Pan Damian, Góra Kalwaria

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan Damian, Góra Kalwaria

 Góra Kalwaria pozdrawia ;)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Kolejny test pod napięciem, czyli elektryczny Renault Zoe

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Kolejny test pod napięciem, czyli elektryczny Renault Zoe

Ekolodzy czy ekonomiści, kto będzie bardziej zadowolony? Zoe to według Wikipedii greckie imię oznaczające życie. Auta elektryczne to teoretycznie jednak śmierć dla aut spalinowych:)Testowany Renault posiada tylko i wyłącznie silnik elektryczny. Zoe jest więc przyjazny dla środowiska, ale również dla naszych uszu, bowiem poza szumem dobiegającym z kół praktycznie nic nie słychać - to akurat w elektrykach bardzo mi się podoba. Do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja, a cisza czymś złym na pewno nie jest.Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to inne auto rodem z przyszłości. Owszem posiada wielgaśne logo charakterystyczne dla nowych modeli Renault, ale także pewne detale, które skutecznie wyróżniają go z tłumu. Nieco napompowany przedni zderzak, taki ala tuningowy, który sprawia, że ten wózek wygląda na podrasowany.Kolejny gustowny smaczek to te nietuzinkowe, niebieskie tylne lampy.W nocy świecą o tak - ładnie:)Zoe bazuje na Clio, więc zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz jego wymiary są podobne. 408cm długości x 173cm szerokości x 156cm wysokości.Bagażnik posiada 338L pojemności. W bagażniku jednak może nie tyle musimy, ale dobrze jest, aby zawsze znajdowały się kable do podładowania fury, bo nigdy nie wiemy, kiedy będziemy potrzebować tych kilku kilowatów.Jeśli chodzi o te kilowaty to pojemność akumulatorów wynosi 22Kwh. Ten biały Renault posiada 88KM oraz 220Nm dostępnych od samiuśkiego zera. Do setki elektrowozem rozbujamy się dopiero po odczekaniu 13,5s. Nie jest to wow, chociaż 50km/h na wyświetlaczu zobaczymy po zaledwie 4 sekundach. Prędkość maksymalną producent określił na 135, natomiast ja na autostradzie rozbujałem Zoe do 140km/h czyli bez mandatowo;)Akumulatory trochę ważą - około 300kg. Na szczęście są umiejscowione nisko, więc środek ciężkości jest całkiem przyzwoity. W zwykłym domowym gniazdku naładujemy je do pełna w 15godzin (warunkiem jest jednak to, aby gniazdko miała bezpośrednie uziemienie inaczej komputer nawet nie zauważy, że jest przywiązany do kontaktu). Jeżeli będziemy korzystać np. z ładowarek takich jak ta nieco wyżej na zdjęciu - naładowanie na przysłowiowy full potrwa ok. 5godzin.Stacji do ładowania aut elektrycznych ciągle przybywa. Mega zdziwiony byłem, gdy zobaczyłem te dwa miejsca obok siebie w centrum Kielc. Miejsca dobrze oznaczone, dostępne zaraz przy wjeździe na parking. Nawet pachołki postawione, żeby nawet Ci którzy ,,nie potrafią" czytać dostrzegli po nich i po obrazkach na ścianie, że to miejsce nie jest dla nich, jeżeli ich auto nie jest pożeraczem prądu. Zapłaciłem tylko za parking, a że był weekend to godzina kosztowała tylko złotówę.To czym mnie Zoe pozytywnie zaskoczył to zasięg. Trasa Warszawa - Kielce ok 200km, a komputer po dotarciu do domu pokazywał, że mogę ich zrobić jeszcze 25km - naprawdę super. Pod uwagę musimy brać to, że pogoda była piękna, słoneczna, a ja jechałem ok 70kmh z wyłączonym radiem, klimą, a czasem nawet nawiewem. Zimą zasięg teoretycznie spada aż o 50km. To co widzicie na zdjęciu powyżej to chyba najgorszy koszmar kierowcy auta elektrycznego. Zdarzyło mi się, że raz zaszalałem i poleciałem na niepełnym akumulatorze na małą wycieczkę.Miałem jednak świetną aplikację, którą znalazłem przypadkowo w sieci. Oblicza ona zasięg Zoe przy danej, konkretnej prędkości. i procentowym naładowaniu akumulatorów Zanim jednak zaryzykowałem, przetestowałem ją wcześniej i się nie zawiodłem.Wrócę teraz do wnętrza autka, gdzie miejsca dla 4 osób jak to w Clio tzn. Zoe nie brakuje. Niski środkowy tunel sprawia, że nawet ten piąty, upchnięty z tylu pośrodku nie będzie zbytnio narzekał. Z tyłu o ile przy kolanach miałem co nieco miejsca do dyspozycji o tyle nad głowa już niekoniecznie tj. dotykałem łepetyną dachu. Dziwne są też te przednie fotele pod które ciężko wepchać stopy. Z przodu zarówno pasażer jak i jego kierowca narzekać nie mogą. Fotele pomimo tego, że były kompletnie płaskie dawały radę. Generalnie do wnętrza nie ma co się przyczepiać. Jasna tapicerka niby jest strasznie brudząca, ale w Zoe o tym pomyśleli i pokryli ją teflonem dzięki któremu łatwiej dbać o jej piękny wygląd.Po zajęciu pozycji za kierownicą od razu wiemy, że mamy do czynienia z czymś nowym. Wszystko czytelne, a to co najważniejsze zawsze pod ręką czy tam paluchami.Bardzo czytelny, wyrazisty wyświetlacz zamiast standardowych zegarów. Wyświetlacz coś tam TFT, ale ważne, że widoczny nawet w bardzo nasłoneczniony dzień - szkoda, że nie mam takiego w swoim telefonie:)Skrzynia biegów - w Zoe jej nie znajdziecie. To coś powyżej co przypomina popularny automat śmiało można nazwać coś ala przełącznik do jazdy do przodu/tyłu.Jeżeli dla kogoś zapach nowości po jakimś czasie przestałby być odczuwalny to w kokpicie jest dostępny jonizator z aktywnym dyfuzorem zapachu - cokolwiek to znaczy - pachnie:)Podsumowanie. Tutaj wypadałoby, abym odpowiedział na pytanie ,,a ile to Panie kosztuje?". Z jednej strony niewielkie auto, które wyjściowo jest wydatkiem 90.000zł. Testowy egzemplarz to pozbycie się 100.000zł. Niestety jest jedno ale, niekoniecznie małe i niekoniecznie tanie. Za wymienione wyżej kwoty kupujemy całe auto, ale bez akumulatorów. Akumulatory wynajmujemy od firmy Renault za określoną kwotę w zależności od zadeklarowanego wcześniej przebiegu (poniżej dokładna tabelka).Biorąc pod uwagę fakt, że naładowanie do pełna Zoe to koszt ok. 10zł to ta cena stu tysięcy nie byłaby, aż taka straszna, gdyby nie ten ,,abonament". Niestety koszt wynajmu, który musimy płacić nie jest wcale taki niski i sprawia, że jazda tym cackiem wcale nie jest ekonomiczna, chyba, że Zoe będziemy ładować na mieście w darmowych punktach ładowań lub w pracy i za prąd zapłaci nasz szef to wtedy ma to sens w stosunku do auta o podobnych wymiarach z silnikiem benzynowym czy diesla. Renault wypuściło na rynek naprawdę bardzo fajne cacko tylko ta cena trochę odstrasza. Może gdy popyt na elektryczne auta wzrośnie to wtedy będą nie tylko ekologiczne, ale także bardzo ekonomiczne. Aby tradycji stało się zadość zamieszczam film oraz kilka naelektryzowanych dodatnio fotek.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Bo trzeba mieć olej w głowie, czyli słów kilka o Shell PurePlus Technology

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Bo trzeba mieć olej w głowie, czyli słów kilka o Shell PurePlus Technology

Jak już wiecie, biorę udział w akcji olejowej Shell Helix Ultra wraz innymi blogerami motoryzacyjnymi. W najbliższych miesiącach trochę wiedzy na ten temat mi przybędzie i ja tą wiedzą zamierzam się z wami podzielić.Od początku. Firmy Shell chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, gdyż każdy, kto ma auto, a nawet jak nie ma to firmę kojarzy i czym się zajmuję również. Technologia Shell PurePlus to krótko stwierdzając proces syntezy gazu ziemnego w ciecz. Dzięki takiemu zabiegowi otrzymujemy wręcz krystalicznie czystą bazę olejową, która to stanowi aż 75-90% całego oleju. To właśnie od bazy olejowej zależy jakość oleju, który chcemy wlać do silnika naszego autka. W przypadku Shell Helix baza olejowa wytwarzana jest z gazu ziemnego, a nie ropy naftowej. Ta baza olejowa to jest to coś co widzicie na głównym zdjęciu w tej ala kropelce – aż dziwne, że taka jest czysta.Bazę olejową Shell wytwarza w gigantycznej rafinerii w Katarze. Napisałem gigantycznej bo to największy tego typu obiekt na świecie. Dzięki tej czystości, która jest w bazie olejowej środki smarne Shell Helix nie posiadają zanieczyszczeń, które występują w ropie naftowej. Nie to, że nie ma ich tam wcale, ale są to po prostu śladowe ilości.  Czystość olejów Shell Helix przyczynia się do powstania jak się domyślacie samych korzyści. Jedną z nich jest oczyszczanie silnika ze wszelkiego rodzaju szlamu oraz zapobieganie przy powstawaniu kolejnych, nowych. Należy pamiętać, że olej to jednak nie lekarstwo, a jeżeli mamy dziury w silniku, przez które nasze auto ,,żre olej”, a w zasadzie się go pozbywa to żaden olej nie będzie w stanie pomóc. Kolejną cecha oleju Shell Helix to lepkość, która ma znaczący wpływ na długie utrzymywanie silnika w dobrym stanie technicznym. 40 lat pracy różnych inżynierów, 3500 patentów doprowadziły również do tego, że oleje Shell Helix odznaczają się niską parowalnością oraz oszczędnością paliwa, więc kolejne pozytywne względy ekonomiczne, z których nasze portfele będą zadowolone.Czym się jeszcze Shell może pochwalić? Zapewne tym, że oleje Shell Helix są stosowane do fabrycznego zalewania silników, a więc tego najważniejszego, pierwszego razu w nowych samochodach wielu marek w tym również w Ferrari, a od 2015 roku do grona wielu marek zalewanych olejami na bazie Technologii Shell PurePlus dołączyło również BMW. Niebawem na blogu fotorelacja z wymiany oleju, której dokonałem oraz pierwsze spostrzeżenia na ten temat. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Dlaczego rodzice są szczęśliwi we wrześniu?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Dlaczego rodzice są szczęśliwi we wrześniu?

Kiedy zmienia się nasza mentalność, podejście do jazdy?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Kiedy zmienia się nasza mentalność, podejście do jazdy?

Yamaha Tricity, czyli test nietuzinkowego skutera na prawo jazdy kategorii B

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Yamaha Tricity, czyli test nietuzinkowego skutera na prawo jazdy kategorii B

3-kołowy skuter dla tych, którzy uwielbiają przyciągać wzrok pozostałych użytkowników ruchu drogowego.Wystarczy spojrzeć na chwilę i od razu widać, że jest to inna maszyna niż wszystkie. To co się rzuca na pierwszy plan to dziwna ilość kół. Dwa przednie koła umieszczone blisko siebie mają za zadanie stabilizować skuter w trudniejszym terenie czyt. tory kolejowe, wertepy, studzienki czy inne kostki brukowe w centrach i nie tylko miast. Przyznam szczerze, że to zawieszenie teleskopowe zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Nawet manewrowanie w korku między autami okazuje się być po prostu łatwizną. Wszak są to dwa koła, ale obok siebie. Gdy prowadzimy to cudo i tak tych kół nie widzimy, a komfort odczujemy właśnie po wjechaniu na jezdnię z gorszą nawierzchnią.W filmiku bardzo fajnie pokazane co i jak i dlaczego dwa, czemu nie jedno i po co aż trzy. Tricity to taki większy skuterek. Z siedziskiem na wysokości ok 80cm sprawia, wydaje się, że jest przeznaczony raczej dla wyższych osób. Zaletą tego jest to, że osoby wysokie bez problemu znajdą miejsca na swoje nogi.Siadam za sterami i oczom ukazuje się czytelny wyświetlacz. Temperatura zewnętrzna, godzina, przebieg, prędkościomierz po środku oraz ile nam jeszcze w baku zostało. Kilka chwil i już wiemy co gdzie mamy - prosto i tak powinno być w przypadku takich pojazdów. Im mniej pierdółek odciąga nasz wzrok od jazdy tym lepiej.Jeśli chodzi o bak to znajduje się pod siedziskiem. Jest niewielki, bo zaledwie 6,6L pojemności co przy spalaniu 3-3,5L/100km daje niewiele ponad 200km zasięgu. Bynajmniej jak podjeżdżamy pod dystrybutor to zatankowanie do pełna jakoś mnie boli:) Kolejny plus umiejscowienia baku na środku to świetny środek ciężkości. Silnik 125cm3, a dokładnie 124,8cm3, 4 suwowy, 2 zaworowy o mocy 11km. W połączeniu z automatyczną skrzynią biegów, która pracuje świetnie osiągi jeśli mamy na myśli miasto i ruszanie spod świateł są na prawdę przyzwoite. Do 50kmh czy nawet 60kmh nic nie grymasi i ładnie odchodzi spod zielonego. Gorzej, gdy chcemy dotrzeć do trzech cyfr - wtedy zaczyna marudzić. Osobiście w trasie na równej nawierzchni udało mi się go rozbujać do stówki i tyle można przyjąć za jakiś tam teoretyczny v-max.Na pokładzie znajdziemy również kilka przydatnych gadżetów jak np. haczyk na siatkę z zakupami (szkoda, że nie jakiś w stylu karabińczyk, ale zawsze to lepiej taki niż żaden).Spory kufer - przydaje się zwłaszcza jeśli chcemy wozić pasażera.Dwie stopki - jak chcemy tak go postawimy.Oraz miejsce na buty pasażera:)Yamaha Tricity to ciekawa propozycja. Koszt takiej ,,zabawki" to wydatek przynajmniej 15000zł. Moja testówka to koszt 17000zł ponieważ posiada dodatkowo ABS. Jeżeli myślimy o czymś takim na dłuższe trasy to warto zakupić na starcie wyższą szybę za dobrych kilka stówek oraz wygodniejsze siedzisko za coś tam koło tysiąca złotych. Jeżeli ktoś ma wrażliwe 4 litery to przy tym standardowym może boleć pupa po 200km. Mnie to jednak zbytnio nie przeszkadzało, bo w skuterku, który posiadam jest siedzisko chyba jeszcze twardsze niż to w Tricity.Poniżej krótki filmik (wstawię jak zmontuję) oraz mała galeria co by można nią oczy nacieszyć i powzdychać. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Listy czytelników #1 Sporna sytuacja i kolizja drogowa

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Listy czytelników #1 Sporna sytuacja i kolizja drogowa

Postanowiłem założyć nowy wątek na blogu, gdzie od czasu do czasu będę publikował co ciekawsze i bardziej interesujące maile od Was.Poniżej mail od czytelnika, który opisuje swój problem.  Witam, Kilka dni temu miałem kolizję drogową. Ponieważ sytuacja jest bardzo sporna chciałem prosić o pomoc w ustaleniu czy policjanci mieli rację wypisując mi mandat. Sytuacja ma miejsce w terenie zabudowanym na drodze posiadającej 3 pasy ruchu (lewy, środkowy, oraz prawy, który jest BUS pasem). Ograniczenie do 70 km. Zdarzenie miało miejsce w godzinach wieczornych gdzie ruch był spokojniejszy i było mniej pojazdów. Na drodze, którą jechaliśmy znajdowały się polewaczki drogowe, jedna jechała pasem lewym blisko krawężnika druga jechała pasem środkowym, ale zajeżdżała trochę na pas lewy, żeby być ustawioną w jednej linii z tą pierwszą.Jechały w pewnym odstępie od siebie. Poruszały się z nieznaczną prędkością do 30 km na godzinę.Załączam szkic jak wyglądało to ustawienie.(zał.1 powyżej) Oczywistym jest, że wszystkie samochody chcą je wyprzedzić, żeby kontynuować jazdę.Ja zmieniłem pas ze środkowego na lewy. Kiedy ominąłem już pierwszą polewaczkę, włączyłem kierunkowskaz i rozpocząłem manewr zmiany pasa z lewego na środkowy (ponieważ przede mną była kolejna polewaczka). Oczywiście zachowałem szczególną ostrożność i upewniłem się, że nic po prawej stronie się nie znajduje oraz, że nikt nie zmienia pasa na mój pas. Będąc już większą częścią auta na pasie środkowym nastąpiła kolizja. Mój prawy przód przy światłach zderzył się z lewym tyłem pojazdu przy nadkolu. Co zrobił drugi pojazd. Drugi pojazd wykonywał ten sam manewr, ale jadąc postanowił wyprzedzić polewaczkę z prawej strony. Mam tutaj rozbieżność co do wersji zdarzeń:1) Moja wersja, ponieważ polewaczka wjeżdżała częściowo na pas lewy kierowca pojazdu zjechał sobie częściowo na BUS pas i częściowo jadąc pasem środkowym z prawej strony polewaczki jechał prosto. Ponieważ nie miał nic przed sobą jechał dosyć szybko około 50 (ja natomiast jechałem wolniej, bo miałem przed sobą kolejną polewaczkę). Oczywiście w tym momencie nie mogliśmy się widzieć, ja włączam kierunkowskaz i zaczynam zmieniać pas na środkowy. Nagle jadąc tak jak powyżej pojazd wyjeżdża mi przede mnie, a ja nie zdążyłem już zareagować i nastąpiła kolizja jak wcześniej opisana. Według mnie manewr wykonany przez drugi pojazd był wykonany nieprawidłowo. 2) Wersja przyjęta przez policję, pojazd jadący z tyłu zmienia pas na BUS pas, a następnie zmienia pas na pas środkowy. Manewr zmiany pasa z BUS pasa na pas środkowy nie został zasygnalizowany kierunkowskazem. Kierowca nie zaprzeczał, że włączył kierunkowskaz. Oczywiście nawet przy takiej wersji uważam, że manewr był wykonany nieprawidłowo. Brak sygnalizacji, wyprzedzanie po BUS pasie, nie zachowanie ostrożności, bo ja już byłem w trakcie manewru. Uzasadnienie policji jest takie, że pojazd tamten był po prawej stronie, a ponieważ muszę ustąpić pierwszeństwa pojazdom będącym po prawej stronie nałożono na mnie mandat. Nawet jeżeli nie miał kierunkowskazu i tak ja muszę przewidzieć takie zachowanie. Drugi kierowca dostał mandat za wjazd na BUS pas. Ja w szoku i niepewności mandat przyjąłem. Już się odwołałem do sądu z tym. Chciałbym prosić o opinię czy rzeczywiście policjanci mieli rację czy jednak ja mam rację. W końcu wykonywałem wszystkie manewry prawidłowo, a w obu wersjach tamten pojazd wykonywał je nieprawidłowo z niezachowaniem należytej ostrożności. W jaki sposób można próbować wykazać słuszność swojej wersji przed sądem. Zgadzam się na umieszczenie mojego problemu na stronie. Z góry dziękuję za poświęcony czas. Pozdrawiam,XYZ zał. 2 zderzenie Zanim przeczytałem maila do końca w głowie miałem tylko jedną wizję - mandat dla kierowcy za wyprzedzanie bus-pasem oraz mandat dla czytelnika za spowodowanie kolizji. Polewaczki można zostawić, bo w końcu muszą całą jezdnię posprzątać, łącznie z obszarami, gdzie są namalowane pasy. Po doczytaniu mail do końca wydaje mi się, że wszystko w sensie policjanci mieli rację i sprawa w sądzie jest skazana na porażkę.  Każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia. Publikuję ten wpis, by zobaczyć czy reszta świata, czyli Wy-czytelnicy myślicie podobnie. Z jednej strony trochę nie fair, że kierowca wyprzedzał używając bus pasa i przez to czytelnik nie mógł spodziewać się, że komuś wyprzedzanie bus pasem przyjdzie do głowy, ale z drugiej strony, co jeżeli polewaczkę na środkowym pasie wyprzedzałby motocykl, który nie musiałby zjeżdżać na bus pas, aby wyprzedzić polewaczkę - zmieściłby się bez zmiany swojego pasa - trochę niebezpieczne, ale jak najbardziej realne wykonalne. Gdybać można wiele, ale przepisy są jakie są. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pokaż kim naprawdę jesteś... dużo wcześniej!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pokaż kim naprawdę jesteś... dużo wcześniej!

Jak dbać o kierownicę?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jak dbać o kierownicę?

Nagły atak spawacza, czyli kto, co i gdzie zostało przyspawane

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Nagły atak spawacza, czyli kto, co i gdzie zostało przyspawane

Mam nadzieję, że spawacz was nigdy nie dorwie. Generalnie najczęściej poluje w swoich dwóch ulubionych miejscach i to właśnie o nich będzie w dzisiejszym wpisie, więc czytajcie i strzeżcie się!Jeżeli tylko będziemy nieuważni czyt. sfrustrowani, nerwowi to jest duża szansa na to, że albo sami staniemy się spawaczami albo jego ofiarami. Może od początku. Kto to jest ten cały spawacz? Generalnie jest to taka osoba, dupek, debil, cham, kierowca słaby psychicznie, który swoją edukację i myślenie w związku jazdą samochodem zakończył po tym jak odebrał prawo jazdy. Zdarza się również, że spawacz dopiero co wyłączył gta i zapomniał, że wrócił do rzeczywistości. Występują w naszej przyrodzie dwa rodzaje spawaczy. Pierwszy - furiat, któremu wiecznie mało i o wszystko i do wszystkich ma żal tylko nie do samego siebie oraz drugi - ten, któremu wydaje się, że czas to pieniądz, a zarabiać potrafi tylko on. Nr 2 dodatkowo też uwielbia adrenalinę w stylu uda się albo się nie uda.Jeżeli chodzi o portret psychologiczny to by było na tyle, przejdźmy teraz do miejsc występowania, które postaram się opisać dość szczegółowo czyt. jasno i zrozumiale.Spawacz po raz pierwszy, czyli miejsce nr 1! Spawacz jak już wyżej wspomniałem nie jest objawem intelektu, a więc sprowokować go może dosłownie wszystko - zbyt zielone światło, brzydka pogoda czy mucha pałętająca się na tylnej kanapie w jego aucie. Dodatkowo pewnie miał zły dzień pracy, więc jest jeżdżącą, tykającą bombą i zaraz jak tylko zapali się zielone światło jego ręka jest jakby przyspawana do klaksonu i każdy oddech powoduje jego wciśnięcie, bo... eLka przed nim nie ruszyła z piskiem opon. Trąbi na nią pomimo iż na szybie jest transparent ,,nie trąb robim co możem, nie trąb ty też się kiedyś uczyłeś". Spawacz nie popuszcza i wyprzedza na ciągłej. Chciałby dać kursantowi prawdziwą lekcję życia czyt. wjechać przed niego i dać po heblach, by sprawdzić czas reakcji kursanta. Używanie klaksonu w mieście bez powodu lub z byle powodu to widok czy hałas wcale nie tak rzadko spotykany. Według ustawy prawo o ruchu drogowym za taką muzykę przewidziany jest mandat w wysokości 100zł. Niestety przepis jest i raczej pozostanie martwy z tego względu, iż ciężko określić w którym aucie z kilkudziesięciu widocznych siedzi dobrze kamuflujący się spawacz.Nasz niedoświadczony kursant miał jednak szczęście, że akurat właśnie dziś spawaczowi się spieszy - zamierza być minutę wcześniej w domu. Spawacz znowu stoi autem i (czas goni, pieniądz ucieka) już by chciał wyjechać z tej cholernej podporządkowanej drogi, ale blokuje go ta pani przed nim z zielonym listkiem na szybie. ,,No jedź babo! tiii tiiit!". Trąbił, bombił przez te 10 sekund, ale w końcu ruszyła (w końcu miała na tyle wolne, by bezpiecznie, nie wymuszając niczego na nikim wjechać na drogę z pierwszeństwem). Całe szczęście, że miała auto w automacie, bo raczej pod wpływem takiego natężenia stresu jedynki by raczej nie wbiła. Spawacz już wyjeżdża za miasto, ale jest po górkę, więc ostro w podłogę i znów na ciągłej. Znów ma jednak +5 sekund. To nic, że było ogromne ryzyko, ale 5 sekund to sporo... chyba. Spawacz ciśnie dalej i nie wierzy, ze 300 metrów, na długiej prostej dostrzegł komara siedzącego na zderzaku auta przed nim. Spawacz po raz drugi, czyli kolejny atak! Spawacz nie dowierzając, że komar może jechać bez biletu, tak bez zgody na gapę postanawia się mu przyjrzeć, by go zapamiętać i zawiadomić odpowiednie służby. Podjeżdża bliżej, 300metrów, 250, 50, 10, 3, 2 i nareszcie pół metra do zderzaka auta jadącego przed nim. Jedzie 90tką przyklejony i się wpatruje w czujniki parkowania. Fałszywy alarm, komar albo odleciał, albo spadł i się zabił. Nagle na jezdnię, znienacka wkroczył duży pies... spawacz został przyspawany. Ajj miał być happy end - no dobra czasem spawaczowi się udaje i spawanie jest niepotrzebne. Chociaż w sumie to udaje się jego ofierze, która ma więcej rozumu i nauczona doświadczeniem spotykając kilku spawalskich dziennie na drodze wie, że trzeba zachować szczególną czujność i ostrożność.Mam nadzieję, że nie zostaniecie nigdy spawaczami... O ile np. w Niemczech spawacze dość szybko uczeni są, że zderzaków plastikowych na autostradzie czy innej drodze spawać nie należy (nauka liczona jest w euro) to w Polsce, jeszcze spawaczy się nie czepią czyt. nie uczą.Teraz w celu poprawy humoru zapoznajcie się z filmikiem poniżej pt. Nie jedź na ogonie i trąb, czyli jak gangster uczy spawacza prawa drogowego:)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Test wysokich lotów, czyli Dacia Duster Blackstorm 1.5 diesel

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Test wysokich lotów, czyli Dacia Duster Blackstorm 1.5 diesel

Trochę o aucie, które dla jednych jest czymś fajnym, nietuzinkowym, tanim i dobrym, a dla drugich jest to po prostu Dacia. Jakie jest moje odczucie po przejechanych grubo ponad 1000km?Cyferki 3,4,5,6 są zaczerpnięte z lotnictwa, dokładnie z wysokościomierza. O co chodziło projektantom umieszczając je na Dusterze? Nie mam zielonego pojęcia jak było naprawdę, ale może chodzi o to, że ten Duster Blackstorm po prostu lata? Być może kierowca będzie miał głowę wysoko w chmurach, wiedząc, że to autko nadaje się zarówno do miasta, w trasę oraz w teren – sprawdziłem wszędzie i w żadnym miejscu Duster mnie nie zawiódł.Może za słowem latać kryje się wysoki, 21cm prześwit? Gdybym miał obstawiać to stawiałbym na te 21 centymetrów, bo żadne krawężniki, nawet te największe nie będą stanowić problemu.Bo liczy się czytelnik. Kilka dni przed tym jak odebrałem Dustera do testów, napisał do mnie Marcin, że szuka auta do roboty, ale nie żadnego dostawczaka czy innego busa, tylko coś czym będzie mógł wjechać w lekki teren, pokonywać leśne dukty, a po pracy odwiedzi market i zapakuje bez problemu zakupy nawet te na cały tydzień. Autko ma być nowe, posiadać napęd 4x4, wysoki prześwit, ma być w miarę tanie zarówno w zakupie jak i w późniejszej eksploatacji. Nic innego niż Duster zarówno mi jak i wszystkim tym, którzy komentowali wpis na FanPage na Facebooku nie przychodziło do głowy. Długo nie myśląc odpisałem Marcinowi, że postaram się wyrwać autko do testów by wyrazić swoją opinię oraz odwiedzę go we Wrocławiu by sam mógł się przekonać jak ten Duster lata. Taka jazda testowa bez dyszącego doradcy z salonu obok na fotelu. Dawno nie byłem we Wrocławiu, więc miałem okazję zobaczyć co tam się pozmieniało przez kilka ostatnich lat. Najbardziej zdziwił mnie fakt że jadąc od Łodzi prawie 200km ekspresówką nie było nawet jednego sklepu, a już o stacji benzynowej nie wspominając - dziwne. Dobrze, że wcześniej obadałem trasę, bo gdybym nie wiedział i w baku miał na kilkadziesiąt kilometrów to mógłbym się zdziwić, że nie dotankuję na tym odcinku, chyba, że z kanistra. Tytułowe foto zrobił Marcin - chyba najlepiej przerobione, więc dałem je jako główne - muszę się podszkolić z tych wszystkich fotoszopów i aparatów. Marcin był chyba nieco zdziwiony, że dotrzymałem słowa  i zawitałem Dusterem do Wrocka. Najpierw mała rundka zapoznawcza po mieście by zobaczyć jak reagują przechodnie na Blackstorma.Później pojechaliśmy z dala od centrum by pstryknąć jakieś fotki na których nie byłoby żadnych twarzy ludzi, żebym nie musiał ich potem zamazywać w paincie.Fajne mosty są w tym Wrocławiu.Potem obadaliśmy jakiś lekki teren - niby nic, ale trzeba było sprawdzić to zawieszenie i ten zachwalany prześwit.Zanim zacznę pisać dalej po swojemu, poczytajcie co Marcin myśli teraz o Dusterze, czyli trochę wrażeń z jazdy Dacią.,,Wrażenia z jazdy: wygodna pozycja za kierownicą, dobra widoczność w lusterkach. Idealnie prowadzi się po wyboistych drogach o nawierzchni szczątkowo-asfaltowo-przedwojenno-kostkowo-szutrowej, miękkie bujanie pozwala cieszyć się nadal jazdą. Tak jakby dusterka odnajdywała się na dziurach sama, być może dzięki jakiemuś tajemniczemu mechanizmowi pozwalającemu rozpoznać rodzimy, rumuński stan nawierzchni (nie żeby nie było tam dobrych dróg https://youtu.be/yCrsR-sQJg0). Na głębokich koleinach, wyrzeźbionych przez traktory, także sobie radzi świetnie - co czyni z niej idealny pojazd do buszowania w zbożu, a jeśli teren nagle zrobi się piaszczysty - dusterka z pewnością wcieli się w rolę stepowego wilka, pozostawiając za sobą tylko kurz, jej anglojęzyczna nazwa w końcu zobowiązuje. Podsumowując - pochodząca z Dacji, dusterka broni dzielnie marki firmy i z pewnością jest w stanie bronić honoru całej krainy z której pochodzi i, być może nawet, zmaże piętno II i XXX legionu rzymskiego Traiana fortis i Ulpia victrix, tym razem pokonując wszystkie supermarket-utility-vehicles świata do którego przywykliśmy. "Surowy" styl bez zbędnych ozdobników, funkcjonalne wnętrze - z pewnością to atuty przy wsiadaniu do niej gdzieś o poranku na górskiej przełęczy, gdzie spędziło się noc. Tak czy inaczej, być może lekko odbiegłem od tematu - Dak to mieszkaniec Dacji, nie wiem jak nazwać jej mieszkankę - ale od tego - przynajmniej fonetycznie do Dakaru nie daleko - i myślę, że Dusterka szybciej odnalazła by się tam niż nie jeden suv. Samochód idealny na bezdroża - będzie świetnie sprawdzał się na co dzień, jeśli ktoś, jak ja, ma pracę w terenie to również tam. Myślę, że spokojnie zasługuje na miano adventure vehicle i daje mu wielki atut wśród pozostałych spasionych "terenówek". "Dobra, to jedziemy dalej...Duster to dość spore autko ,4315mm długości, 2000mm szerokości, 1625mm wysokości.Z jednej strony niby duże, ale bardzo niewiele waży, bo zaledwie 1294 kg. Niewielka waga na pewno sprawdzi się w terenie, gdzie ciężej będzie ugrzęznąć.Silnik 1.5 diesel o mocy 110km radzi sobie naprawdę dobrze. Nie jest to rakieta (ok.12,5s do 100km/h), ale coś ekonomicznego, gdyż średnie spalanie jest na poziomie 7,5L/100km. Podczas jazdy ekspresówką, prawie 200km przy prędkości na tempomacie ustawionym równo na 120km/h z włączoną klimatyzacją spalanie było na poziomie 6,5L/100km. Wydaje mi się, że jest rozsądne, zwłaszcza, że większość aut już po przekroczeniu 100km/h gwałtownie żre zarówno ropę jak i benzynę. Prędkość maksymalna to 168km/h. Silnik niewielki jak na tak duże gabarytowe auto, ale radzi sobie ze względu na niską masę. Jeżeli chodzi o wyciszenie to diesel jak diesel, klekocze bo musi, a w tym przypadku zaczyna się drzeć powyżej 120km/h.Wnętrze. Według założeń Duster jak każda Dacia ma być po prostu tania. Czy 72 tysiące to niedużo? To zależy jak na to patrzeć, bo z jednej strony to naprawdę spora kasa, ale jeżeli szukamy najtańszego 4x4 to Duster jest jedną z najtańszych opcji.Wróćmy jednak do środka, a tu ku zaskoczeniu nie jest za biednie. Jest nawigacja, która powinna być wyżej, bo to rozwiązanie, które Dacia oferuje nie jest za bezpieczne - spoglądanie na ekran w dół nie wróży niczego dobrego. Może to jest zrobione tak, aby nie oślepiało kierowcy nocą? Jest jednak przecież tryb nocny w nawigacjach, więc chyba nie o to chodziło. Guzików jest generalnie tyle ile trzeba, czyli bez przepychu. Ta skrzynia z początku dziwnie chodziła, jak w jakimś dostawczaku, ale Duster to w końcu auto do pracy, a do skrzyni po 30km da się przyzwyczaić.Bagażnik o pojemności 408 litrów lub 1570 po złożeniu kanapy pomieści naprawdę sporo gratów.Kierowca i pasażerowie... mają miejsca pod dostatkiem. Niezbyt kwadratowe kształty auta przekładają się na przestrzeń dla osób, które umiejscowią swoje 4 litery wewnątrz tego Dustera. Fotele nie są wyprofilowane, ale jeżeli Duster nie będzie traktowany przez nas jak sportowe auto to damy radę na nich przemieścić się nawet w te dalsze punkty naszej podróży.   Podsumowując. Testowana Dacia to autko ekonomiczne i nie chodzi wyłącznie o zużycie paliwa, które wynosi w okolicach 7,5L/100km, ale przede wszystkim o cenę. Testowany egzemplarz posiadał nawigację, silnik 1.5dCi 110km oraz napęd 4x4, a cena takiego pudełka to wydatek rzędu ok. 72 000zł. Czy warto? Wszystko zależy od tego do czego Duster miałby nam być potrzebny. Jeżeli ma to być auto firmowe, tanie w eksploatacji, ma być takim roboczowozem, którym do miasta nie wstyd się od czasu do czasu zapuścić, a trasę do klienta pokonujecie nie tylko asfaltem to jesteście w targecie.Teraz standardowo czas na tęczę, film oraz fotki. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pan Krzysztof, Jawor

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan Krzysztof, Jawor

 Pozdrowienia z dolnośląskiego ;) AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Kultura na siłę, czyli kolejne zmiany, nowe przepisy?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Kultura na siłę, czyli kolejne zmiany, nowe przepisy?

Kolejna bitwa w której do walki prosimy kierowców i pieszych, zwłaszcza tych, którzy kręcą się wokół przejścia dla pieszych.Trwają prace nad kolejną zmianą przepisów. Obecnie pieszy ma pierwszeństwo tylko w momencie gdy jest już na przejściu dla pieszych, ale od 1 stycznia 2017 roku najprawdopodobniej będzie miał pierwszeństwo również zanim wkroczy na zebrę. Będzie wielki chaos i jeszcze więcej wypadków zanim wszyscy się przyzwyczają, bo to normalne, że informacja nie dotrze do wszystkich w 100%, a to ktoś nie usłyszy, a to ktoś nie przeczyta, nie zobaczy itd. itp. Co jak ktoś będzie poza granicami naszego kraju i nagle wróci do Polski? Będzie mocno zdziwiony tym co się będzie dziać na ulicach - chyba zbyt radykalna zmiana.Czy obecne przepisy pod tym względem są złe? Uważam szczerze, że nie. Pieszy wie, że nie może sobie od tak wtargnąć na ulicę pod maskę auta, bo pierwszeństwa nie ma. Owszem, wielu kierowców nie lubi się zatrzymywać i dlatego brak kultury denerwuje pieszych. Z drugiej strony zawsze to lepiej aby pieszy się zatrzymał, niż bez pojęcia ładował się na pasy podczas, gdy nie wiemy tak naprawdę czy auto zdąży się zatrzymać czy też nie.Wyobrażacie sobie teraz kogoś w kapturze ze słuchawkami na uszach, który zza jakiejś ściany ładuje się na przejście nie zwracając uwagi na samochody - no bo przecież ma pierwszeństwo to każdy, zawsze i wszędzie musi się zatrzymać... tylko teoretycznie niestety.Może gdyby kierowcy mieli kulturę zawsze pod ręką i ustępowali w momentach kiedy przejazd dalej nic im nie da w sensie czasowym, albo co ja piszę... zatrzymać się, ustąpić pieszemu, kilkanaście sekund nas nie zbawi. Z drugiej strony piesi też nie powinni targać się na swoje życie, gdy jedzie tylko jedno auto, bo przecież szybciej załatwią temat czyt. przejdą przez pasy, gdy auto pierwsze pokona zebrę, a potem dopiero oni. Czas zatrzymania się auta do zera będzie dłuższy niż ten, gdzie auto przejedzie bez zatrzymywania się. Nawet jak jakimś cudem te przepisy wejdą w życie to zawsze i wszędzie, wszystkim których znam, dzieciom, rodzinie, znajomym zawszę będę powtarzał, i tłumaczył, że lepiej niech to auto sobie przejedzie, niech myślą, że pierwszeństwa nie mają, bo inaczej może się to źle dla nich skończyć.Wiem, że chcemy ciągle gonić zachód, ale czy ta zmiana w przepisach jest konieczna? Hmm chociaż... takie profilaktyczne zwalnianie przy przejściach dla pieszych może i będzie spowalniać nieco ruch, ale za to kierowca zawsze będzie gotowy na ewentualne wbiegnięcie jakiegoś małego dziecka na pasy... może to jednak ma sens. Będziemy jeździć wolniej, a wolniej to znaczy bezpieczniej.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Auta ciężarowe bedą miały zakaz wyprzedzania na autostradach i drogach ekspresowych? Jesteś za czy przeciw?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Auta ciężarowe bedą miały zakaz wyprzedzania na autostradach i drogach ekspresowych? Jesteś za czy przeciw?

Jak to jest z tą kulturą na autostradach i ekspresówkach?GDDKiA przymierza się do wprowadzenia zakazu wyprzedzania się ciężarówek na autostradach, ale także na ekspresówkach dwupasowych. Kierowcy zostaną podzieleni na tych większych z ciężarówek i tych mniejszych z osobówek. Z nowych przepisów nie zawsze wszystkie strony są zadowolone. Tak jest i tym razem, bo o ile kierowcy aut osobowych popierają taką zmianę to o tyle kierowcy ciężarówek są wściekli, że ktoś o takim przepisie w ogóle pomyślał, a co dopiero chce go wprowadzić w życie.Jak wygląda wyprzedzanie ciężarówek na autostradach? Spora część kierowców doświadczyła tego zjawiska i potrafi sobie je teraz odtworzyć. Z reguły wygląda to następująco. Jadą dwie ciężarówki, pierwsza A 89kmh, a druga B za nią 90kmh. W pewnym momencie B zjeżdża na lewy pas i bierze się ostro za wyprzedzanie. Problem w tym, że B jak i A jak i większość dużych aut ma ograniczniki i nie przyspieszy nagle i w ogóle do 140kmh by wziąć szybko kolegę A lewym pasem. Akcja trwa dość długo, już kilka km ten wyścig trwa, a za dużym B na lewym utworzył się już spory korek osobówek. Część z nich wkurzona, rzucają mięsem na prawo i lewo w stylu ,,jak nie masz czym to nie wyprzedzaj!". Furia, frustracja i nerwy narastają, a ciśnienie się podnosi. Czasem w kimś z małego auta coś pęka i chcąc nauczyć takiego ,,TIRowca" wyprzedza go swoją osobówką i daje po heblach spowalniając do 50kmh. Równie głupie co niebezpieczne - nie popieram, nie polecam i gardzę. Przyszło z zachodu. W niektórych krajach Europy już od jakiegoś czasu jest zakaz wyprzedzania się ciężarówek na autostradach lub ewentualnie wtedy gdy np. pada deszcz. W Belgii z tego co kojarzę to są nawet znaki informujące o tym, że ciężarówka może w danym miejscu wyprzedzać - taka tam ciekawostka. Inna sprawa, że w tych krajach autostrady posiadają 3 pasy ruchu w każdą stronę i ciężarówki ,,spychane" są na skrajny prawy, a te które chcą wyprzedzać śmigają środkowym, a osobówki cisną lewym i wszyscy są zadowoleni. Jeżeli zakaz będzie obowiązywał wszędzie i na każdej autostradzie czy ekspresówce to bez sensu, bo jeżeli np. droga będzie miała wzniesienia to już wyobrażam sobie na niej korek, gdzie pierwszej auto jedzie 40kmh bo jest doładowane i szybciej pod górę nie da rady, a zaraz za nim dojeżdżają te ciężarówki, które bez problemu przepisową prędkością nie tamując ruchu mogły by spokojnie jechać. Wynik tego jeden - niepotrzebne korki, a przecież zamiar wprowadzenia zakazu miał być inny. Rozumiem jeżeli zakazy wyprzedzania będą odcinkowe - wtedy to ma sens, bo powinny być tam, gdzie duzi uwielbiają i mogą urządzać sobie wyścigi.Znaleźć kompromis? Oczywiście! Do odrobiny myślenia dolać trochę kultury, wymieszać z trzeźwym umysłem i gotowe. Mianowicie wystarczy odpowiednia komunikacja, a przecież kierowcy zawodowi posiadają CB. Idąc tym tropem, jeżeli kierowca B będzie chciał wyprzedzić A to wystarczy, że go o tym poinformuje by ten zwolnił o dwa oczka. Wówczas cała ta operacja o nazwie wyprzedzanie będzie trwała chwilę i zaoszczędzi wszystkim nerwów. Szczerze mówiąc gdybym był kierowcą A to sam z siebie bym zwolnił podczas gdy kolega B wyprzedzałby mnie na pasie obok i dał mu cynka choćby długimi, że właśnie mnie wyprzedził i może wrócić bezpiecznie na prawy pas. Robiłbym tak bo mógłby w końcu się znaleźć jakiś idiota nauczyciel, który wyprzedziłby B, dał po heblach, a ja przykleiłbym się kabiną do naczepy kolegi B. Wszystko zależne jak zawsze od danej sytuacji i miejsca na trasie, ale z grubsza ja to tak widzę.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Test k2 Perfektor Black, czyli prezent od MotoChemia.pl

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Test k2 Perfektor Black, czyli prezent od MotoChemia.pl

Nigdy nie zwracałem uwagi na takie czyścidła. Zawsze myślałem, że tego typu produkty to ściema, a zdjęcia w reklamach są poprzerabiane w fotoszopie itd. Od zawsze również myślałem, że odkurzanie auta zwykłym domowym odkurzaczem wystarczy, że to najprostsza droga do wypucowania auta. Okazuje się, że niekoniecznie…Do wyczyszczenia auta przymierzałem się odkąd tylko zacząłem nim jeździć, ale nigdy nie było na to czasu albo pieniędzy. Na szczęście na bloga trafił Arek z motochemia.pl i zaraz zaproponował pomoc. Zagadał na maila i nie wiem czy minęło 24 godziny, a kurier już chciał bym podpisał odbiór przesyłki. W paczuszce był nowiutki i tylko dla mnie pistolet K2 Perfektor Black oraz niezbędny proszek do prania tapicerki K2 Tornado Plus dostępny pod http://www.motochemia.pl/k2-tornado-kg-proszek-do-prania-tapicerki-dywanow-p-675.html. Masner Perfektor Tornador (dobra nazwa, pasuje do tego urządzenia, bo działa jak tornado, ale o tym za chwilę) to pneumatyczna spluwa do prania tapicerki samochodowej, ale również jakieś dywany też obskoczy w razie potrzeby. Pistolet solidny, metalowy, wyposażony w litrowy zbiornik. Krótko pisząc urządzenie dla profesjonalistów i amatorów, bo w końcu ja też je ogarnąłem. Podłączamy go za pomocą szybko złączki do kompresora i to poniekąd wada, bo kompresor trzeba posiadać, no ale urządzenie dla profesjonalistów to i osprzęt musi też taki być. Na zdjęciu kompresor jaki udało mi się zdobyć. Niby ogólnie dał radę, ale Perfektor potrzebuje ciśnienia roboczego 5,5-6,3(bar) i co 2 minuty musiałem robić kilkunastosekundową przerwę bo mały kompresor nie nadążał utrzymywać powietrza. Poniżej 5,5 urządzenie również działało, ale pełna moc była właśnie na tym zalecanym ciśnieniu. Bałem się też, żeby nie czyścić autka cały dzień, bo kompresor mógłby się popsuć, przegrzać czy kto wie co. Do kompletu potrzeba jeszcze tego proszku. Nawet 1kg wystarczy na początek, gdyż jest bardzo wydajny. 1% (10ml) proszku, a potem do pełna zalewamy pojemnik przy pistolecie wodą. Mieszamy, chwilę odczekujemy by wszystko ładnie się rozłożyło i zaczynamy zabawę. 1kg proszku starcza na ok100m2, ale wiadomo, że wszystko zależy od tego jakie z nas brudaski. O rękawiczkach, okularach ochronnych i gdyby coś to nawet jakiejś maseczce nie muszę pisać, bo to podstawowe sprawy bhp. Wydawało mi się, że fotele w aucie mam czyste. Jak już sprzątam to zawsze przynajmniej godzinę, przecieram wszystko szmatką, a odkurzaczem staram się wjeżdżać wszędzie tam, gdzie się da. Odkręcam kurek i jazda. Już po pierwszy kilku sekundach moje zdanie na temat czystego fotela zmieniło się. Tapicerka, fotele w aucie nigdy nie były prane, aż się chyba przyzwyczaiłem do ciemnego kolorku – pasował do reszty. Urządzeniem nie dotykam fotela, zachowuję odległość 2-3cm pod kątem 45 stopni (chyba, że mam założoną szczotkę taką jak na foto, która również jest w zestawie). Po chwili widać już jak bardzo fotel był zasyfiony. Zakręcam kurek i oczyszczam powietrzem – dobrze jest też mieć pod ręką jakąś mikrofibrę do lepszego efektu. Taaa, bloger motoryzacyjny i taki brudny fotel – wstyd! Sam jestem zdziwiony, że to daje taki świetny efekt, zwłaszcza, że nie sprzątałem jakiś świeżych plam tylko stare, kilkuletnie nawet, które nie był wstanie ogarnąć domowy odkurzacz. Pistolet dobrze też czyści nawiewy, wloty, generalnie trudno dostępne miejsca. To co mnie zawsze drażniło podczas mycia auta to właśnie te miejsca trudno dostępne, czyli tam, gdzie gąbką się nie da, albo jak się da to się nie wyczyści tak jakby się chciało. Na zdjęciach efekt przed-po, który robi wrażenie – tak to ten sam Scenic z 2003 roku. Kolejne przed-po tym razem mega starej jakieś plamy, której nawet najstarsi górale nie pamiętają. Zniknęła jak widać bez śladu. To co najbardziej wkurza w korku, gdy gapimy się w podsufitkę a ona cała zabrudzona. Kolejny, tym razem tylny fotel po użyciu Perfektora. Nie! To nie słońce tak padało na tym drugim zdjęciu, ale brud się jeszcze świecił. Autko Skoda Fabia 2008 rok, ale plamy z ilu lat to nie wiem – najważniejsze, że w końcu zniknęły. Krótkie podsumowanie. K2 Perfektor Black dał radę. Myślałem, że w środku mam czysto, ale teorię obaliłem zaraz po krótkim zapoznaniu się ze spluwą. Pozbyłem się zarówno kilkudniowych, kilkumiesięcznych, a nawet jak zauważyliście na pewno kilkuletnich plam. Śmiało mogę polecić to urządzenie, które znajdziecie w sklepie MotoChemia.plAMStrefa Kulturalnej Jazdy

Tylko cisza i spokój, czyli test elektrycznego auta Nissan Leaf

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Tylko cisza i spokój, czyli test elektrycznego auta Nissan Leaf

W tym teście sporo o ekologii i o tym jak bardzo wdziera się już do naszego spalinowego świata... na szczęście, bo im więcej alternatyw tym lepiej. Zero Emission - tak jest oznakowany Nissan Leaf posiadający wyłącznie silnik elektryczny.Zero emisji spalin, czyli sama ekologia. Niestety o ile takie elektryczne autko jest przyjazne środowisku o tyle nasz kraj już temu autku nie koniecznie, a szkoda bo czyste środowisko to przecież zdrowsi obywatele. W innych, bardziej ekologicznych krajach jest wiele korzyści płynących z posiadania takiego samochodu m.in dopłaty do jego zakupu, darmowe ładowanie, brak opłat za autostrady itd. itp. W Holandii na przykład odległość między punktami, gdzie możemy naładować swoje auto nie jest większa niż 30km - wow, czyli śmiało możemy korzystać z takiego cacka jak ze zwykłego samochodu, bez żadnej obawy, że zabraknie prądu. W Polsce już tak kolorowo nie jest zarówno pod względem ilości stacji jak i przywilejów od Państwa,  których praktycznie nie ma.Według producenta Leafem można zrobić maksymalnie 199km (przy wielu wyrzeczeniach np. bez włączonej klimatyzacji, radia, jadąc odpowiednio wolno bez gwałtownych przyspieszeń i hamowań). Jaki jest realny zasięg elektrycznego Nissana Leaf? Naprawdę byłem zaskoczony, gdy mój dystans okazał się podobny do tego deklarowanego przez producenta. Mianowicie trasę Warszawa - Kielce pokonałem bez problemu, czyli w sensie, że dotarłem i mi nie brakło prądu. To był wyczyn eco hard driving, bo trasa liczyła 190km. Ile prądu w aucie jeszcze było? Tego nie wiem, bo licznik pokazywał 0 możliwych jeszcze kilometrów do przejechania, choć podejrzewam, że właśnie te jeszcze 9km było realnie w zasięgu. Co więcej, podczas trasy Kielce - Warszawa również nie potrzebowałem lawety. Przy takiej normalnej jeździe czyt. z włączoną klimatyzacją, radiem itd. itp. Leafem śmiało można bez obaw zrobić 130km-140km. Niestety nie jechałem tych 190km bez doładowywania tylko dlatego, żeby sprawdzić, że się uda, ale dlatego, że musiałem, gdyż po drodze np. w Radomiu nie ma nawet 1 stacji do szybkiego ładowania, gdzie można by podładować autko i jechać dalej - no cóż, jechałem wolniej, ale się udało. Na zdjęciu powyżej stacja do ładowania w... Krakowie, gdzie wybrałem się następnego dnia. Fajna sprawa, urządzenie do ładowania, ten dystrybutor jest pod salonem, czynny 24h i w dodatku jest bezpłatny. Wiedząc już co potrafi Leaf do Krakowa używałem spokojnie klimatyzacji, radia i tak zostało jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. Wiedziałem jednak, że Kraków trzeba zwiedzić wzdłuż i w szerz dlatego, podjechałem na chwilkę i doładowałem autko. Trochę się wystraszyłem, że na miejscu do ładowania stał inny Leaf i może pojawić się problem w stylu czy kabel od ładowarki dostanie do gniazdka w aucie. Podjechałem i na szczęście udało się. To, że inny Leaf stał na miejscu przeznaczonym do ładowania świadczy najlepiej o tym, że nikt się mnie tam nie spodziewał, ale nie dziwie się, bo Leaf to naprawdę unikatowe autko i podczas tego tygodnia z nim spędzonego nie spotkał na drodze drugiego takiego ani też inne podobnego elektryka. Statystycznie rzecz biorą Leaf bardziej jest jak na razie stworzony do jeździe po mieście, taki tam dojazd z punktu A do punktu B. Jako, że większość kierowców, którzy dojeżdżają codziennie do pracy, nawet z terenów podmiejskich nie robi więcej kilometrów niż 60 to zasięg Leafa im w zupełności wystarczy. Zapomniałbym dodać, że trasę Kielce - Kraków robiłem w 3 osoby plus wielka waliza pełna ciuchów. Producenci elektrycznego Nissana postanowili nagradzać osoby, które będą nim chcieli jeździć oszczędnie. W jaki sposób? Mianowicie chodzi o ładowanie. Każdorazowo, kiedy zdejmiemy nogę z pedału przyspieszenia Nissan Leaf poza tym, że zwalnia to przy okazji się nieco podładowuje jest tzw. odzyskiwanie energii podczas zwalniania, hamowania, a dzięki temu pojedziemy zawsze trochę dalej. Kolejna nagroda to eko choinki, których można dostać maksymalnie 5 - jak widać zgarnąłem je wszystkie. Jest też podgląd do statystyk eko jazdy na komputerze także możemy ćwiczyć eko umiejętności. Fajna sprawa jest taka, że w momencie, gdy włączymy radio, klimę, zwiększymy nawiew to w czasie bieżącym odejmowane albo dodawane są możliwe kilometry do przejechania. Z tego co się zorientowałem to np. włączona klima na całym baku tj. ładowaniu zżera ok 20km.Ładowanie. Jeżeli odbywa się na takiej stacji do szybkiego ładowania jak ta powyżej na fotce to 80% baterii naładujemy w 30minut -sprawdziłem na własnej skórze.Szybkie ładowanie - wtyczka jak wyżej. W okolicach godziny powinniśmy dobić do 100%. Nikt przecież z pustym bakiem tj. akumulator nie będzie podjeżdżał, aby naładować, bo to ryzyko. Przecież jak zabraknie to tylko kontakt nas ratuje - do kanistra kilku kilowatów nie weźmiemy ze stacji. Ustawiamy ile procent baterii ma się naładować, abyśmy byli zadowoleni, klik klik i pozostaje tylko czekać. Autko nam się ładuje, a my możemy je oraz siebie przewietrzyć.Możemy też pospacerować, wyczaić jakieś gorące auto, powzdychać i wtedy czas szybciej zleci;)Drugi sposób to ładowanie za pomocą dołączonej ładowarki. Trwa ok.10 godzin, a wtyczkę wpinamy do zwykłego, domowego gniazdka. Trzeci sposób to zakup stacji za ok 4000zł do przyspieszonego ładowania. Gdy jesteśmy w posiadaniu takiej stacji, autko naładujemy dwa razy szybciej, czyli 4-5godzin. Oczywiście jak z każdym akumulatorem - jeżeli ładujemy dłużej bateria będzie trzymać lepiej. Nissan Leaf to na tyle bystre autko, że gdybyśmy nie używali go miesiąc czasu to z baterii wydostanie się zaledwie 3% baterii - moim zdaniem tyle co nic i to naprawdę świetne osiągnięcie.Ile to coś ,,pali"? To jak zawsze zależy od naszego stylu jazdy. Baterie są o pojemności 24kWh, czyli przynajmniej kilkaset razy większe niż w typowym laptopie. Do setki to elektryczne auto potrzebuje 11,5 sekundy czyli nie jest tak źle jakby się mogło wydawać, a ze względu iż jest to silnik elektryczny po pierwszej przejażdżce miałem wrażenie jakby przyspieszał znacznie szybciej niż ma w papierach. Prędkość maksymalna wg papierów 144km/h. Deklarowaną prędkość osiąga bez problemu, a szperając po Internetach natknąłem się na informacje, że jeszcze 20km/h szybciej jest jak najbardziej realne, więc miłe zaskoczenie. Akumulatory generują moc rzędu 109KM i 254Nm. Autko do pełna naładujemy w zależności od tego jakiego mamy operatora za średnio ok. 10zł.Pierwszy szok. Wygląd zewnętrzny. Leaf zbudowany jest na płycie Nissana Tiidy, który mi się nigdy nie podobał, ale... ...buda Leafa jest jednak inna tzn. na pierwszy rzut oka to takie średnie autko. Jednak jak tak byśmy się na chwilkę zawiesili to stwierdzimy, że jest całkiem całkiem. Zarówno biały jak i czarny kolor jest wporzo - chyba najlepsze kolory dla Leafów, no ale wszystko to rzecz gustu. Dobra innych nie widziałem, a te jak widać pasują do tego samochodu.Tyłek ma jakoś śmiesznie ścięty i jakoś to wygląda, ba nawet mi się podoba.Jeżeli chodzi o wymiary zewnętrzne to 4445x1770x1550[mm] odpowiednio długośćxszerokośćxwysokość.Autko wbrew pozorom nie jest wcale lekkie, bowiem waży 1474kg.Jak na auto elektryczne, gdzie każdy kg i cm2 i cm3 jest na wagę złota ma spory bagaznik - 370L, więc zakupy, nawet te większe upchamy bez problemu.Bo liczy się wnętrze. Oczywiście pełna elektryka, radio, nawigacja, kamera cofania, elektryczna klimatyzacja ble ble ble. Generalnie autku niczego nie brakowało. Taki nowoczesny wygląd był dla mnie jak najbardziej ok. Full opcja poza skórą, ale bez przesady. Przednie fotele podgrzewane - tylne również, a przycisk na fotelu pasażera. Nissan opracował tak tą technologię, że ogrzewanie oraz oświetlenie pobiera bardzo mało energii. Nawet radio zostało zaprojektowane specjalnie pod Leafa tak, aby pobór prądu był jak najmniejszy.Skrzynia biegów automatyczna. Taka malutka i zarazem wystarczająca - nic nie wystaje, nic nie wadzi.Autko znacznych rozmiarów, więc i w środku nikt nie powinien narzekać na brak miejsca pod warunkiem, że jadąc w pięć osób, ta najmniejsza będzie siedzieć z tyłu po środku, gdyż wysoki tunel trochę zabiera miejsca.Podsumowanie. Nissan Leaf to dobrze wykonane autko. Środek ciężkości jest nisko położony przez co prowadzenie jest naprawdę na dobrym poziomie. Szkoda tylko, że taka cena, minimum 126 tysięcy polskich nowych złotych jest strasznie zaporowa. Kolejny mankament na obecną chwilę to brak korzyści, przywilejów ze strony państwa np. darmowe parkowanie w centrach miast, ładowanie, dopłaty do takiego ekoautka. Leaf to na obecną chwilę autko dla ludzi, którzy kochają przyrodę i sami mają dużo zielonych. Po tygodniu spędzonym z Leafem przesiadłem się do Skody Fabii z 2008 roku. Czułem się jakbym przesiadł się z nowoczesnej, drogiej limuzyny do starego, mającego zarżnięty i hałaśliwy silnik Kamaza. Cisza w Leafie to rzecz do której szybko się człowiek przyzwyczaja...Dotarliście już do momentu w którym zamieszczam film oraz kilka fotek prezentujących elektryka wysokich napięć. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Fotorelacja Dub It Tuning Festiwal Kielce 2015

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Fotorelacja Dub It Tuning Festiwal Kielce 2015

Sporo fotek ciekawych aut, które warto zobaczyć. Od Ferrari, przez BMW, a na maluchu kończąc. W ostatni weekend grafik miałem strasznie napięty, dlatego z Targów wyszedłem już o 10, czyli dokładnie wtedy, kiedy impreza została oficjalnie otwarta. Mimo wszystko krótka chwilka wystarczyła, aby napstrykać kilka udanych lub nieudanych fotek.Skoro mowa już była o Ferrari to zacznę od tych aut, do których wzdycha większość i które nawet kilkuletnie robią zawsze wielkie wow na ulicy, ba nawet u mnie na blogu. Podziwiajcie...Cactus? Co on tutaj robi? Mimo, że tuningu na nim nie ma to wygląda kozacko zaraz jak tylko wyjedzie z fabryki zwłaszcza taki czerwony lub żółty.Niżej taki,,staroć", ale wiecie taki z duszą o który pewnie cały czas ktoś dba.Subaru - bez komentarza - no dobra, cudo i tyle.Autek było sporo, choć nie wiem czy więcej jak przed rokiem.Już bez przesady z progiem zwalniającym - po gazecie byłby problem przejechać.Matiz? Dobra niech zostanie.Kto kupił ten tankuje!Jedyny Szewrolet, który mi się podoba.Chyba najlepiej odnowione stare autko - przynajmniej tak mi się wydaje.Yyyy spisał Pan numery?Marzenie dzieciństwa, które pali jak smok wawelski.Jest i moja ulubiona jedynka, chociaż w zwykłej wersji czyt. bez przeróbek z silnikiem 3.0 benz również mi się podoba.Jak było poprzednio, rok temu? Link tutaj!AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Droga samobójców, czyli jak zostać zabójcą!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Droga samobójców, czyli jak zostać zabójcą!

W naszym pięknym kraju jakim jest Polska, są takie miejsca, gdzie bardzo często można spotkać samobójcę za kierownicą.Zdaje sobie z tego sprawę, że różni ludzie mają różne problemy, ale nic nie usprawiedliwia kierowcy, który chce zostać samobójcą, a przy okazji zabójcą. Gdzie najczęściej można spotkać takiego ,,delikwenta”? Ano na wzniesieniu, na zakręcie, generalnie to wszędzie tam, gdzie jest podwójna ciągła. Samobójcy uwielbiają ryzykować. Hmm choć w zasadzie to zabójcy, wszak ryzykują nie tylko swoje życie, ale wszystkich dookoła z powodu swojej głupoty. Wracam sobie spokojnie znad morza i 5 km od Władysławowa spotykam 2 kierowców, dla których zarówno swoje życie jak i wszystkich dookoła nie ma żadnego znaczenia, najmniejszej wartości. Od początku. Droga kręta, wokół drzewa i trochę dalej tylko pola, czyli obszar niezabudowany. Dozwolone 90km/h i generalnie wszyscy jadą z taką prędkością – przede mną ze trzy samochody jedzie ciężarówka i nie ma możliwości jej przepisowo wyprzedzić. Ciężarówka jedzie jednak jakieś 80km/h więc luzik. Nagle w sznurku, w którym jadę i również ja, wychyla się jakieś auto, młody, około 20letni mężczyzna, chłopak, albo w sumie mogę napisać dziecko, bo tylko dziecko i to w dodatku jakieś głupie tak by się zachowało jak on. Mianowicie, widać było jak autem zatrzęsło od redukcji, no ale wyprzedzić ,,musiał”, a że siedzi na zderzaku to dwie przerzutki zrzucił i wyszło jak wyszło. Nagle przyspiesza choć pomału, dziwne prawda? Przecież wyprzedzać trzeba jakoś dynamicznie, szybciej, wszak trzeba zdążyć. Wszystko bym zrozumiał, gdyby nie to, że była podwójna ciągła, a z przeciwka jechał zestaw ciągnik+naczepa. Na stłuczkę nie mogłem sobie pozwolić więc tak ja, jak i jeszcze parę aut w sznurku zjechało bliżej pobocza. Kierowca ciężarówki widząc nie jednego, a dwóch debili wyprzedzających w tym miejscu również uznał, że szkoda na nich sumienia – gorzej gdyby nie zauważył, albo na chwilkę spojrzał w bok celem podziwiania pięknego krajobrazu – byłoby pozamiatane. Napisałem dwóch debili, bo zaraz jak tylko jeden ruszył niepewnie, no bo wiecie zakręty, trochę pod górkę, podwójna ciągła to z jeszcze większą niepewnością i adrenaliną we krwi ruszył za nim kolejny, który przecież nie wiedział co tam przed tym pierwszym, jak wygląda sytuacja i w ogóle. Po 5 km spotkaliśmy się wszyscy na światłach. Bez komentarza. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pan Wojtek ze Słupska

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan Wojtek ze Słupska

Przed bramką stoi ślimak, czyli typowy wakacyjny weekend na autostradzie

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Przed bramką stoi ślimak, czyli typowy wakacyjny weekend na autostradzie

W skrzyni piątka, a na liczniku 140km/h i tak przez kilka godzin, czyli dlaczego miałem 30 minut opóźnienia. Trasę Kielce - Władysławowo jechałem dłużej o 1h niż Władysławowo - Kielce. Godzinę dłużej czyt. tylko godzinę, ale jechałem wolniej, oszczędniej. Ta godzina kosztowała trochę więcej niż 50zł. Powrotną trasę chciałem pokonać szybciej i dlatego zdecydowałem się na płatną autostradę.To właśnie pobór opłat sprawił, że spędziłem przed bramkami grubo ponad 30minut. Ten przymusowy postój sprawił, że Ci, którzy pędzili trochę mniej byli po chwili tuż za mną, a Ci z kolei, którzy mieli sporo więcej na liczniku ode mnie byli parę autek bliżej bramki.Aut jak wiemy jest sporo w naszym kraju. W każdej rodzinie średnio przynajmniej jedno, a na każdej, nawet najmniejszej wsi, przynajmniej jeden handlarz samochodami. Akurat było popołudnie, można powiedzieć zaraz po szczycie, a mimo wszystko przed bramkami ustawiał się sznureczek aut. Nic innego nie mogłem zrobić jak tylko dołączyć się do tego łańcucha i być jednym z ogniwek.Uff ruszyło, aj znowu stop i tak przez dobrych kilkadziesiąt minut. Patrzę w lewo, rodzinny VAN pełen dzieci zapatrzonych w telewizory. Ojciec z mamą tak jak ja i większość kierowców niestety nie w humorze, bo po pierwsze skupieni na tym, że w domu będziemy później, a po drugie nie mieliśmy telewizorków przed oczami choćby z lecącą w tle bajką więc zabić czas można było tylko poprzez obserwację innych. Wiadomo gdzie się patrzy i za czym bloger motoryzacyjny - tak były piękne, niektóre nówki lub prawie nówki sztuki salonówki X6stki, empałery czy inne eslajny. Przynajmniej tyle dobrego z tego postoju.Jestem już niedaleko bramki i na tyle blisko, że mogę zobaczyć jak to się wszystko tam w okienku u tej pani odbywa. Mianowicie jak pobierane są pieniądze. Bramka nr 1, Pan podjeżdża do bramki i co robi? Płaci? Nie? On właśnie szuka portfela, po chwili go znajduje, chce zapłacić, ups pin niezgodny albo coś odrzuciło - no to ciach drugi plastik i się udało, jedzie dalej. Patrzę dalej, bramka nr.2, gdzie widzę Panią, która podjeżdża pod szlaban i znowu to samo, na szczęście znajduję jakiś papierek, może stówka, może dwusetka, ale Pani z okienka dość szybko wydaje należną resztę. Potem kolejna bramka, Pan kierowca portfel ma w marynarce, ale marynarka w bagażniku - ot tak przed bramką mu się przypomniało, ale co tam - zaraz pojedzie dalej - przecież to chwilę tylko trwało. Rozumiem, że takich akcji nie ma dużo, ale mimo wszystko wystarczy, że co jakiś czas trafi się taki delikwent z pytaniem ,,po ile ten przejazd?" by spowolnić cały sznurek aut.Autostrada z reguły kojarzy się z dłuższymi odległościami, a więc przeważnie jest to zaplanowany wyjazd. Dobrym nawykiem będzie więc poszukać w tych internetach jaki będzie koszt przejazdu z punktu A do punktu B. Fajnie też, aby pieniądze lub tą kartę do bankomatu zawsz mieć naszykowaną wcześniej. Wiedząc, że autostrada kosztuje tyle i tyle, miejmy odliczoną kasę przygotowaną gdzieś pod ręką. Podjeżdżamy wówczas pod bramkę, szybciutko bilecik, kasiorka i jazda! Może się wydawać, że to podstawowa sprawa, błaha porada, ale uwierzcie, że takie są z reguły najcenniejsze i najistotniejsze, a już na pewno życiowe.Odliczona kasa! Niby nic, czasem kilka, kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt sekund szybciej przejedziemy przez bramkę. Wydaje się być to nieistotne, ale gdy spojrzymy na to przez pryzmat 100, 1000, 100000 aut to robi czasową różnicę. Jeżeli pada deszcz, jest umiarkowana temperatura to korki nie są tak odczuwalne, ale gdy zamiast świeżego deszczu będzie parno, duszno, a my mamy w aucie malutkie dziecko - jest na pewno ciężko.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Polacy bierzcie się do pracy!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Polacy bierzcie się do pracy!

Tydzień we Władysławowie pozwolił mi zobaczyć jak wygląda kultura na nadmorskich drogach.Zacznę od tego iż nie jest najgorzej, no ale zawsze przecież może być lepiej - takie tam masło maślane. Zaraz po tym jak tylko dojechałem do Władka, wyspałem się i ruszyłem z buta w miasto - ja jak to ja, poza obserwacją wszystkich iks szóstek i innych fajnych samochodów bacznie przyglądałem się zachowaniu kierowców jeżdżących po nadmorskich miejscowościach.  Pierwszym takim wyznacznikiem jest dla mnie zatrzymywanie się przed przejściem dla pieszych - jeden z łatwiejszych momentów, kiedy kierowca ma szansę się wykazać. Siedząc tak na ławce przy jednej z głównych ulic można było zobaczyć przejawy kultury na żywo. Nie przywiązywałem znaczenia do marek czy wartości samochodów, bo widać było że to nie ma większego znaczenia. Przykułem uwagę jednak do tablic rejestracyjnych. Na początku miejscowi kontra reszta świata i tu zdecydowanie miejscowi byli lepsi czyt. bardziej kulturalni. Może obce miejsce jakoś się przyczynia do bycia niekulturalnym? Nikt nas nie zna to co mi tam i tak za tydzień czy dwa mnie tu nie będzie - nie wiem, być może w jakimś stopniu tak właśnie niestety jest. Reguła zostaje obalona jednak przez to co teraz napiszę - kierowcy z literką D w tablicy rejestracyjnej jeździli 100% kulturalnie - przynajmniej Ci których ja spotkałem. Owszem, nie było wiele takich samochodów, wszak może kilkanaście, ale zobaczyłem i stwierdzam jedno - Niemcy jeżdżą kulturalnie. Nie wiem co jest tego przyczyną, czy może ich ostre przepisy na przełomie kilku dobrych lat. Może drogie mandaty tak ich już nauczyły bezpiecznie jeździć, że w końcu kultura za kółkiem stała się czymś normalnym, automatycznym. Być może boją się polskich mandatów - w sumie nieważne. Ważne, że potrafią się na drodze odpowiednio zachować. Tak siedząc na tej ławce i wcinając gofra z bitą śmietaną plus polewa z nutelli - mniam - obserwowałem jak auto na polskich blachach zbliżając się do przejścia dla pieszych albo dodawało gazu albo zatrzymywało się gdy już ten niedobry pieszy wlazł na te pasy (oczywiście nie zawsze tak było i nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka). Rzadziej, albo bardzo rzadko, nasi polscy kierowcy zachowywali się jak sąsiedzi z zachodu, czyli dojeżdżając  do przejścia na w razie Wu zwalniali, wszak rejon turystyczny i nigdy nie wiadomo czy jakiś turysta nie wkroczy znienacka na pasy, a jak już tylko ktoś pojawił się nawet w pobliżu to pozwalali bezpiecznie przejść na drugą stronę. Także Polacy pamiętajcie by się ogarnąć, zmądrzeć, a chwila okazania dobroci na drodze nie powinna nikomu zrobić krzywdy. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Shell Helix zaprasza moto-rodzinkę na imprezę.

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Shell Helix zaprasza moto-rodzinkę na imprezę.

Nie trudno się domyślić, że w akcji chodzi o to co każdy z nas wlewa do silnika od czasu do czasu. Głównym bohaterem są więc oleje Shell Helix.Tak bardzo nie mogłem się doczekać imprezy, że w Warszawie pojawiłem się dzień wcześniej, albo w sumie to chyba kilka godzin, bo dojechałem na 1:30 w nocy. To parkowanie w Warszawie to masakra jakaś. Nie chodzi o to, że kiepsko tam parkują, ale o to, że jest mało miejsc i znaleźć to jedno to zawsze jest jeden problem. Zaplanowałem o 8 rano pobudkę - wyszło jak zawsze, czyli żona mnie obudziła, bo inaczej bym zaspał i byłby przypał, że kulturalnie się poddałem. W akcji olejowej oprócz mnie bierze udział jeszcze kilku blogerów motoryzacyjnych.Shell postanowił nas przeszkolić z tematyki olejowej. Zawsze myślałem, że olej to olej - trzeba wlać i tyle. Okazuje się, że jest całe mnóstwo ciekawostek o których można opowiadać bez końca. Szczerze muszę przyznać, że była to dobra lekcja, a to dlatego, że sporo z niej wywiozłem.Pierwszy raz byłem na torze gokartowym. Niesamowita frajda tylko musicie wiedzieć jedno - gokartem się naprawdę bez wspomagania ciężko jeździ i po kilku godzinach jazdy stajecie się wyczerpani jak palone pod górkę sprzęgło.Tak! Zdobyłem puchar!Było ich tam sporo, więc musiałem sobie jeden wziąć na pamiątkę skoro już tłukłem się Scenikiem taki kawał do tej Warszawy.Pierwszego miejsca, czy nawet podium nie zdobyłem, ale i tak jestem z siebie dumny, bo aż tak wolno jak myślałem nie jechałem. Albo wiem, napiszę inaczej - kulturalnie ich przepuściłem xDMam nawet fotkę z fotoradaru xDI nawet drugą, ale tu mandat będzie nieważny, bo nie wiadomo kto kogo wyprzedzał:) Dobrze, że bynajmniej udało mi się na głowę wcisnąć czarny kask to teraz mogę poznać się na fotkach.Na koniec poza pucharem spory prezent. Mega ciężki wszak przeróżne gadżety i oleje trochę ważą. Chwilę później Blogomotive zrobił nam objazdówkę po Warszawie, tu w lewo, tam w prawo, tam się nie dało,aż w końcu...... dojechaliśmy nad jakiś stadion. Tak, śmiejcie się ze Scenika, ale to była (śmiało mogę to teraz napisać) najbardziej oblegana bryka, fura, wozidło tamtego dnia -serio!Wracając do głównego wątku. Tak się składa, że niebawem i tak bym musiał wymienić olej w silniku, dlatego też nie zawaham się wlać ten, który dostałem od Shell Helix. Pojeżdżę, przetestuję, a o wszystkim będę pisał na bieżąco.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Czy ktoś mnie widzi czy ja jestem niewidzialny?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Czy ktoś mnie widzi czy ja jestem niewidzialny?

Czasem na drodze czuje się jak duch, ale nie dlatego, że mnie nie widać, bo chowam się za krzakami, ekranami dźwiękochłonnymi, czy choćby dużą ciężarówką, ale dlatego, że zmysł obserwacji u niektórych kierowców zanikł, umarł lub go w ogóle nigdy nie było.Nie będę jednak pisał o martwym punkcie, bo o tym było już na blogu - link tutaj, ale o kierowcach, którzy bez względu na ustawienie zwierciadełek, nawet jak poustawiane je mają prawidłowo to i tak nie dostrzegają pozostałych kierowców na drodze.Jedną z podstawowych zasad sprawnej, defensywnej jazdy, zwłaszcza po mieście jest baczna obserwacja drogi. O ile na jednokierunkowych autostradach czy ekspresówkach patrzenie co chwilę w lusterka nie ma zbytnio większego sensu i znaczenia o tyle w mieście jest bardzo pomocne i przyczynia się do znacznego zwiększenia bezpieczeństwa. Oczywiście gapić również trzeba się z umiarem, więc jeżeli zawiesimy się zbyt długo to odwiesić możemy się dopiero na jakiejś ciężarówce.Motocykle są wszędzie i bla bla bla... taaaa to zna każdy. Nie chodzi jednak tylko o motocyklistów. Stojąc w korku rowerzyści też nas omijają, a gdy zauważymy takiego w lusterku i ustąpimy mu nieco m2 na drodze to zrobi mu się miło i na pewno doceni, że nie siedzimy w aucie i dodajemy gazu ewentualnie hamujemy tylko myślimy za kółkiem. Będzie kulturalnie. Będzie też bezpiecznie, gdy nie tyle słysząc, ale też widząc nadjeżdżające coś na sygnale zjedziemy wcześniej, niż jak zacznie to coś czyt. pojazd uprzywilejowany na nas trąbić, a my będzie sobie w myślach tłumaczyć ,,aaaaa bo ja myślałem, że to nie tędy poleci, ale słyszałem" - co z tego, że było słyszałeś -aś, jak czasem również jest potrzebne również to, aby było widać, by móc w porę i odpowiednio zareagować.Trochę z innej beczki, czyli lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na tym świecie?Jak widać na obrazku nieco wyżej lusterko wsteczne nie służy tylko do patrzenia i sprawdzania czy ktoś za nami jedzie. Pierwszy raz takie cudo zostało zamontowane w aucie w 1911 roku czyli grubo ponad 100 lat temu. Jeszcze wcześniej lusterka boczne były objawem luksusu na które stać było tych najbogatszych. Nierzadko w aucie było tylko jedno, po stronie kierowcy. Nierzadko również było montowane nie w celu poprawy bezpieczeństwa tylko celem pokazania swojej pozycji, że nas na nie stać - zwykła ozdoba. Wróćmy jednak do zdjęcia powyżej. Okej, niech kobitki się przeglądają, malują, poprawiają fryzurę, a faceci nawet niech golą brodę siedząc w aucie, ale.... tylko jedno ale - róbcie to na parkingu, a nie w centrum miasta, w godzinach szczytu, stojąc na zielonym świetle i blokując wszystkich dookoła. Potem to wygląda tak, że jest masa zepsutych i poszarpanych nerwów, milion decybeli wyciśniętych z klaksonów, aż w końcu przejeżdża 1 auto... auto pięknisi lub modnisia. Nie ma, że zagapienie, gorszy lub lepszy dzień. Pewnych rzeczy w aucie uczestniczącym w ruchu drogowym nie należy robić. Bo jeżeli wszyscy będziemy robić się na bóstwo na każdym skrzyżowaniu to dojazd do upragnionego celu wydłuży się znacznie, masakrycznie znacznie. Spoglądanie w lusterka powinno być normalnych nawykiem każdego dobrego kierowcy. Tak samo jak z zapinaniem pasów bezpieczeństwa - wsiadam to zapinam. No właśnie z lusterkami jak z pasami - jak auto musi je mieć to się z nimi nie afiszujemy. Kiedyś jak nie było jeszcze ani jednego ani drugiego to wszyscy zapinali by pokazać, że jego auto ma. Wszyscy patrzyli w lusterka i pokazać, że widzą nie tylko to co się dzieje przed nimi, ale także za nimi.No właśnie - tak było kiedyś...AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Jak znaleźć najtańsze ubezpieczenie OC?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jak znaleźć najtańsze ubezpieczenie OC?

Każdy właściciel samochodu ma lepsze i gorsze dni. Do tych gorszych na pewno należą te, w których musi ponosić opłaty za jego autko. Przynajmniej raz w roku nadchodzi ten dzień w którym musimy podjąć decyzję odnośnie ubezpieczenia. Wiemy, że to obowiązek, bo której firmy byśmy nie wybrali to i tak z kilku stówek wyskoczyć musimy. Cały sęk polega na tym, aby wybrać tą firmę, gdzie ubezpieczenie jest najtańsze, aby zostało nam jeszcze co nieco na paliwo. Taaa, skąd ja to znam. Ma być szybko, wygodnie i w dodatku tanio, a w tym przypadku najlepiej i najtaniej. Okazuje się, że jest na to sposób, a my możemy sprawić, że dzień ubezpieczenia auta będzie mniejszym złem zamiast koszmarem czyt. nie przepłacimy.Skoro już jesteście na moim blogu i to czytacie tzn. że spełniacie już dwa warunki, które są potrzebne do najtańszego OC. Pierwszy – macie dostęp do Internetu, drugi – macie kilka minut wolnego czasu. Uwierzcie, że tyle wystarczy. #Tanio #Chcębyćbezpieczny #UbezpieczenieOC #Dodzieła! Nie oszukujmy się – nikt nie lubi przepłacać! Towarzystw Ubezpieczeniowych na rynku jest bardzo dużo, ale to akurat jest na naszą korzyść, wszak jest w czym wybierać. Z reguły jednak z powodu czystego lenistwa lub brak czasu nie chodzimy od drzwi do drzwi i nie pytamy o ofertę dla nas, a po prostu czekamy na telefon od ,,naszego” konsultanta, który poinformuje nas ile w tym roku. Umawiamy się, podpisujemy i z głowy. Można jednak inaczej czyt. lepiej. Z pomocą przychodzi nowoczesność. Jest już od jakiegoś czasu coś takiego co się nazywa Rankomat.pl – internetowa porównywarka ubezpieczeń. Adres w sieci, który powinien znać każdy kierowca, a już piszę dlaczego. Aby znaleźć to co chcemy, czyli firmę, która da nam OC najtaniej wystarczy wejść na Rankomat.pl i wypełnić kilka krótkich formularzy. No to jedziemy! Zaczynamy od podania podstawowych danych naszego wozu, czyli rocznik, marka model, rodzaj paliwa, pojemność itd. Tak, wożę się szczeniakiem w benzynie z 2003 roku. Stary, ale daje radę. Wróćmy jednak do głównego tematu. Kolejny krok wymaga już nieco więcej klikania. Podajemy bardziej szczegółowe dane: typ nadwozia, aktualny przebieg, kraj pierwszej rejestracji czy choćby miejsce parkowania. Tak, szczeniak ma 140koni, a to chyba nie tak tragicznie. Pamiętajcie, że trzeba pisać prawdę, bo kłamstwo ma krótkie nogi. W razie jakichkolwiek wątpliwości zamiast samemu strzelać, zawsze to lepiej pomęczyć konsultanta na linii, który tak jak w moim przypadku wzorowo mi doradził oraz co ważne nie narzekał przy tym, że zadaję masę pytań. Teraz przechodzimy do formularza, który będzie bardziej o nas niż o naszym aucie. Matko, ale jestem stary. Cały czas wydaje mi się, że prawko zdawałem całkiem niedawno. W tym formularzu są też pytania hmm nieco dziwne, ale widocznie mają one wpływ na wysokość polisy. Fajna sprawa, że Rankomat podaje informację w jakich towarzystwach ubezpieczeniowych takowe pytania zadają. Potem jeszcze kilka klików w kolejnym kroku i przechodzimy do finału, czyli wyceny i rankingi. Gdzie taniej, gdzie najtaniej, czy przepłacimy wybierając znowu tego samego ubezpieczyciela? Wystarczy przeanalizować chwilkę ranking by to wiedzieć. Na stronie Rankomat.pl nie tylko dowiemy się jaka firma najbardziej chce nas przygarnąć czyt. ma najtańsze ubezpieczenie, ale także daną polisę można od razu kupić zarówno przez Internet lub telefon. Po dokonaniu przez nas tego upragnionego wyboru zostajemy przekierowani na stronę danego ubezpieczyciela, potem kilka kroków, metoda płatności i gotowe – mamy z głowy, już po wszystkim emocje opadły. Pamiętajcie tylko, żeby wypowiedzieć starą polisę OC, ale i o tym, w sensie co i jak - dowiecie się ze strony WypowiadamOC.pl, gdzie będziecie również mieli możliwość wygenerowania dokumentu wypowiedzenia polisy OC. Zakup polisy online to niewątpliwie wygodna sprawa. Zamiast spędzać czas w kolejkach czy na dojazdach do punktu obsługi klienta wystarczy kilka klików, kilka minut i gotowe. Myślę, że ten wpis będzie dla Was tak samo przydatny jak dla mnie czyt. pomoże Wam zaoszczędzić, a to co zostanie przeznaczycie na paliwo, które wyjeździcie swoim ukochanym autkiem. Krótko podsumowując – szybciej , taniej i wygodniej, czyli tak jak powinno być. Więcej o zakupie ubezpieczenia online na Rankomat.plAMStrefa Kulturalnej Jazdy

Jesteś i będziesz najsłabszy - zrozum to w końcu!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jesteś i będziesz najsłabszy - zrozum to w końcu!

Jeżeli ktoś Ci ciągle powtarza, że jesteś najsłabszy to niewątpliwie ma rację i mało tego - on też jest najsłabszy i zawsze taki będzie. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo starali się to zmienić to nic nie zdziałamy, bowiem zawsze będziemy w grupie tych najsłabszych. Zdarzają się jednak osoby, które twierdzą inaczej, że mogą więcej - zawsze okazuje się, że się mylą. Ich pomyłki są nierzadko nieodwracalne, a kosztem takiego błędu może być nawet życie ludzkie.Witaj w najsłabszej grupie uczestników ruchu drogowego - grupie pieszych! Zawsze jest wielkie halo o to, że kierowcy jeżdżą za szybko, że mandaty za niskie, że policji za mało i dlatego tyle, a nie mniej wypadków. Głównymi sprawcami wypadków są nie tylko piesi. Okazuje się (dla niektórych pewnie to będzie teraz szok), że wina leży także po stronie pieszych, którzy nierzadko nie znając przepisów, świadomie lub nieświadomie pakują się w kłopoty czyt. starcie np. z samochodem.Trochę statystyki. Średnio 20% ofiar wszystkich wypadków to piesi - w Europie. Jako, że Polacy lubią bić wszelkie rekordy, także i tym razem są ponad średnią. W przypadku naszego kraju jest to 35%. Jeżeli chodzi o wiek ofiar - są to najczęściej osoby w wieku 60plus. Dzieci i młodzież to niecałe 10%. Czyżby te nudne lekcje w szkole dotyczące bezpieczeństwa na coś się przydawały? No nie do końca, bo na stare lata jak widać zapominamy o zasadach bezpieczeństwa na drodze. To fakt, który stwierdza, że szkolić trzeba się zawsze, a przynajmniej co jakiś czas by z głowy nie wyleciało to co ważne.Teraz czas na kolejną ciekawostkę. Wg statystyk najwięcej pieszych nie ginie wcale na obszarach niezabudowanych tylko właśnie w miastach, gdzie nawet nocą przecież ulice są dobrze widoczne, bo są przecież oświetlone - jak widać nie ma to czasem żadnego znaczenia. Tak, jestem najsłabszy! Im wcześniej to do Ciebie dotrze tym lepiej dla Ciebie i wszystkich dookoła. Mogę napisać inaczej czyt. będziesz poruszał się świadomie po drodze jako uczestnik ruchu drogowego. Zdając sobie sprawę z tego co może Ci się stać podczas spotkania z pędzącym autem, zawsze będziesz chwilę przed, ale nie przed  samochodem tylko chwilę przed myśleniem kierowcy danego pojazdu.Kierowca nie ustąpi, bo chce być wcześniej, szybciej u celu więc nie przepuszcza pieszych, wyprzedza przed pasami lub jedzie za szybko. Pieszy z kolei widząc i myśląc o tym jak z reguły zachowują się kierowcy robi głupoty po swojemu, czyli wchodzi z zaskoczenia na pasy, przechodzi w miejscu niedozwolonym. Na czerwonym zarówno kierowca jak i pieszy myślą, że zdążą. Problem pojawia się wtedy gdy jednak nie zdążyli, ponieważ pomyśleli o tym samym, w tym samym czasie. Spotkają się w punkcie zero, czyli na miejscu zdarzenia czyt zderzenia. W lepszej sytuacji jest kierowca, bowiem chronią go blachy, poduszki powietrzne, pasy. Gorzej wygląda sprawa u tego, który zamierzał pokonać tę trasę z buta. Pieszy przy 30kmh ma 90% szans na przeżycie. Przy 50kmh niecałe 60%, czyli można stwierdzić, że albo przeżyje albo nie. O szansy przy większych prędkościach szkoda pisać.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pan, Rafael Zabrze

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan, Rafael Zabrze

Fotorelacja z Moto Show Kraków 2015

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Fotorelacja z Moto Show Kraków 2015

Niestety nie mogłem tym razem być od A do Z, bo nie byłem sam. Na MotoShow byłem tylko dłuższą chwilę, ale i tak mam dla was foty kilku fajnych bestii na 4 kołach.Niestety aparat się rozładował, pewnie ze starości i część zdjęć jest robiona telefonem, a część starym fotoaparatem. Coraz bardziej podobają mi się takie imprezy i coraz bardziej uświadamiam sobie, że w końcu muszę się zebrać i kupić lepsze pstrykadełko.Autek było naprawdę sporo, jedne bardziej ciekawe, inne mniej - każdy by znalazł na pewno coś dla siebie. Jednym z pierwszych jakie przykuło moją uwagę to AMG GT S - takie żółte coś, co powinno być w moim garażu, przynajmniej na weekendach.Jeżeli jesteśmy już przy luksusie i sportowym akcencie to polecam również poniższe foty.Jeśli chodzi o zaskoczenia w nowych autach to najbardziej mnie zaskoczyła i najbardziej mi się spodobała z takich pospolitych aut - deska w nowym Renault Espace - kurcze chcę taką do mojego Scenicka!Chcę to Espace, chociaż na parę dni :) Biedna Skodzinka, ale dzieciaki przynajmniej zadowolone.Passat na full opcji - wersja green eco line grass.Auto w wersji - raj dla dzieci - unikat, jedyny taki!Auta, dziwne, ale fajne:)Na parkingu przed halą też można było coś ciekawego ustrzelić. Dobra już nic nie piszę, wszak miała to być fotorelacja, same obrazy do których trzeba wzdychać, a nie tylko literki i literki.Taaa, to było ostatnie :)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

144 kierowców (w końcu) straciło prawo jazdy

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

144 kierowców (w końcu) straciło prawo jazdy

Tylko w wciągu jednej doby, w ostatni poniedziałek uprawnienia do kierowania pojazdem straciło 144 kierowców. Tyle się trąbiło w mediach jak w długi i szalony majowy weekend, ale i tak sporo kierowców miało to w głębokim poważaniu. Nie wspominam już o tych, którym w poniedziałek się udało - może się opamiętają słysząc, że ten przepis nie jest martwy. Kwestii przypomnienia - jeżeli od 18 maja br. ktoś przekroczy prędkość o 50km/h na godzinę w obszarze zabudowanym to traci prawko na 3 miesiące. Jeżeli w tym czasie zostanie przyłapany na prowadzeniu pojazdu bez plastiku to prawo jazdy nie zobaczy przez 6 miesięcy. Kolejne przyłapanie to cofnięcie uprawnień do kierowania pojazdem, wtedy zostaje już tylko ponowny egzamin, czyli powtórka z rozrywki. Wg nowych przepisów jazda bez uprawnień jest przestępstwem karanym, za które grozi grzywna lub nawet ograniczenie wolności do lat 2, a sąd dodatkowo może orzec zakaz prowadzenia pojazdów.Nowe przepisy nietrzeźwy również mówią zdecydowane NIE - więcej informacji tutaj.Przepisy przepisami, ale zdrowy rozsądek trzeba mieć. Z tego co się już zorientowałem na sieci wuwuwu to nowe przepisy wywołały burzę wśród kierowców. Zwłaszcza kierowcy, których jazda za kółkiem to po prostu sposób na zarabianie, twierdzą, że gdy zostaną im zabrane uprawnienia na 3 miesiące to za co utrzymają siebie, swoją rodzinę itd. Zawodowi zawsze twierdzą, że oni mogą szybciej, bo im się spieszy, bo klient czeka, bo pauzę muszę kręcić potem itp. Nie ważne kto ile jeździ - przepisy to przepisy i trzeba ich przestrzegać. Nie ma żadnej różnicy czy kierowca zawodowy czy też taki który jedzie do pracy przekracza prędkość o 50kmh niedaleko szkoły. Jeden i drugi to potencjalny zabójca, który albo w porę zdąży zareagować albo nie. Jeżeli coś robimy to róbmy to dobrze. Taki przykład - dostawca pizzy. Zawsze mu się spieszy, bo przecież pizza nie może być zimna. Jezdnia jednokierunkowa, dwupasowa, środek miasta - dozwolone 50kmh a on pędzi 120, bo na pizzę klient czeka na drugim końcu miasta. Nagle zza ekranów, które mają tłumić nadmiar hałasu wychodzi dziecko, które chce przejść przez pasy - resztę dokończcie sobie sami. Czy wolno mu jechać szybciej, a innym nie? Czy to, że zarabia jazdą pozwala mu na takie zachowanie? Druga strona medalu. Kierowca pizzerii dowozi pizzę, którąś ktoś musiał przecież zrobić. Czy jeżeli ktoś pracuje w pizzerii to czy może ją robić szybciej (bo klientowi się spieszy), gorzej, dawać gorsze składniki - jeżeli tak będzie robił to straci pracę, a wcześniej klientów. Nie ma znaczenia czy ktoś coś robi zawodowo czy też nie - jakieś reguły i zasady muszą być. Inna sprawa to kwestia rozstawienia znaków. Rozumiem, że nie wszystkie są logicznie porozstawiane, ale skupmy się na tych ustawionych prawidłowo. Pomijając różne absurdy drogowe to jak się zastanowimy chwilę to okaże się potem że znaki są tam gdzie być powinny. Co z tego, że droga szeroka, dwa pasy w tym samym kierunku - niby bezpiecznie, ale jest też przejście dla pieszych, może szkoła nieopodal. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Auto Nostalgia 2015 - relacja z targów pojazdów zabytkowych

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Auto Nostalgia 2015 - relacja z targów pojazdów zabytkowych

Kosiarki, odkurzacze, ścigacze, czopery i inne odrzutowce

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Kosiarki, odkurzacze, ścigacze, czopery i inne odrzutowce