Lamborghini Aventador debiutuje w ulepszonej wersji

Autokult

Lamborghini Aventador debiutuje w ulepszonej wersji "S"

Skanowanie opon zamiast pomiaru głębokości bieżnika

Autokult

Skanowanie opon zamiast pomiaru głębokości bieżnika

Czy kupić samochód z zagranicy?

Autokult

Czy kupić samochód z zagranicy?

Kupno w dobrym stanie samochodu z zagranicy jest trudne i często spędza sen z powiek. Musisz pamiętać o wszystkim i uniknąć tysiąca błędów. Kto ma na tyle czasu, żeby martwić się nie tylko o stan techniczny pojazdu, ale jeszcze o zawiłą dokumentację?Czytaj więcej w Autokult.pl

Citroën C1 wróci na polski rynek

Autokult

Citroën C1 wróci na polski rynek

Poprawić wygląd Toyoty C-HR - dwie propozycje od tunerów

Autokult

Poprawić wygląd Toyoty C-HR - dwie propozycje od tunerów

Spacerkiem i rowerkiem: prawy brzeg na koniec roku

BASISTA ZA KIEROWICĄ

Spacerkiem i rowerkiem: prawy brzeg na koniec roku

Tempus fugit, jak to mawiali starożytni Rzymianie. Lub, powtarzając za synami Albionu, time flies. Czyli w wolnym tłumaczeniu muchy czasu. Zapewne chodzi o to, że muchy przelatują jak czas. Czy coś. Tak czy inaczej - czas leci (jak dowolny skrzydlaty owad, tylko nie siada, nie zatrzymuje się ani nie zdycha), na skutek czego powoli kończy się nam rok bieżący. I dlatego też pora na ostatni w tym roku mix. I tak, jak w pierwszym tegorocznym miksiorze, odwiedzimy brzeg Wisły. Tym razem jednak całość zamknie się w jednym odcinku, zamiast czterech. Za to będzie solidny.Ruszamy, niemalże tradycyjnie, z północy na południe, zaczynając na Bródnie a kończąc - tym razem - w Rembertowie.Był pytaniem na tegorocznych NitachTen chyba teżTen nie, ale stał na trasieOne takoż, ale głowy nie dam. Mogę za to dać pińcet. No, szejset. Za oba.Ostatnio obserwuję wysyp Garbusów, z czego sporo jest na czarnych. Ludzie z szop powyciągali?Chyba powinien wziąć rutinoscorbinByło Daihatsu Applause, był Fiat Bravo. Są też gitary Ovation. Czekam na auto lub bas o nazwie Oklaski.Piękny OKAzPiękny pierdolnik za bramą, przed którą stoi Oka. Tam głębiej jest jeszcze grubiej - niestety, nie udało mi się zrobić zdjęcia bez szmatyPiękny, po prostu pięknySamochody bez świateł mają w sobie coś upiornegoTen jest upiorny nawet ze światłamiKurde, no nic nie poradzę, uwielbiam je od zawsze, chcę, poproszę....MATKO BOSKO KOCHANO, TAK.Wspominałem o wysypie Garbusów, prawda?O, tym można uskuteczniać Bułgarski PościkkLimuzyna pod rezydencją, prawdażWrost pod ruderą, zasadniczoBORZE IDEAŁ, CHCĘ TERAZNATYCHMIASTJUŻAle z braku laku tego też bym mógł. Szczególnie w tak miodnym stanie.A za to serdecznie podziękuję.Na swój sposób pasuje do tłaUrządzenie do wożenia klamotów bokamiAlbo gniją, albo kosztują 20k i wincy. Stanów pośrednich się nie widuje.Borze dlaczego.Fiesta Fiesta Fiesta Ameri... yyy, przepraszam.Biorę.Ktoś to kupił. I nim jeździ.Tym też, ale to mnie już mniej dziwiPozdrawiam przesympatycznych właścicieli, Młodzież świetnie się bawił za jego kierownicąBardzo miodne felgiWłaściwy wóz we właściwym miejscuMógłbymBARDZO MÓGŁBYMO, dziękuję za informację, w życiu bym nie zgadł.Kurde, ten pseudo-kolor nawet na nim tak nie razi jak na 99,9% innych autWoskowanie niewiele tu pomożeKilka kroków dalej. One tam muszą mieć gniazdo czy coś.And I would walk five hundred milesBywalec zlotówPoproszę. NATYCHMIAST.Tego w sumie ewentualnie nawet też.Warszawskie Gospodarstwo RolneMilka EditionAmbulans to najlepsza wersja - miała dzieloną kanapę z tyłuPo prostu sobie jechał, bo tak, bo ładny dzień, bo możnaPo prostu sobie stał, bo tak, bo ładny dzień, bo możnaTwarde żelazo się nie poddaje"Będę go robił" in progressZaczęliśmy jednym z najlepszych modeli Mercedesa, kończymy jednym z najgorszych. W jego naturalnym środowisku, czyli pod szrotem.Przyszły rok w kwestii mixów zaczniemy grubo. BARDZO.Tymczasem - do najbliższego.

Volvo V90 D5 Polestar Inscription (2016) - zdjęcia

Autokult

Volvo V90 D5 Polestar Inscription (2016) - zdjęcia

Volvo V90 D5 Polestar Inscription - dobre jak nigdy, szwedzkie jak zawsze

Autokult

Volvo V90 D5 Polestar Inscription - dobre jak nigdy, szwedzkie jak zawsze

JOTEM

Irygator do zębów Panasonic EW1411 (recenzja, opinie, test)

W dzisiejszym wpisie testujemy ciekawe urządzenie, które pomoże nam dbać o zdrowy uśmiech. Jest to irygator do zębów Panasonic EW1411. Jak sprawuje się w praktyce i czy warto go kupić? Zapraszam do testu.  Pierwszy kontakt z takim urządzeniem jak irygator maiłem 6 lat temu gdzie przy wizycie w jednym z marketów natknąłem się na prezentację. W pierwszym momencie podszedłem do nich dość sceptycznie. Po co mi to? Tylko miejsce będzie zajmowało w łazience. Po kilku miesiącach ciekawość zwyciężyła i postanowiłem kupić irygator. Po nie długim okresie stwierdziłem, że lepszego zakupu nie mogłem dokonać. Szybko przyzwyczaiłem się do używania irygatora w codziennej toalecie. Do urządzenia przyzwyczaiłem się tak bardzo, że pierwszy wyjazd wakacyjny bez irygatora był dla mnie dużym problemem. Kilka dni bez możliwości wypłukania jamy ustnej z pozostałości jedzenia spowodowało, że pojechałem do najbliższej apteki i kupiłem największą strzykawkę jaka była dostępna. Od tamtego momentu minęło kilka lat. Przestałem zastanawiać się nad podróżną alternatywą dla irygatora do momentu, aż w moje ręce wpadł Panasonic EW1411. Pierwsze wrażenie jednak nie było aż tak pozytywne jak sądziłem. Mały i wyposażony we własną baterię irygator nie dorównywał posiadanemu od kilku lat przeze mnie urządzeniu. Jednak z każdym kolejnym dniem użytkowania, zachwycenie było coraz większe a pierwszy wyjazd udowodnił przewagę sprzętu wielkości trochę większej niż elektryczna szczoteczka do zębów. Skończył się problem z pozostałościami jedzenia. Koniec kupowania strzykawek. Panasonic EW1411 jest przenośnym, wręcz turystycznym (wedle mojej opinii) irygatorem. Praca bezprzewodowa, wytrzymała bateria, kompaktowy rozmiar oraz 4 w pełni sterowane elektronicznie tryby pracy irygatora są jego największymi atutami. Pojemnik na wodę wystarczy na około 2 minuty pracy, a dodatkowo przełączenie urządzenia w tryb INTERDENTAL, w którym to strumień wody jest przerywany dzięki czemu zużycie wody jest zminimalizowane. W zestawie wraz z irygatorem otrzymujemy, ładowarkę sieciową wyposażoną w 2 stojaki na dysze oraz uchwyt ścienny, śruby montażowe uchwytu, 2 dysze posiadające różnokolorowe pierścienie służące do rozróżnienia dyszy dzięki czemu z irygatora mogą korzystać 2 osoby. Obszerną instrukcję obsługi napisaną w kilku językach oraz kartę gwarancyjną. Dużym plusem jest pokrycie irygatora gumą, co znacznie ułatwia korzystanie z niego i minimalizuje ryzyko wyśliźnięcia mokrego urządzenia. Niestety, jak każde urządzenie bezprzewodowe, wymaga ładowania. Ten czas jest stosunkowo długi, a producent w instrukcji obsługi informuję, iż nie powinniśmy zostawiać irygatora na podstawie ładującej gdy bateria jest w pełni naładowana. Musimy pamiętać, że po skończonym używaniu należy wypiąć dyszę i włączyć irygator aby go osuszyć.  Jest to trochę uciążliwe. Sprawdź cenę urządzenia Panasonic EW1411 Post Irygator do zębów Panasonic EW1411 (recenzja, opinie, test) pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

Tydzień w motorsporcie #2

Autokult

Tydzień w motorsporcie #2

PREMIUMMOTO

Ford Focus RS – drift mode ON – galeria zdjęć

Blog motoryzacyjny PremiumMoto.pl Ford Focus RS – drift mode ON – galeria zdjęć Ford Focus RS zapewnia maksimum satysfakcji przy minimalnym nakładzie wysiłku, jest banalnie prosty w opanowaniu, a przy tym diabelnie efektywny na suchej i wyjątkowo efektowny na mokrej nawierzchni. Wszystko podane jest na tacy – nie trzeba umiejętności kierowcy rajdowego, aby w Focusie RS w pełni wykorzystać 350 KM i doskonale się przy tym bawić. Zapraszam do galerii zdjęć z moich zabaw Fordem Focusem RS uwiecznionych przez znanego carspottera. Ford Focus RS – drift mode ON – galeria zdjęć czytaj na Blog motoryzacyjny PremiumMoto.pl

JOTEM

Nawigacje GPS Navitel F150 i F300 (test, recenzja)

W dzisiejszym wpisie testujemy dla Was dwie bardzo podobne do siebie nawigacje GPS – Navitel F150 oraz F300. Jak sprawują się w praktyce? Zapraszam do testu Michała Pich. Navitel F300 to niedroga nawigacja, którą możemy kupić już za około 300 zł, drugi model – Navitel F150 z podobnymi parametrami i właściwościami, kosztuje ok. 230 zł. W obu przypadkach za niewielką kwotę dostajemy urządzenie z dożywotnią aktualizacją map obejmujących całą Europę (Navitel F300) oraz aktualizację map państw – Białorusi, Czech, Polski, Słowacji i Ukrainy (Navitel F150). Mapy aktualizowane są co kwartał. Aktualizację map przeprowadzamy w prosty sposób za pomocą oprogramowania dostępnego na stronie producenta http://navitel.ru/pl/downloads Procesor jaki został zastosowany w obu nawigacjach to Cortex-A7 800 MHz. Do tego producent dołożył pamięć DDR3 128MB. Całość działa płynnie bez zwolnień czy zacięć. Z kolei wbudowana pamięć wewnętrzna w Navitel F300 to 8GB, w przypadku modelu F150 4GB. W obu nawigacjach można ją powiększyć za pomocą karty microSD do 32 GB. Nawigacja GPS Navitel F150 Nawigacja Navitel – zawartość zestawu W pudełku z nawigacją znajdziemy dobrej jakości uchwyt samochodowy, rysik, ładowarkę samochodową, podręcznik użytkownika, kartę gwarancyjną oraz kabel mini-USB, dzięki któremu możemy dokonywać aktualizacji map. Na pudełkach widnieje informacja, że urządzenie działa zarówno pod 12V jak i 24V. Jednak na naklejce informacyjnej ładowarki oraz w samej instrukcji obsługi napisano, że urządzenie pracuje pod 12V. Postanowiliśmy sprawdzić, jak jest naprawdę i podłączyliśmy nawigację Navitela pod 24V w trolejbusie komunikacji miejskiej. Okazało się, że działa znakomicie. A jakie wrażenie robią oba urządzenia? Nawigacja GPS Navitel F150 Nawigacje wykonane są z bardzo przyjemnego w dotyku tworzywa, na którym nie pozostają ślady palców. Dotykowy wyświetlacz wykonany jest w technologii TFT i ma wielkość 5 cali. Pokazuje obraz z rozdzielczością 480x272px. Wyświetlacz reaguje na dotyk bardzo dobrze i precyzyjnie, a po dotyku palcami nie pozostają na nim denerwujące ślady. Kąt widzenia mógłby być lepszy, co da się zauważyć w słoneczne dni, gdy nieco trudniej było nam odczytywać wskazania ekranu. Po włączeniu nawigacji, sygnał GPS w obu urządzeniach wykrywany jest bardzo szybko. Działa też dość precyzyjnie. Nie zdarzało mi się aby urządzenie straciło sygnał, pomijając oczywiście normalne sytuacje, kiedy przejeżdżałem np. przez tunel. Samo wybieranie celu podróży nie należy do skomplikowanych. Mamy możliwość wyszukania celu wpisując wybrany przez siebie adres, wybranie konkretnych współrzędnych oraz, co uważam za bardzo fajne rozwiązanie, możemy wybrać cel po wskazaniu konkretnego miejsca na mapie. Na minus zasługuje brak możliwości wyboru jaką trasą mamy jechać. Nawigacja zawsze wybierze trasę najkrótszą, która nie zawsze będzie trasą najszybszą. Oczywiście mamy możliwość edycji trasy czy wybranie punktów, które chcemy ominąć np. korki lub wypadek lecz musimy to już wprowadzić oddzielnie. Należy też zaznaczyć, że po wprowadzeniu zmian czy zjechaniu z trasy, nowa droga wskazywana jest bardzo szybko. Nawigacja GPS Navitel F300 Dość rozbudowany jest również system doboru pojazdu jakim podróżujemy. Zazwyczaj nawigacje, z jakimi się spotkałem, miały do wyboru pojazd osobowy/motocykl, ciężarowy czy pieszy. Testowane przez nas nawigacje mają o wiele więcej możliwości, poza wyżej wymienionymi pojazdami mamy do dyspozycji: rower, taxi, autobus, pojazd uprzywilejowany, kurier. Funkcje w nawigacjach Navitel Nawigacje GPS Navitel F300 i F150 Menu nie należy do bardzo rozwiniętych. Mamy możliwość wyboru głosu, jakim będą odtwarzane komunikaty oraz ich głośność. Funkcja z ostrzeżeniami jest również bardzo podstawowa lecz wystarczająca. Mamy możliwość zaznaczenia opcji o ostrzeganiu nas, gdy przekroczymy prędkość, o zbliżeniu się do różnego rodzaju fotoradarów czy odcinkowym pomiarze prędkości. Zaskoczyła mnie funkcja ostrzegania o progach zwalniających, przejściach dla pieszych czy skrzyżowaniach równorzędnych i ostrych zakrętach. Przy włączonej funkcji ostrzegania o progach i przejściach dla pieszych nawigacja, co chwilę dawała mi sygnał ostrzegawczy nawet, gdy jechałem ulicą, na której tych przejść dla pieszych jak również progów zwalniających nie było. Jak później zauważyłem ostrzegała mnie o tym, co znajduje się na ulicach osiedla obok którego przejeżdżałem. Było to na tyle irytujące, że z ostrzeżeń zostawiłem tylko zaznaczone wszelkiego rodzaju fotoradary. W nawigacjach mamy możliwość włączenia i wyłączenia pokazywania pasa ruchu. Ciekawą funkcją w jaką Navitel wyposażył swoje urządzenia to transmiter FM. Funkcja ta umożliwia przekierowania komunikatów z nawigacji na nasz system audio w samochodzie. Wystarczy że ustawimy w nawigacji pasmo np. 92 FM a także w radiu samochodowym i w ustawieniach nawigacji wybierzemy aby komunikaty były podawane przez transmiter FM, wówczas będziemy słyszeć wszystkie komunikaty w głośnikach samochodowych. Transmiter można również wykorzystać do słuchania muzyki którą wgrywamy na kartę micro SD. Następnie w menu wystarczy wybrać opcję „Odtwarzacz” i już mamy możliwość słuchania ulubionych utworów muzycznych za pomocą radia zamontowanego w naszym samochodzie. Nawigacja umożliwia nam w łatwy sposób sprawdzenie czy mamy aktualne mapy. Wystarczy, że wejdziemy do menu „Mój Navitel” i ukaże nam się cała zawartość map, jakie są w naszym urządzeniu. Funkcja „Tablica rozdzielcza” jest również dość ciekawa. Daje nam możliwość sprawdzenia dystansu jaki przejechaliśmy, jakie były nasze prędkości maksymalne lub jaka była np. prędkość średnia. Mamy tutaj możliwość ustawienia dowolnych wskaźników takich jak drogomierz, czas przemieszczania, czas postoju, pora dnia, wschód słońca, zachód słońca oraz inne czasem bardzo przydatne informacje. // // Post Nawigacje GPS Navitel F150 i F300 (test, recenzja) pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

Mercedes-Benz Klasy S Coupé w muskularnym ciałem

Autokult

Mercedes-Benz Klasy S Coupé w muskularnym ciałem

Mercedes-Benz Klasy S Coupé z muskularnym ciałem

Autokult

Mercedes-Benz Klasy S Coupé z muskularnym ciałem

Volkswagen zapowiada Tiguana Allspace - debiut już w styczniu

Autokult

Volkswagen zapowiada Tiguana Allspace - debiut już w styczniu

Już niebawem Volkswagen Tiguan doczeka się większej, siedmioosobowej wersji. Niemcy opublikowali właśnie oficjalną zapowiedź, tuż przed styczniowym debiutem w Detroit.Czytaj więcej w Autokult.pl

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Co z tego, że kierowca jest winny. Potrącenie na przejściu dla pieszych w Pruszkowie.

Każdy pieszy myśli że jest nieśmiertelny, że auta zatrzymują się w miejscu jak tylko ten dotknie zebry. Niestety brak edukacji objawia się takimi filmikami na YT jak ten powyżej. Jest sporo wypadków to fakt, ale jak przeanalizujemy wszystkie faile, crashe i inne ,,promowane" i ,,trendy" filmy to wywnioskujemy, że większości tych wypadków by nie było gdyby nie upór, chamstwo, olewanie przepisów i brak zdrowego myślenia. Jedzie na czerwonym? Niech jedzie! Ja mam pierwszeństwo i ruszam... wprost pod tego pędzącego TIRa. Na nagraniu widać ewidentnie, że wina leży po stronie kierowcy. Ewidentnie olał przepisy i całe brd, zapierdalał, dostanie mandat itd, ale co z tego, albo inaczej, czy warto...Na cmentarzach jest pełno zwłok, które kiedyś miały pierwszeństwo. Nie piszę tego powiedzmy komentarza po to by usprawiedliwiać kierowców debili, ale po to by każdy pieszy wiedział, że na drodze właśnie można spotkać takiego kierowcę-debila. Należy zawsze uważać i nie należy nikomu, a zwłaszcza każdemu kierowcy ufać bezgranicznie. W przypadku choćby najmniejszego starcia to pieszy zawsze jest w najgorszym położeniu.Ku przestrodze polecam także poczytać o SmartZombi, a potem o edukacji, a raczej jej braku tutaj. O kulturze i bezpieczeństwie także jest na blogu sporo...serio.

Giełda klasyków

Mercedes 190 E 2.5-16 Evolution II 1990 – USA

Mercedes 190 E 2.5-16 Evolution II to marzenie niejednego miłośnika motoryzacji. Bez wątpienia jeden z najbardziej udanych projektów samochodów w serii DTM, w której tytuł mistrza Mercedes zdobywał trzy lata z rzędu. Kooperacja Cosworth i Mercedes-Benz rozpoczęła się, aby przełamać dominację Audi Quattro w grupie B. Ta niestety szybko została zawieszona, a Mercedes przeniósł swoje […] Post Mercedes 190 E 2.5-16 Evolution II 1990 – USA pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Giełda klasyków

Mercedes 190E 2.5-16 Evolution II 1990 – USA

Mercedes 190E 2.5-16 Evolution II to marzenie niejednego miłośnika motoryzacji. Bez wątpienia jeden z najbardziej udanych projektów samochodów w serii DTM, w której tytuł mistrza Mercedes zdobywał trzy lata z rzędu. Kooperacja Cosworth i Mercedes-Benz rozpoczęła się, aby przełamać dominację Audi Quattro w grupie B. Ta niestety szybko została zawieszona, a Mercedes przeniósł swoje zainteresowanie […] Post Mercedes 190E 2.5-16 Evolution II 1990 – USA pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Giełda klasyków

Mercedes 190E 2.6 BBS W201 1988 – 34500 PLN – Niemodlin

Nie jest to częsty widok na ulicach, więc miłośnicy tuningu lat 80-tych z pewnością oczy będą przecierać ze zdumienia. Mercedes 190E 2.6 W201 wyposażony w pakiet optyczny i felgi BBS prezentuje się drapieżnie, lecz zarazem stylowo, bez przekroczenia granicy dobrego smaku. Kolejne atuty to nietuzinkowy kolor Pajettrot i wnętrze Recaro z profilowanymi miejscami, zarówno na […] Post Mercedes 190E 2.6 BBS W201 1988 – 34500 PLN – Niemodlin pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Ciekawa propozycja zwłaszcza do miasta, czyli test Peugeot 2008 ALLURE AUTOMAT 1.2 PureTech 110 KM S&S

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Ciekawa propozycja zwłaszcza do miasta, czyli test Peugeot 2008 ALLURE AUTOMAT 1.2 PureTech 110 KM S&S

Mały, oszczędny i ciekawy crossover z przeznaczeniem głównie do miasta to coraz częstsze kryteria podawane doradcy w salonie samochodowym. Czy Peugeot 2008 wpasowuje się w ten trend?Peugeot 2008 wygląda nieco muskularnie choć nie jest wbrew pozorom dużym autem (415,9cm długości x 173,9cm szerokości x 155,6cm wysokości). Tylne linie dość ciekawie narysowane. Sporo zaokrąglonych kształtów.Tylne lampy dość mocno rzucają się oczy. Trzy kreski od razu kojarzą się z pazurami.Na tylnej klapie mamy także niewielkich rozmiarów spojler dodający może nie jakiegoś mega sportowego akcentu tylko delikatnie podkreśla całą bryłę 2008.Generalnie na samochodzie jest spora ilość chromowanych elementów, które dość dobrze, pozytywnie działają na oczy. Przedni grill jest już taki charakterystyczny dla nowych modeli Peugeot. Maska wygląda jakby w pewnym momencie była ścięta za pomocą siekiery. Efekt z jednej strony mało opływowy, toporny wręcz, ale sprawia, że ten niewielki crossover optycznie wydaje się być większy niż jest w rzeczywistości.Linia dachu zaraz za przednimi fotelami, mniej więcej w połowie samochodu delikatnie się podnosi dając przy tym więcej wolnej przestrzeni nad głowami pasażerów siedzących z tyłu. Tutaj te kilka ekstra centymetrów jest uzupełnione chromowanym dodatkiem tak, aby było to zauważalne.Z tyłu jak już się domyślacie z poprzednich zdań - miejsca nie brakuje. Nad głową jest rewelacyjnie, ale gorzej przy kolanach chociaż śmiało, nawet w tych dłuższych trasach i to w komfortowych warunkach będą podróżować dwie osoby, a w wygodnych trzy.Osoby znajdujące się na pokładzie Peugeot 2008 będą mogły upchnąć niewiele do bagażnika mającego zaledwie 350 litrów pojemności. Nieco lepiej sytuacja wygląda jeżeli nie będzie z nami podróżował komplet osób - wówczas otrzymujemy do 1194litry przy płaskiej podłodze. Pod podłogą znalazło się miejsce na koło zapasowe, które to wiadomo oby nigdy nie było przydatne, ale jakby co to jest pod ręką. Na całe szczęście jest pod podłogą w bagażniku, a nie pod podwoziem - zawsze to lepiej wyjmować zapas z bagażnika niż wtaczać się pod auto. W ładną pogodę nie robi to zbytnio różnicy, ale w błotnisty, chłodny jesienny czy zimowy dzień lub noc to i owszem.To co widzicie na zdjęciu powyżej to po prostu półka bagażnika, która może być w takiej pozycji także po zamknięciu klapy. Niby nic, ale podczas nocnych wojaży przydaje się dość bardzo, a docenią ją nasze oczy kiedy skutecznie będzie je chronić przed światłami aut jadących za nami, a jak wiemy większość kierowców ma błędnie ustawione światła i ma to po prostu gdzieś..Z przodu siedzi się jak na crossovera przystało - wysoko. Pierwsze co stwierdziłem gdy zająłem ulubione miejsce w samochodzie to, fakt, że kierownica jest bardzo mała, nieco niżej położona i na zegary jak to już w nowych Peugeotach bywa nie patrzymy przez kierownicę tylko znad kierownicy.Wieniec kierownicy niewielki, ale dzięki temu dobrze leży w dłoniach i sprawia, że auto pewnie się prowadzi. W dodatku wyprofilowane fotele dość dobrze trzymają nasze ciało w zakrętach i kręte drogi nie stanowią żadnego problemu nawet przy wyższych prędkościach.Widoczność jest dość dobra. Zegary mamy duże i czytelne, a dookoła nich mamy obramówkę, niebieskie podświetlenie, które jest miłe dla oczu. Jest wprawdzie kilka przycisków tu i tam, ale bez większych fajerwerków. Całym systemem multimedialnym sterujemy głównie za pomocą dotyku.Czarne kreski, które widać na podsufitce dość ładnie prezentują się nocą dlatego, że jest w nich podświetlenie, które ładnie i dyskretnie oświetla wnętrze. Coś innego, coś eleganckiego.Na pokładzie nie uświadczymy podłokietnika, gdyż dla niego hmm zabrakło tu miejsca. Zamiast tego mamy spory schowek z roletą i w zasadzie dość często służył mi jako a`la podłokietnik. Przyzwyczajony jestem do tej wygodnej opcji w samochodach. Nie można mieć wszystkiego, coś za coś i takie tam bla bla bla. Jest delikatny kompromis więc nie ma sensu na siłę się tego czepiać, bo zaraz jeszcze znajdzie się ktoś kto stwierdzi, że od podłokietników krzywi się kręgosłupy na jedną stronę.Pasażer z przodu do dyspozycji ma średnich rozmiarów schowek. Książka lub dwie się zmieszczą. W swoim aucie jakoś za specjalnie nikt go nigdy nie używa, więc nie będę się rozpisywał na jego temat. Jest tam miejsce na płyty i koniec, kropka.Ta widoczna na zdjęciu inna niż płaska powierzchnia dość ładnie ugina się pod palcami. Cały kokpit jest solidnie, dobrze dopasowany. Nic tutaj nigdzie nie odstaje, a materiały na pewno nie należą do tych z najniższej półki cenowej.Z lewej strony mam kilka przycisków, między innymi wyłączenie trybu ECO. Jeśli kogoś funkcja start-stop irytuje to tutaj dość szybko jej się pozbędzie.Silnik. Prezentowany mieszczuch posiadał prawie najmocniejsza jednostkę benzynową o niewielkiej pojemności 1.2 mającą aż 110KM i 205Nm. Wydawać może się, że średnio opływowy kształt nie będzie raczej dynamiczny z tym niewielkim silnikiem. Nic bardziej mylnego. Sprint do setki trwał niecałe 10 sekund, dokładnie 9,9 więc wynik wystarczający biorąc pod uwagę fakt, że to auto jest przeznaczone bardziej do miasta..Najważniejsze, że dobre osiągi szły, jechały w parze ze świetnym zużyciem paliwa. Trzy osoby na pokładzie, pełny bagażnik i ekstra walizki z tyłu dały wyniki takie jak na zdjęciach powyżej. Od znaku Kielce, przez cały Radom uzyskałem wynik 4.1L/100km! - owszem był to tryb mega hard ultra eco driving, ale uważam, że jest to świetny wynik, zwłaszcza, że średnia prędkość wyniosła 65km/h. Za Radomiem już troszkę przyspieszyłem i ostatecznie od znaku Kielce do znaku Warszawa na dystansie 168km uzyskałem spalanie na poziomie 4.3L/100km przy średniej prędkości 69km/h. Średnio opływowy kształt, benzyniak pod maską, niewielka ekipa w środku i uzyskany wynik z pewnością zalicza się do kategorii rewelacja. Pomijając już te dane z trasy, średnio auto pali w okolicach 6.5L/100km przy takiej normalnej, dynamicznej jeździe. Poza w miarę dobrym systemem audio na pokładzie znalazły się także takie udogodnienie jak nawigacja do której nie mam żadnych zastrzeżeń. Działała szybko, a wyświetlana mogła być także pomiędzy zegarami.Kamera cofania - jak to już w nowych Peugeotach bywa jest bardzo dobrej jakości. Obraz czytelny, bez żadnej pikselozy niezależnie od pory dnia i nocy.Na niewielkim wyświetlaczu możemy także przeglądać choćby strony www. Wystarczy połączyć, sparować z wifi i do dzieła. Ta opcja nie działa jakość super szybko i rewelacyjnie, ale w razie czego, można co nieco przeczytać czekając na żonę pod sklepem. Znane Wam już pokrętło Grip Control z testu Cactusa. Za jego pomocą możemy wybierać jeden spośród kilku trybów jazdy (tryb: normalny, wyłączona kontrola trakcji ESP, tryb jazdy po piachu, błocie czy po śniegu. Najbardziej odczuwalny jest tryb jazdy po śniegu i naprawdę pomaga w kryzysowych sytuacjach. Tuż za pokrętłem znalazła się niewielka skrytka, półka oraz hamulec ręczny o dość fajnym, oryginalnym designie.Podsumowanie. Peugeot 2008 to całkiem sympatyczne auto. Jest to miejski crossover, który oczywiście woli bardziej obszar zabudowany niż ten drugi chociaż i tu i tu da sobie radę.Kompromis ceny i jakości. Najtańszy Peugeot 2008 1.2 82KM startuje w katalogu za 54 900zł. Najtańszy 1.2 110KM 69 900zł, ale jest jeszcze mocniejsza wersja - 1.2 130KM za 73 400zł. Dla mnie 110KM było w zupełności wystarczające. Nie jest to rajdówka i tego od 2008 oczekiwać nie możemy. Nie można też narzekać, że zamula na drodze. Atrakcyjna cena i wygląd, dobre wyciszenie kabiny, sporo wolnej przestrzeni, pewne prowadzenie to atuty auta, które dość mocno powinny przekonać potencjalnych klientów, że Peugeot 2008 jest godny ich uwagi.Silnik 1.2 benzyna 110KM 205NmManualna skrzynia biegówPrzedni napęd9.9s od0 do 100km/hŚrednie spalanie przy normalnej jeździe 6.5L/100kmDługość, szerokość, wysokość w mm to odpowiednio 4159, 1739, 1556Rozstaw Osi 253,8cmPojemność bagażnika 350 do 1194Pojemność zbiornika paliwa to 50 litrówCena najtańszej, najsłabszej i najuboższej wersji 1.2 82KM to 54 900zł         AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Giełda klasyków

Volkswagen T2a Westfalia 1970 – 196800 PLN – Leszno

Volkswagen T2a Westfalia to auto kultowe i praktyczne. To w pełni użyteczny wóz kempingowy, zaprojektowany dla dwóch osób dorosłych i dwójki dzieci. Są schowki, szafki, jest stolik, a przede wszystkim podnoszony dach i dwa rozkładane łóżka, wszystko w zgodzie z fabrycznym wzorem Westfalia SO67. Ten samochód przywędrował do Polski ze Stanów Zjednoczonych, po czym został […] Post Volkswagen T2a Westfalia 1970 – 196800 PLN – Leszno pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Motohistoria: Jim Lytle

AUTOBEZSENS

Motohistoria: Jim Lytle

Dawno nie było jakiejś  dragsterowej historii na blogu. No to dziś będzie. I to z mojego ulubionego okresu w historii tego sportu. Czyli czasów, kiedy jedynym ograniczeniem w budowie pojazdów, była pomysłowość konstruktorów. To doprawdy fascynujące, ile może być pomysłów na jak najszybsze przejechanie kawałka prostej o długości 1/4 mili. Na blogu opisywałem już pomysły na rakietowe dyferencjały, teraz jednak będzie coś bardziej konwencjonalnego.Niedługo po II Wojnie Światowej, w USA wyścigi dragsterów przeżywały prawdziwy rozkwit popularności. Najpierw ścigano się na ulicach, jednak szybko uznano, że budowa torów wyścigowych do tego sportu jest sensowniejsza i bezpieczniejsza. Obecnie pewno by wszystkiego zakazano, a kierowców określono mianem nieekologicznych morderców drzew, no ale wtedy były inne czasy. Czasy w których oprócz dużej liczby dragsterów, była też w USA duża liczba sprzętu wojskowego, z którym nie bardzo było wiadomo co zrobić. Dlatego co się dało, sprzedawano tanio, żeby nie było potrzeby tego składować. Jednym z ciekawszych towarów "z demobilu", były silniki lotnicze Allison V12 o oznaczeniu V-1710. Napędzały one wiele amerykańskich samolotów. Choćby P38, P-39, P40 oraz P-51A. Silnik taki miał układ V12, 28 litrów pojemności skokowej oraz moc od 1070 do 2830 KM zależnie od wersji (wolnossący, ze sprężarką mechaniczną, z turbosprężarką). Była też wersja dla łodzi motorowych osiągająca od 600 do 690 KM.No i co z takimi silnikami robić? No można na przykład budować dragstery w nie wyposażone. I tak zrobił bohater dzisiejszego wpisu, pochodzący z Texasu Jim Lytle.Jim urodził się w 1936 roku. Gdy osiągnął odpowiedni wiek, służył w wojsku jako mechanik. Z silnikami Allison miał więc dużo do czynienia. Dlatego pomysł by wziąć znany sobie, potwornie mocny silnik i użyć go w aucie do sportu był bardzo rozsądny. Jim zdobył wariant silnika ze sprężarką mechaniczną, mający około 2500 KM. Autem zaś miał być Ford Tudor z 1934 roku. Oczywiście trzeba było sporo przerobić, by silnik się tam zmieścił. W końcu się udało i pojazd nazwany "Big Al" wystartował na dragstripie. Wystartował i w połowie dystansu spłonęło sprzęgło (skrzyni biegów nie było w ogóle - sprzęgło służyło wyłącznie do ruszenia z miejsca). Niezrażony tym Jim Lytle sam zabrał się za skonstruowanie zamiennika. Uważa się, że to co stworzył, było pierwszym wielotarczowym sprzęgłem skonstruowanym specjalnie z myślą startowaniu w wyścigach dragsterów.Po rozwiązaniu problemu ze sprzęgłem, pojawił się drugi - z nadwoziem. Jim pozostawił oryginalne, stalowe. Przy prędkościach jakie osiągał Big Al, maska i drzwi miały tendencje do odpadania. Dla bohatera dzisiejszego wpisu, była to jednak tylko okazja do wprowadzenia porządnego usprawnienia. Zdjął on całe nadwozie z auta i zrobił jego kopię wykonaną z włókna szklanego. Kopia była jednoczęściowa, co miało raz na zawsze wyeliminować problemy z odpadającymi elementami karoserii. Do tego miała dużo niżej niż w oryginale poprowadzony dach. Poprawiło to aerodynamikę i dodatkowo zredukowało masę. A że widoczność nie była zbyt dobra? To dragster - ma być z niego widać tylko światła startowe i linie mety, reszta nieistotna. Aby wsiąść do środka, trzeba było oczywiście podnieść całe nadwozie. Czyli podobnie jak w dużo późniejszych autach klasy Funny Car - iście wizjonerski projekt. Podobno to on zainspirował konstruktorów marki Mercury, do zbudowania tego typu nadwozi w ich fabrycznych dragsterach. Tak zmodernizowane auto, Jim nazwał Big Al II. Był to pierwszy dragster, który na mecie osiągnął 160 mph (257,5 km/h) - czas przejazdu 1/4 mili wyniósł nieco ponad 9 sekund.W każdym razie, Jim Lytle nie nacieszył się długo swoim autem - zrobił nim tylko trzy przejazdy po czym sprzedał je człowiekowi nazwiskiem Ray Alley. Ray zmienił nazwę auta na P-51 i startował nim jeszcze jakiś czas. Następnie auto odkupił kaskader i miłośnik silników Allison, Tex Collins (o którym za chwilę). Tex ponownie zmienił nazwę samochodu. Tym razem na Tex's Twister. Późniejsze losy auta nie są znane, ale w roku 1986 nadwozie odkryto na jakiejś posesji w Sacramento (stan Kalifornia). Odkupił je słynny Don Garlits i umieścił w swoim muzeum dokumentującym historie ścigania się na 1/4 mili.Mimo napisu na boku, jest to już Big Al II - przez pewien czas auto jeździło w barwach Engine MastersA tu już jako P-51W każdym razie Jim Lytle zajął się czymś, co miało być jeszcze szybsze. Tak ze cztery razy szybsze. Otóż wymyślił on, że na zbudowanej od podstaw ramie zamontuje cztery (!) silniki Allison. I do tego napęd na wszystkie koła. Oraz nadwozie wzorowane na Fiacie Topolino. Łącznie auto miało mieć 48 cylindrów, 112 litrów pojemności i jakieś 12 000 KM. Samochód miał bić rekordy prędkości na słynnym Bonneville.Zaczęło się od... rysunku. Znajomy Jima narysował z nudów auto z dwoma silnikami V12 Allison. Jim stwierdził, ze fajnie byłoby to zbudować. Tylko zamiast dwóch silników dać cztery. Najpierw zbudował model. Kupił  cztery zestawy modelarskie z silnikami Allison (do modeli samolotów) i jeden zestaw z modelem karoserii, po czym złożył w całość. Następnie stwierdził, ze wygląda fajnie i zabrał się za budowę wersji w skali 1:1.słynny modelSilniki nie były wtedy problemem. Allison V12 można było mieć za 60-110 dolarów, zależnie od stanu i wariantu. Do tego Jim miał sponsorów, którzy częściowo sfinansowali budowę ramy i wykonanej z włókien szklanych karoserii, wzorowanej na Fiacie Topolino. Do tego auto miało podwójne koła, by zapewnić jakąkolwiek trakcję. Całość nazwano Quad Al.Niestety, nikt nie chciał sfinansować budowy przeniesienia napędu. Jim potrzebował przynajmniej 5000 dolarów, co w tamtych czasach było dużą sumą - jego miesięczne zarobki wynosiły około 440 dolarów. Auto razem ze specjalnie dla niego wykonaną przyczepą pojawiło się na kilku pokazach - zapewne celem pozyskania sponsorów na jego dokończenie. Tacy się jednak nie znaleźli i w 1965 roku całość została sprzedana wspomnianemu już wyżej Texowi Collinsowi za 4000 dolarów. Miał on zamiar dokończyć samochód i startować nim osobiście. Niestety nigdy do tego nie doszło - Tex Collins został zastrzelony. Wdowa po nim rozsprzedała wszystkie jego pojazdy oraz 12 silników Allison - z których cztery były właśnie w Quad Al. Dowiedziawszy się o tym, Jim Lytle porzucił nadzieję, że jego pomysł kiedykolwiek zostanie dokończony. Zmarł w 2012 roku na Hawajach.Co ciekawe, podwozie i karoseria Quad Al przetrwały i dziś znajdują się w posiadaniu Mike'a Guffey'a ze stanu Indiana. Chciałby on dokończyć dzieło Lytle'a, jednak znów na przeszkodzie stają koszta. Co ciekawe nie chodzi tym razem o samo przeniesienie napędu. Ostatni Allison V12 został wyprodukowany w 1947 roku. Dziś by kupić jeden taki silnik, potrzeba 40 000 dolarów. Czyli łącznie do ukończenia Quad Al konieczne jest 160 000 dolarów na same silniki. Dlatego na chwilę obecną zamontowano atrapy.W posiadaniu Mike'a Guffey'a jest jeszcze jeden pojazd skonstruowany przez Jima Lytle: ciężarówka White 3000 z umieszczonym centralnie silnikiem Allison V12. Pojazd nazwano The Bad Brawma Bull i jeździł nim również Tex Collins.Oprócz tego, do dzieł Jima Lytle można zaliczyc Crosleya z silnikiem 389 ci (6,4 litra), Trójkołowy motocykl (trike) z silnikiem Allison V12, oraz cos co nazwał Alsetta. Było to mocno przerobione BMW Isetta na wykonanym od podstaw podwoziu i z silnikiem, no nie zgadniecie, Allison V12. Napęd z 2000-konnego silnika był przenoszony na tylne koła poprzez 4-tarczowe sprzęgło oraz dyferencjał od Forda. Zdjęć Crosleya nie udało mi się znaleźć, ale zdjęcia Alsetty owszem:Trike'a zaś widać tylko na miniaturowym skanie, który udało mi się znaleźć w internecie:Jim Lytle nie był oczywiście pierwszym, który wpadł na pomysł zamontowania w samochodzie wyścigowym silnika lotniczego. Przed II Wojną Światową też było to popularne - warto przypomnieć choćby hrabiego Louisa Zborowskiego. Jednak Lytle był tym, który przypomniał to rozwiązanie i przeniósł je na grunt nowo powstającej dyscypliny - wyścigów dragsterów. A przy okazji rozwiązywania napotkanych problemów, położył fundamenty pod powstanie aut klasy Funny Car, obecnej w tym sporcie do dziś. I mimo nazwy, bardzo poważnie traktowanej. Po udanych i wizjonerskich Big Al i Big Al II, następne pomysły Jima były bardziej autami pokazowymi, niż realnie konkurencyjnymi samochodami wyścigowymi. Ale za to Quad Al może dawać nadzieje opisywanym już na blogu projekciarzom. W końcu to jeden z nielicznych przypadków, gdy ogłoszenie typu "sprzedam niedokończony projekt..." zakończyło się udaną transakcją!

Volkswagen wprowadzi model up! GTI w 2018 roku

Autokult

Volkswagen wprowadzi model up! GTI w 2018 roku

Giełda klasyków

Jaguar XJ6 XJ40 1990 – 14000 PLN – Radomsko

Jaguar XJ6 XJ40 w wersji Sovereign to okaz elegancki o bogato wyposażonym wnętrzu. Luksusowa limuzyna otrzymała nowe nadwozie w 1986 roku, zachowując odwołania do klasycznych linii modelu XJ6. Jego nadwozie ubierają chromowane detale, a wnętrze skóra i drewniane wykończenia. To idealny kompan przejażdżek, a dla ludzi przyzwyczajonych do gabarytów limuzyn ciekawy samochód na co dzień. […] Post Jaguar XJ6 XJ40 1990 – 14000 PLN – Radomsko pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Giełda klasyków

Jaguar XJS 2+2 Convertible 4.0 1995 – 103000 PLN – Warszawa

Jeździ aksamitnie, zachwyca liniami, łączy kanapowy komfort z sylwetką przywołującą najwspanialsze konstrukcje lat 60-tych i 70-tych. Jaguar XJS 2+2 Convertible 4.0 z 1995 roku uwodzi, lecz pozostaje przy tym nieprzyzwoicie przyjemny i bezproblemowy w codziennej eksploatacji. To bez wątpienia klasyk, który podczas ponad 20-letniego okresu produkcyjnego przechodził szereg modyfikacji i w rezultacie stał się oszlifowanym […] Post Jaguar XJS 2+2 Convertible 4.0 1995 – 103000 PLN – Warszawa pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Giełda klasyków

Mercedes 230 SL W113 Pagoda 1965 – ok. 550000 PLN – Holandia

Mercedes 230 SL W113 Pagoda przydomek zawdzięcza Paul’owi Bracq i Bela’owi Barenyi, pomysłodawcom i projektantom nietypowego kształtu lekko wklęsłego hardtop’a. Skojarzyli oni ten kształt z dachem przepięknych świątyń, w większości buddyjskich, które występowały licznie w krajach azjatyckich. Do dziś patent ten w motoryzacji zastrzeżony jest na świecie dla Daimler-Benz AG. Przedstawiony egzemplarz Mercedesa do dziś […] Post Mercedes 230 SL W113 Pagoda 1965 – ok. 550000 PLN – Holandia pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

JOTEM

Nawigacja MIO Spirit 7500 LM (test, opinie)

W dzisiejszym materiale testujemy nawigację MIO Spirit 7500 LM, którą można kupić już za około 450 zł. Jak sprawuje się w praktyce? Na test zapraszam w imieniu Michała Pich, który testował dla Was ten sprzęt.  MIO Spirit 7500 LM ma 5 calowy wyświetlacz o rozdzielczości 480 x 272px. Do nawigowania kierowcy taka rozdzielczość w zupełności wystarczy. W opakowaniu razem z nawigacją znajdziemy przyssawkę do szyby, głowicę do montażu, ładowarkę samochodową 12-24V, rysik, płytę CD z programem, dzięki któremu będziemy mogli między innymi aktualizować mapy i planować trasy, oraz standardową paczkę dokumentów tj. gwarancja i instrukcja. Dobrym pomysłem jest dodanie przez producenta płyty z programem do aktualizacji map. Nie znajdziemy jednak w zestawie kabla, dzięki któremu moglibyśmy połączyć nawigację z komputerem i skorzystać w pełni z aktualizacji. Kabel jaki będzie nam potrzebny to standardowy micro-USB. Większość osób przeważnie ma taki przewód w domu, jednak powinien on się znaleźć razem z urządzeniem. MIO Spirit 7500 LM Po rozpakowaniu zawartości opakowania i wzięciu nawigacji w dłonie, sprawia ona wrażenie bardzo solidnego sprzętu. Nie jest ciężka bo waży zaledwie 158 gramów, tworzywo sztuczne, z jakiego została wykonana obudowa jest dobrej jakości. Z lewej strony urządzenia znajdziemy wejście na słuchawki (mini jack), wejście na kartę micro SD oraz wejście do podłączenia ładowarki. Rysik znajduje się w tylnej części obudowy. Przyssawka jaką dostajemy w zestawie jest mocna i nie zdarzyło mi się aby nawigacja odpadła z szyby. MIO Spirit 7500 LM działa na systemie Windows CE 6.0 i procesorze Mstar 800MHz. Łączność z satelitami GPS jest bardzo szybka. Sprzęt jest gotowy do pracy zaledwie po paru sekundach od włączenia.   Wyznaczanie trasy jest równie szybkie. Mamy do wyboru kilka opcji – trasę najszybszą, ekonomiczną, najłatwiejszą, najkrótszą. Jest również możliwość zaznaczenia aby nawigacja podczas planowania trasy omijała niechciane przez nas drogi tj. drogi płatne, gruntowe, autostrady, trasy wykorzystujące połączenia promem czy strefy specjalne. Jeżeli w trakcie podróży jakiś odcinek drogi nie przypadnie nam do gustu, to MIO umożliwia nam zaznaczenie konkretnego fragmentu, by omijać go w przyszłości. Służy do tego specjalny przycisk na wyświetlaczu. W przypadku zjechania z trasy bądź celowej zmiany trasy nawigacja szybko wprowadza zmianę na aktualną trasę i prowadzi nas do celu. Mapa wyświetla się w trybie 2D oraz 3D. Bardzo mi się spodobała funkcja LearnMe Pro w MIO Spirit 7500 LM. Dzięki tej funkcji nawigacja monitoruje styl jazdy kierowcy i po jej analizie może zaproponować trasę dostosowaną do użytkownika. Nawigacja wytycza trasy korzystając również z funkcji IQ Routes. Funkcja ta działa na zasadzie zbierania danych od różnych kierowców w celu ustalenia jak najbardziej optymalnej trasy przejazdu. Asystent pasa ruchu również jest obecny w tym modelu. Jednak to, co spodobało mi się najbardziej to wypowiadanie nazw ulic, w jakie mamy skręcić. Jest to bardzo pomocne, bo dzięki temu nie musimy patrzeć na nawigację a wystarczy, że rozejrzymy się po znakach informacyjnych znajdujących się przy drodze. Ciekawą opcją jest wyszukiwanie różnego rodzaju punktów na mapie, które znajdują się niedaleko nas. Jest to funkcja „w pobliżu” i dzięki niej mamy możliwość wyboru stacji CPN, parkingu, hotelu/motelu, banku/bankomatu, pomocy medycznej, lokalu gastronomicznego. Mamy również możliwość dodawania własnych punktów POI. Należy również wspomnieć o trybach pracy w MIO Spirit 7500 LM. Do wyboru mamy: samochód osobowy, samochód ciężarowy oraz podróż piesza. Z tego ostatniego trybu będziemy korzystać gdy włączymy np. bardzo ciekawą funkcję – Znajdź mój samochód. Ma za zadanie pomóc nam znaleźć nasz samochód, który zostawimy np. na dużym parkingu. Obsługa samego urządzenia nie należy do skomplikowanych, jest bardzo intuicyjna. Wyszukiwanie celu podróży jest bardzo łatwe i czytelne. Wszelkie pola menu na wyświetlaczu są spore, co ułatwia kliknięcie danego obszaru. Wyświetlacz reaguje poprawnie, lecz czasami zdarzyło się, że musiałem klikać drugi raz w dany punkt. Dzieje się to głównie blisko krawędzi wyświetlacza. Minusami jakie mogę wymienić jest brak kabla USB w zestawie, czasami słabo działający wyświetlacz przy krawędziach oraz brak aktualizacji fotoradarów, mimo tych kilku wad urządzenie jest jak najbardziej godne polecenia. // Post Nawigacja MIO Spirit 7500 LM (test, opinie) pojawił się poraz pierwszy w Lifestyle, technologie, ciekawostki blog kulinarny.

Marek o samochodach

Toyota C-HR – kompaktowa rewolucja?

Pod skrótem C-HR kryje się kompaktowa hybrydowa rewolucja. Po nudnym Urban Cruiserze Toyota wyciągnęła wnioski i stworzyła samochód, który jest inny niż wszystkie. Nie licząc paru wyjątków, jak Celica, Supra czy GT-86, Toyota kojarzy się przeważnie z najnudniejszymi samochodami na świecie. Golf na tle Aurisa to Alfa Romeo. Avensis to synonim na „przepraszam, nie zauważyłem, że siedzisz tu ze mną od godziny”. Yaris to bezawaryjny wózek na zakupy. Aygo? No dobrze, z Aygo Toyota coś pokombinowała, ale może to wynik współpracy z PSA. Ale Toyota C-HR to samochód zupełnie inny. Nawet jeśli pod maską może znajdować się napęd hybrydowy z Priusa (kolejnego z serii nudnych do bólu samochodów), to C-HR wygląda, jakby ktoś zderzył Hondę Civic z DS4. Z jednej strony przerysowany design rodem z japońskich komiksów, z drugiej strony stylistyczne smaczki, których nie powstydziliby się Francuzi. Z (sub)marką DS mam problem, bo poza najwyższymi i niewiarygodnie drogimi wersjami wyposażenia, wnętrza tych skąd innąd ciekawych wizualnie samochodów wieją citroenową nudą. C4 podoba mi się, bo niczego nie udaje. Tymczasem DS4 z zewnątrz udaje samochód lifestylowy, a wewnątrz ktoś rzucił parę znaczków DS i udaje, że to premium. Gucio. Toyota nie nazywa (mam nadzieję) C-HR premium, ale we wnętrzu czuć powiew lepszości, której oczekiwałbym od wspomnianego DS. Wprawdzie po tygodniu spędzonym za kierownicą miałem dość ciągłego wycierania kurzu z pokrytych fortepianową czernią elementów, ale te panele na drzwiach, dwukolorowa deska rozdzielcza, powtarzający się motyw diamentów… Pewnie zastanawiasz się, dlaczego Toyota tak długo zwlekała z wprowadzeniem C-HR na rynek. Szczerze mówiąc, ja też się nad tym zastanawiam. Oficjalne wyjaśnienie, to chęć „zrobienia tego dobrze”. Podobno Toyota długo obserwowała rynek i wsłuchiwała się w głosy klientów. Po modelu Ubran Cruiser było nad czym pracować. Dziwi mnie tylko, że w tak fajnie wyglądającym i zestrojonym samochodzie są tylko dwie wersje silnikowe. Ale może klienci Toyoty nie oczekują sportowych wrażeń. Wystarczy im, że w korku ktoś ich dla odmiany zauważy. Artykuł Toyota C-HR – kompaktowa rewolucja? pochodzi z serwisu wieruszewski.com.

Używane Citroën Berlingo i Peugeot Partner II 1.6 HDI [od 2008] – poradnik kupującego

Autokult

Używane Citroën Berlingo i Peugeot Partner II 1.6 HDI [od 2008] – poradnik kupującego

Giełda klasyków

Porsche 356 Outlaw 1961 – USA

Porsche 356 Outlaw to zrealizowana wizja, samochód, który nigdy nie powstał w fabryce, choć w idealnym świecie – powinien. Opracowany został w rodzinnej firmie Emory Motorsports, która „racingowego” charakteru dodaje modelom 356 już od ćwierćwiecza. Miano „Outlaw” nadali im dla podkreślenia ich „banickiego” charakteru i trzeba przyznać, że niemal jak na życzenie wśród ortodoksyjnych miłośników […] Post Porsche 356 Outlaw 1961 – USA pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.