U Beboka

Dużo, za dużo na raz, ale będzie wypoczynek!

Jest 6 rano a ja zamiast smacznie spać wstałem i się krzątam. Więc zamiast marnować czas wreszcie coś napiszę.Dzieje się wiele. Bardzo wiele! Widać to po mojej stronie, po innych stronach (czyli nic nie widać).Pierwszym oczywistym powodem jest pogoda. Upał sprzyja temu żeby nie siedzieć w domu i marnować go przed monitorem. Jeziora, baseny, plaże i ogólna rekreacja powoduje że w sieci robi się swobodnie niczym w Nowy Rok na drogach. Mi osobiście po całym dniu „intensywnego wszystkiego” zabiera resztki sił do życia. Więc najczęściej kończy się na wieczornej sesji w Diablo lub God of War.Drugi to klasyczny problem z pracą, czyli zapierdol! I gdyby nie to że zaczynam coraz bardziej dystansować się od tego (i kiedy tylko wybija dzwonek wychodzę i zapominam) mógłbym siedzieć przed tym monitorem tak długo aż bym wrósł w ten fotel do końca, i dalej nie wszystko było by załatwione!Odbudowa to mój ulubiony „problem”. Ostatnio nabyłem w doskonałym stanie całą tylna klapę, wraz z tylną szyba, kloszami i siłownikami które są w stanie utrzymać tylną szybę w powietrzu! :D Mam również już maskę i część listew. Po wizycie u lakiernika wiem co da się z mojego dziada uratować. I pewnie za tydzień miał bym komplet gratów a auto poszłoby w odstawkę gdyby nie numer cztery…Ambitne plany wakacyjne!Polska nie zając, nie ucieknie. Nie zabronią mi jeździć po niej. Też mogę się postarać bardziej i moje plany wakacyjne bardziej uzupełnić. Mam na to jeszcze rok, bo tak jak obiecałem sobie, za rok zrobię Tour de Pologne w moim Buczku.W tym sezonie chce jechać nad Adriatyk do Chorwacji!Myślę sobie..Przecież żaden problem! Nigdy Buczek nie stanął mi na drodze. Nie spowodował konieczności wzywania kumpli i odpalania/holowania/serwisowania w środku niczego.Ale kiedy przyszły upały i zaczęły się dziać różne różnistości, zaczynam coraz bardziej dostrzegać potencjalne problemy i to jaki relaks daje obecność kogoś w promieniu 20km. Ostatnio uświadomiła mi to byle pierdoła, mianowicie bezpiecznik od wentylatora na chłodnicy!To była chwila! To był moment! Wskazówka poszła w prawo ku czerwonemu polu jak dzika!Przez to musiałem uzupełnić delikatnie płyn chłodniczy, sprawdziłem stany oleju i wszystkich innych płynów ustrojowych. Buczek jednak swoje ma nalatane i latka już też dają znać. A nie chce by wysrała mi się uszczelka pod głowicą, będąc 800km od najbliższego kumpla.Generalnie zaczyn działać wyobraźnia w kwestii wszystkiego co tutaj na miejscu schodzi na drugi plan.Bo o ile tutaj wykłócisz się z policmajstrem że ten pajączek na szybie to od dwóch dni jest, ten zderzak troszkę odstaje ale przecież nikomu nic nie robi a i tak po powrocie zakładasz nowy, opony zimowe na tyle są tylko po to żeby je wyjeździć, a wydech przecież nie jest za głośny (ty nadwrażliwy sk….).Tymczasem za granicą nie chce kłócić się z Austriacką czy Słowacką (oni ponoć kochają Polaków…) służbą mundurową i kończyć urlop zanim go dobrze rozpocznę!Dlatego szybę będę musiał wstawiać dwa razy (teraz i po lakierowaniu). Tutaj mogę sobie jeździć z pęknięta, jak strzeli do końca to następnego dnia sobie włożę nową. Kiedy po górach i jeździe po wertepach jebnie mi w pół w środku gór, byłbym w dupie!Zderzak pokleję sylikonem, trytytkami czy czymś. Generalnie odstaje mikro kawałeczek, ale znając ludzkie zamiłowanie do władzy, nawet taki detal może zaważyć o całości wypoczynku.A oponki zmieniłem już dla własnego bezpieczeństwa. Nie wiem czy pamiętacie co się stało z moimi letnimi kołami, ale zakończyło się to tym że postanowiłem jeździć do momentu kupienia innego zestawu, na kołach zimowych. Przednie i tak na następną zimę się nie nadają bo mimo „regulaminowego” bieżnika, w śniegu mogę się nimi wiecie co… A tył to dziadowskie nalewki które podejrzewałem że skończą marnie wytarte w ciągu chwili. One jednak mnie miło zaskoczyły bo mimo srogich temperatur, srogiego traktowania i dużej masy pojazdu, zużywają się zadziwiająco wolno a zimą dają rade! Jednak dalej wolę kupić za 100zł komplet "jednosezonowych" kół letnich i z takimi pojechać w góry, zamiast bać się czy przypadkiem nie zostawię wianka na kształt tego przy autostradach. Tak jak u mnie w domu wszędzie leżą kocie pazury, tak pobocza obłożone są nalewkami z tirów.Podsumowując mam nowe przewody do awaryjnego odpalania, komplet bezpieczników, po bańce wszystkich płynów, nowe oponki i generalnie sprawdzone wszystko + mam zamiar wypożyczyć bagażnik dachowy tak żeby pomieścić te wszystkie hasie.Najbardziej lubię klimę! Kompresor u mnie jest tak duży i tak mocny, że kiedy tylko puszczam przycisk na desce rozdzielczej, w prawie tym samym momencie z nawiewu leci strumień chłodnego powietrza!A wszystko to żeby przyjemnie i w spokoju ducha przejechać 3000km. Bo nie będzie to plażing, tylko typowo objazdowy trip. Całą trasę mam ułożona tak żeby nie przejechać ani jednego kilometra autostradami, drogami płatnymi czy innymi ekspresówkami! Na miejsce będę jechać trzy dni, bo po drodze jest Wiedeń, Zagrzeb, piękne góry. Celem jest Makaraska, piękne wodospady, ichniejsza droga krajowa nr 8, podjazdy i zjazdy, krystaliczna woda i inne atrakcje. Na miejscu też duży motorek się przyda żeby wciągnąć ten kawał żelastwa i moje opasłe dupsko pod te wzniesienia!Będzie bosko! I wam życzę miłego wypoczynku bo jak się narobi to się należy!P.S.Polecam stronkę: http://iggy.mypage.pl/index.phpBardzo pomocna przy planowaniu :)Ułożyła mi bardzo fajny profil przejazdu:

U Beboka

Masakra czasowa i wyprawa autobusem!

Ostatnio dzieje się niesamowicie wiele. Szkoda że wszystko to dzieje się w pracy a nie w temacie mojego Buczka. Nie będę już zatruwać tak jak kiedyś na temat tego ile to godzin przy jakże złej pracy spędzam. Jest zapierdziel! Mam nadzieję że się to opłaci. Tymczasowo niestety nie mam chwili i siły wrzucać większej ilości notek, a naprawdę mam o czym pisać!Zacznę jednak od tego że  w moim biurze jest niemałe przemeblowanie i teraz siedzę na samym środku pokoju, wśród nastu ludzi. Niby nic, mają być parawany takie nad monitor żeby zachować jakąś dyskrecję. No właśnie… mają być. Na razie nie ma a wszystko co robię widzi spokojnie z 5 osób za mną. Ale na szczęście jest taki zajob że nie mam nawet czasu przeczytać co się dzieje na fejsie, innych stronkach czy demotach a jak wchodzę do domu to albo pracuje dalej albo umieram. W tej chwili piszę bardzo ważnego i treściwego maila w Wordzie do klienta :PAle z rzeczy które ostatnio się przydarzyły i które chce spisać na świeżo, najciekawszym była…Wyprawa autobusem!Mianowicie nigdy nie musiałem jakoś specjalnie regularnie jeździć komunikacją miejską. Wszędzie zawsze miałem blisko. Czy do to przedszkola czy do liceum, nie miałem dalej jak 10 minut leniwym spacerkiem. Na uczelnie jeździłem samochodem z ziomkami, lub potem sam swoim trupiszczem. Nawet nigdy nie miałem swojego miesięcznego biletu! Ale nie znaczy to że busami nie jeździłem. Kiedy trzeba było dojechać do czarnej stolicy Śląska na imprezę do znajomych, lub zwyczajnie miało się lenia i nie chciało się dymać 40 minut do dziewczyny, jechało się zbiorkomem.Niesamowite ile od tamtej pory się zmieniło! Zaczynając od tego jak bardzo się rozleniwiłem i przyzwyczaiłem do posiadania swoich 4 kółek (przynajmniej jednego zestawu). Kończąc na tym jaki postęp nastąpił w jakości samych pojazdów które mają na sobie logo KZK GOP. Ikarusy to teraz rarytasy, które są dobijane albo na liniach nocnych, albo na transportach debili z szalikami na mecz (jeszcze nie widziałem pojazdu który wrócił z kompletem okien po takim kursie). Pierwszym powiewem nowoczesności były DAB’y. Normalno-wysoko-podłogowe, ale z automatem, o innych kształtach, trochę cichsze. Dalej w użytku. Dalej podobają mi się.Ale jechałem Solarisem! Pamiętam jak ludzie (dokładniej to polaki-cebulaki-malkontenci) stękali, jakie to nie są składaki. Że zbierają części i robią z tego potem busa, wielkie mi chalo. A ja się pytam, jak inaczej zrobić takie coś? Każdy pojazd jest praktycznie od podstaw zamawiany przez przedsiębiorstwo które go zamówiło. Ilość miejsc, ich rozkład tapicerka, wszystko jest do dopasowania. To samo dotyczy napędu czyli skrzyni biegów, silnika i ich typów.Jak dla mnie wszystko zdało test na piątkę! Najstarsze konstrukcje mają już 14 lat. Jest to kawał czasu, a dalej bez pierdnięcia jeżdżą. Ba! Byłem pod wrażeniem jaka cisza i spokój panuje w środku! Ostatnio przekomarzałem się trochę na ten temat z kolegami. Uruchomił się tryb „nowe nigdy nie zrobi tyle km co stare!”. Na to ja odpowiedziałem że Ikarus wcale nie był aż tak wow jak się wydawało. Jeździły długo bo generalnie były niezawodne i opłacalne ekonomiczne, ale jak każdy starszy pojazd miały swoje wady i uroki. Dymek jaki wydostawał się z silnika, różna dynamika w zależności od tego co było wsadzone pod podłogę. Ale klasycznym doznaniem w każdym Ikarusie był wyjący most i telepiące się okna! Nie jechałem takim w którym wszystko by nie furgało i obijało się jak złe, na każdej dziurze.Natomiast jak to wyglądało w tym Urbinie? Cisza i spokój. Nawet nie trafiłem na stereotypowych gości czyli śmierdzieli czy buców-audiofilów z komórką zamiast dłoni. Bardzo podobało mi się wyprzedzanie innych pojazdów (lub bycie wyprzedzanym przez nie), bo kiedy jechały koło drzwi, można było przez te dupne szklane otwory zobaczyć wszystko jak reklamie. Taki detal, ale mało kiedy mogę sobie tak o popatrzeć, nie prowadząc innego auta. Wtedy również dostrzegłem jak nisko jest podłoga! Ogólnie jak świetną konstrukcją jest cała bryła pojazdu. Ściany są stosunkowo cienkie, podłoga to raptem kawał blachy 20cm nad zolą. Całość jedzie cichutko a wszelakie nierówności asfaltu rozchodzą się po kościach w ciszy i spokoju. Naprawdę jest to kawał solidnej inżynierii! Klepanej w Polsce i sprzedawanej z wielkim sukcesem w całej Europie!Ciekawe są też przygody-głupoty jakie słychać w takim busie! Akurat wracałem w godzinach powrotnych całej gamy uczniów. I w ten sposób dowiedziałem się:- dlaczego jedna z nastolatek pisze do kolegi (cytując) „tesh”- jak to nauczycielka muzyki nie chce spędzać z uczennicą czasu więc każe jej zrobić wypracowanie- że pożegnanie po angielsku (wymawiane: baj) pisze się „be”- że można 40 minut, bez przerwy, z jedną osobą gadać przez telefonDostrzegłem również kilka taktyk o przetrwanie w miejskiej dżungli. Dla przykładu takie kobiety pierw walą drzwiami wprost na miejsce siedzące kiedy jeszcze reszta wiary stoi i czeka na wolne miejsce w kasowniku, Pani ma już miejscówkę. A kiedy zwolni się kasownik, kulturalnie prosi o skasowanie biletu dla niej.No i jeszcze jedna rzecz. Prowadzenie takiego 15 tonowego kolosaCiekawe jak się jeździ 18 metrowym przegubowcem, który napęd ma na ostatnią oś w przyczepce. Widok bocznej szyby i kierowcy za nią, kiedy jesteśmy w tym samym pojeździe, jest całkiem ciekawy. Trzeba dopisać do listy marzeń! Właśnie w tej chwili oświeciło mnie że nigdy nie jechałem nawet z głupią przyczepą...No i oczywiście Ja i moje szczęście. Nie obyło się bez kontroli, na szczęście tym razem miałem bilet.Do zobaczenia! Będę jak wrócę! :)

U Beboka

"To była chwila! To był moment"

Mówi blondynka składająca zeznania policjantowi"Walec wyjechał zza rogu!"Tym oto sucharem na wejście chciałem rozluźnić atmosferę przed smutnym postem. Dowcip nie jest wybrany przypadkowo z książki pod tytułem "1001 sposobów jak zniechęcić do siebie ludzkość." by Karol Strasburger.Otóż jak każdy wie, czas leci jak dziki. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to że czasem zdarzy się nam o tym zapomnieć a olśnienie przychodzi znienacka np. w czasie posiedzenia z kumplami przy browarku. Wtedy okazuje się że ta wczorajsza biba to była 10 lat temu w miejscu gdzie teraz co najwyżej rosną chaszcze. Tam gdzie kiedyś był "ten plac" teraz leci jakaś trasa przelotowa, a dalsi znajomi okazują się nie być już młodymi łebkami tylko głową rodziny z bobasem albo dwójką. A na sam koniec okazuje się ile lat się znamy i oczy wychodzą na wierzch!Inne analogiczne sytuacje:- kiedy olśni nas że nasza ulubiona płyta ulubionego zespołu ma dekadę na karku.- ten komputer który jeszcze niedawno temu był spłacany w ratach jako cud techniki teraz ledwo odtwarza YT w 360p i otwiera GMaila.- te kilka rzeczy które trzeba w kuchni poprawić leżą już 3 rok.- kilka tygodni temu XP  stracił wsparcie Microsoftu.- twoje ulubione bojówki pamiętają jeszcze jak byłeś w nich w liceum…- okazuje się że już 3 rok się golisz żyletkami z resztek twojego starego auta które poszło na przetop a mógłbyś przysiąc że „tyle co go oddałem”.A jak już jesteśmy przy motoryzacji, chciałem dość pokrętnie dojść do tematu właściwego.Dziś korzystając z braku kaca i pięknej pogody (swoją droga oczywiście że jak umyłem auto to musi jebnąć żabami...) zrobiłem sobie rajd po okolicznych lakierniach w celu rozpoznania ceny rynkowej za usługę malowania mojego Buczka. Kiedy już pozbierałem zęby z zoli po tym jak usłyszałem kwotę, wykorzystałem to że jestem w trasie i przejechałem się po okolicznych schrottach i dostawcach gratów, żeby poszukać rzeczy które utleniają się u mnie w zastraszającym tempie, jak np. tylna klapa.Zajeżdżam na jeden w okolicy. Klasyczny i znany punkt koneserstwa. Mówią że E34 to już nie mają od jakiegoś czasu. „Spoko”, myślę sobie nieświadomy. „Przecież mają tutaj spory obrót, w końcu się pojawi”.Po drodze trafiłem na jakiś przypadkowy parking z autami po dzwonach. Tam od razu usłyszałem że „takiego to nie mają”.Wybieram się do Ognia (znanego zapewne nie tylko na Śląsku :> ) a tam również kicha! Po szperaniu za szopą, z całego zapasu który kiedyś mieli ostały się tylko dwie pary tylnych drzwi do kombiaka. A poza tym absolutnie nic. Nie ściągają już tych aut „tak żeby mieć” a schodzić też już tak nie schodzą.(drzwi chyba wezmę bo wygadają całkiem całkiem).Ostatnia szansa to miejsce gdzie kolega dopadł jakieś drobne detale do swojej E30. Myślałem że to nie może być pudło. Jak się zdziwiłem gdy nie było u niego absolutnie nic. Poza starymi zarośniętymi felgami, nic innego do E34 nie miał.Konkluzją tego wszystkiego jest to że chyba jest to ostatnia szansa żeby zrobić do porządku moje auto bo części nowe w sklepach jeszcze bywają , więc ściągnę ile tylko się tego da. Natomiast na złomowiskach i u handlarzy jest to już auto z kategorii retro. Czekam aż w sklepach przeniosą mi go do katalogu Classic. A przecież nie tak dawno temu było to wóz raptem za przedostatnim modelem…Oczywiście wiem że jest jeszcze Allegro gdzie wiele rzeczy się znajdzie. Ale rejonizacja daje znać (nie wszystko jest w okolicy), ceny powoli rosną a same graty też są resztkami wyciągniętymi z krzaków w jakiejś bawarskiej wiosce albo z naszego rowu bo nieudanej sztuce kaskaderskiej. Rzadziej okazują się czymś faktycznie wartym założenia czy nadającym się do naprawy.I w ten sposób czas przypomniał o sobie i o tym że zapierdala jak zły! To co przedwczoraj było uznawane za ekskluzywny burakowóz, wczoraj było dupowozem a dziś nagle okazuje się klasykiem do którego nie sposób dostać części.And on that bombshell it’s time to end!Miłego weekendu!P.S.Jutro Wrak-Race Silesia! Przypominam śpiochom i spóźnialskim!Katowice, Konduktorska!

Operacja plastyczna dolnych partii.

U Beboka

Operacja plastyczna dolnych partii.

Ostatnio mało co wspominam o samym remoncie a więcej się rozpisuje na tematy bylejako-hipotetyczne. A dzieje się całkiem sporo!Między innymi zamówiłem kilka gratów z samego Wilna! Jak przyjdą i będę je wymieniać, napewno wrzucę małą relację.Ale przede wszystkim mój buczek przechodzi bardzo poważną operacje swoich dolnych, podłużnych części ciała.Właściwie to skąd pochodzi ta nazwa dla mojego wozidla: Buczek (od dziś będę pisać to poprawnie, z wielkiej litery!)?Otóż jeszcze u poprzedniego właściciela X'a (tak nazwiemy eX-właściciela. Bez nazwisk :-) ), kiedy auto miało seryjny wydech, wszystko było cicho, zgrabnie i elegancko. Nie pamiętam co podkusiło X’a  do tego żeby zrobić nową końcową puszkę. Zrobił to z rur jakie akurat miał, odrobiny jakiegoś wygłuszacza, a całość zapakował w kawałek blachy o kształcie czegoś co było kiedyś tłumikiem końcowym z Omegi V6.Nie jeździł z tym długo, bo jak się zapewne domyślacie, auto wydawało dźwięk który według niektórych można nazwać buczeniem. Zwłaszcza odpalany zimą między blokami (już po tym jak wóz przejąłem ja). Oczywistym jest że nie odpuściłbym sobie zimą frajdy wydurniania się na parkingach, ulicach i rondach z darciem silnika o klanku jaki towarzyszy wozom na torze Wyrazów, więc jeździłem z tym ulepem w sezonie zimowym.Własnie tak można mniej więcej określić jaki dźwięk wydawał Walle (kiedy spojrzało się na tą puszkę która stała na stojaku, miała taki smutny wyraz twarzy… i kształt… No Walle pełnym ryjem!). Był to praktycznie tłumik zabudowany wokół rur. Przelot pełnym ryjem. Silnik zagłuszał wszystko! Kiedy kumpel odjeżdżał z pedałem w zoli a ja stałem wprost z tyłu, huk jaki towarzyszył temu wszystkiemu był po prostu słodki!<ironia> Szkoda że nie każdy docenia to co ma okazję posłuchać np mamy z małymi dziećmi i starsi ludzie... </ironia> Przez to (oraz przez strach przed panami Policjantami) nie mogło to zostać w takiej formie dożywotnio. Buczek to następstwo larma jakie robiłem odpalając go pod blokiem. Ostatecznie jednak na lato założyłem seryjną puchę która z czasem zaczynała ulegać coraz większej biodegradacji.Natura woła o swoje. Odebrała mi pierw podłogę, potem seryjny wydech.Środkowy tłumik już po częściowym zaspokojeniu ciekawości "Co jest w środku?". Wtedy wpadłem na pomysł!Skoro wiem jak brzmi całość bez końcowego tłumika, może sprawdzę jak będzie to grać bez środkowego (tego zgniłego).Jak pomyśleli, tak zrobili i z czasem zamiast dźwięku uciekającego luftu, spod kanału można było słyszeć z ust X'a wyzwiska oraz dźwięk spawanego zardzewiałego żelastwa. Efekt końcowy był naprawdę fajny w moim mniemaniu (może dlatego jestem taki głuchy?). Pozwala na zupełnie komfortową jazdę dzień w dzień, nawet przy 140km/h, a w razie deptania i rozpędzania dziada klank staje się coraz głośniejszy, fajniejszy. Super podkreśla europejskie V8! Nie buczy jak hameryka (nie ma w tym nic złego ale nie pasuje to do betki). Operacja "Będzie Pan zadowolony!"Jednak jak to bywa w przypadku spawaniu w wilgotnym kanale kawałków blachy do starej i pordzewiałej rury, całość  nie mogła wytrwać długo. Teoretycznie zabieg miał być wykonany tymczasowo i dla sprawdzenia skuteczności dźwiękowej takiego rozwiązania. Ostatecznie jeździłem z tym przez kilka tygodni po drodze łatając i skręcając tego twora i utrzymując przy życiu ile się da.Jednak ostatnio pała się przegięła. Po kolejnym przełamaniu i przedmuchu (okazało się że w miejscu nienaprawialnym) stwierdziłem że pierdolę to i zajechałem buczkiem do profesjonalnego warsztatu gdzie zleciłem Panom wykonanie całości! Od przednich mocowań, do końcowego tłumika wszystko ma być wykonane od nowa. Dwie ładne rurki, pogięte w miejsce na to przygotowane, podwieszone w odbudowanych standardowych miejscach do wieszania i pięknie wyspawywane (widziałem Panów przy robocie!).Dziś zapewne odbiorę mojego dziada. Jestem ciekaw co z tego wyjdzie! Na pewno umieszczę kilka filmików i zdjęć żeby pokazać różnicę w stanach: na początku, w trakcie i po wszystkim.Tymczasem miłego dnia, jest tak pięknie i słonecznie że aż mam ochotę podnieść roletę w pokoju podczas potyczki w Diablo 3! (sprawiłem sobie drugi klucz, cioram z kumpelą razem do Rumu :D)

Czy tylko ja jestem dziwny?

U Beboka

Czy tylko ja jestem dziwny?

Na pewno każdy widział pełno demotów na ten temat. Samemu doszedł do takich wniosków. Ktoś mu podsunął taki pomysł po czasie.Złote puenty i myśli zdarzają się zawsze po czasie! Po kłótni. Po wydarzeniu na którym nam zależało. Po fakcie kiedy było to potrzebne.Często takie olśnienie mnie dopada bo wypisaniu się z jakiegoś tematu tutaj, a potem po przeczytaniu komentarzy. Tak było z paskudnymi autami. Tak było z listą marzeń. I tak samo mnie olśniło po ostatnim wpisie o tym co sprawia frajdę z jazdy. Więc zrobię suplement. Wydanie drugie, poprawione.Więc, Co autor miał na myśli wypisując taki tytuł?Przeciętny, zdroworozsądkowy człowiek, kiedy jedzie z punktu A do punktu B stara się wybrać trasę najbardziej optymalną biorąc pod uwagę kilka właściwości jak długość, ekonomia, czas przejazdu, wygoda.Średnią z tego jest zazwyczaj trasa ekspresowa, droga krajowa, jakaś inna przelotówka, w miarę dobrym stanie technicznym o umiarkowanym natężeniu ruchu. Najlepiej kiedy do tego warunki drogowe są doskonałe, czyli jest sucho i słonecznie.Tymczasem sam bardzo chętnie korzystam z wszystkich dróg bocznych, wojewódzkich, powiatowych czy innych które nie mają sześciu pasów, nie są najwygodniejsze, najszybsze. Ale sprawiają najwięcej przyjemności z jazdy.O ile tylko nie jestem w żaden sposób ograniczony przez budżet, cel, czas, marudnych pasażerów, staram się urozmaicać wyprawy - nawet takie drobne -właśnie przez przejazdy wycieczkowo-krajobrazowe.W piątek wybrałem się do Olkusza po poliuretanowe wstawki do trzymania tylnej belki w moim buczku. Stwierdziłem że mam niedaleko, a jednocześnie oszczędziłem parę groszy na wymianie uszczelek pod pokrywami zaworów (wspominałem o tym), więc z przyjemnością wstanę o 5:30, tak żeby na 7:00 być na otwarciu firmy. Zabrać co moje. A potem wrócić i jeszcze zdążyć się zapakować do firmy.Specjalnie wybrałem drogę inną niż klasyczna Katowice - Olkusz, czyli w ciągu S86 i DK94. Kiedyś jechałem trasą koło kopalni Szczakowa, i bardzo mi się podobało. Jest tam coś z klimatu Kaszubskiego, czyli piaszczyste podłoże i charakterystyczny las. Do tego oczywiście jebało żabami!Ale wiecie co? Podobało mi się! Myślą przewodnią tematu jest to że lubię jeździć drogami które są klimatyczne, w warunkach które przez większość uznawane są za niewygodne. niebezpieczne, problematyczne.Wtedy trasa jest ciekawsza. Sprawia większą przyjemność, satysfakcję. Wiadome jest że konsekwencjami tego są wyżej wspomniane straty w czasie, paliwie, nerwach pasażerów. Ale to ja siadam za sterownikiem, więc będę jeździć tak jak lubię, prawda?Najciekawsze jest to że z wiekiem mi się to nie zmieniło. Kiedy jeszcze byłem świezym kierowcą w busiku jazda w śniegu była wręcz świetną zabawą!Jechać traficiem bokiem dookoła ronda? Ja nie potrafię? Jasne że się da! Swoją drogą 6,5 metrowy sprinter też fajnie się kręcił :D ale środek ciężkości po załadowaniu jest tak wysoko że byle nierówność asfaltu przyprawia o zawał!Wracając do tematu - bardzo dużo w czasu spędzałem w aucie. Czasem i 12 godzin (zwłaszcza zimą czy w sezonie powodziowym, kiedy AntyRadio ratowało najnowszymi newsami na temat przejezdnych mostów na południu Polski), i mimo że droga była wykańczająca, to dalej następnego dnia z chęcią odśnieżałem wóz, myłem go z błota po brodzeniu, pakowałem i znowu przepychałem się oblodzonymi bocznymi drogami-skrótami.Rok temu był pewien bardzo śnieżny okres, kiedy wracałem z Kaszub. Wszystko wszędzie stało albo się toczyło. Drogi zamieniły się w białe pasy. Szał i masakra. Do tego jechałem z zimówkami które kwiecie wiek miału już za sobą ale jeszcze w zupełności wystarczały. Połączenie dawało efekty zmiany pasa bokiem. Dosłownie i bez przesady. Nie dało się inaczej niż po prostu poślizgiem przejechać przez ten śnieg w formie piachu, który zalegał między wyjeżdżonymi śladami. Trasa trwała ponad 8 godzin.Wróciłem wyczerpany przez skupienie. Ale dalej, gdybym miał to powtórzyć, wsiadam i jadę bez zastanowienia!Taki ze mnie niepoprawny świr, który nie uczy się na błędach!I na koniec puenta, podsumowanie tego, za kogo mają swoich klientów producenci samochodów:Ja naprawdę nie wiem czy w europie ludzi nie traktuje (traktowało) się jak idiotów? Przynajmniej kiedyś tak nie było. Ręce opadają. Ale skoro w USA w części stanów wymagane jest oddzielne prawo jazdy dla pojazdów ze skrzynią manualną...