Grand Prix Kanady 2014 – wyścig, który przejdzie do historii!

Grand Prix Kanady 2014 – wyścig, który przejdzie do historii!

Grand Prix Kanady 2014 – wyścig, który przejdzie do historii!
Źródło zdjęć: © fot. Infiniti Red Bull Racing
Marcin Łobodziński
08.06.2014 21:34, aktualizacja: 08.10.2022 09:19

Grand Prix Kanady to bodaj najlepszy wyścig ostatnich lat, a na pewno najlepszy jaki do tej pory oglądałem. Jeśli ktoś narzeka na współczesną Formułę 1 wspominając przy tym lata 80. i 90. Powinien postarać się o obejrzenie tego Grand Prix i nie czytać dalszej części artykułu.

Zaczęło się od wypadku bo już na pierwszym okrążeniu zderzyli się kierowcy Marussi. Wyścig zaczął się więc po 8 okrążeniach sprzędzonych za samochodem bezpieczeństwa. Początek był niezły. Mimo ogromnej przewagi zespołu Mercedesa Sebastianowi Vettelowi udało się przebić na starcie przed Hamitona, który nie odgryzł się po restarcie. Na 4. pozycji jechał Valtteri Bottas, który wraz z Felipe Massą oddzielił od ścisłej czołówki Daniela Ricciardo. Zapomnijcie o kierowcach Ferrari. Za to imponująco niżej w tabeli wyników wyglądała jazda bolidów Force India, która później wywołała duże zamieszanie.

Uwagę jednak skupiała pierwsza trójka, ale tylko do okrążenia numer 10. Hamilton dobrał się do Vettela i rozpoczął pościg za Rosbergiem. Hamilton bardzo chce odrobić dystans do Rosberga nie tylko podczas wyścigu, ale i w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Zwłaszcza po wyścigu w Monaco, po którym oskarżał zespół o złą strategię.

Obraz
© fot. Mercedes AMG Petronas

Znów ciekawie zrobiło się po pierwszych zjazdach, które nieco zmieniły czołówkę wyścigu. A wszystko za sprawą strategii zespołu Force India, który postawił na długie przejazdy swoich kierowców. Hamilton liczył na odrobienie czasu do Rosberga, ale perfekcyjnie wykonany pit stop dla obu kierowców Mercedesa nic nie zmienił. Po pierwszej serii zjazdów kolejność pierwszej siódemki wyglądała następująco: Rosberg, Hamilton, Perez, Hülkenberg, Vettel, Bottas, Ricciardo. Kierowcy Force India to jedyni, którzy nie zmienili opon.

Był to problem Vettela i kierowców jadących za nim. Z jednej strony trzeba było poczekać aż zjadą, ale z drugiej oznaczało to duże straty czasowe. Tym bardziej, że Force India były najszybszymi bolidami w stawce pod względem prędkości maksymalnej. Nie dało się ich wyprzedzić przez długi czas.

Tymczasem w stajni Mercedesa zrobiło się nerwowo. Hamilton przyspieszył i znalazł się na ogonie Rosberga. Na 25. okrążeniu Nico popełnił mały błąd, zblokował przednie koło i wyjechał poza tor przecinając szykanę tuż przed linią startu-mety. Dzięki temu zyskał 0,5 s nad rywalem, a sędziowie zastanawiali się czy coś z tym zrobić. Ostatecznie podjęli decyzję by zostawić Rosberga w spokoju, ale dano mu ostrzeżenie. Kierowców Mercedesa dzieliła już w tym czasie niecała sekunda.

Z tyłu Vettel wciąż tkwił za bolidami Force India, które traciły już 14 sekund do Mercedesów. Perez i Hülkenberg jechali na starych oponach. Za Hülkenbergiem zaczęło robić się ciasno, aż wreszcie Sergio Perez zjechał do boksu Pozostał Hülkenberg, który wciąż blokował Vettela i Red Bull również ściągnął go z toru. Zmiana opon trwała tylko 2,5 s i Vettel wyjechał na tor z dużymi nadziejami. Zwłaszcza, że Mercedes Hamiltona zaczął jechać niepokojąco wolno, by po chwili to samo spotkało Rosberga. Gdy pozostali kierowcy schodzili już poniżej 1:20 min, Rosberg i Hamilton zaczęli mieć problemy z zejściem poniżej 1:21 min.

Obraz
© fot. Force India

Dobry pit stop zaliczył Daniel Ricciardo, któremu udało się wyjechać przed Vettelem. Mercedes miał w tym czasie coraz większe problemy. Kierowcy regularnie notowali okrążenia powyżej 1:22 min. Nico Hülkenberg, który jechał wciąż na starym ogumieniu notował czasy na poziomie 1:20 min, więc sytuacja Mercedesa była naprawdę kiepska. Para Mercedesów na czele miała bufor w postaci Nico Hülkenberga, ale za Niemcem jechali Felipe Massa, Fernando Alonso i Jean-Eric Vergne na starych oponach. Za nimi Perez, Ricciardo i Vettel na świeżych. Dopiero na 42. okrążeniu Hülkenberg zlitował się nad czołówką i zjechał do boksu.

Wydawać by się mogło, że Felipe Massa jadący na starym ogumieniu nie będzie liczył się w walce o czołowe lokaty mimo 3. pozycji, ale nie trzeba było długo czekać by znalazł się na prowadzeniu. Kierowcy Mercedesa pokonali trudności i zaczęli jechać lepszym tempem, ale na 44. okrążeniu Rosberg zjechał do boksu. Mechanik obsługujący ledwe przednie koło sprawił, że lider mistrzostw czekał niekończące się 4,5 s na wyjazd. Na torze pojawił się za Massą, który tracił do niego przed zjazdem 19 s. A to nie koniec sensacji, bo za chwilę do boksu wjechał Hamilton. Tu pit stop został wykonany perfekcyjnie (2,9 s), ale i tak Brytyjczyk wyjechał za Massą, za to przed Rosbergiem. Felipe został pierwszym liderem mistrzostw spoza zespołu Mercedesa w tym roku. Co więcej, jechał dobrym tempem, podobnym do Mercedesów.

Jednak Lewis Hamilton nie zamierzał długo pozostawać na 2. pozycji. Na 45. okrążeniu zaatakował Massę, ale przestrzelił zakręt, wyjechał poza tor, przez co stracił pozycję na rzecz Rosberga. Mogliśmy to jednak zobaczyć dopiero w powtórce, bo realizator uznał za ciekawsze pokazywać w tym czasie reakcje publiczności. Okazało się, że Hamilton nie popełnił błędu, ale miał problem z hamulcami bo po chwili ostatnią szykaną toru, którą wcześniej przeciął Rosberg, tym razem na wprost pokonał Brytyjczyk. Znacznie zwolnił, a z tylnego koła zaczął wydobywać się dym. To był koniec wyścigu dla Brytyjczyka, a początek najlepszej rywalizacji w Formule 1 jaką pamiętam.

Massa nie pozostał długo na prowadzeniu, bo już na 48. okrążeniu zjechał po nowe opony. Jednak minimalne różnice w czołówce pozwalały realnie myśleć przynajmniej o podium. Teoretycznie mógł myśleć również o zwycięstwie bo wyjechał na 7. pozycji za Veltterim Bottasem. Williams nie chciał popełniać tego samego przestępstwa, które popełnił niedawno na Massie, ale gdyby nakazał Bottasowi przepuścić Felipe, ten wyścig być może zapisałby się na kartach historii Williamsa wielkimi literami.

Obraz
© fot. Williams

Po 49. okrążeniach Rosberg na prowadzaniu, za nim nie kto inny jak Sergio Perez ze stratą 1,2 s. Tempo Rosberga poddawało w wątpliwość czy pozostanie liderem do końca wyścigu. Wysoka pozycja Pereza wynikała ze strategii na jeden pit stop. Za Perezem ciasno. 0,6 s z tyłu Ricciardo, 0,9 s za Australijczykiem Vettel. Za kierowcą Red Bulla niewielki, 4-sekundowy bufor w postaci Hülkenberga, za którym również było ciasno – Bottas, Massa i Alonso. Hülkenberg i Bottas byli największym problemem Massy, który stracił za nimi 7 okrążeń.

W czołówce robiło się coraz cieplej. Nico Rosberg ledwo trzymał prowadzenie, a wszycy kierowcy za nim kręcili regularnie lepsze czasy. Po 51. okrążeniach dystans między każdym zawodnikiem pierwszej czwórki wynosił 0,6 s. Rosberg wciąż kręcił czasy w okolicach 1:20 min, ale raczej powyżej tej granicy. Dopiero na 53. okrążeniu dostał informację, że z autem wszystko OK. i może jechać szybciej. Zaczął schodzić poniżej 1:20 min i to samo zrobili rywale. Sergio Perez mimo starych opon miał wielką przewagę w postaci prędkości maksymalnej, dzięki czemu był szybszy od Red Bulli jadących za nim. Vettel zaczął się frustrować tym, że Ricciardo nie jest w stanie wyprzedzić bolidu Force India i sam przymierzał się do ataku na koledze zespołowym.

W międzyczasie Massa wyprzedził Bottasa, by po chwili uporać się z Hülkenbergiem. Rozpoczął w tym momencie koncertową jazdę na poziomie 1:18 min. Jego strata do Vettela na 57. okrążeniu wynosiła 5,3 s, ale nie było to problemem. Gdy Vettel jechał na poziomie 1:19,5 – 1:19,9 min to Massa na okrążeniach 58-61 bez trudu schodził poniżej 1:19 min kręcąc czasy w okolicach 1:18,6 min. Felipe szalał do samego końca. Nie tempo, a możliwość wyprzedzenia Vettel była największym problemem. Każdy kierowca pierwszej piątki z Massą włącznie znajdował się w strefie DRS kierowcy poprzedzającego (nie licząc Rosberga). Tym samym wyprzedzanie było wyjątkowo trudne. Ale chwila… kiedy ostatnio 5 kierowców walczyło o zwycięstwo w wyścigu na ułamki sekund?

To było sensacyjne! Przypomniały się najlepsze momenty w historii F1, a nawet Indy Car. Gdy do mety pozostało 10 okrążeń Sebastian Vettel nie mógł dłużej znieść jazdy za Perezem i Ricciardo. Tym bardziej, że Massa nie pozostawiał mu nawet ułamka sekundy na wytchnienie. Na 64. okrążeniu atakuje mistrza świata, ale nie udaje się. Tymczasem Ricciardo podchodzi do Pereza, który jedzie po życiowy wynik. Na 65. okrążeniu wreszcie dopada Meksykanina, a okazję do wyprzedzenia dostrzega również Vettel. Niestety Niemcowi nie udaje się wykorzystać szansy. Jednak Perez jest już wyraźnie wolniejszy.

Obraz
© fot. Infiniti Red Bull Racing

Wolniejszy od Ricciardo jest Nico Rosberg, który czuje na plecach oddech radosnego Australijczyka. Za plecami Ricciardo tymczasem Perez, Vettel i Massa jadą w odległościach mniejszych niż wskazywały na to różnice live timingu. Na 67. okrążeniu bez większego trudu Ricciardo wyprzedza Rosberga. Vettel niecierpliwie zbliża się do Pereza i naciskając niemal fizycznie na kierowcę Force India wyprzedza go na 69. okrążeniu. Do mety zostało jedno kółko, a Massa stawia wszystko na jedną kartę. Opóźnia hamowanie do maksimum i uderza w bolid Pereza. Do lewego zakrętu Vettel dohamowuje, ale jadący bokiem bolid Force India i Williams Massy nie mogą. Massa mija Vettela po jego lewej stronie niemal strącając mistrza z toru. Perez przelatuje po prawej stronie Red Bulla. Sebastian miał dużo szczęścia, że w ogóle ukończył ten wyścig.

Dużo szczęścia miał tez Daniel Ricciardo, który zwyciężył w swoim pierwszym Grand Prix i odebrał gratulacje od urzędującego mistrza świata. Rosberg zdołał otrzymać 3. pozycję, bo po incydencie z Massą i Perezem wyścig właściwie się skończył. Szczęśliwie ten dzień ułożył się dla Jensona Buttona, którego nazwiska nie wymieniłem ani razu, a kierowca McLarena zajął 4. miejsce.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)