Marek o samochodach
Podziękuj mi za weekend nad morzem
Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie Marcin. Chciał mi podziękować i powiedzieć, że jest wkurwiony. Marcin dziękował mi za tani dojazd nad morze. Z okazji weekendowych korków bramki na Amber One były otwarte. W związku z tym podróż, która normalnie trwa cztery godziny, tym razem trwała sześć. Marcin ciepło wyrażał się zarówno o ludziach, którzy niemal zatrzymują się przed otwartymi bramkami, jak i o tych, którzy zatrzymują się na środku autostrady na pasie awaryjnym, żeby dzieci mogły się załatwić. Co z tego, że grozi za to mandat (o stworzonym zagrożeniu nie wspomnę), skoro dziecko chce siku? Chce, to znaczy musi. Kto tam będzie jechał do najbliższego MOP-u. Zresztą nie zdziwiłbym się, gdyby Rodzice Roku nie mieli bladego pojęcia, że łamią jakiś przepis. Pobocze to pobocze, nie? Naród w ogóle słabo sobie radzi z autostradami. Jak to możliwe, żeby wszyscy jechali z podobną prędkością (trochę wolniej prawym, trochę szybciej lewym pasem)? Przecież JA będę jechał z taką prędkością, z jaką uważam za stosowne. W miarę możliwości inną niż wszyscy, bo nikt nie będzie mi ograniczał mojej wolności. W koło sami korwiniści. Z okazji przejazdu za darmoszkę na autostradę wyjechali też ludzie, którzy normalnie nigdy by się na płatnej drodze nie pojawili. Ale skoro można za darmo, to prą do przodu zostawiającym cztery ślady truchłem. I oczywiście lewym pasem. Pamiętam czasy, kiedy jeździło się lewym pasem, żeby uniknąć kolein na prawym. Ale to było jakieś 20 lat temu i wtedy jedyna autostrada biegła z Konina do Swarzędza. Wiem, bo na trasie Warszawa-Poznań pobiłem wtedy maluchem rekord toru: 3 godziny od granicy stolicy kraju do granicy stolicy Wielkopolski. Paręnaście lat później, zanim jeszcze otwarto odcinek Konotopa-Stryków, o wiele lepszym, szybszym samochodem trasa zajęła mi 3:30. Poza tym zdarzają się jeszcze tzw. szeryfowie. Można na nich trafić zarówno na autostradzie, gdzie dzielnie strzegą lewego pasa przed wariatami drogowymi, jak i w mieście, gdzie wydaje im się, że strzegą porządku, a tak naprawdę robią większy korek. W ubiegłym tygodniu utknąłem w korku na Trasie Toruńskiej na prawym odcinku Marywilska-Żerań. Tam z dwóch pasów robi się jeden. Wszyscy jadący przez Wisłę trafiają na lewy pas. Powinien być tzw. suwak. Szczególnie, że z prawego pasa jest zjazd na Jagiellońską. Ale oczywiście trafił się szeryf w ciężarówce, który ani nie pozwoli zjechać na Jagiellońską, ani zrobić suwaka. Bo on tu pilnuje porządku. Ćwoku! Zrobiłeś tylko większy korek. Nie dziwię się, że Marcin wrócił znad morza wkurwiony i żalił mi się przez 15 minut do słuchawki. Gdybym mógł, przytuliłbym go i pogłaskał po głowie, bo wiem, jak się czuł. I przykro mi, że to ja z moich podatków zasponsorowałem mu ten stres na autostradzie. Gdyby to ode mnie zależało, wprowadziłbym w letnie weekendy jeszcze wyższe opłaty za autostradę. W końcu to zgodne z podstawowymi zasadami ekonomii. Zanim to jednak nastąpi, muszę jakoś sobie radzić sam. Nad morze nie pojadę, bo za dużo ludzi, więc zostaje mi basen. Finally a lazy #weekend #radiopin #dji #drone #selfie A photo posted by marek w. (@marek_drives) on Jul 4, 2015 at 4:32am PDT