Wielki czarny potwór, czyli test Isuzu D-MAX 2.5 diesel 4x4 LSX

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Wielki czarny potwór, czyli test Isuzu D-MAX 2.5 diesel 4x4 LSX

Duże auto, spore pozytywne zaskoczenie i to nie tylko w terenie.Firma Isuzu Automotive Polska to oficjalny dystrybutor japońskiego koncernu Isuzu Moto LTD, którego bagażnik jest wypchany po brzegi dużym doświadczeniem jeżeli chodzi o motoryzację. Isuzu to światowy lider w zakresie technologii i produkcji silników diesla, ale nie tylko. Samochody dostawcze, ciężarowe, autobusy oraz pickupy to mocna strona tej firmy. Samych pickupów z logotypem Isuzu na masce rozeszło się, a w zasadzie rozjechało się po świecie już ponad 6 milionów egzemplarzy.Bohaterem dzisiejszego wpisu jest pickup Isuzu D-Max drugiej generacji, który produkowany jest od 2012 roku.Wygląd zewnętrzny. Pomimo tego, że jest to tzw. robol, czyli auto użytkowe z przeznaczeniem głównie do pracy to nie można powiedzieć, że jest brzydki. Wręcz przeciwnie - wygląda całkiem całkiem i jest w miarę zgrabny, a nawet po prostu wielki.529,5 cm długości x 186cm szerokości x 178,5cm wysokości - bydle, ale mnie to nie przeszkadzało. Nawet w ciasnym garażu czy niewielkim miejscu parkingowym w galerii dało się wbrew pozorom zaparkować tak duże auto. Pamiętajcie - nie ważne czym jeździsz - ważne natomiast jak. Z parkowaniem nie inaczej, a podobnie - nie wstydem jest źle zaparkować i się poprawić - wstydem jest źle zaparkować i zostawić! Można mieć duże auto i dobrze zaparkować? Ano jak widać można - wystarczy tylko chcieć.W parkowaniu i nie tylko w parkowaniu pomaga jeszcze jeden, kolejny atut D-Maxa - mianowicie prześwit, który wynosi aż 23,5cm. Dzięki tak wysoko położonemu nadwoziu bez trudu i żadnego stresu pokonamy każdy krawężnik w mieście. Bez trudu również będziemy zdobywać szczyty, które dla większości aut są po prostu nieosiągalne. Jest ciężki! Masa własna auta to 1992kg, czyli naprawdę sporo. Silnik jednak jaki znajdziemy pod wielką maską bez żadnego trudu sobie z nią radzi. Silnik to jednostka diesla o pojemności 2.5 litra - D-Max w swojej ofercie posiada tylko i wyłącznie jeden silnik. Jeden silnik, ale za to konkretny. Diesel ma moc 163KM i 400Nm - nie jest więc wyżyłowany, a co za tym idzie powinien starczyć na wiele tysięcy kilometrów. Bardzo duży plus za to, że silnik jest na łańcuchu rozrządu. W testowym aucie znalazła się także automatyczna 5-cio biegowa skrzynia biegów, która działała bez najmniejszych zarzutów. Całość pracowała bardzo elastycznie i bez żadnych kaprysów. Gdy dociskamy pedał przyspieszania delikatnie to w aucie jest cicho - słychać delikatny i przyjemny dla uszu odgłos klekotania diesla. Owszem, gdy depniemy ostro w podłogę - robi się głośno. Im szybciej tym głośniej, ale do 130km/h jest naprawdę okej. Szczerze mówiąc to w Polsce nie ma zbyt wiele miejsc, gdzie legalnie możemy przekraczać taką prędkość. Do setki dwutonowy potwór rozpędzi się, gdy odliczymy dokładnie 11,4 sekundy, więc wynik więcej niż przyzwoity. Dobre osiągi idą w parze z rewelacyjnym zużyciem paliwa. Auto nie jest kompletnie zaokrąglone czy zbytnio opływowe. Opór powietrza jest duży, a spalanie paliwa to bardzo mocna cecha D-Maxa. Pierwszy raz auto testowe spaliło mi mniej niż producent deklaruje w katalogu. Jadąc eko poziom master na trasie z prędkością ok 85km/h z Radomia do Skarżyska-Kamiennej uzyskałem spalanie na poziomie 6.5L/100km - rewelacja. W Skarżysku-Kamiennej jak wiadomo jest już ostro pod górę, gdzie nie pożałowałem prędkości. Następnie na ekspresówce do Kielc utrzymywałem wynik na budziku w okolicach 115km/h i ostateczny wynik na trasie Radom-Kielce to 7.3L/100km, czyli dokładnie tyle samo ile jest napisane w katalogu. Średnie spalanie jakie musimy przyjąć dla D-Maxa to zarówno moje jak i katalogowe 8,4L/100km - oczywiście jak zawsze będzie to uzależnione od naszego stylu jazdy, więc albo deptając wynik zwiększymy, albo będziemy jeździć eko i starać się pobijać swoje rekordy w niskim spalaniu, aż dojdziemy do perfekcji. Isuzu wyprodukowało już ponad 23 miliony silników, więc ten wynik daje nam do zrozumienia z jak dużą firmą mamy do czynienia.Skrzynia ładunkowa czyt. bagażnik ma 155,2cm długości x 153cm szerokości - łącznie daje nam to ok 1044 litry pojemności. Dodać należy, że załadować tam możemy bagaż, który może ważyć nawet tonę. Całość bardzo dobrze wykonana. Klapa bagażnika jest na sprężynach gazowych. Po zamknięciu klapy i burty zamykamy wszystko na kluczyk. Jakby komuś było nadal mało to zawsze można podpiąć przyczepkę do D-Maxa, której masa może wynosić do 3,5 tony.Kąty. W przypadku pickupów ważne są kąty. W przypadku D-Maxa najważniejsze z nich to:- kąt natarcia - 30 stopni- kąt zejścia - 25 stopni- kąt trawersowawnia (przechyłu bocznego) - 49 stopni.Wnętrze. Tu wbrew pozorom również nie ma powodów do narzekań. W użytkowym pickupie spodziewalibyśmy się z tyłu niewygodnej ławki czy innego babcinego taboretu, na którym można się przemieścić bez bólu kręgosłupa max kilkanaście kilometrów. W D-Maxie jest inaczej - dla pasażerów zajmujących tylne miejsca znalazła się spora, wygodna skórzana kanapa. Bez trudu zmieszczą tam swoje 4 litery nawet te bardziej rosłe osoby. Dla większej wygody zamontowano nawet podłokietnik. Pod siedziskiem znajdziemy średnich rozmiarów schowek.Jeśli chodzi o kokpit to nie budzi on u mnie żadnych zastrzeżeń. Owszem wydawać by się mogło, że skoro auto jest importowane z Japonii to będzie aż kapało elektroniką. Moim zdaniem wszystko co niezbędne jest na pokładzie i to w dodatku na wyciągnięcie ręki czy choćby kciuka.Za kierownicą znajdziemy spore, czytelne zegary z komputerem pokładowym po środku. Komputer poza standardowymi funkcjami pokazuje także jedną bardzo istotną rzecz - PM Level, czyli stopień zapełnienia filtra cząstek stałych. Niezwykle pomocna sprawa w codziennym użytkowaniu - obserwując wskazania komputera będziemy doskonale wiedzieć kiedy powinniśmy dodać gazu by oczyścić filtr.Schowek albo cupholder na napoje - dość ciekawe i praktyczne rozwiązanie, które występuje zarówno po stronie kierowcy jak i jego pasażera siedzącego na fotelu obok.Jeżeli chodzi o pozycję za kierownicą - bardzo dobra. Widoczność pod każdym względem bez zastrzeżeń. Owszem, może przez tą tylną szybę nie widać za wiele, zwłaszcza jeżeli ktoś akurat będzie siedział na tylnej kanapie po środku, ale w aucie z pomocą przychodzi kamera cofania. Generalnie cały ten multimedialny sprzęt działa bardzo dobrze - nie ma żadnych zwiech czy innych nieporządanych fochów.Podsumowanie. Egzemplarz dokładnie taki jak mój testowy to wydatek ok 140 tysięcy złotych. Najtańszy D-Max z pojedynczą kabiną kosztuje ok 98 tysięcy, kabina pojedyncza przedłużona - 106 tysięcy, a najtańsza kabina podwójna to ok. 109 tysięcy złotych. Za wymienione kwoty otrzymujemy wozidło dla budowlańca, elektryka wysokich napięć, drwala, leśniczego lub po prostu dla kogoś, kto lub spędzać czas w terenie gorszym niż dziurawy asfalt czy zepsuta kostka brukowa. W środku jak na auto robocze całkiem przyzwoicie. D-Max jest głównie przeznaczony do pracy, ale także po pracy dostarczy swojemu użytkownikowi wiele frajdy z jazdy. Może i jest nieco duży, ale dla mnie to akurat zaleta, a nie wada. Osiągi zadowalające, a spalanie znakomite - kompromis osiągnięty - czego chcieć więcej. D-Max cholernie mnie zaraził jazdą w terenie. Poniżej test w wersji dla leniuchów czyt. uzupełnienie w formie wideo, a jeszcze niżej taka tam nudna galeria amatorskich fotek blogera motoryzacyjnego.  AMStrefa Kulturalnej Jazdy

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Bezmyślna Mania Wyprzedzania

Niekończący się wyścig szczurów, a w zasadzie niekończący się trend na bycie pierwszym w sznurku - oczywiście za wszelką możliwą cenę.Ostatnio bardzo często robię dłuższe, takie kilkuset kilometrowe trasy. Podczas takich nazwijmy to wycieczek czy tam innych wojaży mam sporo czasu na rozmyślanie i ,,podziwianie" polskich kierowców. Chcę jechać pierwszy - trend, który nieustannie się utrzymuje na przełomie ostatnich kilkunastu jak nie kilkudziesięciu lat i to niestety podejrzewam z tendencją rosnącą. Kozaczenie za kierownicą i wszystko co możliwe, a niedozwolone by pokazać jakim to się jest dobrym kierowcą. Pewnie już większość z was obejrzała główny filmik tego postu. Zapraszam po kolejny niżej.Nieważne, że to nic nie daje tak naprawdę - ważne że jest pierwszy... choć przez chwilę. Jeżeli ktoś z was jeździ jak wariat to zróbcie sobie taki test - spróbujcie jechać wolniej i sprawdźcie ile czasu dłużej wam to zajęło. Odpowiedź już znam - nieco więcej niż zazwyczaj, albo tak naprawdę tyle samo. Robienie z siebie debila, który za wszelką cenę chce być z przodu nie jest ani mądre, ani bezpieczne ani nawet opłacalne. Jak widać kierowca zaoszczędził maksymalnie jedną zmianę świateł, dzięki której stał się głównym bohaterem w tym głupim, ale jakże edukującym wideo. Poza tym, pewnie dostanie mu się mandat i to podejrzewam nie byle jaki czyt. bez taryfy ulgowej.Rozumiem, że ludzie dążą do doskonałości i bycia najlepszym pod każdym względem, ale do licha bycie debilem nie oznacza, że ktoś jest najlepszy albo doskonały. Nierzadko też zdarza mi się widzieć na drodze ,,łosia", który wyprzedza tylko po to by potem zwolnić co jest w ogóle rzeczą niepojętą o logice nie wspominając. To coś jakby chciał za karę wszystkich spowolnić, bo wcześniej ci ,,inni" jechali wg niego za wolno, a przecież w tym zabudowanym jak nic nie ma to stówę można grzać. Najbardziej jednak zdumiewa mnie fakt, że ostatnio gdzieś poza jakimś miastem - już w zasadzie nie pamiętam nawet co to za miejscowość była. Pamiętam jednak to jak mnie pewien delikwent wyprzedził swoim Paserati tylko po to by zaraz jak skończył manewr wyprzedzania dać po hamulcach i skręcić na podejrzewam swoje podwórko - nie rozumiem takiego zachowania.. serio, czy ktoś to może wytłumaczyć? Czy może to jest odreagowanie na stres, który występuje w pracy? Czy może ktoś uwielbia bardzo wyścigi - ale do jasnej cholery ulica to nie tor wyścigowy - przeważnie to nie to samo. Co z tego, że mnie wyprzedzisz i będziesz przede mną lub co najwyżej kilka aut dalej jak i tak spotkamy się nieco później na czerwonym. Okej, czasem będziesz mieć farta i zaoszczędzisz kilka minut max. Potem zasiądziesz przed telewizorem i będziesz zadręczał się myślami, ale nie w stylu czy dobrze zrobiłeś przelatując na późnym zielonym czy wyprzedzając na trzeciego na podwójnej ciągłej -  tego raczej nie zrozumiesz - Ty będziesz myślał czy czasem fotka Ci nie przyjdzie za kilka miesięcy. Przyjdzie czy nie przyjdzie? Znowu się udało czy bak paliwa w plecy? AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pan Krzysztof, Kielce

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan Krzysztof, Kielce

Kulturalne pozdrowienia ze słonecznego Wejherowa! ;)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Mocny i krwisty, czyli test Nissan Qashqai Tekna 163KM

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Mocny i krwisty, czyli test Nissan Qashqai Tekna 163KM

Po tygodniu z crossoverem Qashqai zrozumiałem dlaczego klienci pierwszej generacji śmiało udają się po drugą.Qashqai pierwszej generacji zadebiutował już dobrych ładnych kilka lat temu naście, a dokładnie w 2006 roku w Paryżu i od razu przypadł do gustu wielu klientom.Jeśli chodzi o wygląd to wg mnie pierwsza generacja była za spokojna, nie pokzywała pazurów i skutecznie potrafiła się wbić i zginąć w tłumie. Aktualny model jest jej kompletnym przeciwieństwem. Jadąc nim kompletnie nie zginiemy w tłumie, a wręcz przeciwnie - będziemy w centrum zainteresowania.Auto nie jest jakoś specjalnie zaokrąglone ani jakoś specjalnie do kantu - takie coś pośrodku chociaż Qashqai posiada dość mocno cięte rysy nadwozia, które sprawiają, że całość wygląda rasowo, muskularnie i z charakterem.Jeżeli już jestem przy słowie ,,rasowo" to czas na krótką recenzję silnika. Testowany egzemplarz posiadał najmocniejszy silnik dostępny w tym modelu. Pod sporą maską znalazło się miejsce na jednostkę benzynową 1.6 o mocy 163 konii mechanicznych i 240 Nm. Tyle wystarczy by znaleźć kompromis między osiągami, a spalaniem. Spalanie na trasie przy znakomitej 6-cio biegowej skrzyni manualnej biegów wynosiło 5,4L/100km przy stosowaniu zasad ecodrivingu. Średnie spalanie dla tego auta, które nie ma jakoś specjalnie opływowych kształtów wynosi w okolicach 7.5L/100km i oczywiście będzie uzależnione od tego jak mocno i często będziemy poganiać liczne stado konii. Sprint do setki zajmuje Qashqai`owi dokłądnie 9,1 sekundy, ale siedząc w środku ma się wrażenie jakby to było znacznie szybciej. W dodatku silnik jest bardzo cichy, a zarazem przyjemny dla ucha i miło się słucha, gdy auto mruczy przyspieszając.Bagażnik. W stosunku do pierwszej generacji Qashqai zyskał ekstra 20litrów pojemności i ostateczny wynik to 439litrów. Ciekawe rozwiązanie z podwójną podłogą sprawia, że nie będziemy mieli problemów z latającym bagażem na zakrętach. Kolejny spory plus za to, że podłoga po złożeniu oparcia tylnych foteli jest niemalże płaska co na pewno przyczyni się do łatwiejszego załadunku i transportu większych towarów.Bardzo wygodnie - gdybym miał krótko opisać wnętrze, które nie tylkok cieszy oczy, ale także nie jest męczące nawet na tych dłuższych trasach. Z tyłu dość miejsca nawet dla 3 rosłych osób. Skóra miękka i miła w dotyku, także na podłokietnikach w drzwiach. Tunel środkowy średniej wysokości, a wyżej nad tunelem dość sporych rozmiarów schowek. Zarówno przy kolanach jak i nad głową nawet dla dużych osób nie zabraknie miejsca.Kokpit prezentuje się bardzo elegancko, a materiały użyte do jego wykończenia oraz samo jego wykończenie jest z działu ,,wyższa jakość". Ergonomia jest również na wysokim poziomie, więc to co niezbędne jest na pokładzie i w dodatku na wyciągnięcie ręki czy choćby palca.Cały system działa jak należy. Próżno tu czekać, aż coś się zawiesi czy nie będzie chcieć działać tak jak powinno. Obsługa wszystkiego jest bardzo intuicyjna i wystarczy kilka chwil na parkingu by nawet podczas jazdy nic nie przysparzało nam problemów.Zegary duże i czytelnie, a w dodatku nie przeszkadzają kierowcy zarówno za dnia jak i w nocy.Jakość obrazu z kamer, które są porozmieszczane z każdej strony auta jest wystarczająca i bez problemu z ich pomocą zaparkujemy nawet w ciasnym miejscu.W testowym egzemplarzu były piękne 19stki, ale zabrakło napędu 4x4. Będąc szczerym to nawet gdy mamy to 4x4 to przecież i tak z niego nie korzystamy za często, albo wcale - oczywiście pod warunkiem, że nie zapuszczamy się w teren.Chociaż nawet jazda w lekkim terenie Qashqai`em z napędem tylko na jedną oś dostarczy nam wiele frajdy. Nie oszukujmy się - kupując crossovera nie kupujemy auta do jazdy tylko i wyłącznie w terenie wszak to nie auto terenowe. Qashqai to wygodne wsiadanie i wysiadanie z auta. Siedzi się wyżej w stosunku do zwykłego sedanu co nam daje lepsze rozeznanie na drodze. Jeśli chodzi już o same drogi, zwłaszcza te w mieście to nawet te z najwyższymi krawężnikami nie powinny stanowić żadnego problemu dla crossovera od Nissana, który ma 18cm prześwit.Podsumowanie. Niecałe 110 tysięcy złotych - tyle kosztuje egzemplarz ze zdjęć. Tyle płacimy za dość ciekawe auto, które ma 438cm długości x 180,6cm szerokości x 159cm wysokości. Spore wymiary, które przekładają się na miejsce w środku. Może i ten bagażnik nie jest za duży, ale wolę mniej miejsca dla bagażów niż dla pasażerów. Dobrze wyprofilowane fotele sprawiają, że zakręty pokonujemy bez stresu, a liczne stado koni pod maską pozwala na więcej niż zadowalające osiągi. Stado rzadko bywa spragnione więc nasz portfel na pewno się będzie cieszył. Suma sumarum Qashqai to naprawdę udane auto. Jeżeli już je zakupimy to nie powinniśmy żałować żadnej wydanej na niego złotówki.Koncówka wpisu to już tradycyjnie relacja w formie video oraz kilka amatorskich smartfonowych fotek.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Rodzaje zwierciadeł (szkieł) oraz lusterek samochodowych - kilka ciekawostek tj. faktów na ten temat

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Rodzaje zwierciadeł (szkieł) oraz lusterek samochodowych - kilka ciekawostek tj. faktów na ten temat

Mogłoby się wydawać, że to tylko zwykły element, jedna z wielu części w każdym samochodzie. Jest to jednak detal, który jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo na drodze, a dobrze ustawiony bywa niezwykle pomocny - lusterko samochodowe. Postaram się krótko omówić rodzaje lusterek oraz zwierciadeł samochodowych.Rodzaje zwierciadeł (szkieł) w lusterkach zewnętrznych:- szkło płaskie - jest to najtańszy, a co za tym idzie najprostszy rodzaj zwierciadła. Obraz widoczny w takim zwierciadle dokładnie odzwierciedla rzeczywistość tj. nie ma żadnych przybliżeń, zniekształceń czy innych podobnych rzeczy.- szkło sferyczne - jest to wypukłe szkło, chyba najbardziej popularne w lusterkach samochodowych. Wypukłość zwierciadła oznacza, że obiekty, obraz w nim widoczny jest pomniejszony, ale dzięki temu widać w nim po prostu więcej. Tłumacząc bardziej na chłopski rozum, obiekty widoczne w takim zwierciadle oddalone są dalej niż w rzeczywistości, świat wydaje się mniejszy więc i widać go więcej.- szkło asferyczne - taki rodzaj zwierciadła, który posiada dwie sfery, które w znacznym stopniu przyczyniają się do likwidacji martwego pola (tutaj więcej info co to jest i jak to zlikwidować). Zewnętrzny koniec zwierciadła asferycznego jest nieco zakrzywiony, dzięki czemu poszerza to pole widzenia. Szkło asferyczne czasem nazywa się także szkłem łamanym.W lusterkach samochodowych zewnętrznych szkło wklęsłe nie jest stosowane, więc jeżeli wydaje Ci się, że Twoje lusterko przybliża obraz - to tylko Ci się wydaje:)Na rysunku powyżej dokładnie widać jaki zakres widoczności ma poszczególny rodzaj szkła. Największy zakres pola widzenia ma szkło asferyczne czyli łamane, którym najłatwiej wyeliminować martwy punkt. Szkło sferyczne pomniejsza obraz, dzięki czemu widzimy w nim więcej niż w płaskim szkle, które pokazuje rzeczywisty, nie zniekształcony obraz.Powyżej to samo tylko rozbite na czynniki pierwsze, aby jeszcze lepiej zrozumieć zakres i sens poszczególnych lusterek.Szkła czyli zwierciadła rozróżniamy także za pomocą ich ubarwienia czyt. koloru. Najpopularniejszym szkłem używanym w lusterkach samochodowych jest szkło bezbarwne (czasem nazywane białym lub chromowanym). Obiekty w takim szkle nie są zniekształcone przez żadnego fotoszopa czyt. widzimy dokładnie taki obraz jaki jest w rzeczywistości (mam na myśli tutaj oczywiście jedynie barwę tudzież kolory). W przyrodzie tj. motoryzacji i nie tylko w lusterkach samochodowych występują także szkła o barwie lazurowej, czyli po prostu niebieskie. Co nam daje niebieskie szkło w lusterku samochodowym? Poza wyglądem, który jak zawsze jest kwestią gustu, szkła niebieskie zwiększają poniekąd bezpieczeństwo, zwłaszcza podczas nocnych podróży naszym samochodem. Mianowicie w niebieskich szkłach światła samochodów jadących za nami nie wywołują odbłysków. Niebieski kolor nie likwiduje tego w 100%, ale na pewno mając taki kolor zwierciadła auta jadące za nami będą nas oślepiały na pewno słabiej czy tam mniej.Jakie są rodzaje lusterek samochodowych?Lusterko samochodowe manualne - taki typ lusterek, gdzie ustawienie dokonujemy ręcznie. Regulacja ta odbywa się jednak nie za pomocą wajchy, linek czy innych pokręteł, ale aby ustawić takie zwierciadło musimy je fizycznie dotknąć ręką. Ten typ lusterek występuje zazwyczaj w starszych samochodach.Lusterko samochodowe mechaniczne - typ lusterka, gdzie ustawienie również dokonujemy ręcznie. W tym przypadku ustawienie odbywa się za pomocą pokrętła, wajchy, dźwigni lub innego pręta - jak zwał tak zwał, ale ustawienie może odbywać się wewnątrz naszego auta bez konieczności opuszczania szyb.Lusterko samochodowe elektryczne - ustawienia zwierciadła w takim lusterku dokonujemy za pomocą przycisku czyli jak sama nazwa wskazuje przy pomocy elektroniki samochodowej.Lusterka samochodowe zewnętrzne mogą być także:- podgrzewane - to już żadna tam nowość, ale coś co posiada nawet kilkunastoletnie auto,- elektrycznie składane - na parkingu, po wyjęciu kluczyka, lub w każdej chwili za pomocą przycisku lusterka składają się- z lampą drogową - inaczej światłem oświetlającym próg samochodu, co byśmy się nie potknęli kierując się w stronę garażu czy innego obranego docelowego celu- z kierunkowskazem - bez komentarza- z diodą martwego punktu - takie małe źródło światła, które zaświeca się, gdy obok na pasie znajduje się inne auto, które ciężko jest zazwyczaj dostrzec- z czujnikiem temperatury - zazwyczaj występuje on w prawym lusterku (czyli po stronie pasażera) i służy po prostu do tego abyśmy patrząc w nasz wybajerzony mniej czy bardziej kokpit samochodu wiedzieli jaka jest temperatura na zewnątrz.Lusterko wsteczne po raz pierwszy było zamontowane w samochodzie w 1911 roku przez Ray`a Harroun`a podczas pierwszego wyścigu w Indianapolis 500. W starszych samochodach choć nie tylko, lusterko wsteczne można ,,przełamać" o jakieś 45 stopni by auta jadące za nami nas nocą nie oślepiały. Na rynku coraz częściej w autach są montowane lusterka wsteczne fotochromatyczne czyt. samo ściemniające się. Takie lusterka mają wbudowane czujniki, które gdy tylko wykryją, że światło w samochodzie jest za jasne - ciemnieją, ściemniają się by dbać o oczy kierowcy.Mam nadzieję, że artykuł nie tyle ciekawy co pomocny i ułatwi Wam wybór, gdy będziecie w trakcie zakupu lusterka do własnego samochodu. Teraz już wiecie czym się różnią, na co zwracać uwagę i o co w tym wszystkim chodzi.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pani Izabela, Wejherowo

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pani Izabela, Wejherowo

Kulturalne pozdrowienia ze słonecznego Wejherowa! ;)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Nowy, ale ubogi, czy używany na full wypasie? Jaki samochód kupić?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Nowy, ale ubogi, czy używany na full wypasie? Jaki samochód kupić?

Odwieczny dylemat kierowców, na który postaram się co nieco wypowiedzieć. Generalnie wg mnie wszystko zależy jak zawsze od pieniędzy. Nie chodzi mi o to czy ktoś ma do dyspozycji do 20 tysięcy złotych i się zastanawia, bo nie ma nad czym - nowego nie kupi - chyba, że w ratki. Dylemat powstaje kiedy nasza gotówka czy inny przelew odłożony na zakup wymarzonego samochodu to kwota między np. 30 a 50 tysięcy złotych. Co wtedy robić? Kupić nowego golasa czy śmigać czymś używanym, czymś większym, szybszym?  Dlaczego warto rozważyć zakup nowego samochodu? Auto nowe, pachnące nowością, a nie żadną tam choinką zapachową z kiosku. Jesteśmy albo będziemy jego pierwszymi właścicielami. Wiemy, że jest po prostu nowy i nie musimy się bać o to, że był wypadkowy czy zaraz trzeba jakąś część wymieniać. Nowym autem powinniśmy jeździć bez żadnych niemiłych niespodzianek na pewno przez kilka lat. Gdyby nawet coś się działo to mamy nie rzadko kilkuletnią gwarancję. Jeżeli chcemy kupić auto na dłużej i przez pierwsze kilka lat nie chcemy spać w niepewności, że coś może być nie tak to nowe auto powinno być dla nas najlepszym wyborem, ale... co jeżeli jakiś konkretny model, silnik ma wadę fabryczną, która może okazać się zmorą czyt. częstymi odwiedzinami w serwisie i straconym czasem? Co nas może powstrzymywać od zakupu nowego samochodu? Oczywiście poza ceną, która naturalnie jest wyższa od używanego to utrata wartości na przełomie kilku lat. Nie tajemnicą jest, że auta nowe najszybciej tracą na wartości. Nowe auto to drogie części i wizyty w ASO, żeby nie stracić gwarancji. Z drugiej strony to nowe auto wcale nie musi się przecież psuć, a przynajmniej nie powinno, więc i do ASO nie będziemy jeździć co poniedziałek. Sprawdźcie ile naprawdę kosztuje auto z salonu tutaj http://jakoszczedzacpieniadze.pl/nowe-auto-z-salonu-calkowity-koszt-eksploatacji. Czym kusi używane auto? Przede wszystkim ceną oraz niewielkim w porównaniu z zakupem nowego auta spadkiem wartości na przełomie kilku lat. Używane auto niższej wartości będzie miało tańsze opłaty, ubezpieczenie itd itp.  Co nas może powstrzymać od zakupu używanego samochodu? Ryzyko, które związane jest z historią samochodu. Nie zawsze jest ona przejrzysta. Nie zawsze można na pierwszy rzut oka ocenić czy auto nadaje się do jazdy czy do dalszego remontu, który jest konieczny ze względu na zły stan techniczny. Zły stan techniczny idzie w parze z częściami, które pomimo, że pasują do naszego starego samochodu nie zawsze są tanie. Wszystkie te jednak rzeczy tak naprawdę po lepszym rozeznaniu już na etapie przeglądania ofert choćby na http://www.autoscout24.pl da się przewidzieć. Po kilku rozmowach telefonicznych możemy dojść do wprawy i stwierdzić po które auto można pojechać czy też lepiej siedzieć w domu i szukać dalej. Auto do 100 tysięcy złotych? Tu w zasadzie nie miałbym żadnego dylematu. Wybór na rynku spory, nawet wśród aut nowych. Szczerze mówiąc to zamiast jeździć od sprzedawcy do sprzedawcy wolałbym odwiedzić wszystkich dealerów w mieście i sprawdzić co ciekawego mają z napisem nowy ewentualnie od razu odhaczyć odpowiednią opcje i zaoszczędzić sporo czasu. W takich pieniądzach jest naprawdę sporo aut do wyboru. Wszystko zależy już poza zasobnością naszego portfela od gustu i kaprysu. Złoty środek - nie istnieje. Nikt nam nigdy nie powie, który samochód będzie dla nas najlepszy. Jedynie będą to sugestie, którymi możemy się kierować podczas ostatecznego wyboru. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych, naszego budżetu, to ile zamierzamy jeździć takim samochodem, jak często zamierzamy zmieniać auta itd itp. Mój profil, czyli czas trochę pomarzyć. Jeżeli miałbym kupić auto do 50 tysięcy złotych to także miałbym dylemat. Do 40 tysięcy tylko i wyłącznie wybór padał by na używańca, ale w okolicach 50 temat do dokładnego przemyślenia. Jeżeli upolowałbym jakąś upragnioną okazję to zdecydowałbym bym się na zakup używanego egzemplarza. Jeżeli wygrałbym 100 000 i musiałbym je przeznaczyć na auto to wybór prostu - tylko i wyłącznie nowe, które starczy na wiele lat. Owszem zawsze kusiłoby mnie pewnie coś bardziej premium, ale jestem człowiekiem realistą, który twardo stąpa po ziemi czyt. ma inne wydatki.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Najbardziej Kulturalna Marka Samochodowa to VOLVO

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Najbardziej Kulturalna Marka Samochodowa to VOLVO

Konkurs ,,Rymy z Oximo

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Konkurs ,,Rymy z Oximo" rozstrzygnięty!

Zgłoszeń było naprawdę sporo i ciężko było wybrać to co najlepsze. Ostatecznie i jednogłośnie wybrałem dwie najlepsze prace.Komplet przednich wycieraczek otrzymuje Bartek P. oraz Paweł W. Sprawdźcie Panowie swoje skrzynki mailowe i odpiszcie im wcześniej tym lepiej. Wiem, że dziś prima aprilis, ale to wcale nie jest żart - wygraliście i gratulacje!Poniżej wierszyk od Bartka:Jechał Albin z Wawy preczKiedy zaczął padać deszcz Wycieraczek szybki tryb Aby zetrzeć wodę z szyb Nagle szczena mu opadła...Wycieraczka z BIEDRY padła! Cóż się dziwisz mój kolego?Wszak żeś płacił pół złotego! No i teraz Panie DrogiWidzisz smugę zamiast drogi! Rozwiązanie jest banalne!Kup OXIMO oryginalne! Problem smugi wnet pokonaszI znajomych też przekonasz!Teraz czas na wierszyk od Pawła:Oximo świetna sprawa, nawet w Volvo Mieczysława. Towar ten jest luksusowy, chociaż z ceny budżetowy. Chodzą plotki o luksusie, mówią o tym w Mauritiusie. Nawet papież w Watykanie, ma Oximo w swym Nissanie. Towar super jakościowy, a na rynku hit cenowy. Każdy pragnie tego sprzętu, nawet Kasia z Nieporętu. Bo Oximo lider rynku, spotkasz nawet w Ciechocinku. Wycieraczka te rzecz prosta, szyba staje się radosna. A widoczność pierwsza klasa, zamontował je Okrasa. Szyba staje się błyszcząca, a ocena celująca. Więc nie czekaj, zamów prędko, bo zabraknie tych diamentów. Pawcio konkurs ten wygrywa, a publika się rozpływa.Nagrody ufundował producent wycieraczek OXIMO. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Jak zlikwidować martwy punkt w lusterku?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jak zlikwidować martwy punkt w lusterku?

Dlaczego, jak i gdzie znikają samochody w pobliżu naszego auta oraz jak temu zaradzić?Co to jest właściwie martwy punkt w lusterku? Najprościej w świecie tłumacząc jest to ta część obszaru wokół naszego samochodu, która jest dla nas niewidoczna, gdy patrzymy w lusterka siedząc za kierownicą.Jadąc pojazdem z żółtym dachem na rysunku powyżej to pojazd z niebieskim dachem będzie dla nas w obszarze martwego punktu - będzie martwy czyt. nie widoczny gdybyśmy chcieli go dostrzec w lusterkach lub bocznej, przedniej szybie. Martwy punkt w lusterku to bardzo niebezpieczne zjawisko, które to główną rolę odgrywa podczas wyprzedzania lub też nawet zwykłej zmiany pasa ruchu. To właśnie wtedy dochodzi do stłuczek, kolizji czy wypadków z czymś czego przecież nie było, bowiem jak mogło być skoro tego auta nie widzieliśmy.Przyczyną powstawania martwego pola w lusterkach jest ich błędne ustawienie. Na rysunku powyżej widzimy także obszar pokolorowany na czerwono - jest to fragment, który jest widoczny zarówno w lusterku wewnętrznym jak i zewnętrznym - jest to po prostu bezsensu, niepotrzebne. Lepiej zakres pola widzenia w lusterkach wykorzystać tak aby obrazy się nie nakładały na siebie. Gdy lusterka będą ustawione prawidłowo - tak jak na rysunku powyżej - wówczas martwy punkt zostanie zlikwidowany. Wprawdzie auta z niebieskim dachem będziemy widzieć zaledwie odrobinę, ale w zupełności ta odrobina nam wystarczy do tego by zachować szczególną ostrożność czyt. powstrzymać się od zmiany pasa ruchu. Kolejny rysunki dowodem na to, że mając poprawnie ustawione lusterka, żaden samochód ,,znienacka" nie powinien nas zaskoczyć. Jak prawidłowo ustawić lusterka w aucie?Pierwsze co musimy zrobić to oczywiście ,,znaleźć" naszą pozycję w aucie za kierownicą. Zaraz po tym jak wyregulujemy kierownicę i ustawimy fotel to zabieramy się za ustawienie lusterek. Pozycja w której będziemy ustawiać lusterka musi być naturalna, swobodna - czyli tak jak zazwyczaj prowadzimy auto. Następnie nieco przybliżamy głowę do lewej szyby i ustawiamy lewe lusterko zewnętrzne. Kiedy w lusterku widzimy już tylko mały skrawek naszego auta to przesuwamy je jeszcze dalej tak, aby naszego samochodu nie było widać wcale. Z prawym lusterkiem robimy podobnie z tą różnicą, że głowę przesuwamy nie do lewej, a do prawej szyby. Prawe lusterko także ustawiamy w taki sposób, aby nie widzieć własnego pojazdu. Co nam daje takie ustawienie poza likwidacją martwego punktu? Korzyść jest taka, że nie jesteśmy nocą oślepiani przez tych, którzy jadą za nami i mają włączone doświetlanie gwiazd. Lusterko wewnętrzne generalnie nikomu raczej nie przysparza żadnych problemów. Ustawiamy je po prostu tak, aby widzieć jak największą część tylnej szyby lub najlepiej jej całość. Jeżeli jest to nie możliwe to skupić musimy się na tym, aby we wstecznym czytaj. wewnętrznym lusterku widzieć to co znajduje się jak najdalej od naszego samochodu.Czasem w rozmowach o tłoku przy kawie wychodzą naukowe wnioski, że z takim ustawieniem lusterek nie można parkować, zwłaszcza tyłem. Nic bardziej mylnego. Jak widać na załączonych obrazkach nieco wyżej, nawet w aucie, które ma 5,29m i do małych nie należy ustawienie lusterek opisane w tym artykule nie powoduje problemów z zaparkowaniem dużego samochodu nawet w ciasnym miejscu parkingowym. Na koniec krótkie podsumowanie w formie video. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Jak dobrać odpowiednie wycieraczki samochodowe? + KONKURS

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jak dobrać odpowiednie wycieraczki samochodowe? + KONKURS

Według producentów, wycieraczki samochodowe najlepiej sprawują się przez około pół roku od momentu ich zamontowania, zależnie od ilości wykonanych cykli oraz intensywności zabrudzeń mechanicznych. Jeżeli wycieraczki rysują szybę, zostawiają smugi lub skrzypią to znak, że należy zakupić nowe, a przed ich założeniem dokładnie oczyścić i odtłuścić szybę. Czym kierować się przy wyborze nowych wycieraczek?Długość piór i rodzaj mocowania to dwie kluczowe kwestie przy wyborze odpowiednich wycieraczek samochodowych. Pierwszą z informacji możemy znaleźć w instrukcji użytkowania pojazdu, natomiast, jeśli nie dysponujemy tego rodzaju dokumentem, możemy zmierzyć ich długość własnoręcznie, pamiętając o tym, że poszczególne długości obu wycieraczek mogą być różne. Jeśli chodzi o mocowanie, czyli sposób, w jaki wycieraczka łączy się w piórem, należy zwrócić uwagę na miesiąc i rok oraz kraj produkcji, a także model pojazdu, bo to właśnie od nich uzależniony będzie rodzaj pasującego zaczepu. W ostatnim czasie coraz większa liczba producentów wycieraczek dołącza do zestawu adaptery, pasujące do różnego rodzaju mocowań – warto zwrócić uwagę na to, że przy metalowym adapterze mocowanie jest znacznie bardziej wytrzymałe niż w przypadku powszechnie stosowanych plastikowych zamienników. „Decydując się na zakup nowych wycieraczek samochodowych, powinniśmy wziąć pod uwagę nie tylko długość pióra, ale także tworzywo, z którego zostało wykonane” – mówi Maciej Nowopolski z Oximo, polskiego producenta wycieraczek. – „Guma tańszych modeli wykonana jest z kauczuku syntetycznego, natomiast, w przypadku lepszej jakości piór – z kauczuku naturalnego. Na polskim rynku w ostatnim czasie pojawiła się nowość – pióra wykonane z mieszanki silikonowo – kauczukowej. Taki rodzaj piór jest bardziej odporny na warunki atmosferyczne, co bezpośrednio przekłada się na ich żywotność”. Na rynku występują dwa rodzaje wycieraczek samochodowych: szkieletowe oraz bezszkieletowe. Pierwsze z nich charakteryzują się solidnym, metalowym stelażem, który za pomocą równo rozmieszczonych punktów docisku, dopasowuje część roboczą wycieraczki do szyby, czyli gumę odpowiedzialną za zbieranie wody z szyby. Jest to jednak rozwiązanie stosowane w starszych samochodach – nowe pojazdy są seryjnie wyposażane w wycieraczki bezszkieletowe (płaskie), czyli takie, które charakteryzują się brakiem metalowej konstrukcji. W środku wycieraczki płaskiej jest sprężysta metalowa szyna zatopiona w obudowie gumowej. Ich stelaż zintegrowany są z częścią roboczą, dzięki sprężystości materiału, z którego zostały zbudowane. „Klienci często pytają, czym różnią się wycieraczki szkieletowe od bezszkieletowych? Pierwsze z nich są tańsze, jednak, jeśli ktoś preferuje szybką jazdę, nie obędzie się bez spojlera, który odpowiednio dociśnie wycieraczkę do szyby przy dużych prędkościach jazdy, a to generuje dodatkowe koszty” – mówi Maciej Nowopolski, współtwórca marki wycieraczek Oximo. – „Wycieraczki bezszkieletowe, dzięki swojej aerodynamicznej konstrukcji, znacznie lepiej przylegają do szyby, generując jednocześnie mniejsze opory powietrza podczas szybkiej jazdy. Kolejną zaletą wycieraczek bezszkieletowych, jest to, że nie rdzewieją i nie przymarzają do szyby zimą”. Warto jednak pamiętać, że rodzaj wycieraczek uzależniony jest od modelu samochodu, który posiadamy. Jeżeli nasz pojazd został fabrycznie wyposażony w wycieraczki bezszkieletowe, oznacza to, że w przyszłości powinniśmy kupować właśnie takie. W innym wypadku, wycieraczki szkieletowe mogą nie zmieścić się w szczelinie nowego auta, znajdującej się pomiędzy maską a szybą.Wpis powstał przy współpracy z firmą OXIMO. Jeżeli ktoś z Was chciałby zgarnąć wycieraczki samochodowe do swojego auta to zapraszam po szczegóły nieco niżej ;)KONKURS - Rymy z Oximo !Zadanie konkursowe:  Wymyśl rymowankę, która będzie zawierać słowo Oximo oraz będzie kojarzyć się z wycieraczkami i szybami.Zgłoszenia: Rymowankę wyślij na mój adres mailowy aktywnymaz@gmail.com w temacie wpisując Konkurs OximoNagrody: Dwie osoby wygrają komplet przednich wycieraczek do swojego samochoduCzas trwania: zgłoszenia można przesyłać maksymalnie do 31 marca 23:59Wyniki: kilka dni później wybiorę dwie najlepsze rymowanki i ogłoszę zwycięzców na bloguDo dzieła!AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Blokowanie przejazdu przez skrzyżowanie, czyli kilka tysięcy złotych w jednym miejscu

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Blokowanie przejazdu przez skrzyżowanie, czyli kilka tysięcy złotych w jednym miejscu

No i co, że zablokowałem!?! Przecież miałem zielone!Każdemu, wszystko może się zdarzyć i tylko ten, kto nic nie robi nie popełnia błędów, ale czemu kilkunastu kierowców w tym samym czasie i miejscu robi ten sam błąd - źle ocenia sytuację na skrzyżowaniu? W większości przypadków taką sytuację da się przewidzieć. Co nam może pomóc w pierwszej kolejności myśleć o tym co robić na skrzyżowaniu? Może to, że za wjazd na skrzyżowanie, kiedy nie można go opuścić na tym samym zielonym świetle grozi mandat karny? Niestety jest to kolejny, jeden z tych martwych przepisów, zwłaszcza w większych miastach, którym kierowcy się nie przejmują. W dupie więc mają pozostałych uczestników ruchu drogowego, zwłaszcza tych nadjeżdżających z ich prawej lub lewej strony. Nie ważne, że zrobił się niepotrzebny nikomu zator, ważne że ja mam 15 metrów bliżej do swego celu, a że stoją teraz wszyscy łącznie ze mną - cóż taki mamy klimat.Naruszenie przez kierującego zakazu wjeżdżania na skrzyżowanie, jeśli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy: 300 zł (art.25 ust.4 pkt 1) - gratis 2pkt karne.Więc na tym jednym skrzyżowaniu stoi nierzadko kilka tysięcy złotych:) Pomijając bolesną kwestię utraty zwłaszcza naszych pieniędzy dochodzi jeszcze jedna - nerwica u pozostałych kierowców. Nie lubimy stać w korkach, zwłaszcza jeżeli można temu zaradzić, zamiast zwalać winę na zbyt dużą liczbę samochodów. Jak widzicie na zdjęciu powyżej, przede mną tylko albo w sumie może aż 1 auto, Xsara Picasso - zresztą nie ważne co to za auto. Ważne natomiast, że Pan bardzo szybko ruszył Xsarą spod świateł na zielonym. Szkoda tylko, że na trzecim zielonym, bo wcześniej się nie dało. Spoglądając we wsteczne lusterko dostrzegłem, że po kilku sekundach powtórka z rozrywki.Oceniaj sytuację wcześniej i patrz dalej niż koniec własnej maski! Wystarczy, że będzie obserwował co przy maksymalnej prędkości w korku 0-2km/h jest niebywale łatwe. Jeżeli jedziesz wyższym autem to masz znacznie łatwiej czyt. bez trudu potrafisz określić czy trochę dalej jest jeszcze miejsce na kilka samochodów. W mniejszym, niższym aucie jest nieco trudniej i trzeba radzić sobie inaczej. Zawsze można patrzeć przez szyby w aucie jadącym przed nami. Problem pojawia się gdy przed nami jedzie bus, ciężarówka lub auto z folią na szybie. Wystarczy wtedy zbliżyć się do lewej czy prawej strony, wychylić nieco głowę i gotowe. Nie zawsze ostre ruszanie spod świateł ma sens - jeżeli zapaliło się zielone a przed nami nadal stoją jakieś zabłąkane owieczki na skrzyżowaniu i widać, że nie ma szans, że szybko się to zmieni to po cholerkę ustawiać się tuż za nimi.Jeżeli źle oceniłeś sytuację i zostałeś na ,,krzyżówce" to pierwsze co powinieneś zrobić to postarać się w miarę możliwości udostępnić, umożliwić przejazd tym, których zablokowałeś. Zawsze możesz zjechać pod jeden czy drugi bok, dosunąć się do auta przed Tobą czy coś w ten deseń, bo nieraz tyle wystarczy by przepuścić cały długi sznur.Oko kamery Cię widzi! - nie tylko to z kamerek samochodowych, ale także te umieszczone coraz częściej wokół skrzyżowania.Zwróćcie też szczególna uwagę na przejście dla pieszych - w sytuacji kryzysowej zawsze można trochę go ,,zabrać" przybliżając się i odblokowując ruch, jednak w żadnym wypadku nie powinniście blokować pieszych po całości. Kultura przede wszystkim!AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Segment B też może być ciekawy, czyli test samochodu Hyundai i20 1.2 84KM

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Segment B też może być ciekawy, czyli test samochodu Hyundai i20 1.2 84KM

Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że tanie auta z segmentu B są... tanie i to ich jedyny atut. Testowany i20 jest jednak nielicznym wyjątkiem.Już tytułowe zdjęcie obrazuje nam, że i20 to dość ciekawe auto, zwłaszcza w takiej konfiguracji jak moja testówka. Piękny kolor mandarin orange, który sprawia, że auto trafia także w gusta młodych ludzi. W porównaniu do pierwszej generacji, która kompletnie nie była w moim typie - była okrągła i brakowało tego czegoś co przyciągało by moją uwagę na dłużej. II generacja i20 to już kompletnie inny, mój styl, czyli nieco kanciate auto o dość ciekawych, zadziornych rysach. Wymiary auta z charakterem to 403,4cm długości x 173,4cm szerokości x 147,4cm wysokości. Niewielki więc metraż auta pozwoli go bez problemu zaparkować w dużych, ale jakże ciasnych centrach miast.Silnik. W testowanym egzemplarzu pod maską pojawiła się jednostka benzynowa 1.2 o mocy 84KM, 4 cylindrowiec z 16stoma zaworami. Producent deklaruje, że ten mały bzyk na trasie spali 4.2L/100km. Mnie udało się zejść do wyniku 4.4L/100km - może gdybym bardziej się postarał i ruch na drodze byłby mniejszy to jest spora szansa na 4.2. Średnio jednak musimy przyjąć okolice 6L/100km. Oczywiście wszystko jak zawsze zależy tylko i wyłącznie od nas, od naszego stylu jazdy i jeżeli się postaramy czyt. będziemy się przejmować losem swojego portfela to bez trudu zejdziemy sporo poniżej 6. Jeżeli natomiast lubimy poszaleć od czasu do czasu to auto spali oczywiście powyżej 6 litrów. Masa auta to 1040kg. Sprint do setki zajmuje dokładnie 13,1 sekundy, więc jak na tanie, miejskie auto - normalnie. Skrzynia pięciobiegowa. Brakuje tego szóstego biegu na trasach, bo pewnie palił by jeszcze mniej no ale nie przesadzajmy wszak to mieszczuch, a nie długodystansowiec chociaż na brak wygody w długich podróżach nie można narzekać.Kierowca ma do dyspozycji wszystko to co niezbędne i w dodatku to ,,wszystko" jest dostępne na wyciągnięcie ręki. Hyundai naprawdę popisał się ergonomią i podniósł poprzeczkę rywalom. Nie ma może kokpitu rodem z rakiety wystrzelonej w kosmos, ale nie o to chodzi. Ma być schludnie, bez przepychu i wszystko do siebie dobrze dopasowane - taka właśnie jest deska rozdzielcza w i20. Kierowca oraz jego pasażerowie mają sporo udogodnień. Moja testówka to nie jakaś tam full opcja, a i tak zakres wyposażenia był w zupełności wystarczający. Masa większych lub mniejszych schowków ułatwiających przechowywanie nie tylko butelek z wodą, ale wszelakich mniejszych i większych drobiazgów. Pod całym głównym kokpitem wyjście AUX oraz USB (oba po zmroku ładnie podświetlone) oraz nie jedno, ale dwa wyjścia 12V, więc jest możliwość w jednym czasie podłączyć do ładowania dwóch urządzeń, a tych jak wiemy w dzisiejszych czasach jest sporo i nikomu nie brakuje.Z przodu fotele bardzo wygodne. Duży plus za długie siedziska, które docenią wyższe osoby. Fotele są mocno wyprofilowane czyt. świetnie trzymają zwłaszcza w zakrętach. Z tyłu standardowo jak to w tym segmencie bywa, miejsca pod dostatkiem dla dwóch, nawet dużych rosłych osób. Trzecia środkowa jak zawsze znajdzie trochę powodów do narzekań, ale z pomocą w podróżowaniu idzie niewielki, środkowy tunel przy którym znajduje się spory schowek. W tylnym rzędzie nie zapomniano także o oświetleniu, więc w suficie znajdziemy, jedno, ale w zupełności wystarczające źródło światła.Bagażnik w i20 posiada 326L pojemności i bez problemu zmieścimy nawet te większe, weekendowe zakupy do domu. Podłoga jest podwójna co ułatwia segregację tego co kupimy w markecie, a pod nią znalazło się jeszcze sporo miejsca na koło zapasowe. Jeżeli myślimy o jakimś niewielkim remoncie we własnym domu to i20 także sprosta takiemu zadaniu. Po złożeniu oparcia tylnej kanapy pojemność bagażnika rośnie do 1042 litrów. Kolejny duży plus - po złożeniu oparcia powstaje praktycznie płaska powierzchnia, która ułatwi załadunek i przewóz większych przedmiotów.Z 14cm prześwitem większość krawężników w mieście pokonamy bez większego stresu.Podsumowanie. Hyundai i20 to niewątpliwie dość ciekawa propozycja dla kogoś, kto szuka dla siebie auta z segmentu B. W środku otrzymujemy sporą ilość miejsca, w bagażniku także spora ilość litrów pojemności w dodatku na płaskiej powierzchni. Auto ładne z zewnątrz oraz wewnątrz. Oszczędny silnik, dzięki któremu nasz portfel będzie się cieszył. Jeśli już jestem przy pieniądzach to kwota jaka nam potrzebna do zakupu najsłabszej jednostki 1.2 75KM to 45900zł. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany silnikiem rodem z mojej testówki to musi wyskoczyć z 52100zł. W ofercie są jeszcze inne, także mocniejsze silniki oraz silniki diesla, więc kto co lubi, a wybór spory. Minusem może być nieco twarde i sztywne zawieszenie, choć to minus dla kogoś kto będzie jeździł tylko po mieście. Jeżeli od czasu do czasu zapuścimy się poza miasto to docenimy sztywne zawieszenie po pokonaniu pierwszego zakrętu.Wyżej standardowo relacja w formie wideo, a poniżej kilka mniej lub bardziej nieudanych fotek :)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Kulturalny Kierowca najczęściej prowadzi auto marki...?

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Kulturalny Kierowca najczęściej prowadzi auto marki...?

Na jednym kole, czyli test monocykla elektrycznego SOLOGO LED

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Na jednym kole, czyli test monocykla elektrycznego SOLOGO LED

Na moim blogu motoryzacyjnym testowałem już wiele pojazdów, które posiadały cztery kółka, trzy, ale tym razem zapraszam was na zapoznanie się z pojazdem, który posiada tylko i wyłącznie jedno koło.W przypadku monocykla elektrycznego SOLOGO LED jedno koło w zupełności wystarczy, aby przykuć uwagę wielu przechodniów.Zacznę od tego, co znajdziemy w pudełku z Sologo, czyli:- oczywiście monocykl elektryczny SOLOGO ( w tym przypadku wersja LED),- ładowarka,- pas do nauki jazdy - niezwykle przydatna rzecz,- pompka,- instrukcja obsługi w języku polskim (na stronie Sologo do pobrania także wersji elektronicznej),- zestaw narzędzi tj. śrubki, kluczyki itd. itp.,- kółka boczne - bardzo pomocne w pierwszych metrach nauki jazdy na monocyklu,- taśma oraz pianka dla początkujących, która służy do zabezpieczenia obudowy przed porysowaniem,- dwuletnią gwarancję.Czas na dane techniczne:- prędkość maksymalna 18km/h, czyli generalnie kilka szybciej niż średnio śmigamy pieszo,- maksymalne obciążenie to 120kg - nawet duże osoby w tym takie jak ja nie będą miały problemów, aby poruszać się na SoloGO,- bateria litowa Samsung o pojemności 132 Wh (watogodziny),- moc silnika 350W,- czas ładowania do 2 godzin- zasięg 15-20km - jak to w elektrykach bywa, im cieplej tym lepiej czyt. zimą zrobimy mniej kilometrów, a latem więcej,- wymiary: 450x395x170 przy złożonych stopniach,- opony: 14",- waga 9,5kg bez kółeczek bocznych.Sologo to nic innego jak sprytne urządzenie, ciekawy wynalazek, po prostu monocykl elektryczny jednokołowy, który daje niesamowitą frajdę z użytkowania. Zanim jednak będziemy mogli z niego w pełni korzystać to musimy się na nim nauczyć jeździć - chyba jedyna wada tego monocykla o ile można stwierdzić że to może być wada. Nauka jazdy na tym sprzęcie to sama przyjemność i nie trwa długo, a jak już ogarniemy jazdę bez kółek pomocniczych to końcowy efekt będzie po prostu wooow.Dodatkowe, małe kółeczka znajdujące się w zestawie bardzo się przydają przy pokonywaniu pierwszych metrów na monocyklu. Za ich pomocą bez problemu wyczujemy o co w tej jeździe na jednym kole chodzi i jak tym sprzętem się poruszać.Bez małych kółek byłoby na pewno trudniej ogarnąć jazdę. Po około godzinnej nauce jazdy na trzech kołach zdecydowałem się na dalszą podróż już tylko na jednym.Najtrudniejsze jest ruszanie. Wbrew pozorom im szybciej się poruszamy tym łatwiej jest złapać równowagę. Początkowo uczyłem się wchodzić na monocykl, a to podpierając się ściany, płotu, słupa czy czegokolwiek innego co wydawało się nie ruszać. Kilka metrów, potem kilkanaście, kilkadziesiąt, aż w końcu doszedłem do wprawy i sam decydowałem kiedy chcę się zatrzymać, gdzie skręcić, zwolnić czy przyspieszyć. Wyposażenie pudełka z akcesoriami jest bardzo obfite. Dodatkowo bardzo duży plus dla firmy Sologo należy się za to, że w swojej ofercie posiadają pełny asortyment części zapasowych do tego monocykla. Możemy kupić każdą część od uchwytu, akumulatora, ładowarki, koła, dętki, obudowy na śrubkach i nie tylko kończąc. Sologo to inteligentne stworzenie, które dba o nasze bezpieczeństwo. Mianowicie przy wychyleniu większym niż 45 stopni urządzenie wyłączy się. Przy prędkości większej niż 10km/h nastąpi ograniczenie swobody nadmiernego przyspieszania. Zastanawiałem się też co się stanie, gdy bateria będzie na wyczerpaniu. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził. Otóż gdy stan naładowania jest mniejszy niż 10% to urządzenie samoczynnie zaczyna zwalniać, aż całkowicie się zatrzyma. Na monocyklu mamy także kontrolki informujące nas o stanie baterii.Podsumowując. Testowany przeze mnie Sologo LED za 1459zł (jest jeszcze wersja z głośnikiem bluetooth za 1499zł, z głośnikiem bluetooth oraz LED za 1569, a także podstawowa standard, która jest najtańsza i kosztuje 1399zł) to bardzo ciekawy sprzęt do przemieszczenia się. Super alternatywa do pokonania nawet tych większych, kilkunastokilometrowych odległości. Dość szybko się ładuje do pełna, bowiem zaledwie 2 godziny. Jest lekki, a przy tym niewielkie rozmiary czynią go bardzo mobilnym. Bardzo duży plus za możliwość zakupu każdej części z osobna. Jeżeli tylko nauczymy się na tym jeździć co nie trwa długo to z pewnością się od niego uzależnimy ;) Starczy już tego tekstu i zdjęć. Zapraszam do obejrzenia powyższego filmiku by zobaczyć jak to całe SOLOGO działa.Dziękuję firmie SOLOGO.pl za możliwość przetestowania monocykla elektrycznego.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Taniość wcale nie musi oznaczać czegoś gorszego, czyli test Citroen C-Elysee 1.6 115KM

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Taniość wcale nie musi oznaczać czegoś gorszego, czyli test Citroen C-Elysee 1.6 115KM

Auto budżetowe, które potrafi zaskoczyć nie tylko niską ceną.Wygląd to jak zwykle kwestia gustu, jednak mnie te 4 kółka od Citroena o wymiarach 442,7cm długości x 174,8cm szerokości x 146,6cm wysokości przypadły nawet nawet do gustu. Nie ma jakiś tam sportowych akcentów i z tłumu się tym zbytnio nie wyróżnimy, ale nie o to w takim aucie chodzi. Wszystko ładnie do siebie pasuje i to nie tylko z zewnątrz, ale także w środku. Może to i auto tanie, budżetowe, ale jednak te plastiki prezentują się bardzo atrakcyjnie.Może i kokpit nie jest rodem ze statku kosmicznego, ale nie o to tutaj chodzi. Jest bez przepychu jednak to co niezbędne znajdziemy na pokładzie. Jest bluetooth, dzięki któremu bez problemu połączymy się ze swoim telefonem. Kierownica regulowana w jednej płaszczyźnie, ale pozycja za kierownicą jest na tyle przyzwoita, że to w zupełności wystarcza. Mogłaby być nieco mniejsza, ale duży plus za to, że jest nieco spłaszczona od dołu.W nasłoneczniku kierowcy brak lusterka, ale jest tego zaleta - na pasach nie powinno nikogo kusić by malował usta czy golił brodę ;)Fotele to żadne tam kubełkowe tylko lekko wyprofilowane, ale w końcu to auto nie jest jakimś demonem prędkości tylko czymś, czym w dogodnych warunkach powinniśmy się przemieścić z punktu A do punktu B - niewątpliwie spełnia swoją rolę, nawet jak te punkty oddalone są od siebie bardzo daleko. Z tyłu bez problemu mieszczą się duże osoby. Owszem, gdy tylną kanapę zajmą trzy rosłe osoby to na dłuższej trasie może nie być zbyt wygodnie, ale dwie na pewno nie będą narzekać. Taki minusik należy się C-Elysee za brak środkowego zagłówka. Pozostałe dwa są zintegrowane i wyższe osoby nie będą odczuwać wysokiego stopnia wygody.Silnik. Testowy egzemplarz posiada silnik 1.6 benzyna 150Nm oraz 115 koni, które są wystarczające dla takiego samochodu. Auto w miarę żwawe, zaledwie 10,3s do 100km/h więc całkiem dobrze. C-Elysee waży nieco ponad tonę, dokładnie 1080kg więc niezbyt wiele. Prowadzi się go pewnie, nawet na tych naszych powiedzmy kiepskich i dziurawych drogach. Średnie spalanie jakie uzyskałem podczas całego testu to 7,5L/100km. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to silnik benzynowy to z 50litrowym bakiem zasięg robi się całkiem spory. Skrzynia to 5 biegowy manual, który pracuje dość dobrze jak na coś co jest tanie.Pomimo swych niespecjalnie sporych rozmiarów i dość mocno zaokrąglonych kształtów bagażnik w tej Cytrynie posiada 506 litrów pojemności. Tylną kanapę można oczywiście składać gdyby komuś ciągle było mało i wówczas uzyskamy wynik 1332. Ciekawostką jest fakt, że na klapie bagażnika nie znajdziemy żadnego przycisku za pomocą którego moglibyśmy się dostać do środka tego sporego kufra. Aby tam zajrzeć musimy wcisnąć guzik umiejscowiony przy kierownicy bądź też ten znajdujący się przy kluczyku.Podsumowanie. W aktualnych kryzysowych czasach każdy co chwile sprawdza stan swojego konta i portfela, a przede wszystkim dobrze i dokładnie liczy każdy grosz. Auto budżetowe wydaje się być przyjazne komuś kto chce mieć i nowe i tanie auto, a zarazem takie które będzie mieć duży bagażnik, wygodne zawieszenie oraz fotele. W tanim aucie nie widać żadnej tandety. Z zewnątrz C-Elysee prezentuje się równie dobrze co w środku. Owszem, może i plastiki nie należą do tych z najwyższej półki, ale ich spasowanie i wygląd jest naprawdę na wysokim poziomie. Jeśli o kasę chodzi to najtańszy C-Elysee 1.2 82KM kosztuje niecałe 40 tysięcy złotych. By móc się wozić egzemplarzem dokładnie takim jak mój testowy musimy w salonie zostawić 47 700 co i tak nie jest odstraszającą kwotą. Jedyne czego mi zabrakło w tej testówce to jakieś fajne felgi:) Duże, dobre auto za niewiele - tak bym podsumował całość w skrócie.Poniżej mojego brzydkiego selfie znajdziecie film, a jeszcze niżej kilka kolejnych amatorskich fotek by dobrze się przyjrzeć i zapoznać z autem C-Elysee. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

To ,,tylko” fotelik, czyli aktualne przepisy dotyczące przewozu dzieci w samochodzie

Czy aktualne przepisy dotyczące przewożenia dziecka w foteliku bezpieczeństwa na pewno są dobre? Naszła mnie taka refleksja by wszystkim w miarę jasno wszystko wytłumaczyć, bo ostatnio przy kawie na pewnej stacji była ostra debata na ten temat. Nowe przepisy, które obowiązują od 15 maja ubiegłego roku wniosły niewielkie albo może i wielkie zmiany odnośnie używania fotelików wśród naszych dzieci. Do tej pory dziecko musiało siedzieć w foteliku do 12 lat lub 150cm wzrostu. Według nowych przepisów wystarczy, że dziecko będzie miało 150cm wzrostu i może jeździć bez fotelika – takie to logiczne, bo przecież każde dziecko rozwija się, rośnie w innym tempie. Lepiej jednak późno niż wcale. Jeżeli dziecko nie osiągnie 150cm wzrostu to ,,skazane” na fotelik jest do ukończenia 18roku życia, czyli do pełnoletniości. Nowelizacja ustawy prawo u ruchu drogowym zakłada również, że dziecko, które ma mniej niż 150cm wzrostu nie może być przewożone na przednim fotelu bez fotelika bezpieczeństwa. Jeżeli dziecko ma już 135cm wzrostu to można je przewozić na tylnym siedzeniu bez fotelika. Właśnie można – ale czy to dobrze? Większość pasów w samochodach jest tak skonstruowana, że gdy dziecko ma 135cm to pas będzie przechodził dokładnie na lub w okolicach szyi dziecka, przez co przy niewielkim nawet hamowaniu dziecko może być duszone przez pas, który przecież powinien pomagać zamiast szkodzić. Rodzice mam nadzieję, że swój rozum mają i nie będą patrzeć na przepisy, ale przede wszystkim na dobro swoich pociech. Co jeżeli mam 3 dzieci i żadne nie ma 135 cm wzrostu, a na przednim fotelu pasażera brak zapięcia ISOFIX? Wówczas dwójka naszych dzieci musi jechać w fotelikach w tylnym rzędzie foteli, a trzecie dziecko pod warunkiem, że ma skończone 3 latka może siedzieć w środku, ale oczywiście z zapiętymi pasami. Tutaj znów pojawia się problem pasów przy szyi dziecka – warto wtedy zainwestować w jakąś podstawkę pod pupę dziecka. Pamiętać należy także, że gdy nasze auto jest 6-9 osobowe (dwa tylne rzędy siedzeń) wtedy każde dziecko musi siedzieć w foteliku. Taxi może więcej – dziwne, że tam dziecko nie musi mieć ani fotelika ani zapiętych pasów bezpieczeństwa – pozostaje to kwestią do debaty przy najbliższej kawie. Jeżeli Twoje auto ma poduszkę dla pasażera na przednim fotelu, której nie da się wyłączyć to raz, że nie powinieneś/aś dziecka przewozić wtedy tyłem do kierunku jazdy ze względu na przepisy, a dwa ze względu na własną logikę, która powinna Ci podpowiadać, że wystrzelenie poduszki w takim przypadku grozi poważnym urazem dla dziecka. Suma sumarum to lepiej usadowić pociechę z tyłu, bo może się zdarzyć, że zapomnimy wyłączyć poduszkę. Jeżeli już jesteście tacy uparci na jazdę z dzieckiem z przodu to chociaż ten fotel postarajcie się odsunąć maksymalnie do tyłu tak, aby w razie wystrzału poduszki odległość do dziecka była jak największa. Teraz może trochę o mandatach. Za jazdę bez fotelika grozi 6pkt karnych i chyba raczej tylko 150zł w plecy. Sami widzicie, że mandat to nierzadko spora część kosztów fotelika. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Pan Adam, Wejherowo

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Pan Adam, Wejherowo

Marzenia spełniają się w McDonald`s, czyli zjedz wymarzonego burgera już dziś!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Marzenia spełniają się w McDonald`s, czyli zjedz wymarzonego burgera już dziś!

Trudno jest wszystkim dogodzić, bowiem każdy ma inny gust, inny smak. Okazuje się jednak, że McDonald`s spełnia oczekiwania swoich klientów, nawet tych najbardziej wymagających.Ostatni wieczór spędziłem w ,,Maku" próbując nowej oferty podczas Vip Party o którym już była mowa wcześniej na blogu. W ciągu całego wczorajszego dnia mocno ograniczyłem jedzenie. Głodziłem się wręcz po to, by w całości skosztować wieczorem tego czegoś nowego - było warto, bowiem w końcu zjadłem swojego wymarzonego burgera, którego skomponowałem sobie sam. Nie trwało to długo - no dobra, trochę stałem przy tym wielkim ekranie, ale tylko dlatego, że ciężko mi było się zdecydować. Na tym właśnie polega ta nowość w McDonald`s. Owszem, stworzone zostały 3 nowe burgery, ale ja nie poszedłem na łatwiznę i zabrałem się ostro za skomponowanie własnego dzieła. Cały proces zamawiania wymarzonego burgera składa się z kilku prostych kroków. Wybieramy bułkę - nie przypuszczałem, że będę mógł wybrać sobie nawet rodzaj bułki. Potem mięcho, ser, inne dodatki oraz sosy. Każdego składnika można użyć 3 razy. Oczywiście poza bułką, bo to byłby nonsens. Na koniec albo decydujemy się na zestaw z frytami i napojem albo sama kanapka. Zestaw jak to już standardowo w McDonald’s bywa możemy sobie powiększyć. Teraz tylko trzeba zabrać lokalizator (coś jak gps w aucie hehe) do swojego stolika i po kilku minutach obsługa przynosi nasze zamówienie. Cały ten proces mega mi się podoba i widzę, że teraz w McDonald`s będzie można zjeść coś jak zawsze szybko i na szybko, ale także jeżeli mamy więcej czasu to będziemy mogli delektować się wymyślonym przez siebie burgerem. Nie znam się na gotowaniu wszak jest to blog motoryzacyjny, a nie kulinarny. Albo mi coś smakuje, albo nie - tym razem zdecydowanie to pierwsze. Nie wiem co oni robią i jak, ale mój wymarzony burger był po prostu przepyszny. W nowej usłudze wybieramy spośród 28 różnych składników, czyli całkiem spora i bogata opcja. ,,Wymarzonego" możemy skomponować tylko przy tych ekranach i płatność za niego jest możliwa tylko za pomocą karty no ale to akurat chyba nie jest żaden problem w obecnych, nowoczesnych czasach. #CreateYourTaste dostępny jest w kilku restauracjach McDonalds`s w naszym kraju. Trzy są w Warszawie, a od dziś wymarzony dostępny jest także w Kielcach na ul. Armii Krajowej. Jako ciekawostkę dodam, że Polska jest pierwszym krajem w Europie, w którym, gdzie wprowadzono taką usługę. Kurczę, znowu zgłodniałem ;)AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Mały za niewiele, czyli test Hyndai i10 1.2 87KM

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Mały za niewiele, czyli test Hyndai i10 1.2 87KM

Tłoczno? Ciasno? - nie dla niego. Tym razem coś z najtańszego segmentu na rynku.Na rynku motoryzacyjnym jest coraz więcej samochodów, więc coraz trudniej o miejsce parkingowe, zwłaszcza w centrach miast, gdzie znalezienie dużej przestrzeni czyt. choćby jednego większego miejsca w godzinach szczytu równe jest kilku kilometrom zrobionym po tej samej ulicy tam i spowrotem. Rozwiązaniem wydaje się posiadanie niewielkiego samochodu. Z pomocą przychodzi Hyundai ze swoją niewielką propozycją, czyli małe, zwinne, dobrze wyposażone, a przy tym niedrogie i10.Wymiary tego auta, a w zasadzie autka to 366,5cm długości x 166cm szerokości x 150cm wysokości = brak problemów z parkowaniem, ale także ze znalezieniem wolnego, małego miejsca. Auto posiada 14,9cm prześwitu, więc i średnie krawężniki nie powinny stanowić większej przeszkody.Spore pozytywne zaskoczenie - silnik. Pod niewielką maską drzemie jednostka 1.25 benzyna 87KM, 4 cylindry oraz 120Nm. 941kg (masa własna i10) potrafi do setki robujać się w 12,3 sekundy. Nie jest to sporotwe autko, więc takie osiągi nie powinny nikogo dziwić. W zupełności osiągi rekompensuje nam średnie spalanie, które wynosi średnio niecałe 6L/100km, co przy baku o pojemności 40litrów daje sporo kilometrów do przejechania choćby po mieście. Testowana jednostka to najmocniejsza oferta jaka jest dostępna w i10. 1.25 kosztuje nieco więcej niż 1.0 66KM, ale warto dopłacić by zyskać trochę więcej konii, które zbytnio więcej nie piją.Bagażnik, czyli zakupy z galerii się zmieszczą. 250 litrów pojemności i 1045 po złożeniu oparcia tylnej kanapy.Na przednich fotelach jak to zwykle bywa w każdym samochodzie - nie jest ciasno. W i10 wbrew pozorom jest nawet wygodnie. Ba, nawet te przednie fotele są lekko wyprofilowane dzięki czemu bez większego stresu będziemy pokonywać każdy zakręt. Z tyłu nie oszukując się jest dosyć miesjsca dla 2 osób. Ewentualnie jeżeli będziemy zaliczać krótszą trasę to na uparciucha i ta trzecia się zmieści. Duży plus dla Hyndai`ja za to, że nie zrobił z tyłu uchylanych szyb jak to ma miejsce u konkurencji, tylko normalne, opuszczane szyby, a w dodatku sterowane elektrycznie.W tanim aucie deska rozdzielcza nie wygląda na tandetę czy inną nudę. Owszem wszelakie plastiki są twarde jak kamień, ale ich spasowanie jest na naprawdę wysokim poziomie. Gdy dorzucimy do tego ciekawą, dwukolorową tapicęrkę to dojdziemy do wniosku, że wnętrze i10 nie należy do banalnych i brzydkich.Testowany egzemplarz i10 nie był w najbogatszej wersji wyposażenia, a mimo to na pokładzie znalazło się wszystko to co niezbędnego do tego, aby czuć się wygodnie, czyli między innymi kmputer pokładowy, radio CD/USB, klimatyzacja, elektryczne szyby i lusterka, a nawet tempomat. Co ciekawe, nawet na niewielkiej kierownicy, dobrze leżącej w dłoniach znalazło się miejsce na kilka guzików z przydatnymi funkcjami. Nawet w tak małym aucie Hyundai zadbał o ergonomię. Nocą, cała deska rozdzielcza roświetlona jest na niebiesko, a wiadomo - kolor niebieski jest najmniej wkurzający dla oczu i sprawia, że nie męczą się one tak szybko.Czas na podsumowanie. Generalnie od tanich aut nie można wiele wymagać. Mimo wszystko Hyundai i10 spełnia wiele wymagań i oczekiwań. Jedyne czego tak bardzo mi brakowało w wyglądzie tego auta to jakiś fajnych choćby 15" felg. i10 to idealne auto do poruszania się po zatłoczonych miastach. Hyundai poszedł, a może nawet z pewnością pojechał w dobrym kierunku. W porównaniu do poprzedniej wersji i10 widać znaczny postęp, za który przyjdzie nam zapłacić conajmniej 38000zł za najsłabszą jednostkę 1.0 66KM. Gdy trochę dołożymy do tej kwoty i uzbieramy 40800 to otrzymamy i10 z silnikiem 1.2 87KM. Testowany egzemplarz to wersja Comfort, która kosztuje 44600zł. Najbogatsza wersja wyposażenia Premium - 50300zł, a to już trochę sporo jak na takiego malca. Z drugiej strony wersja Comfort jest jak sama nazwa wskazuje komfortowa i wystarczająca, aby nie narzekać podczas jazdy. Przez te kilka dni, którymi jeździłem i10 bywało, że mocno wiało. Auto na szczęście niecierpi na przeróżne podmuchy. W środku nawet przy nieco wyższych prędkościach da się bez problemu rozmawiać z pasażerami, a mijane po drodze dołki czy inne progi zwalniające są dobrze tłumione za pomocą miękkiego zawieszenia.Poniżej mojego selfie relacja w formie wideo, a pod nią niewielka galeria zdjęć.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Wyniki KONKURSU Create Your Taste

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Wyniki KONKURSU Create Your Taste

Na ViP Party pojawi się ze mną...,,Świeżo wypiekana bułka z sezamem, z dwoma kawałkami wołowiny z ciągnącym się serem i chrupiącą sałatą polana majonezem i ketchupem czerwonym, ostrym i pikantnym jak porshe cayman ląduje na moim stole w 4,6s....... To mój wymarzony speed burger."Aneta P. z Kielc za zgłoszenie powyżej oraz Tomasz S., także z Kielc za tekst poniżej. ,,Witam serdecznie jak prawie każdy młody facet lubię ostre rzeczy.... samochody... noże :) ... i oczywiście jedzenie. By stworzyć burgera marzeń musiałem zrobić rozpoznanie... W tym celu posłużył mi internet wraz z generatorem burgerów marzeń... Uwaga!!! Czytając dalszą część teksu narażasz siebie na zalanie się ślinką... :P i burczenie w brzuchu... Czytasz na własna odpowiedzialność... Zacznijmy od bułeczki... Najlepsza- chrupiąca.... Mięsko rzecz podstawowa... kawałeczek wołowinki z 2 plasterkami bekonu do wzmocnienia doznań... Serek... klasycznie plasterek cheddaru oraz cheddar z papryczkami (zaczynamy dodawać ostrość) ;) Dodatki... oczywiście papryczki- jalapen'o by było ostro... czerwona cebulka podwójnie by było chrupiąco i oczywiście jak każdy Polak pikle.. to nic, że lekko słodkie ale również chrupiące... Czas na sosy... oczywiście pikantne... salsa pomidorowo-paprykowa i salsa z papryczek jalapen'o."Prac było naprawdę sporo, czasu niewiele, więc wybór nie był łatwy. Na jedno zaproszenie może wejść dwie osoby, więc teraz Aneta i Tomasz mają nieco ponad dobę na zastanowienie się z kim pójdą. Jeszcze raz gratulacje! Sprawdźcie skrzynki mailowe i do zobaczenia na miejscu!#CreateYourTasteAMStrefa Kulturalnej Jazdy

Wymarzony burger, Kielce, KONKURS, bloger u boku i VIP PARTY, czyli full opcja w Twoim zasięgu.

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Wymarzony burger, Kielce, KONKURS, bloger u boku i VIP PARTY, czyli full opcja w Twoim zasięgu.

Wszystko jak w tytule. W nawigacji wbita już trasa na ,,VIP PARTY”. Jeżeli masz kilka chwil swojego cennego czasu na zbyciu to sprawdź swoje umiejętności twórcze, a być może dotrzesz ze mną do celu jako pierwszy.Niebawem McDonald’s szykuje w Kielcach nie lada gratkę, w jednej z restauracji pojawi się nowa usługa, a będzie to nowość na rynku polskim. Miejscem akcji sąwięc Kielce.  Powolutku i od początku. Jak już wiecie często bywam w przeróżnych rozjazdach. Jak każdy Polak zjeść co nieco dobrego zawsze lubię – zwłaszcza burgery :) Zawsze w jedzeniu najgorsze jest jednak to, że każdy z nas ma ten swój wymarzony smak i rzadko się zdarza, że jest taki sam jak kucharza czyt. nie zawsze jemy dokładnie to co byśmy chcieli zjeść. Przez żołądek do serca, czyli KONKURS czas zacząć. Wszyscy mają marzenia, dlatego chcę poznać Wasze. Zadaniem konkursowym jest opisanie swojego wymarzonego smaku burgera. Dwa najbardziej kreatywne zgłoszenia zostaną nagrodzone. Nagroda? Spotkanie ze mną czytaj wspólna obecność na VIP PARTY w ten czwartek, 3 marca więc całkiem niebawem. Impreza odbywa się w Kielcach, więc to taki bardziej regionalny konkurs, chociaż jeżeli jesteście z innego rejonu i nie jest dla Was problemem, aby dojechać do Kielc na imprezę to również przesyłajcie zgłoszenia. Zgłoszenia konkursowe ślijcie na mój adres mailowy aktywnymaz@gmail.com w temacie wpisując ,,CreateYourTaste”. Czasu macie niewiele, bowiem na zgłoszenia czekam do 1 marca, do wtorku do 23:59! W środę, 2 marca, w okolicach południa wyłonię dwie osoby. Zgłodniałem. Powodzenia i mam nadzieję do zobaczenia! #CreateYourTasteAMStrefa Kulturalnej Jazdy

Prawidłowo ustawione światła w aucie, czyli coś czego nie widać na naszych drogach.

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Prawidłowo ustawione światła w aucie, czyli coś czego nie widać na naszych drogach.

Analizator świateł od Instytutu Transportu Samochodowego (ITS) na ulicy i już jest wielkie halo. Już każdy drajwer zaczyna narzekać, że znowu dostanie po kieszeni, a moim zdaniem - dobrze mu tak!Zostały przeprowadzone jakieś tam badania i wyszło, że wielu kierowców jeździ nie tylko z błędnie ustawionymi światłami mijania, ale także stan ich reflektorów woła po pomstę do nieba. W sumie to wystarczyło by wyjechać poza jakiś obszar zabudowany, posiedzieć w aucie i bez żadnego sprzętu można stwierdzić, że nie mniejszość, ale zdecydowana większość zbliżających się w naszym kierunku aut oślepia nas i to jadąc na zwykłych światłach mijania. Pomijam już w tym wpisie fakt, że niektórzy walą i tak na długi dopóki im nie odpłacimy tym samym.Zostaw nie ruszaj, bo popsujesz! Czasem lenistwo, czasem niewiedza, no bo przecież nie każdy musi się na wszystkim znać, ale niektóre rzeczy jak gdzie wlać olej, paliwo, zapalić a przede wszystkim ustawić światła - to powinien wiedzieć każdy. Nawet jak się nie znamy to przecież możemy pojechać na stację diagnostyczną i dużo albo wcale nie zapłacimy. Ostatecznie ta niewiedza i tak przekształca się na lenistwo i cebulactwo - jak to? płacić za ustawienie świateł? płacić za bezpieczeństwo?noł łej mada faka!Lansiarz w halogenach. Taki typ kierowcy, któremu wydaje się, że włączając halogeny sprawia, że jego auto staje się agresywne. Typ często jest rozpoznawany w nocy, ale nie tylko. Często, gęsto i to wcale nie we mgle tylko w słoneczne południe potrafi się zezłościć i stać się agresywny na drodze wkurzając przy tym pozostałych. Za jazdę na halogenach ot tak, bez żadnego powodu, w warunkach dobrej widoczności jest przewidziany mandat. Niestety często jest to martwy przepis, ale mam nadzieję, zwłaszcza moje oczy mają nadzieję, że szybko zacznie się to zmieniać.Kupiłem H7 i trzy czwarte, H18, ledy czy ksenon typu świnski fiolet i będę montował, czyli zrób to beznadziejnie sam. Odkąd tylko internetowa biedronka allecośtam stała się popularna to ludzie zaczeli szukać ,,nowości". U mechanika 200 z montażem i ustawieniem, a w internetach za pół ceny. Oj tam to nic, że nie ma homologacji, to nic, że się ryż z pudełka wysypuje kurierowi - ważne, że fajnie na fioletowo będzie świecić... w moim Polonezie. Oczywiście w internetach na szczęście więcej lamp posiada homologację a nieżeli nie, ale jeżeli patrzymy na te najtańsze zamienniki to może być naprawdę kolorowo - zwłaszcza jak za nami zawróci auto z niebieskmi kogutami to i nawet tanio nie będzie. Zwracajmy uwagę na to co kupujemy! Lepiej dać 5zł więcej za reflektor niż zapłacić pińćset mandatu i 200 za lawetę wytargować.Padaczka. Oczywiście nie tylko złe ustawienie świateł jest denerwujące. Czasem to zły stan naszych reflektorów, pourywane zaczepy lub inne nieszczęsne szkodliwości jazdy na zderzaku włącznie są przyczyną nerwicy u pozostałych kierowców. Nierzadko widuję, zwłaszcza w tych większych ciężarowych jak kierowcy nic sobie nie robią z tego, gdy ich lewy bądź prawy reflektor drży, wręcz skacze na widok pozostałych uczestników ruchu drogowego.Będzie Pan zadowolony, czyli wina diagnosty. Należy zwrócić uwagę robiąc przegląd techniczny naszego auta na to czy na diagnosta sprawdza również światła. Sprawdzanie nie powinno jednak polegać na tym czy jest reflektor czy go nie ma, albo świeci - nie świeci tylko ważne, bardzo ważne jest dla naszego bezpieczeństwa to jak świeci? czy nie oślepiał będzie innych? czy sami będziemy dobrze widzieć po nocach czy będziemy jechać po omacku. Jeżeli na stacji wymigują się od tego, albo z góry widać, że nie znają się na urządzeniu do analizy świateł to... zmieńcie stację diagnostyczną dla waszego i nie tylko waszego bezpieczeństwa. Doświetlanie gwiazd! W nowszych samochodach od jakiegoś czasu jest doświetlanie zakrętów, drogi do domu itd. Janusze naszych dróg jednak poszli o krok dalej, albo wyżej o kilka kilometrów. Jeżeli jedziesz nocą autem i czujesz jak Ci oczy puchną to wiedz, że Janusz wcale nie patrzy czy przypadkiem nie masz igły w podsufitce. On szuka gwiazdozbioru cebuli. Nawet jeżeli masz okazję i jakimś cudem przyspieszysz to nie prędko od niego uciekniesz. Jako, że Janusz nie wie, gdzie jest gwiazdozbiór cebuli, próbuje go odkryć, namierzyć oświecając całe niebo.Można mieć światła ustawione prawidłowo? Jak widać można, wystarczy tylko chcieć! Testowy Qashqai to dość spore auto, a jeżdżę z lampami ustawionymi tak, że nawet na tylną szybę nie wchodzą u Matiza. Wkur**a mnie jednak jak poza miastem leci za mną Seiko i oświetla moje auto z zewnątrz, wewnątrz i jeszcze każdego nietoperza, który leci powyżej. Taki kierowca chyba myśli, że chce startować w powietrze i przyda mi się takie ustawienie świateł w jego samochodzie. Niestety się grubo ku*wa myli...Pieprzone lenistwo! Rozumiem, że niektórzy zakupili nowe auto z salonu, albo jeżdżą już ileś tam długich i krętych lat, ale zrozumcie auto się psuje, niszczy i czasem rozkłada powoli, bo powoli ale truchleje, a lampy nie tylko są coraz brudniejsze od złej pogody, ale także blakną, żółkną i inne tego typu rzeczy. Warto więc co jakiś czas rzucić okiem na stan naszych reflektorów wszak przecież jak Cię widzą tak Cię piszą czy tam tak o Tobie mówią. Pamiętajcie także, że można mieć super reflektor z 34 homologacjami, ale wystarczy krzywo, źle włożyć żarówkę by zepsuć całościowy efekt.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Fala uderzeniowa to kolejna dobra kampania warta nawet Twojej uwagi

Tym razem coś z francuskich dróg.Jedne spoty są lepsze, inne gorsze, ale im jest ich więcej tym lepiej. Temat wałkowany w kółko w końcu trafia do coraz większej liczby odbiorców. Kierowców z dnia na dzień przybywa - tak samo powinno być ze spotami dotyczącymi bezpieczeństwa na drodze.W rolach głównych Nicolas, Sophie i ich bliscy. Poniżej jak mogłem tak przetłumaczyłem.,,Nicolas będzie miał wypadek i zginie za kilka minut. Resuscytacja sanitariuszy nic nie da. Sophie jedzie na spotkanie z chłopakiem. Obudzi się nieco później na szpitalnym łóżku, ale jej nogi już niestety nie. Ojciec Nicolasa będzie pierwszą osobą, która dowie się o jego śmierci. Raczej więcej się już nie uśmiechnie. Dziadek Nicolasa nie będzie mógł uwierzyć w to co się stało. Żona Nicolasa urodzi mu dziecko, którego Nicolas nigdy nie zobaczy. Ojciec Sophie poświęci wszystko, by ona mogła znowu chodzić. Matka Sophie będzie prześladowana wspomnieniami jej pierwszy kroczków. Sophie odrzuci oświadczyny chłopaka. Z miłości.Za każdą ofiarą wypadku na drodze stoją także ofiary, które będą z tym żyć dalej.Bezpieczeństwo ruchu drogowego.Wszyscy dotknięci. Wszyscy zainteresowani. Wszyscy odpowiedzialni." Mam nadzieję, że pomimo różnicy językowej film trafi także do głów polskich kierowców. Jadąc swoim autem nie myśl tylko o sobie, ale przede wszystkim robiąc głupotę na drodze pomyśl o swoich bliskich. Pomyśl jak oni dalej będą żyć wiedząc, że umarłeś.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

SsangYong w akcji, czyli test Korando 2.2 diesel 178KM 4x4

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

SsangYong w akcji, czyli test Korando 2.2 diesel 178KM 4x4

Niszowa marka coraz bardziej mnie zaskakuje, a Korando to kolejna propozycja, która bardzo przypadła mi do gustu.Pierwsze co chciałem zrobić jak tylko odebrałem kluczyk do Korando to zabrać go w jakiś lekki teren i sprawdzić jak sobie będzie radził.Piach, skały i las - iście egzotyczne miejsce na test niedaleko Włoch.Wiedziałem, że opony to zwykłe asfaltówki, żadne tam terenowe, ale droga na słoneczne piaski była bardzo zachęcająca żeby na jakiś czas rozstać się z wygodnym asfaltem. Takimi płytami pokonałem kilka kilometrów i nie czułem się ani trochę zmęczony czy jakoś niezadowolony z jazdy. Korando bardzo ładnie tłumił wszelakie stuki i puki i nie mogłem się doczekać by zobaczyć upragniony raj dla 4x4.Dzień wcześniej było trochę deszczowo, więc piasek był wbrew pozorom mokry, ale mimo to nie poddałem się. Owszem, czasem sie nieco ślizgałem, raz nawet nieco przesadziłem, ugrzązłem, ale pomimo średnio nadających się opon do tego typu nazwijmy wygłupów Korando się nie zakopał, a ja zaraziłem się i to na poważnie jazdą po takiej nawierzchnii. Testowany egzemplarz Korando to rocznik modelowy 2016. Wygląd to kwestia gustu każdego z nas. W porównaniu jednak do starych SsangYongów - obecny Korando jest naprawdę ładny.Bryła auta nie jest wcale do kantu, jest zaokrąglony z każdej strony, a mimo wszystko w tych wymiarach 441cm długości x 183cm szerokości x 1675cm wysokości (z relingami 171cm) jest do dyzpozycji spora przestrzeń dla pasażerów oraz ich bagaży o czym za chwilę.Tyle tych wymiarów, ale jest jeszcze jeden ważny, albo nawet bardzo ważny jeżeli nie zamierzamy przejmować się żadnymi krawężnikami - prześwit - który w tym aucie wynosi 18cm.SsangYong Korando występuje tylko w dwóch wersjach silnikowych, które w zupełności wystarczą by zadowolić każdego klienta. Tańsza to 2.0 benzyna 149KM, a druga to taka jak moja testówka, czyli 2.2 diesel 178KM. Tylko dwa silniki, ale za to konkretne. 400Nm oraz 10 sekund do setki to dobry wynik, ale gdy dodam, że średnio auto pali w okolicach 8L/100km przy czym zawsze poniżej to idealny kompromis. Na trasie Warszawa - Kielce przy jeździe z maksymalną dozwoloną predkością spalił mi 6.4L/100km. W drodze powrotnej chciałem sprawdzić ile najmniej potrafi spalić. Na trasie Kielce - Warszawa - stałem sie więc mega ekokierowca i wyszło, że auto z 3 osobami w środku średnio spaliło 5.0L/100km. Jak na auto, które waży 1679kg to całkiem więcej niż nieźle. Pojemność baku to 57litrów, więc za często stacji paliw raczej nie będziemy odwiedzać.Bagażnik. Mimo zaokrąglonych kształtów pomieści sporo - 500litrów pojemności.Jeżeli ktoś chce i potrzebuje więcej to wystarczy złożyć oparcia tylnej kanapy by osiagnąć wynik 1550L. Biorąc pod uwagę fakt, że podłoga w dalszym ciągu pozostaje płaska, a mimo to pod nią znalazło się miejsce na koło zapasowe, miejsce na roletę i kilka przegródek, więc z żadnymi, nawet tymi większymi zakupami problemów nie będzie.Jeśli chodzi o miejsce dla pasażerów to jest go pod dostatkiem, a nawet więcej i to niezależnie od tego, gdzie posadzimy swoje cztery litery. Przednie fotele lekko wyprofilowane więc trzymanie boczne jak najbardziej wystepuje. Z tyłu bardzo podoba mi się spory zakres regulacji tylnego oparcia - można zrobić wręcz leżankę, dzięki której podróż w trasie będzie należala do tych z kategorii bardzo komfortowo.Po zajęciu ulubionego miejsca każdego kierowcy nie zobaczymy tu wielu fajerwerków. Owszem nie ma miliona dwustu dwudziestu trzech i pół przeróżnych guzików, ale i tak jest wszystko to co najpotrzebniejsze by czuć sie dobrze. Krótko pisząc - niczego nie brakuje.Podsumowujac. SsangYong zdecydowanie jedzie ostro do przodu. Najtańsza opcja z najsłabszym silnikiem, który zarazem jest naprawdę dobry 2.0 benzyna 149KM to wydatek przynajmniej 74 tysięcy złotych. Najbiedniejszy i najsłabszy, a zarazem jedyny diesel 2.2 178KM startuje od 88 tysiecy. Za 105 tysiecy nabędziemy go z najbogatszą wersją wyposażenia. Testówka posiada jednak jak zawsze coś ekstra tj. napęd 4x4 z blokadą za 7 tysięcy oraz kilka innych bajerów jak nawigacja, kamera cofania itd itp. Mimo wszystko na tle konkurencji cena wydaje się być atrakcyjna. W dobrych pieniądzach otrzymujemy naprawdę solidne auto, które wygodne jest nie tylko na równej i nowej autostradzie, ale także na wszelakich nierównościach, a wszystko za sprawą świetnego zawieszenia. Przód to kolumny Macphersona, a tył to zawieszenie wielowahaczowe. Na koniec możecie jeszcze nacieszyć oczy podziwiając fotki w galerii poniżej lub ogladając filmik powyżej.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Czy okazujesz mu szacunek? Ile jest wart dla Ciebie?

Generalnie w życiu jest tak, że początki są zawsze trudne. Niestety kierowców to nie dotyczy.Ktoś go ustawił – nie bez powodu. Jest w tym miejscu – nie bez przyczyny. Jest akurat taki – nie dlatego, że ktoś miał taki kaprys, ale ten może sprawić, że będzie w danym miejscu po prostu bezpieczniej. Znaki drogowe – warto je znać, ale także szanować czyt. jeździć tak jak podpowiadają, nakazują czy zakazują – inaczej przejazd może być droższy lub w gorszym przypadku – może być ostatni w naszym i nie tylko naszym życiu. Oczywiście zdarzają się wszelakie absurdy drogowe, ale nie szukajmy w ten sposób wymówki na nasza głupotę, bo zdarzają się one dość rzadko. Kierowca to taki człowiek, który zawsze chce być pierwszy czyt. na początku. Dlatego jazda w przysłowiowym sznurku wygląda tak, że większość samochodów jedzie normalnym, dozwolonym tempem. Niestety większość, ale nie wszystkie, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał wyprzedzić wszystkich nie zważając na nic i objąć prowadzenie. Potem znajduje się kolejny i kolejny i robi się wyścig szczurów. Zrozumiałe jeżeli kierowca wyprzedzi i śmiga dalej, ale nie zawsze tak jest. Nie rozumiem sytuacji w której kierowca wyprzedzi wszystkich, a potem sam jedzie wolniej, spowalnia resztę jakby za karę zamiast dać dalej naprzód. Nie przywiązujemy się do maksymalnej dozwolonej prędkości i za każdym razem chcemy więcej czyt. szybciej pokonać dany zakręt czy też całe miasto. Niestety jazda po drogach publicznych nie powinna mieć tej samej idei, która istnieje na torach wyścigowych. Na drodze zawsze ale to zawsze pierwszoplanową rolę powinno odgrywać bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego. Zresztą na torze też nie zawsze im szybciej tym lepiej jest na pierwszym planie – zawsze jest jakaś górna granica, której każdy normalny będzie się trzymał. Wszystko zaczęło się dawno dawno temu. Jako dzieci ciągle chcieliśmy nadążać za starszymi. Mając krótsze nogi musieliśmy biegnąć by dorównać tempa starszym i to właśnie robiliśmy. Niestety niektórzy nie zaznaczyli sobie granicy ostatecznej tylko dalej zmierzają w kierunku szybciej, jeszcze szybciej, a przecież nie o to chodzi. Zabawne jest to, że podczas pierwszej lekcji na nauce jazdy większość zamiast przepisowych 50km/h śmiga mniej więcej połowę tej dozwolonej prędkości twierdząc, że to i tak naprawdę szybko. Kiedy jednak przyzwyczaimy się do tej prędkości chcemy coraz szybciej i szybciej. Problem pojawi się wtedy kiedy myślimy, że 100km/h w zabudowanym to jeszcze wolno, bo świetnie czujemy auto, że przecież moglibyśmy jeszcze szybciej no ale auto wówczas więcej pali, więc setka wystarczy. Co kieruję takimi kierowcami? Nauczyli się jeździć 50km/h i po jakimś czasie stwierdzili, że to za mało? Że przecież nic się nie stanie? Co nam daje szybsza jazda po mieście? Zamiast do celu to szybciej dojedziemy co najwyżej do kolejnego czerwonego światła na kolejnym zakorkowanym skrzyżowaniu. Może zamiast tak pędzić lepiej wyjechać trochę wcześniej? Jeżeli lubisz już adrenalinę za kółkiem to może powinieneś się zapisać do jakiegoś klubu i trenować na torze. Jeżeli tak jest to zrób to - im wcześniej tym lepiej i tam postaraj się wyładowywać wszystkie emocje, które podpowiadają Ci, że 50 km/h w mieście to już zbyt wolno. Zrób to i zapisz się na tor zanim zrujnujesz, zniszczysz życie innych lub swoje własne. Najwidoczniej to przez naszą historię i niechęć do ogólnej władzy kierowcy nie lubią, gdy coś im się nakazuje, a zwłaszcza z jaką prędkością mogą w danym miejscu jechać i oczywiście, która to i tak mogłaby być wyższa niż aktualnie jest na danym odcinku... zawsze. Nie lubimy zasad. Podejrzewam, że po zdjęciu ograniczeń kierowcy zaczeli by jeździć szybciej, ale po pewnym czasie może sami doszli by do wniosku, że jednak ta 50tka jest wystarczająca. Niestety lepiej nie ryzykować, bo zawsze znaleźliby się i tacy, którzy jak tylko zobaczyli by, że mogą tu ile chcą to chętnie by z tego korzystali. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Przestań! Zostaw ją w spokoju! Ona nie jest niczemu winna, to tylko... droga, kawałeczek asfaltu czy innej masy bitumicznej!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Przestań! Zostaw ją w spokoju! Ona nie jest niczemu winna, to tylko... droga, kawałeczek asfaltu czy innej masy bitumicznej!

Polskie drogi obrywają od piratów drogowych najczęściej. Kierowcy nie pozostawiają suchej nitki na naszych drogach, które jednak nie są w tak kiepskim stanie jak się o nich mówi. ,,Niedostosowanie prędkości do panujących warunków na drodze" - najbardziej znienawidzone zdanie przez piratów drogowych, które cytowane jest zazwyczaj przez Policjanta wypisującego druczek z mandatem. Według tych kierowców, którzy wyobraźni nie mają oraz logicznie myśleć nie potrafią korki i wypadki, a wypadki zwłaszcza spowodowane są złą infrastrukturą naszych polskich ich zdaniem beznadziejnych dróg. Wystarczy spojrzeć na główne zdjęcie by wyciągnąć wnioski w kilka sekund, czyli tak jak to powinno się robić za kierownicą. Kilka dni wcześniej piękna pogoda jednak ostatniej nocy padało, samochody zakurzone białym puchem. Droga jak widać czarna, ale tylko dlatego, że śnieg niedawno przestał sypać oraz w tym miejscu jeździ sporo aut. Wystarczy spojrzeć na nawierzchnię by zrozumieć, że efektem ciężkiej nogi w podłodze będzie przytulanie się z barierką, a później randka z mechanikiem, która do tanich należeć nie będzie. Zabrakło kilka sekund myślenia. Nie można powiedzieć, że ten kierowca jechał 2km/h za szybko i dlatego odbił się wcześniej od barierki. Gdyby to było tylko 2km/h zatrzymał by się na pewno przed i nic może by się nie stało. Niestety on jechał co najmniej dobrych kilkanaście km/h szybciej niż dozwolone, a także kilkadziesiąt więcej niż Ci logicznie myślący jadący za nim, którzy dali się wyprzedzić. Logicznie myślący stracili kilka minut. Randkowicz-barierkowicz pewnie co najmniej godzinkę, kilka stówek, ale być może zdobył kilka punktów i jakże cenne doświadczenie z którego mam nadzieję wyciągnie wnioski czyt. zrozumie, że jazda zimą po mokrej, śliskiej nawierzchni może być zarówno bardzo droga jak i niebezpieczna. Można się kłócić, że nie posypali i ślisko, ale nie realne jest posypać i odśnieżyć drogę w tym samym czasie w wielu miejscach jednocześnie i ciągle. Jednocześnie i ciągle to może deszcz i śnieg padać. 99% kierowców nie miało problemu, żeby dostosować prędkość, ale zawsze wśród wszystkich znajdzie się 1%, który usilnie chce pokazać, że jest szybszy czyt. na pozostałych mu nie zależy. Jak coś robić to dobrze, albo wcale! Jeżeli szef w pracy zleci Ci jakieś zadanie, a Ty wykonując je popełnisz błąd to prędzej czy później i tak to wyjdzie na jaw i z racji tego, że nie będziesz miał na kogo zwalić winę - przyznasz się i weźmiesz to na klatę. Nie inaczej powinno być na drodze. Jeżeli przekręcasz kluczyk w stacyjce tylko po to żeby odwalić jakiś cyrk na drodze to powinieneś zostać w domu lub wybrać komunikację miejską. W większości przypadków sprawcą wypadku jest nie kto inny jak kierowca - drogi same nie skręcają, a drzewa nigdy nie chcą przejść na drugą stronę jezdni - one zawsze są nieruchome. Deszcz, śnieg, lód - zimne to i śliskie, ale przede wszystkim niestety ma to wpływ na nasz pojazd. Jednak to kierowca decyduje o tym czy jego myślenie nie zawiedzie, a jego styl jazdy nie doprowadzi do utraty przyczepności. Owszem można też winą obarczyć nasz pojazd, niesprawny, słabe opony itd. - nawet jeżeli to prawda to kierowca podjął decyzję o tym, że jedzie albo nie wcześniej. Jak jechać panie kierowco? Zawsze zadaj sobie w myślach to pytanie i postaraj się na nie dobrze odpowiedź, bo to właśnie od odpowiedzi i tego co zrobisz zależy dalszy i nie tylko twój los. Jeżeli wszystkich poza sobą samym masz głęboko w poważaniu to ani wypromujesz kulturalnej i bezpiecznej jazdy ani też takiej nie będziesz w stanie dostrzec będąc gburowatym. Cierpliwość czy pośpiech? Jeśli to pierwsze nad Tobą zapanuje to masz szczęście i w najgorszym wypadku u celu będziesz nieco później. Jeżeli wybierzesz pośpiech połączony z myśleniem ,,mi to nie grozi, dam radę, ze mną tak nie będzie" to uwierz, że prędzej czy później przegrasz. Życie to ryzyko, ale trzeba żyć czyt. prowadzić auto tak aby było jak najmniejsze. Przyczepności i szerokości. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Ciapa Na Drodze #3 Nieoficjalne Gesty Kierowców

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Ciapa Na Drodze #3 Nieoficjalne Gesty Kierowców

Niektórzy ludzie wręcz uwielbiają rozmawiać, nawet o jakiś pierdołach, byle słowa wylatywały z ich ust i nie było ciszy choćby przez kilka sekund. Inni wolą mówić krótko i na temat. Tak samo jest na drodze za kierownicą - jedni nie odzywają się nic, no bo kto ich usłyszy, inni coś tam gestykulują od czasu do czasu. Istnieją także kierowcy, którzy aż za bardzo wrzucili na luz i olewają wszystko i wszystkich.Niewątpliwie gdy chcemy z kimś porozmawiać potrzebujemy przynajmniej jeszcze jednej osoby - pomijam już fakt, że można rozmawiać z samym sobą. Podczas jazdy jest podobnie tylko z tą różnicą, że gdy już kogoś napotkamy i chcemy coś przekazać drugiemu kierowcy to jest to bardzo utrudnione, czasem wręcz niemożliwe. Na szczęście ktoś, jakiś dobry czas temu wymyślił język używany przez kierowców - kilka gestów, które wbrew pozorom można się bardzo szybko nauczyć, a ich umiejętne wykorzystywanie szybko docenimy. Język dość stary, ale bez licznych aktualizacji więc ,,nowi" bez problemu dogadają się ze ,,starymi". Tak więc jeżeli nie posiadacie CB radia, albo nawet jak posiadacie bo przecież nie wszyscy je mają wewnątrz swojej kabiny to zachęcam do zapoznania się i stosowania (oczywiście z głową) kilku prostych gestów ułatwiających komunikację na drodze.Jak podziękować? Istnieją 3 gesty, choć raczej tylko dwa Wam polecam. Pierwszy gest to wciśnięcie raz świateł awaryjnych, jeżeli np. ktoś Was wpuści przed siebie w korku. Czasem kierowcy uparcie twierdzą, że za te ,,awaryjne" to bardzo szybko mandat można złapać bo jest to samo zło i w ogóle - myślę, że jeżeli ktoś nas wypuści z osiedla, lub z innej bocznej uliczki gdzie w danej chwili średnia prędkość aut oscyluje w przedziale 0-3km/h a my włączymy, raz mrygniemy dwoma naraz kierunkowskazami to nic się złego nie stanie. Jeżeli nie da się tego zrobić, albo takie naciśnięcie spowodowałoby zbyt duży chaos na drodze to wówczas lepiej abyście podnieśli rękę, dłoń do góry w kierunku lusterka wewnętrznego i również będzie okej. Niektórzy sprzeczają się także, że możemy dziękować kierunkowskazami naprzemianlegle lewy-prawy-lewy albo odwrotnie. Niestety w nowszych autach i nie tylko nowszych czasami bywa tak, że lekkie muśnięcie migacza powoduje 3-krotne zapalenie się kierunkowskazu - wtedy zamiast raz lewy-prawy-lewy zrobicie lewy-prawy-3 razy lewy czyli równa się kompletne zamieszanie na drodze i zdezorientowanie u pozostałych uczestników ruchu drogowego. Jak przepraszać? Krótko pisząc  - za swoje błędy na drodze przepraszamy w dokładnie taki sam sposób jak dziękujemy za uprzejmy gest, odrobinę życzliwości czyt. to co jest kilka linijek wyżej napisane.Do czego mogą się nam przydać światła drogowe czyli popularne ,,długie"?Jeżeli długie włączymy na chwilkę raz - takie krótkie jedno mignięcie, które oznacza: - ustępuję Ci pierwszeństwa, wjeżdżaj przede mnie, wycofuj z tego miejsca parkingowego -poczekam,- masz wyłączone światła lub rzadziej stosowane i w sumie niekoniecznie trzeba używać  gdy komuś nagle przepaliła się tylko jedna żarówka.Śmigamy lewym pasem autostradą czy inną ekspresówką, ktoś dolatuje do naszego zderzaka i włącza lewy kierunkowskaz, co to oznacza? Najprawdopodobniej to, że właśnie okupujemy lewy pas, a ten ktoś chce, abyśmy mu ustąpili pierwszeństwa zjeżdżając na prawy - spieszy mu się. Dlatego pamiętajmy, aby zaraz po zakończeniu wyprzedzania zawsze zjeżdżać na prawy pas, wszak ruch u nas w Polsce jest jakby nie było prawostronny.Chciałbym wyprzedzić, ale się nie da. Zator na drodze, czyli do czego jeszcze mogą się nam przydać światła awaryjne? Jedziemy ekspresówką, albo nawet drogą szybkiego ruchu, nagle robi się korek z niewiadomego powodu, może wypadek, może zwężenie, objazd no co kolwiek. Stajemy na końcu tego sznurka i w tym momencie rodzi się niebezpieczna sytuacja. Aby zmniejszyć niebezpieczeństwo włączcie awaryjne, ale nie jeden raz tylko tak aby mrygały ciągle. Dajemy w ten sposób tym z tyłu, jadącymi za nami jasno do zrozumienia, że jest zator i nie należy nas wyprzedzać, bo po prostu nie będzie gdzie się ,,schować". Awaryjne wyłączamy dopiero, gdy jakieś auto zatrzyma się za nami i przejmie obowiązek informowania następnych kierowców o niebezpieczeństwie.Których gestów nie powinno się używać? Na pewno nie powinno się ostrzegać pozostałych kierowców o kontroli fotoradrowej czy inny radarach. Wiem, że często kierowcy w ten sposób się ostrzegają - unikają potem mandatów i w myślach po raz nty ,,znowu się udało"... przejechałem koło tej szkoły wolniej, nie dostałem mandatu, ale dalej jest jeszcze kilka szkół w tym obszarze zabudowanym więc sętką nadrobię te stracone kilka sekund. Wyobraźmy sobie, że właśnie ostrzegliśmy pijanego kierowcę, który to już nie raz miał wypadek pod wpływem - co zrobi taki delikwent na banii? zjedzie w boczną uliczkę i przy najlepszych wiatrach dojedzie cało do domu i nikomu się nic nie stanie... po raz kolejny. Gorzej jeżeli zjedzie w boczną uliczkę, spowoduje wypadek, może nawet śmiertelny, ucieknie z miejsca zdarzenia i reszty scenariusza nie trzeba wymyślać - wyobraźnia sama działa, prawda?Kolejny niepotrzebny gest, który utarł się w nawyku kierowców to prawy kierunkowskaz, choćby na długiej prostej drodze. Auto przed nami zjeżdża do prawej i włącza na chwilę prawy migacz dając nam do zrozumienia, że droga jest wolna. Nigdy, ale to nigdy nie ryzykujcie w ten sposób! Lepiej powoli upenić się samemu, że droga na pewno jest pusta i można wyprzedzać. Co jeżeli temu komuś się po prostu ręka omksnęła - czołówa prawie, że gwarantowana.Teraz czas na formę wideo jako uzupełnienie tekstu powyżej. Dobre chrupki ewentualnie popcorn się przyda. Wymagania dotyczące filmu - brak. Film przeznaczony dla wszystkich, zwłaszcza osób pełnoletnich posiadających prawo jazdy i nie tylko. Niestety, brak polskich napisów.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Test Skoda Fabia Monte Carlo, czyli wyróżnij się z tłumu człowieku

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Test Skoda Fabia Monte Carlo, czyli wyróżnij się z tłumu człowieku

Generalnie Fabia kojarzy się głównie z wersją kombi i handlowcem w środku. Jak widać na załączonym obrazku Skoda potrafi jednak zaskoczyć i to w bardzo pozytywny sposób.Nowa, kolejna generacja Fabii bardzo mi się spodobała odkąd tylko zobaczyłem ją na ulicy jakiś czas temu w jaskrawym, zielonym kolorze. Pod względem charakterów Fabia posiada bardzo spory wachlarz udziwnień, a wszystko po to by spodobać się i przypodobać jak największej liczbie osób do której również i ja się zaliczam. Monte Carlo - tak właśnie nazywa się wersja testowanej i widocznej na zdjęciach Fabii. Bardzo rzucający się w oczy czerwony kolor, który w połączeniu z ciemnymi siedemnastkami, ciemnymi kloszami lamp, czarnym panoramicznym dachem dają naprawdę efekt łał.Z zewnątrz projektanci nie napracowali się zbytnio, albo inaczej. Robili wszystko by nie zmienić wyglądu za bardzo, gdyż poprzednia generacja Fabii sprzedawała się świetnie.Środek jak w każdej nowej Skodzie jest przeważnie pod mój gust. Tak samo jest również w przypadku Fabii Monte Carlo. Skórzana kierownica w kształcie litery D, spłaszczona u dołu, obszyta czerwoną nitką nie tylko świetnie się prezentuje, ale równie świetnie trzyma się ją w dłoniach - wcale nie chodzi tylko o nitkę, ale o całe, spłaszczone ,,De". Plastiki może i dość twarde, ale w Fabii o jakość bym się nie bał - poprzednią generacją jeździłem gdy miała grubo ponad 150 tysięcy przejechanych kilometrów i nic nie trzeszczały a tym bardziej nie piszczały - pozostaje mieć nadzieję, że i w tym przypadku będzie podobnie, albo wręcz tak samo.Silnik. Trochę można na niego ponarzekać, ale nie dlatego, że sobie nie radzi, bo radzi sobie świetnie, ale biorąc pod uwagę fakt, że jest to wersja Monte Carlo to przydałoby się aby chociaż tak ze 30 koni miał więcej - wówczas podejrzewam, że statystyczny kierowca jeszcze szybciej niż bardziej skusił by się na Monte Carlo wiedząc, że nie tylko wygląd ale także silnik będzie miał inny niż wszyscy dookoła. Jeśli zaś chodzi o silnik jest to jednostka benzynowa 1.2 110KM, a więc najmocniejsza w ofercie Skody Fabii. 175Nm i do setki potrzebuje zaledwie 9,4sekundy. Może i moc zaskoczyła mnie negatywnie biorąc pod uwagę wygląd zewnętrzny - wszyscy spodziewali by się czegoś więcej i więcej. Nie można mieć jednak wszystkiego, a Skodzie udało się znaleźć kompromis między osiągami, a spalaniem. Przy naprawdę dobrej jeździe w warunkach obecnych, zimowych Fabia spalała mi średnio 7,5L/100km - bardzo przyzwoicie. Na autostradach i drogach ekspresowych bardzo przydaje się ten szósty bieg do przodu - pozwala spalić mniej i zaoszczędzić trochę w portfelu, ale także, albo przede wszystkim sprawia, że w kabinie jest ciszej niż na tej piątce, więc jeżeli ktoś sporo i długo jeździ to na pewno to doceni.Sportowe zawieszenie (dodatkowa opcja, która kosztuje zaledwie 550zł) sprawdzało się bardzo dobrze - także na nierównościach i w zakrętach zwłaszcza. Oczywiście na progach zwalniających czy też konkretnych koleinach coś tam do środka się przedostawało, ale nie można mieć wszystkiego. Albo sport albo komfort.Kolejny sportowy akcent stylistyczny to kubełkowe fotele z zintegrowanymi zagłówkami. Z przodu jak najbardziej komfortowo. O skrępowaniu mowy być nie może. Przy kolanach i nad głową sporo miejsca. Tył - nie oszukując się przeznaczony jest głównie dla tych mniejszych bądź najmniejszych jeżeli zamierzamy podróżować w długie trasy. Bagażnik - 330 litrów pojemności, czyli jeden z większych na tle konkurencji. Tylna kanapa jest składana, ale po jej złożeniu podłoga nie jest płaska. Mimo wszystko na weekendowe zakupy z rodzinką do galerii powinno wystarczyć. W podłodze bagażnika ukryte jest koło zapasowe więc nie musimy się martwić, że po złapaniu kapcia musimy wchodzić pod samochód i wyjmować brudny zapas ubrani w nowy garnitur.Auto jest bardzo żwawe, ale także zwinne. Wszędzie można się nim wcisnąć, a mierząc je dokładnie 399,2cm długości na 195,8cm szerokości na 146,7cm szybko dowiadujemy się, że znaleźć miejsce parkingowe dla tej czerwonej strzały, nawet w centrum Warszawy to żaden problem.Podsumowanie. Cena, cena i jeszcze raz cena, czyli po prostu trochę drogo za drogo. Najtańsza Fabia kosztuje trzydzieści parę tysięcy złotych. Najtańsza wersja Monte Carlo z najsłabszym silnikiem 1.0 benzyna to wydatek przynajmniej 53330zł. Wersja z silnikiem 1.2 110KM czyli takim jaki był w testowanej przeze mnie Fabii to już koszt 57830zł. Po dodaniu kosztów całego dodatkowego wyposażenia suma sumarum otrzymamy kwotę 69180zł - dużo. W tych pieniądzach można zakupić średnio wyposażonego Rapida czy może nawet golasa Octavię. Ja jednak preferują inne auta. Inne znaczy rzucające się w oczy na ulicy. Wolałbym mieć Fabię na fullu niż większe auto, golasa. Szkoda też, że w tych pieniądzach nie otrzymamy kamery cofania czy też nawigacji - może i zbędne, ale płacąc taką kwotę na pewno by się przydały na pokładzie. Dobra, ponarzekałem na cenę - typowy Polak. Co można pochwalić? Generalnie wszystko poza ceną, czyli fajne fotele, fajny środek i wygląd zewnętrzny. Na uznanie zasługuje również system audio oraz całe oprogramowanie, które na całkiem sporym wyświetlaczu działa płynnie bez żadnych zwiech czy zacięć. Brakuje jeszcze ciut tej przestrzeni z tyłu, ale nie jest to przecież ciężarówka tylko małe wozidło. Po tych kilku dniach i przejechaniu wielu kilometrów podsumowuję krótko - szkoda, że nie jest dużo tańszy, szkoda, że ja nie zarabiam w euro albo funtach i szkoda, że ten samochód nie jest po prostu mój. Na pocieszenie rzucam poniżej galerię oraz filmik (który to się niebawem będzie montował).AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Piątkowa trasa Warszawa - Kielce

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Piątkowa trasa Warszawa - Kielce

200km w nogach i kilka opinii o tej trasie w piątkowy wieczór.Właśnie zrobiłem trasę Warszawa - Kielce, ale to już z tytułu wynika. Poza tym że patologia lewego pasa dziś występowała z bardzo dużą częstotliwością to nie wszystko, ale ale.... Od początku, jadę sobie 120km/h lewym i wyprzedzam, aż tu nagle Panda wpycha się przede mnie i to tuż przed maskę - pewnie to nic, że ja jechałem - najważniejsze że koleś włączył kierunkowskaz - to nic, że włączył za późno, ważne że włączył heh. Potem rozpędza się z tych 90...91, 92, 93, 95, a ten obok na pasie również 95.. myślę ok, poczekam zaraz się rozpędzi, ale nie! Panda dalej 95... dopiero ktoś z tyłu mrugnął długimi, Pan w Pandzie się obudził dodał gazu i mając 97 wyprzedził auto i jakże niechętnie zjechał na prawy pas mając szatański wzrok zmierzający w moją stronę który przeszywał człowieka jak sprzęt od USG u lekarza - niech mi ktoś powie że tylko te takie TIRY długo wyprzedzają to powiem, że nie jechał nigdy w piątek z Warszawy do Kielc. Kolejna sprawa - oświetlenie. Jeździłem testowym Volvo ostatnio. XC90 to spore i wysokie auto, ale jak podjechałem pod Matiza to lampy świeciły na wysokość tu gdzie tylna szyba w Matizie od dołu się zaczyna i nie było mowy abym kogoś oślepiał. Wracam dziś autem z tej dużej Warszawy i bardzo często, więcej czasem jak połowa aut ma źle ustawione lampy. Wyjeżdżam za miasto i nagle w korku dostaje po oczach. Myślę sobie Scenic to wysokie auto, więc z tyłu pewnie jakaś ciężarówka albo stary bus z popsutym reflektorem który co dołek to zmienia ustawienie na bardziej niż wkurzające, ale nie.... noż kuźwa nie! Za mną stoi Passat B5 a w nim koleś wyglądający na tyle bystrego, że stojąc w korku w kilka sekund powinien tym pokrętłem od świateł zadziałać jak trzeba... chyba jednak nie potrafi... zbyt trudne to, a instrukcji nie ma, bo nie, że nie wozi ze sobą, ale nie ma bo po prostu spalił w piecu - kto by to czytał. Do serwisu nie pojedzie bo tam kasują za byle co, a na youtubie nie znajdzie, bo net w domu popsuty, a pakiet na internet w telefonie przekroczył jak oglądał faile na Youtubie. Rozumiem ustawienie świateł nieco wyżej, ale z reguły to nie jest tak, że w bocznych lusterkach mnie oślepiają. Passerati tak dawało dżezu, że bez zapalonego światła w środku wewnętrzne lusterko bym odkręcił gdyby były tam śrubki, których przecież nie ma. Bez problemu znalazł bym także igłę w podsufitce, gdyby mi ją ktoś wcześniej chciał tam ukryć. I tak co kilometr, dwa pięć czy dziesięć powtórka z rozrywki. Inna niesamowita akcja. Pan z Hondy próbuje zmienić pas, udaje mu się. Wszak duże auto ta CRV więc nikt się nie oprze, a już na pewnie nie Fabia w gazie. Nagle po 200metrach wraca z powrotem na prawy, tuż przed moją maskę - bez kierunkowskazu - taaa Pan tu nie stał... gdzieś jakieś sorry czy coś podobnego - eee gdzie by tam. Znowu korek... zwężenie. Widzę, że na prawym obok co się kończy podleciały dwa auta, jedno to Civic, a ten drugi to poczciwe Mondeo na WI gdzie od razu czuć, że to przedstawiciel w lisingowym - dojechali do końca i wrzucili mrygawkę - spoko wiem co to jazda na suwak - zatrzymuje się jasno i wyraźnie ustępuje, ale Pan z pierwszego auta jakim jest honda coś działa niemrawo - WI to wykorzystuje i się wpycha - ani me ani be ani dziękuję ani spierdal*j - olewka totalna i w dodatku nie wpuszcza nawet Hondziarza - mnie wpuścili to i ja wpuszczam eee nie to nie tak leciało tylko - paczaj jak to się robi i się ucz, ja się wbiłem to też próbuj czyt. tylko nie przede mnie, bo nie masz szans. WI długo na moim pasie nie zabawiło i zaraz uciekło slalomem do przodu... spotkaliśmy się później, za jakieś 50km na czerownym. Brak komentarza jak najbardziej jest tu na miejscu gdyż to prosta matematyka i każdy liczyć dwa plus dwa potrafi i wie co się opłaci, a co nie. Tylko 200km, a w tym moc atrakcji. Zobaczyłem 2 stłuczki z czego jedna wynikiem całowania aut po zderzaku - taki tam trójkąt wyszedł w linii prostej na ruchliwej dwupasowej w dodatku jednokierunkowej prawie jak ekspresowej - no ale cóż zrobić taki mamy klimat. Obszar niezabudowany - sznureczek aut jedzie 70km/h. Obszar zabudowany - korek jedzie 70km/h - no chyba, że to ciut przed Szydłowcem albo w Skarżysku to 40km/h bo mało kto patrzy nie tylko tam, ale w ogóle na znaki to dla pewności trochę pozamula na drodze by go ,,nie oskubali" i punktów niewymienialnych na nagrody nie dali. Ufff, aż mi się bateria w smyrfonie zagotowała od dociskania ekranu, ale musiałem to z siebie wyrzucić - teraz mogę iść spać. Dobranoc. Dotarłeś do celu.AMStrefa Kulturalnej Jazdy