Poznajemy sporty motorowe: Swamp buggy racing

AUTOBEZSENS

Poznajemy sporty motorowe: Swamp buggy racing

Motohistora: fantastyka według Łady

AUTOBEZSENS

Motohistora: fantastyka według Łady

Przegląd: W stylu NATS

AUTOBEZSENS

Przegląd: W stylu NATS

Najpierw małe ogłoszenie: Jeśli ktokolwiek z Was ma problem z polskimi znakami na tym blogu, to proszę dać mi znać przez mail, komentarz lub FB. Było dziś jedno zgłoszenie o tym. Wydaje mi się, że problem został już naprawiony, ale ponieważ sam nie byłem w stanie tego problemu odtworzyć, to nie mam pewności, czy poprawka przyniosła zamierzony efekt.A teraz wpis właściwy:W ostatnim wpisie przyjrzałem się przeróbkom wykonanym przez Japończyków z NATS. Szukając o nich informacji, udało mi się trafić także na inne ciekawe (czytaj: straszne) repliki. O ile przerobienie Pontiaca Fiero na Ferrari jest dość standardowym podejściem (tu i tu silnik centralnie, nadwozie o mniej więcej o podobnych proporcjach), to jednak udało mi się tez trafić na kilka aut, które są nieco bardziej kreatywne i pokazują, że wybór samochodu bazowego dla repliki nie zawsze jest traktowany jako coś istotnego. Zaczynamy!Przeróbka Mazdy MX-5 na Astona Martina jest dziełem australijskiej firmy Custom Automotive Restyling. Pojazd po modyfikacji nazywa się AMX-07. Nie wiadomo tylko, który model brytyjskiej marki ma odwzorowywać ta przeróbka. Zazwyczaj w replikach chodzi o to by odwzorować jakiś konkretny samochód - tutaj jest replika Astona Jakiegośtam.Absolutny brak proporcji jest widoczny szczególnie z boku. Z resztą, z dwojga złego lepiej wyglądałby Aston Martin przerobiony na MX-5. Ale jednak jeśli ktoś chciałby zmienić fajne, lekkie, auto sportowe w podróbę czegoś tak nieciekawego, jak Aston Martin, to zestaw kosztuje 7500 dolarów australijskich. czyli 22 000 złotych.Przerabianie na Astona Martina to w ogóle szerszy temat. Oto DMS Bullit., w katalogu Samochody Świata występujący też pod nazwą Classic Replicas Bullit:Pojazd powstawał na bazie Forda Capri mk2 lub mk3 i miał odwzorowywać Astona Martina V8 Vantage. Ale nie to obecne dziwne coś, tylko tego klasycznego, który miał prawdziwy styl.Dodatkowo można było mieć wersję otwartą, wyposażoną w odpowiednie wzmocnienia nadwozia.Zestaw do przeróbki Capri na Astona kosztuje 1920 funtów (czyli 11 250 zł) i można go zamówić tu: link.W obu powyższych przypadkach, mimo totalnie niepasujących proporcji, przynajmniej postarano się budować repliki na bazie aut o tym samym układzie napędu co oryginał - silnik z przodu, napęd na tył. Nie każdy jednak trzyma się takich ograniczeń.Oto Brillante Vendetta - pojazd wytwarzany przez kalifornijską firmę Classic International pod koniec lat 80-tych. Jest to replika Ferrari Testarossy oparta o Chevroleta Corvette C4. Zamiast centralnie umieszczonego włoskiego V12, mamy amerykańskie V8 z przodu. Oczywiście z automatyczną skrzynią biegów. Pojazd taki kosztował w 1989 roku około 70 000 dolarów - ponad dwa razy więcej niż nowy Chevrolet Corvette. Ale nadal był dużo tańszy od Testarossy. Do tego w cenie było takie wnętrze:Nie tak dawno, jeden egzemplarz Brillante Vendetta był wystawiony na sprzedaż za 21 000 dolarów (82 000 złotych). I czas na ostatnie z omawianych dziś aut. Pod pewnym względem jest ono podobne do Brillante Vendetta - tylko zamiast odwzorowywać auto z silnikiem umieszczonym centralnie przy pomocy auta z silnikiem z przodu, tutaj zdecydowano się zrobić dokładnie na odwrót. Czyli odwzorować Shelby Mustanga GT350 przy pomocy Toyoty MR2.Nie wiadomo jakie substancje zażywano w brytyjskiej firmie Ride Cars, by wpaść na ten rewolucyjny pomysł. W każdym razie zestaw pod nazwą GTR350 kosztuje 3995 funtów (23 300 złotych) w wersji do samodzielnego montażu. Oraz 7995 funtów (46 700 złotych) już poskładany na Toyocie MR2. Mały, japoński samochód sportowy przerobiony na muscle-cara po obciachowym tuningu mógłby być symbolem tego bloga. Ale jednak stężenie absurdu w tym pojeździe jest zbyt duże nawet jak na mój gust i dlatego symbolem pozostaje BX4TC. I to by było na tyle. Oczywiście są i inne koszmarne przeróbki (jakiś czas temu, ktoś w Polsce przerabiał Hondę CRX na Audi R8), ale zazwyczaj są to pojedyncze auta. Wśród bohaterów dzisiejszego wpisu mamy zaś pojazdy (zestawy) powstałe w co najmniej kilku sztukach. Nieco przerażające jest to, każdy z nich znalazł nabywców. Co nie zmienia faktu, że są koszmarne i nadają się tylko do opisywania na tym blogu. Nawet ja bym tymi pojazdami nie chciał jeździć. O ile dzieła uczniów NATS budzą sympatię - służą w końcu nauce i przy okazji dobrej zabawie, to opisywane dziś auta są po prostu absurdalne i tyle. Choć i tak cieszę się, że powstały - o czym ja bym pisał, gdyby nie ludzie, którzy twierdzą, ze znajdą nabywców na takie dzieła?

Ogłoszenie: nowy wyglad, stary bezsens + prestiż i uznanie

AUTOBEZSENS

Ogłoszenie: nowy wyglad, stary bezsens + prestiż i uznanie

Jak zapewne już wszystkim czytelnikom wiadomo, blog ten zyskał uznanie na zlomnik.pl i trafił na trzecie miejsce w liście top 5 blogów motoryzacyjnych złomnika (link). Co to zmienia? Praktycznie nic. Przynajmniej pod względem treści na blogu. Piszę co chcę. Jak się Wam podoba, to fajnie, a jak nie, to i tak będę pisał o tym samym. Choć miło widzieć, że komuś się jednak podoba. A poza tym udało się zyskać prestiż, sławę i lajki na FB. Nie wiem tylko do czego mi to wszystko potrzebne, ale może się kiedyś przyda.Oberwało się natomiast estetyce. Jeśli nawet posiadacz takich aut jak Suzuki Carry, czy Casalini Sulky ma obiekcje co do wyglądu bloga, to znaczy, że jest on doprawdy straszny. W tym wypadku trzeba iść za ciosem i zrobić jeszcze straszniejszy. Co też czynię. No chyba, że przypadkiem wyszło mi coś ładniejszego, niż poprzednio - wtedy bardzo przepraszam.To logo wymagało czegoś więcej niż Painta, więc chyba jest profesjonalneW każdym razie starałem się zachować jako taką czytelność bloga (brzydko, ale funkcjonalnie - oto myśl przewodnia nowego layoutu). Pewne rzeczy jeszcze wymagają doszlifowania i mogą się zdarzyć problemy z wyświetlaniem bloga w najbliższym czasie, za co z góry przepraszam.A skoro już się naprzepraszałem (będąc sławnym i uznanym chyba nie powinienem przepraszać, więc przepra... a nie, czekaj...), to zapraszam do dalszego czytania o bezsensownych autach. Następny wpis będzie wtedy, kiedy zwykle. Czyli jak napiszę, to będzie. Pozdrawiam i niech motoryzacyjny bezsens będzie z Wami!

NATS - wyższa szkoła tuningu

AUTOBEZSENS

NATS - wyższa szkoła tuningu

Witam po dłuższej przerwie spowodowanej wyjazdem. Brakującą w Waszych organizmach dawkę motoryzacyjnego bezsensu postaram się nadrobić dzisiejszym wpisem.W Japonii istnieje coś takiego jak NATS. Skrót ten oznacza Nihon Automobile High Technical School. Czyli japońską szkołę kształcąca przyszłych inżynierów dla branży motoryzacyjnej. Co roku, na salonie samochodowym w Tokio, uczniowie NATS prezentują jakieś swoje dzieło. Dlatego dziś krótki przegląd ich najciekawszych tworów.Jednym z nich jest NATS GTK. Czyli przeróbka Suzuki Capuccino na Nissana GT-R. Japoński kei-roadster otrzymał przednie i tylne światła wzięte z flagowego modelu Nissana, a także całkowicie przerobioną karoserię. Zdecydowano się pozostać przy otwartym nadwoziu Capuccino, dzięki czemu mamy mini GT-Ra roadster - replikę czegoś, co nie istnieje fabrycznie. Silniczek Suzuki, czyli turbodoładowany trzycylindrowiec DOHC o pojemności  657 ccm otrzymał większą turbosprężarkę i intercooler. Autko dostało też większe hamulce, gwintowane zawieszenie oraz 18-calowe felgi. Niestety, nie udało mi się znaleźć zdjęcia wnętrza i stwierdzić, czy również zostało ono przerobione na wzór GT-Ra.Japończycy mają już duże doświadczenie w przerabianiu Suzuki Capuccino - wcześniej przerobili je na replikę Porsche 911 i nazwali Porccino. Choć tutaj nie mam pewności, czy jest to faktycznie dzieło NATS - zdjęcia tego auta pojawiają się na różnych stronach przy okazji innych dzieł japońskich studentów, ale jakiegokolwiek opisu tego pojazdu nie udało mi się znaleźć.Dziełem NATS jest na pewno inna przeróbka Suzuki Capuccino - na Toyote Suprę tuningowaną w stylu filmów "Szybcy i Wściekli":Oczywiście uczniowie NATS budują swoje repliki nie tylko na bazie Capuccino. Oto Mini SX, czyli Honda Beat przerobiona na miniaturkę NSXa:Powstała też replika Audi R8 na bazie Toyoty GT-86, pod nazwą R-86: Japończycy nie ograniczają się też do replik aut sportowych. Jakiś czas temu zaprezentowali replikę vana Chevroleta. Niestety nie udało mi się znaleźć informacji, który kei-van posłużył za bazę do jej zbudowania:Poza budowaniem miniaturek, uczniowie NATS biorą się czasem za "zwykły" tuning. Na przykład przerobili Toyotę MR2 na limuzynę z drzwiami otwieranymi jak w Lamborghini:Lamborghini jest w ogóle bardzo przez nich lubiane. To właśnie autami włoskiej marki inspirowali się przy tuningu kolejnej GT-86:A zdarzało im się też przerobić Hondę Integrę DA na pickupa:Możemy się śmiać z tych przeróbek. Sami twórcy nie tratują ich chyba poważnie. Ale zazdroszczę im niewątpliwej radości, jaką mają przy tworzeniu ich. Swoją drogą, ciekawe czy korzystają podczas budowy z odpowiedniej literatury? Bo może przetłumaczenie polskiego poradnika tuningu na japoński nie jest głupim pomysłem?

News: BYD Qin najlepiej sprzedającą się hybrydą w Chinach

AUTOBEZSENS

News: BYD Qin najlepiej sprzedającą się hybrydą w Chinach

Motohistoria: Starlet, Carina, Corolla i Tercel - idealne auta na Dakar

AUTOBEZSENS

Motohistoria: Starlet, Carina, Corolla i Tercel - idealne auta na Dakar

Kontynuujemy temat zapowiedziany w niedawnym wpisie, czyli o nietypowych autach startujących w Rajdzie Dakar.  Pomyślcie sobie, że chcecie wystartować w tym rajdzie. Że będziecie jechać tysiące kilometrów przez bezdroża, czasem po pustyni. Potrzeba więc trwałego auta o sporych możliwościach terenowych. Np. Toyota Land Cruiser. Kolejne generacje tego auta jeździły i jeżdżą w słynnym maratonie od początku jego istnienia. A co jeśli z jakiegoś powodu chcecie jechać Toyotą, ale akurat nie Land Cruiserem? No cóż, zawsze pozostaje... Starlet.Tak zrobił Japończyk, Masaru Kubota. W pierwszym Rajdzie Paryż Dakar, w 1981 roku wystartował właśnie Toyotą Starlet. Jego pilotem był Hideaki Ito. Co ciekawe, samochód jechał w kategorii aut seryjnych, czyli przeróbki były ograniczone do minimum. Załoga zaś nie miała wsparcia fabrycznego. Starlet, zamiast zakopać się i utknąć gdzieś na trasie, dotarł do mety. W prawdzie japońska załoga przekroczyła limit spóźnień, ale dzięki dość zawiłym przepisom i tak została sklasyfikowana na 56 miejscu. Do mety dojechało wtedy 59 pojazdów (samochodów, motocykli i ciężarówek). Starlet pokonał m.in dwa Land Cruisery.Zachęcony tym sukcesem, Masaru Kubota postanowił spróbować szczęścia w następnej edycji rajdu. Tym razem jednak postanowił zmienić samochód. Myślicie, że wziął Land Cruisera? Oczywiście, że nie! W Rajdzie Paryż Dakar 1982 na starcie pojawił się on za kierownicą Toyoty Cariny. Oczywiście znów startując w kategorii aut seryjnych. Pilotem został Masa-hilo Uchida.Załoga znów osiągnęła metę - tym razem zajęli 34 miejsce. Ale jeszcze większym sukcesem było zwycięstwo w kategorii aut z napędem na jedną oś! W internecie udało mi się znaleźć też skan takiego zdjęcia. Problem polega na tym, że nie wiadomo z jakiego albumu/broszury ono pochodzi:źródło: www.banpei.netWiadomo tylko, że zdjęcia Cariny pojawiły się w prospektach Toyoty na Japonię: link i linkZachęcony tym osiągnięciem, Masaru Kubota wystartował Cariną także w 1983 roku (pilotem nadal był Masa-hilo Uchida). Niestety, tym razem nie udało się osiągnąć mety.Wydawać by się mogło, że po tym wydarzeniu, dzielny Japończyk w końcu przestanie eksperymentować i w edycji 1984 wsiądzie do auta 4x4 by powalczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Oczywiście tak się nie stało - załoga Kubota/Uchida wystawiła w tamtym roku Corollę AE86. Niestety, znów nie dojechali do mety.Masaru Kubota spróbował swoich sił za kierownicą AE86 także w 1985 roku. Tym razem pilotem został Kiichiro Yokota. Masa-hilo Uchida pojechał w tym roku na motocyklu Yamaha 600 XT Tenere. Żaden z nich nie osiągnął mety.I teraz następuje pewien problem. Otóż wiadomo, że w Rajdzie Paryż-Dakar 1986 wystartowała znów Toyota Corolla AE86.  Niestety informacji o tym starcie właściwie nie ma. Udało mi się znaleźć tylko krótki filmik na youtube - wygląda na to, że AE86 osiągnęła metę. Nie wiadomo jednak kto stanowił załogę, ani na którym miejscu ją sklasyfikowano. Na stronie japońskiego Team ACP jest w prawdzie informacja, że w 1986 wystartowali on w Rajdzie Dakar, ale tylko tyle. Wysłany mail pozostaje jak dotąd bez odpowiedzi.Podobny problem jest z dwoma pozostałymi startami Masaru Kuboty: w 1987 i 1992 roku. W wynikach z tamtych lat widnieje w prawdzie nazwisko Kubota (na odpowiednio 44 i 39 miejscu), jednak nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to ten sam człowiek, czy tylko wystąpiła zbieżność nazwisk. W każdym razie wiadomo też, że jechał autem marki Toyota (czyli prawdopodobnie ten sam). Niestety nie udało mi się znaleźć informacji, jaki to był model. Inna sprawa, że nie wiadomo także, czy owe dwa starty były jedynymi - w wynikach z tamtych lat, do których mam dostęp pokazane są tylko załogi, które dojechały do mety, a być może w którymś roku znów nie udało się dzielnemu Japończykowi dotrzeć do końca rajdu.W każdym razie Japończycy nie byli jedynymi, którzy decydowali się na start w Rajdzie Paryż-Dakar niezbyt terenowymi Toyotami. W 1983 roku załoga Marc Lacaze/André Vecchini, a w 1984 roku Manuel Espasadin/Yves Sermondade wystartowali Toyotami Tercel. Niestety, ani jednym ani drugim nie udało się dojechać do mety rajdu.Marc Lacaze/André VecchiniManuel Espasadin/Yves SermondadeTak czy inaczej jestem pełen podziwu dla Masaru Kuboty, który uparł się przy jeżdżeniu w ekstremalnie trudnym rajdzie zwykłymi sedanami i hatchbackami oraz potrafił osiągnąć nimi przyzwoite wyniki. Zaś jego sukces za kierownicą Cariny w 1982 roku stanowi chyba najlepszą reklamę trwałości tego samochodu. Oczywiście wtedy Dakar wyglądał inaczej niż dziś. Było mniej profesjonalnie i rozmaite niezbyt terenowe auta nie były czymś aż tak wyjątkowym. W końcu poprzednio opisywałem starty załóg jadących Renault KZ i Citroenem Traction Avant. Ale tam mieliśmy do czynienia z jednorazowymi startami. Zaś Masaru Kubota jeździł Toyotami konsekwentnie przez kilka lat. I za to należy mu się duży szacunek.A moim marzeniem właśnie zostało pojechać Rajd Dakar Toyotą Yaris. Teraz tylko zdobyć fundusze. I Yarisa. I kondycję...Zdjęcia rajdowych Toyot pochodzą ze strony www.dakardantan.com.

Handlowy Hit: Folia z FSO

AUTOBEZSENS

Handlowy Hit: Folia z FSO

Przemyślenia: rewolucja DS

AUTOBEZSENS

Przemyślenia: rewolucja DS

Motohistoria: japońscy poprzednicy Berlingo

AUTOBEZSENS

Motohistoria: japońscy poprzednicy Berlingo

Motohistoria: Zbiór dziwnych fur część druga

AUTOBEZSENS

Motohistoria: Zbiór dziwnych fur część druga

News: FWD w 24h LeMans

AUTOBEZSENS

News: FWD w 24h LeMans

Motohistoria: Mały dynamit z plazmą

AUTOBEZSENS

Motohistoria: Mały dynamit z plazmą

Nie tak dawno pisałem o Subaru Justy prowadzonym przez Colina McRae w Rajdzie Safari (link). Szukając informacji o tamtym aucie natrafiłem przypadkiem na inny ciekawy pojazd. Tym razem z gamy Nissana.Przypomnijmy, że March to oznaczenie Nissana Micry na rynek japoński. Dziś konkretnie zajmiemy się pewną szczególną wersją Micry/Marcha K10 - czyli pierwszej generacji. Kiedy się patrzy na to auto, raczej pierwszą myślą nie jest "Aaaa, pewno montowali w tym silnik oparty o pomysły zastosowane w B-Grupowej Lancii Delcie S4!".March Super SilhouetteA jednak montowali. Ale po kolei. Pierwszym sygnałem, że Nissan nie chce by March był postrzegany tylko jako wózek na zakupy, było zaprezentowanie w 1982 roku wersji Super Silhouette. Był to pojedynczy egzemplarz Marcha z poszerzonym nadwoziem oraz silnikiem 1487 ccm o maksymalnej mocy 160 KM. Jeździł nim w wyścigach japoński piosenkarz Masahiko Kondo - zaangażowany wtedy w kampanie reklamowe Nissana.March TurboNastępnie, w 1985 zaprezentowano Marcha Turbo z silnikiem MA10ET o pojemności 987 ccm, wyposażonym w turbosprężarkę. Auto miało moc maksymalną wynoszącą 74 KM.Zaś w 1987 zaprezentowano w końcu omawiane dziś auto. Samochód był zbudowany z myślą o stworzeniu pucharu Marcha. Japończycy wymyślili dla tych zawodów iście wybuchową nazwę: "March Little Dynamite Cup Race". Zawodnicy mogli sobie wypożyczyć gotowy do startu samochodzik i brać udział w wyścigach na terenie Japonii.Wyścigowy March ważył tylko 660 kg. Najciekawszy był w nim jednak silnik. Japończycy postanowili zainspirować się Lancią Deltą S4, tylko w nieco mniejszej skali. Otóż pod maską swojego autka zamontowali czterocylindrowy silniczek 930 ccm wyposażony zarówno w turbodoładowanie, jak i sprężarkę mechaniczną. Dzięki czemu, podobnie jak w przypadku S4, nie występowało w ogóle zjawisko "turbodziury". Przy niskich obrotach (do 4000 obr/min) pracował kompresor, zaś przy wysokich, kompresor był odłączany (elektromagnetyczne sprzęgło) i pracowała już tylko turbosprężarka. Dawało to moc maksymalną 110 KM przy 6400 obr/min i maksymalny moment obrotowy 130 Nm przy 4800 obr/min. Silnik ten nosił oznaczenie MA09ERT. Choć był określany też jako PLASMA. Znaczyło to (uwaga!): Powerful & Economic, Light, Accurate, Silent, Mighty, Advanced. Co ciekawe, kompresor załączał się tylko przy mocnym wciśnięciu pedalu gazu, co miało umożliwić ekonomiczną jazdę w wersji drogowej.March SuperturboMarch SuperturboNo właśnie, wersja drogowa. Powstały dwie - oznaczone R oraz Superturbo. Superturbo była tą bardziej luksusową - miała normalne fotele, bogate wyposażenie (klimatyzacja, elektrycznie sterowane lusterka) i ważyła 770 kg. R zaś była raczej bazą do budowy auta wyczynowego - w standardzie były czteropunktowe pasy bezpieczeństwa, podniesiony lewarek zmiany biegów i zredukowana (w stosunku do Superturbo) masa. Niestety nie udało mi się znaleźć informacji, ile ważyła wersja R.March RMarch RObie wersje miały ten sam silnik, co auta z pucharu "Little Dynamite". Za przeniesienie jego mocy na przednie koła odpowiadała pięciobiegowa skrzynia (choć można było również zamówić trzybiegowy automat!), połączona z mechanizmem różnicowym o zwiększonym tarciu. March Superturbo mógł przyspieszyć od 0 do 100 km/h w 7.7 sekundy. Jednak zdecydowanie najbardziej japońską cechą tych samochodów, czymś, co sprawia, że myślimy "tak, to mogło powstać tylko w Japonii" jest kluczyk. Ma on kształt leżącego kota - kawaii!Powstało 10 000 sztuk wersji drogowych. Poza występami na torach, March Superturbo/R brały udział takze w Rajdowych Mistrzostwach Japonii. W internecie można znaleźć informację, że startowały także w Rajdowych Mistrzostwach Świata. jednak nie jestem w stanie jej w 100% zewryfikować. Poza Superturbo był przecież produkowany wspomniany wyżej March Turbo. I to właśnie nazwa March Turbo widnieje w wynikach niektórych rajdów z tamtych lat (21. miejsce w RAC 1988, 10. miejsce w Safari 1988). Choć z drugiej strony, auto na poniższym zdjęciu (Rajd Safari) ma wlot powietrza taki jak March Superturbo. Ale już w Safari 1989 jechało auto przypominające bardziej Marcha Turbo (no chyba, że to March R). W każdym razie w wynikach znów było oznaczone jako March Turbo - zajęło 12. miejsceMimo wszystko podwójnie doładowany March jest niesamowicie ciekawym autem, który pokazuje, że technologia łączenia turbosprężarki i kompresora nie musi być ani potwornie droga (Lancia), ani potwornie awaryjna (VW i ich 1.4 TSi).

Przemyślenia: fanatycy spalania

AUTOBEZSENS

Przemyślenia: fanatycy spalania