Marek o samochodach
Dostałem mandat i punkty, bo jechałem za wolno
Brałem dziś udział w kolizji. Zwykła stłuczka, której byłem sprawcą. W związku z tym zostałem ukarany mandatem w wysokości 250 złotych i sześcioma punktami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kolizji mogłem uniknąć, jadąc niezgodnie z przepisami.
Na pierwszy rzut oka sprawa prosta: wjeżdżam na rodno za szarym crossoverem. Crossoverowi drogę zajeżdża bure Seicento. Crossover hamuje i unika zderzenia z Seicento. A ja czuję pod nogą pracę ABSu i czekam, aż samochód z łaski swojej się zatrzyma. Zatrzymał się o 10 cm za daleko, na zderzaku crossovera. Jechałem samochodem testowym, więc kontrolnie wzywam policję. Porządek w papierach musi być. Bez względu na ustrój. Moja wina, bo w końcu to ja przydzwoniłem. Czyli nie zachowałem bezpiecznego odstępu. Luzujemy się i każdy odjeżdża w swoją stronę. Ale…
To, co teraz napiszę, jest czystą demagogią godną Janusza Korwin-Mikkego i Adriana Zandberga rozprawiających na temat idealnego modelu gospodarczego dla Polski. Ale na potrzeby tego wpisu zabawmy się w coś, co po angielsku nazywa się willing suspension of disbelief, a po polsku tłumaczone jest jako dobrowolne zawieszenie niewiary.
Skąd wziął się przede mną szary crossover? Szary crossover wyprzedził mnie ze 100 metrów przed rondem, zajeżdżając mi drogę i zmuszając do wcześniejszego hamowania. Szary crossover wyprzedził mnie, bo na 40 jechałem raptem 60. Mogłem dodać gazu i uniemożliwić zajechanie mi drogi. Albo mogłem jechać tam 80 i przejechałbym przez rondo, zanim bure Seicento w ogóle by do niego dojechało.
Ale jechałem za wolno jak na polskie warunki. I trzymałem przed sobą zbyt duży dystans (eco driving się kłania). I jak zwykle ktoś poczuł się w obowiązku do wykorzystania tej luki, bo przecież jemu/jej się spieszy po dziecko do szkoły.
Przyjmując mandat, podzieliłem się z policjantką swoimi spostrzeżeniami. Wzruszyła ramionami i powiedziała: „Może jechał pan za wolno.”
Opowiadam o tym z rozbawieniem, jakie powstaje po puszczeniu bąka w towarzystwie. Niby wszyscy się uśmiechają, ale wewnątrz krzyczą WTF!?! Nie jestem święty, nie jeżdżę zgodnie z przepisami, ale jak widać przekroczenie ograniczenia o 50 procent to nadal za mało, żeby zadowolić innych uczestników ruchu. Jadąc zgodnie z przepisami narażam się tylko na niebezpieczeństwo, bo przede mną i tak jednemu będzie spieszno, a drugi skręci ze złego pasa. A wszystko i tak będzie się działo przed moją maską, bo skoro mam dwie długości przed sobą, to zmieszczą się tam trzy samochody.
I jak ja mam z ręką na sercu mówić ludziom, że na drodze warto być kulturalnym i jechać zgodnie z przepisami? Ja się mogę zmienić. A Wy?
Artykuł Dostałem mandat i punkty, bo jechałem za wolno pochodzi z serwisu wieruszewski.com.