marketingowa otoczka na mnie nie działa, przynajmniej w większości przypadków. Tak więc do Nissana Qashqaia podszedłem z odpowiednim dystansem. Co z tego wyszło? O tym poniżej.
Qashqai od początku swojego istnienia (pierwsza generacja pojawiła się już w 2007 roku) zdobył niesamowitą popularność w Polsce. Można nawet rzec, że to ten samochód otworzył Polakom oczy na segment crossoverów. Do końca nie rozumiem jego fenomenu, aczkolwiek druga generacja nieźle kontynuuje trend rosnącej sprzedaży, więc Nissanowi trzeba pogratulować.
Dlaczego tak się stało? Myślę, że dużą zasługą jest sam design japońskiego samochodu. Nissan obłe kształty ładnie wkomponował w 4380-milimetrowe nadwozie. Dzięki temu samochód wygląda atrakcyjnie, a zarazem dosyć filigranowo. Najciekawiej dzieje się z przodu samochodu, gdzie znaczek Nissana okala chromowana listwa w kształcie litery V. Do niej nawiązują reflektory, który światła do jazdy dziennej w technologii LED ułożone są równolegle do wspomnianego grilla. Uzupełnieniem facjaty Qashqaia są halogeny przeciwmgielne oraz czarne zderzaki.
Ciemne, plastikowe osłony znalazły się na całej długości auta: widoczne są na nadkolach, progach bocznych oraz z tyłu samochodu. Tak jak już wspomniałem, profil samochodu jest miły dla oka. Duża w tym zasługa przyciemnianych tylnych szyb oraz ich chromowanej obwódki, a także relingów i dużych, 19-calowych obręczy. W połączeniu z granatowym lakierem Qashqai był po prostu ładny, ale nie rzucił mnie swoim designem na kolana. Zwłaszcza, że na ulicy co chwilę mijałem identyczne samochody. Rada dla kupujących – wybierzcie inny kolor, bo ciemny niebieski strasznie szybko się brudzi… Mimo to rozumiem klientów, bo crossovery nie zawsze należą do najpiękniejszych, a tu jest całkiem ok!
A jak jest w środku Qashqaia? Rzekłbym, że azjatycko i bardzo podobnie jak w innych modelach marki. Zacznę jednak od pozytywów. W Nissanie naprawdę jest sporo miejsca. Mam na myśli zarówno fotele przednie, jak i tylną kanapę. Rozstaw osi ponad 2,6 metra dobrze przełożono na przestrzeń w aucie. Widać ją również w bagażniku samochodu, który ma 439 litrów oraz podwójną podłogę. Dzięki temu nieużywane przedmioty wrzucicie w niewidoczne miejsce. W środku pojawiła się też odpowiednia ilość schowków (z 2 cupholderami pod ręką). Śmiało można uznać Nissana Qashqaia za auto wystarczające rodzinie.
Gorzej jeśli zaczniemy oceniać walory estetyczne wnętrza, ponieważ pozytywy, jak okno dachowe z elektronicznie odsuwaną podsufitką lub jasna rozświetlająca środek tapicerka to ewenementy. Reszta to czarne, twarde plastiki, których jakość i spasowanie jest ok (wytrzymałość również), ale ich projekt oraz design nie jest najnowocześniejszy. Wystarczy spojrzeć na niektóre przyciski lub pomarańczowe podświetlenie, które przypominają ubiegłą dekadę w projektowaniu samochodów. Natomiast nie ma co narzekać na ergonomię, ponieważ wszystko jest na miejscu i pod ręką.
To co nie podoba mi się we wnętrzu auta to również fotele. Ich krótkie siedzisko (a nie należę do wysokich osób) mocno utrudniało komfortowe podróżowanie. Na szczęście elektryczna regulacja oraz ich podgrzewanie lekko rekompensowały odniesione straty. Druga uwaga to dotykowy wyświetlacz systemu infomedialnego znajdującego się na konsoli centralnej. Nie reaguje on na każde stuknięcie palcem, jego grafika jest przestarzała, a niestety podczas testu nieraz się zawiesił – irytujące gdy człowiek spieszy się pod jakiś adres, a nie wie jak tam dojechać…
Wyposażenie dodatkowe można jednak wybrać całkiem inne, więc możliwe, że w innych wersjach takich wad się nie znajdzie. Warto też zastanowić się nad wyborem silnika do tego modelu. Nam trafił się najmocniejszy diesel ze stajni Renault – 130 KM i 320 NM wyciągnięte z 1,6 litra pojemności, który nieźle radzi sobie z tym samochodem. Mała masa (1518 kg) oraz nisko dostępny maksymalny moment obrotowy (1750 RPM) dynamicznie ciągnie auto. Jak to w crossoverach bywa osiągi nie są oszałamiające, ale to nie tym te auta się cechują – 190 km/h i 10,5 sekundy do setki.
By uskutecznić napęd Nissana testowy egzemplarz posiadał opcję 4×4. Co ciekawe AWD można było ustawić tutaj manualnie za pomocą przycisku. Standardowo auto jeździło w opcji FWD, a jednym kliknięciem można było to zmienić na automatyczne dołączanie tylnej osi lub zblokowanie 4×4. Dość sensowne i racjonalne rozwiązanie, które zarazem odbija się pozytywnie na ekonomii użytkowania Nissana. Czy opcja AWD robi z Qashqaia terenówkę? Na pewno nie na takich felgach, aczkolwiek gwarantuje większy spokój podczas zmieniających się warunków atmosferycznych. Prześwit samochodu to 18 cm.
Wspomniane koła psuły również mocno komfort podróżowania samochodem. W mieście Qashqai twardo reagował na wszystkie niedoskonałości polskich dróg. Zwłaszcza poprzeczne dziury odbijały się dość mocno na ciele moim i współpasażerów. Wydaje mi się, że nie tak powinien jeździć rodzinny samochód. Mimo to auto nieźle radziło sobie w zakrętach oraz szybkich pozamiejskich odcinkach dróg.
Motor sprzężono tutaj z niezłym manualem, który dysponował 6 biegami i gładko towarzyszył w jeździe kierowcy. To jedyna rozsądna opcja, ponieważ o CVT lepiej nawet nie myśleć! Niestety w aucie zamontowano system Start&Stop, który działał dopiero po nagrzaniu się samochodu, aczkolwiek raz sprawił dziwną niespodziankę – otóż włączył silnik nie na wszystkich cylindrach. Dopiero po restarcie samochodu wszystko wróciło do normy. Inne systemy, jak asystent pasa ruchu, informowania o przeszkodzie czy rozpoznawanie znaków nie popełniały błędów.
Nissan Qashqai potrafił jednak również pozytywnie zaskoczyć na stacji benzynowej, ponieważ auto z opcją 4×4, trochę większych gabarytów, rzadko kiedy potrafi spalić 5-6 litrów ON w trasie i niecałe 8 w mieście. Średnio klaruje to wynik bliżej 7 litrów, co dla mnie jest naprawdę niezłym osiągnięciem, zwłaszcza że do auta naprawdę zmieści się sporo – brawo Nissan (Renault też w sumie te brawa się należą – red.).
Czy to właśnie główny argument za tym modelem? Nie tylko, ponieważ dodałbym jeszcze do worka „za” wygląd zewnętrzy Qashqaia oraz przestrzeń w środku auta. To nie tworzy auta idealnego, ale takiego w sumie nie ma. Dlatego też po odpowiedniej konfiguracji można kupić niezłego Nissana. A za ile? Już od 73 tysięcy złotych (testowy egzemplarz to wydatek 125 000 zł).
Konrad Stopa
Fot: Jakub Głąb
Wygląd: | [usr 8] |
Wnętrze: | [usr 6] |
Silnik: | [usr 7] |
Skrzynia: | [usr 6] |
Przyspieszenie: | [usr 7] |
Jazda: | [usr 6] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 6] |
Wyposażenie: | [usr 7] |
Cena/jakość: | [usr 6] |
Ogółem: | [usr 6.7 text=”false” img=”06_red.png”] (67/100) |
Dane Techniczne:
Silnik: R4
Pojemność: 1598 cm3
Moc: 130 KM/4000 obr./min.
Moment: 320 Nm/1750 obr./min.
Skrzynia biegów: Manualna, sześciobiegowa
0-100 km/h: 10.5 s
Prędkość max. 190 km/h
Masa 1535 kg
Cena 125 000 PLN
Komentarze 1