Ford Focus RS, który ma 500 KM

Motofilm

Ford Focus RS, który ma 500 KM

Na pewno znajdą się osoby, dla których 350 KM pod maską najnowszej generacji Focusa RS to po prostu za mało. Jednym z nich na pewno CEO firmy Roush, która przygotowała specjalny zestaw, poprawiający nie tylko wygląd Focusa RS, ale też zwiększający jego moc do… 500 KM. Oczywiście generowanych z 2,3 l silnika Ecoboost. To wszystko stoi na specjalnych 19-calowych kołach, ma większe hamulce oraz inne zawieszenie. Tuner nie zamierza jednak wprowadzać takiego wariantu do oferty. A szkoda.

Nowe opony Firestone Destination Winter - w teorii i w praktyce

Autokult

Nowe opony Firestone Destination Winter - w teorii i w praktyce

ABT stworzyło pakiet, który upodabnia Audi S3 Sedan do RS3

Autokult

ABT stworzyło pakiet, który upodabnia Audi S3 Sedan do RS3

Mitsubishi Outlander 2.2 DID AT 4WD Intense Plus – test [wideo]

Autokult

Mitsubishi Outlander 2.2 DID AT 4WD Intense Plus – test [wideo]

Pancerne BMW uratowało kilkadziesiąt osób przed atakiem ISIS

Autokult

Pancerne BMW uratowało kilkadziesiąt osób przed atakiem ISIS

Autokult

Dacia Lodgy Stepway TEST

Potrzebujesz samochodu przestronnego, z dużym bagażnikiem, którym w razie potrzeby pomieści siedem osób? Dacia Lodgy spełnia te kryteria, a dodatkowo ma jeden niepowtarzalny atut... niską cenę.Czytaj więcej w Autokult.pl

Powitajcie Madzie :)

CROMO

Powitajcie Madzie :)

Kupiłem Mazdę MX-5!!!!1@ Z zamiarem napisania tego wpisu nosiłem się już od dawna. Wiecie jak to jest. To w końcu używany samochód, nie najmłodszy i od n-tego właściciela, wiec ryzyko kiepskiego kupna zawsze jakieś jest. Nie chciałem najpierw zaszpanować samochodem bez dachu, a następnie udawać, gdyby coś nie wszyło i kupiłem szrota, dlatego ten moment, w którym przedstawiam Wam moją Madzię nieco odwlekałem w czasie :)   W sumie do dziś nie jestem pewien, czy auto jest w stu procentach tip top ponieważ zrobiłem nim dopiero ponad tysiąc kilometrów, ale jak dotąd nie zaobserwowałem nic niepokojącego, więc stawiam, że gra gitara i nie ma co się przejmować na zapas.   Ale od początku. Pomysł, na zmianę samochodu nastąpił w chwili, gdy wjechałem swoim na kanał u Łysego w celu wymiany uszczelki miski olejowej. Niby prosta rzecz, ale jak zobaczyłem w jakim stanie jest podwozie mojej byłej i po konsultacji z jednym z mechaników robiących w ASO Renaulta, który oznajmił, że popękane są elementy konstrukcyjne budy stwierdziłem, że Meganki trzeba się poznać (Mechanizord podpowiedział, że najlepiej na złom, co nawet poważnie rozważałem).   Początkowo padło na zadbane BMW e30 w dobrym stanie i zdrową budą. Właśnie eh… Prześledźmy te zdanie jeszcze raz.   Zadbane BMW e30 W dobrym stanie I zdrową budą No właśnie.   Dlatego drugim typem (którego teraz na pewno nie żałuję, oj nie!) była Mazda MX-5 NB, czyli drugiej generacji. Chęć na posiadanie tego samochodu była we mnie w zasadzie od chwili, kiedy dopiero zaczynał mi się kształtować gust motoryzacyjny. Czyli jeszcze na długo przed tym jak zacząłem mówić i samodzielnie chodzić przy wykorzystaniu chodzika na kółkach. Mazda MX-5 NB podobała i nadal podoba mi się za wszystko. Za to, że jest mała, zgrabna, ma napęd na właściwe koła, jest niepraktyczna, nie ma normalnego dachu, nie ma elektroniki, zajebiście dobrze się prowadzi i jest kozacko dobrze zrobiona. Nie ma w niej przepychu i rzeczy, które podnoszą cenę a i tak nigdy ich nie użyjesz poza pochwaleniem się szwagrowi i jemu synowi, który jeżdżą Peugeotem. Nie była też montowana z gigantycznymi silnikami, ani nie jest obiektem zabytkowym objętym ochroną ścisłą i nadzorem komisarzy europejskich, zatem samochodem można bez obaw jeździć na co dzień. Jednym słowem mój ideał.   Ponadto jeśli popatrzymy sobie na allegro lub innego oeliksa to zauważymy, że teraz jest dobry czas, aby kupić niedrogą Miatkę, ponieważ jej ceny znacząco spadły na przestrzeni laty, ale jeszcze nie zdążyły pójść w górę jak chociażby ma to miejsce przy poprzedniczce, czyli wersji NA, której ceny często sięgają nawet dwudziestu kilku tysięcy złotych! Jedyny minus wyboru MX-5 NB to fakt, że aby kupić dobrze i w rozsądnych piniądzach to trzeba się nałazić. I najeździć. I na dzwonić. I dobrze jest też się trochę znać na rzeczy. W końcu to już kilkunastoletni samochód, który po pierwsze nie był sprzedawany w Polsce, wiec wszystko co jeździ u nas jest sprowadzane z Reichu, a po drugie nigdy nie był zbyt popularny, więc nie wystarczy pójść do pierwszego lepszego komisu z odzianym w skórę i kajdany Panem Mirkiem, który załatwi.   Tak, czy inaczej zapadła decyzja i od kilku miesięcy wożę się Moją Madzią MX-5 :) Wygląda tak   Chcąc ją dokładniej przedstawić jest to Mazda MX-5 NB (druga generacja) z 2000 roku, silnikiem 1,6 l i wersji Miracle, czyli z jasną skórą i drewnianymi dodatkami jak kierownica, gałka zmiany biegów i uchwyt na lewarku od rękawa. Jednym słowem zupełnie przez przypadek mam dokładnie to co chciałem i jara mnie jak Dziady cz.II moją polonistę z czasów liceum. Znaczy przez przypadek. Po prostu przyjąłem następujące rozumowanie. Kupić Mazdę MX-5 NB z silnikiem 1,6 litra z okolic Warszawy, która nie będzie przegnita i ruda nie będzie w niej zadomowiona jak uchodźcy w Europie, w przeszłości nie miała poważnego dzwona (dopuszczałem niegroźne stłuczki i parkingówki), nie będzie zajeżdżona a silnik będzie dawał radę i jakbym miał dodać do tego jeszcze jasne wnętrze plus drewno (co jest bardzo rzadkie) to po prostu nigdy bym nie kupił. Więc już na starcie darowałem sobie takie cuda żeby mieć w ogóle w czym szukać. Dlatego tym bardziej jestem miło zaskoczony, że to właśnie Miracle u mnie zaparkowało :)   To tyle jeśli chodzi o powitanie mojej Madzi, niedługo postaram się dokładniej opisać jak jej szukałem oraz napisać praktyczny poradnik szukania i kupowania samochodu, który będzie oparty na własnym doświadczeniu.   Post Powitajcie Madzie :) pojawił się poraz pierwszy w Cromo.pl.

Mistrzostwo świata dla Porsche w wyścigach Długodystansowych

Autokult

Mistrzostwo świata dla Porsche w wyścigach Długodystansowych

Polski rynek samochodów osobowych w Polsce - październik 2016

Autokult

Polski rynek samochodów osobowych w Polsce - październik 2016

Używany samochód z dieslem – kiedy warto kupić?

Autokult

Używany samochód z dieslem – kiedy warto kupić?

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport (2016) - zdjęcia, wnętrze

Autokult

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport (2016) - zdjęcia, wnętrze

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport (2016) - zadziwiająco europejski

Autokult

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport (2016) - zadziwiająco europejski

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport - zadziwiająco europejski

Autokult

Ford Edge 2,0 TDCI 210 KM AT Sport - zadziwiająco europejski

Hyundai i20 Active 1,0 T-GDI 120 KM [test]

Motofilm

Hyundai i20 Active 1,0 T-GDI 120 KM [test]

Hyundai po raz kolejny rozszerza swoją gamę modelową, tym razem przygotowując auto dla ludzi prowadzących aktywny tryb życia. Stąd też nazwa i20 Active. Sprawdziliśmy, co tak naprawdę ma nam do zaoferowania ten miejski crossover. i20 Active już na pierwszy rzut oka daje poznać swoją naturę. Zwiększony o 20 mm prześwit, nadkola z plastikowymi nakładkami, nowe zderzaki oraz srebrne relingi dachowe – to wszystko od razu przykuwa naszą uwagę. Nie tylko zwiększenie prześwitu, ale także samej pozycji foteli poskutkowało dużo lepszą widocznością i możliwością znalezienia jeszcze wygodniejszej pozycji za kierownicą. Elementy wewnątrz wykonano z nieco twardszych plastików, które nie będą uciążliwe, jeśli chodzi o utrzymanie czystości. Jednocześnie nie są one nieprzyjemne w dotyku. Sam projekt deski rozdzielczej zasługuje na pochwałę. Wszystko jest pod ręką, i nie będziemy mieli problemu ze znalezieniem szukanej przez nas funkcji. Przyciski są duże i można z nich korzystać nawet w grubych rękawiczkach. Klientom spodobają się też takie smaczki, jak na przykład metalowe nakładki na pedały. Na tylnej kanapie bez problemu wygodnie zasiądą dwie dorosłe osoby, a w bagażniku pomieścimy 326 litrów bagażu (1,042 litry po złożeniu tylnej kanapy). Wspomniana wyższa pozycja za kierownicą sprawi, że poczujemy się jak w dużo przestronniejszym aucie. W naszym egzemplarzu mogliśmy znaleźć standardowe wyposażenie wersji Active. Mamy tutaj więc między innymi: radioodtwarzacz MP3 z 4 głośnikami (bardzo dobrej jakości!), Bluetooth, gniazdo USB, czujniki parkowania z tyłu, elektrycznie otwierane szyby, tempomat, manualną klimatyzację czy światła LED do jazdy dziennej. Zabrakło mi jedynie pakietu zimowego, który składa się z podgrzewanych foteli oraz kierownicy. Myślę, że warto za to dopłacić 1,000 złotych. Za 6,500 złotych dostaniemy pakiet Premium, w skład którego wchodzą między innymi: czujnik deszczu i zmierzchu, automatyczna klimatyzacja, tylne światła LED, miękkie wykończenie drzwi czy elektrycznie składane lusterka. Za dodatkowe 4,500 złotych możemy jeszcze domówić system nawigacji z pakietem aktualizacji. Pod maską znalazło się miejsce dla nowego 3-cylindrowego silnika 1.0 T-GDI. Turbodoładowana jednostka generuje 120 KM, co w połączeniu z lekkim i małym nadwoziem sprawia, że i20 Active da się naprawdę szybko pojechać. Wyprzedzanie nie przysparza żadnych problemów, silnik jest bardzo elastyczny i sprawia wrażenie dużo mocniejszego. Połączono go z 6-biegową skrzynią manualną, jednak zejście ze spalaniem poniżej 5 litrów na 100 kilometrów będzie nie lada wyczynem. Nam po dynamicznie pokonanej trasie komputer pokładowy pokazał średnie spalanie na poziomie 7 litrów. Dosyć sztywne zawieszenie zapewnia pewne pokonywanie zakrętów. Układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny i daje nam dużo informacji zwrotnej. Samochód nieźle radzi sobie także na autostradzie, boczne podmuchy wiatru nie robią na nim wrażenia, a wewnątrz nie odczujemy zbyt dużego hałasu. Testowany przez nas Hyundai i20 Active z silnikiem 1.0 T-GDI wyceniony został na 72,000 złotych. Maksymalnie wyposażona wersja Premium to wydatek 83,000 złotych. Najtańszą opcją będzie model ze 100-konnym silnikiem 1,4 MPI i 6-biegową manualną skrzynią kosztujący 65,300 złotych.

Volkswagen Cross Up! został odświeżony

Autokult

Volkswagen Cross Up! został odświeżony

Toyota Auris Touring Sports Prestige Hybrid [test]

Motofilm

Toyota Auris Touring Sports Prestige Hybrid [test]

Toyota odczuwa na swoich plecach oddech konkurencji i ich kompaktowych przeciwników. Auta z ekonomicznymi silnikami diesla zalewają nasz rynek. Japoński producent przeprowadza więc kontratak za pomocą odświeżonego Aurisa, który wygląda teraz bardzo nowocześnie, jest bezpieczniejszy i posiada jeszcze ciekawsze wyposażenie. Przed Wami Toyota Auris Touring Sports z napędem hybrydowym. Po dwóch latach od wprowadzenia na rynek nowej generacji tego kompaktowego modelu Toyoty, przyszedł czas na facelifting. Nie był on konieczny, ponieważ samochód bardzo się podobał. Na szczęście Japończykom nie udało się tego zepsuć, i nowy Auris jest jeszcze lepszy. Z przodu pojawiły się w pełni LEDowe reflektory, z chromowanymi obwódkami, co wygląda bardzo ekskluzywnie. Z tyłu również znajdziemy przeprojektowane lampy, które nadają sportowego charakteru. W ofercie znalazło się miejsce dla nowych felg oraz kolorów lakieru, między innymi tego widocznego na zdjęciach. Wnętrze to przede wszystkim nowa deska rozdzielcza. W porównaniu do poprzednika znajdziemy tu dużo lepszej jakości materiały, które są przyjemne w dotyku, takie jak skóra czy wysokiej jakości plastiki piano black. Na samym środku pojawił się nowy wyświetlacz dotykowy z przeprojektowanym systemem, który jest bardzo prosty w użytkowaniu i posiada mnóstwo funkcji, między innymi kamerę cofania, łączność bluetooth, nawigację z darmowymi aktualizacjami przez okres 3 lat,czy odtwarzaniem cyfrowych stacji radiowych DAB. Jeśli chodzi o pozycję za kierownicą, nawet bardzo wysokie osoby znajdą tu dla siebie komfortowe miejsce. Mamy więc do czynienia, z bardzo atrakcyjnym, bogato wyposażonym samochodem. Nasuwa się więc pytanie, czemu akurat wybrać auto hybrydowe, skoro konkurencja ma podobną ofertę z dobrze znanymi silnikami wysokoprężnymi, które również cechują się niskim poziomem emisji i spalania. Pod maską naszego Aurisa znajdziemy 1,8-litrowy silnik benzynowy o mocy 99 KM, który jest wspierany przez silnik elektryczny generujący 80 KM. Łączna moc zestawu określana jest na 136 KM. Wszystko to jest przekazywane na przednią oś za pomocą skrzyni bezstopniowej eCVT. Osobiście nie jestem ich zwolennikiem, ale w tym konkretnym przypadku spisuje się ona naprawdę dobrze. Nie mamy tu do czynienia z przeraźliwym wyciem podczas wyprzedzania. Owszem, jest nieco głośniej niż u konkurencji, ale nie jest to uciążliwe. Warto też wspomnieć o zaletach jakie płyną z kosztów serwisowania tego rodzaju skrzyni. Będą one dużo niższe niż w przypadku zaawansowanych dwusprzęgłowych automatów. Niestety raczej samochód nie będzie się nadawał do częstego i szybkiego podróżowania autostradami. Prędkość maksymalna na poziomie 175 km/h jest na to najlepszym dowodem. Jednak nie oznacza to, że Auris nie przyniesie Wam przyjemności z jazdy. Świetnie zestrojone zawieszenie oraz precyzyjny układ kierowniczy pozwalają na pewne pokonywanie zakrętów. Przyjemność odczujecie także podczas odwiedzania stacji benzynowych, gdzie będziecie musieli rzadziej zostawiać swoje ciężko zarobione złotówki. Po tygodniowym teście komputer pokładowy przedstawił nam średnie spalanie na poziomie 4.5 litra. Uważam, że odświeżony Auris w wersji hybrydowej jest bardzo dobrą alternatywą i warto się nad nim zastanowić. Bardzo atrakcyjny wygląd, świetne wyposażenie, wysoki poziom bezpieczeństwa, oraz niskie spalanie. To wszystko powinno przemawiać do klientów rozglądających się za nowym samochodem. Jedynym minusem może być cena, która w przypadku hybrydy zaczyna się od 83,900 złotych. Nasz egzemplarz, czyli wersja Prestige, to już koszt 104,400 złotych. Na szczęście Toyota oferuje atrakcyjne opcje finansowania, z którymi warto się zapoznać u dealera.

Mercedes wraca do rzędowych szóstek i wprowadza elektryczne doładowanie

Autokult

Mercedes wraca do rzędowych szóstek i wprowadza elektryczne doładowanie

Jazda autostradą to oszczędność?

Autokult

Jazda autostradą to oszczędność?

Powierzenie samochodu służbowego pracownikowi

Autokult

Powierzenie samochodu służbowego pracownikowi

Poznajcie 850-konny kabriolet Brabusa

Autokult

Poznajcie 850-konny kabriolet Brabusa

Nowe zdjęcia Škody Octavii - Laurin & Klement oraz detale wnętrza

Autokult

Nowe zdjęcia Škody Octavii - Laurin & Klement oraz detale wnętrza

Mgły podwójnym nie rozpędzisz – rzecz o tylnym oświetleniu przeciwmgłowym

Autokult

Mgły podwójnym nie rozpędzisz – rzecz o tylnym oświetleniu przeciwmgłowym

Mazda MX-5 RF – znamy ceny

Autokult

Mazda MX-5 RF – znamy ceny

Volvo XC90 T8 AWD Excellence [test]

Motofilm

Volvo XC90 T8 AWD Excellence [test]

Przed państwem czteroosobowa limuzyna Volvo. XC90 Excellence jest najbardziej ekskluzywnym Volvo, jakie kiedykolwiek powstało. Ogromny szwedzki SUV oferuje w tylnej części dwa pojedyncze fotele z masażem, podgrzewaniem i chłodzeniem. Ponadto dla pasażerów siedzących z tyłu oddano do dyspozycji lodówkę z miejscem na dwie butelki szampana, kryształowe kieliszki od Orrefors Sweden, stoliki, klimatyzację usuwająca kurz i dym, specjalne miejsce na tablety, cupholder z funkcją grzania i chłodzenia napojów… My mieliśmy okazję to wszystko przetestować. Do napędu XC90 Excellence T8 AWD posłużył układ hybrydowy typu Plug-In. Łączy on w sobie silnik benzynowy oraz jednostkę elektryczną o łącznej mocy 407 KM. W standardzie, dodajmy – bo nasz egzemplarz dostał również zastrzyk mocy od Polestar i generuje 421 KM oraz 680 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Taka moc pozwala na sprint do pierwszej setki w 5,5 s, co jak na SUV-a ważącego ponad dwie tony – wynik jest fantastyczny. Warto jednak dodać, że w rzeczywistości kierowca nie czuje, że ma do dyspozycji ponad 400 KM. Z jednej strony to dobrze – bo pasażerowie siedzący z tyłu są całkowicie odizolowani od otoczenia i elementów związanych ze standardowym podróżowaniem. Z drugiej zaś strony, kierowca odczuwa wyraźny brak mocy powyżej 140 km/h. Do szybkiej jazdy nie zachęca jednak dźwięk silnika. Napęd AWD został opracowany wirtualnie. Nie doświadczymy tutaj stałego napędu na cztery koła. Jedna oś napędzana jest przez silnik elektryczny, a druga przez motor spalinowy. Z tego powodu zdarzają się pewne niedociągnięcia podczas np. gwałtownego przyspieszenia na mokrej nawierzchni i chwilowa utrata przyczepności; w rezultacie szarpnięcia, nawet na drugim/trzecim biegu. Takie sytuacje mają jednak miejsce sporadycznie – tym bardziej, że XC90 Excellence zostało przeznaczone do jazdy płynnej i dostojnej – i w tej kwestii spisuje się znakomicie. Ogromne nadwozie Volvo XC90 daje pasażerowi wyraźne poczucie bezpieczeństwa. Fajnym uczuciem jest być wożonym wysokim, luksusowym samochodem. Tablet można umieścić w specjalnie przygotowanym na to miejscu w przednich fotelach. Masaż na znakomitych siedziskach powoduje, że pasażer dosłownie odpływa i jednocześnie opływa w luksusach najwyższej kategorii. Fajnym pomysłem jest plastikowa szyba oddzielająca strefę bagażnika od kabiny pasażerów – niby nic, ale np. podczas wydobywania bagażów przez kierowcę w czasie nieprzyjemnej pogody, pasażerowie na pewno nie poczują chłodu. A propo bagażnika, jego pojemność jest mniejsza niż w przypadku standardowego XC90 i wynosi 431 l (powodem jest umieszczenie silnika elektrycznego). –> Zobacz test limuzyny Volvo S90 Zawieszenie XC90 to pneumatyka. Auto może stać wyżej, albo niżej – w zależności od preferencji kierowcy. O dziwo, XC90 zakręty pokonuje bardzo poprawnie, natomiast hamulce świetnie wyhamowują ponad 2-tonowego kolosa. Jeśli jednak przy hamulcach jesteśmy, ten powinien zostać nieco lepiej dopracowany. Zdarzało nam się, że podczas postoju na światłach z wciśniętym (według XC90 za lekko) hamulcem, samochód zaczął się toczyć. Na szczęście zawsze w porę zdążyliśmy się orientować. 20-głośników Bowers&Wilkins To, co odróżnia XC90 Excellence od innych luksusowych pojazdów jest system audio Bowers&Wilkins. Jeśli jesteś audiofilem – na pewno wybierzesz XC90 Excellence. To audio gra najlepiej i żadne inne systemy z Audi, BMW czy Mercedesa nie są w stanie przebić siły doskonałego dźwięku XC90. To absolutnie najwyższy poziom. Wszystkie inne udogodnienia, jak np. obniżający się próg załadunku bagażnika czy prosty w obsłudze tablet na konsoli centralnej można znaleźć w ubożej wyposażonych XC90. Zachęcamy do przeczytania testu. –> Zobacz test Volvo XC90 Inscription Hybryda, a więc musi mało palić? Producent podaje, że XC90 Excellence pali średnio 2,1 l paliwa na 100 km. Oczywiście można włożyć to między bajki, chyba, że 3/4 dystansu przejedziemy na elektronice. W rzeczywistości średnie zużycie paliwa oscyluje w granicach 10 l paliwa na 100 km. Na autostradzie spalanie wynosi nawet 13 l paliwa na 100 km. Inne luksusowe hybrydy palą jednak podobne wartości i to, że Volvo podaje nierealny wynik, nie jest niczym zaskakującym. Dużym minusem jest mały bak paliwa, 21 l mniejszy niż w standardowym XC90. Tu zalejemy tylko 50 l paliwa, co oznacza teoretyczny zasięg około 300-400 km… Mało, naprawdę mało. Warto jednak dodać, że po całkowitym naładowaniu samochodu, ten przejedzie około 25 km za darmo – wyłącznie na silniku elektrycznym. A więc, XC90 T8 może być ekonomiczne, ale trzeba tego naprawdę chcieć. Cena i podsumowanie Volvo XC90 T8 startuje od 351.600 złotych. Wersja wyposażenia Excellence powoduje, że XC90 kosztuje już 530 000 złotych. Co ważne, za tę cenę otrzymujemy praktycznie wszystko. Wyposażenie dodatkowe naszej testówki zostało wycenione na mniej niż 10 000 złotych, co gwarantuje naprawdę wysoki standard Excellece. Ogólnie jest drogo, ale w zamian otrzymujemy kompletnego luksusowego SUV-a, który konkurencję bije np. najlepszym poziomem bezpieczeństwa. Kogo zatem widzę, jako potencjalnego nabywcę XC90 Excellence? Oczywiście oprócz lubiącego rzucać się w oczy zamożnego biznesmena, będzie to bogata żona i matka, której zależy na maksymalnej ochronie i wygodzie pociech. W Volvo najwyraźniej też tak myślą: Wybrane dane techniczne: 1969 cm³, moc: 334+87 KM przy 5700 rpm, maksymalny moment: 400+240 Nm przy 2200 — 5400 rpm, v-max: 230 km/h, 0-100 km/h w 5,5 s

Volvo S90 T5 Inscription [test]

Motofilm

Volvo S90 T5 Inscription [test]

Volvo S90 to nie tylko efekt prac kilkuset inżynierów i wydane 10 miliardów euro. To także prawdopodobnie jeden z najpiękniejszych i najbardziej zaawansowanych modeli Volvo. S90 powstało na zupełnie nowej platformie SPA (zaawansowana konstrukcja z aluminium i stal o wysokiej wytrzymałości) i jest znacznie dłuższe i szersze od swojego poprzednika S80. Czyżbyśmy mieli do czynienia z samochodem doskonałym? To prawda – samo patrzenie na Volvo S90 – szczególnie w tej konfiguracji – jest bardzo przyjemne dla oka. Podczas testu właściwie nie było osoby, która nie zwróciłaby uwagi na unikatową linię nadwozia. Jeszcze inni decydowali się nawet na „cykanie” nam zdjęć! Duża w tym zasługa przede wszystkim 21-calowym felgom za prawie 16 000 złotych oraz malowaniu o nazwie Onyx za kolejne 4 000 złotych. Nasze auto zostało także wyposażone w pneumatyczne zawieszenie (8000 złotych), które pozwala na wybór odpowiedniego trybu jazdy. Wewnątrz panuje iście królewska atmosfera. Jasne wnętrze perfekcyjnie komponuje się z lakierem nadwozia, natomiast wykonanie zasługuje na najwyższe możliwe noty. Kierownica doskonale leży w dłoniach, a fotele zachęcają do pokonywania wielu kilometrów bez jakichkolwiek skutków ubocznych. Tablet na konsoli centralnej – wbrew pozorom – jest bardzo prosty w obsłudze i jego opanowanie to kwestia zaledwie kilku minut. Całość została opracowana w jak najbardziej ergonomiczny sposób i właściwie nie ma się do czego przyczepić. No może poza grafiką zegarów, a właściwie jej prostotą. Fajnie byłoby zobaczyć tutaj coś bardziej szalonego z większą mapą nawigacji, tak jak np. robi to Audi. Pozytywne wrażenie potęguje NAJLEPSZY – nie przesadzam – NAJLEPSZY system audio nie tylko w tym segmencie samochodów, ale i ogólnie w motoryzacji. Uwierzcie, że nawet Burmester za 50 kafli w Mercedesie Klasy S nie gra tak dobrze jak Bowers&Wilkins w S90. —> Przeczytaj także test Volvo XC90 Odpalamy nasze Volvo S90 za pomocą nietypowego przełącznika obok skrzyni biegów i ruszamy. Nadwozie bardzo komfortowo wybiera wszelkie nierówności i mimo sporych gabarytów poprawnie radzi sobie na zakrętach. Nie zachęca jednak do szybkiej jazdy i też nie czuje się w tym temacie najlepiej. 2,0 l silnik T5 o mocy 254 KM, który współpracuje z 8-biegową automatyczną skrzynią świetnie się z nią dogaduje, ale brakuje mu pomruku znanego z R6. S90 płynnie za to zmienia biegi; nie szarpie i nie męczy. Doskonale sprawdza się podczas pokonywania dłuższych tras. Przyspieszenie od 0 km/h do 100 km/h trwa 6,8 s, co jest wynikiem więcej niż wystarczającym. Średnie spalanie oscyluje przy tym w granicach około 8 l paliwa na 100 km. W mieście wartość ta wzrasta do 9,5 l paliwa na 100 km, natomiast w trasie można zejść nawet do 6,0 l paliwa na 100 km. Pojemność zbiornika paliwa wynosi 55 litrów, co teoretycznie oznacza zasięg około 700 km. To, co w Volvo zawsze było najlepsze Bezpieczeństwo. Volvo S90 jest najbezpieczniejszą limuzyną w swojej klasie. Na pokładzie można znaleźć szereg systemów, w tym asystenta pasa ruchu, aktywny tempomat, system zapobiegający kolizjom (w tym zderzeniom z pieszymi czy rowerzystami), czujniki martwego pola, czujnik informujący o niebezpiecznym zbliżaniu się innego pojazdu od tyłu… i wiele innych. Na uwagę zasługuje również bardzo dobre oświetlenie z funkcją stałej jazdy na „długich” bez oślepiania innych kierowców. Krótko mówiąc, bezpieczeństwo stoi na najwyższym możliwym poziomie. Cena i podsumowanie Cena podstawowo wyposażone Volvo S90 w tym silniku startuje od około 235 000 złotych. Egzemplarz na zdjęciach, za sprawą licznych dodatków kosztuje 330 000 złotych. Biorąc pod uwagę konkurencyjne modele, cena nie wydaje się wygórowana. W zamian otrzymujemy prestiżową limuzynę, która przykuwa wzrok niczym Rolls-Royce za dwie duże bańki! Volvo wreszcie proponuje modele, które poważnie zagrażają niemieckim i japońskim modelom. Wybrane dane techniczne: 1969 cm3, R4/16, 254 KM/550 obr./min., moment obrotowy: 350 Nm przy 1500-4800 obr./min, v-max: 230 km/h, napęd na przednie koła, bagażnik: 500 l.

Top10: Najciekawsze samochody

Autokult

Top10: Najciekawsze samochody "uterenowione"

W dobie rosnącej popularności SUV'ów i crossoverów, coraz więcej modeli otrzymuje pseudo-terenowe pakiety stylistyczne. Przywykliśmy już do podwyższonych kombi, czy rodzinnych vanów z dodatkowymi nakładkami. W poniższej galerii przedstawię - moim zdaniem - najciekawsze samochody, które udają terenówki.Czytaj więcej w Autokult.pl

Top 10: najciekawsze samochody uterenowione

Autokult

Top 10: najciekawsze samochody uterenowione

W dobie rosnącej popularności SUV-ów i crossoverów, coraz więcej modeli otrzymuje pseudo-terenowe pakiety stylistyczne. Przywykliśmy już do podwyższonych kombi, czy rodzinnych vanów z dodatkowymi nakładkami. W poniższej galerii przedstawię - moim zdaniem - najciekawsze samochody, które udają terenówki.Czytaj więcej w Autokult.pl

720-konne Porsche 911 Turbo GTstreet R od TechART

Autokult

720-konne Porsche 911 Turbo GTstreet R od TechART

Koniec z bezpłatnymi autostradami w Niemczech

Autokult

Koniec z bezpłatnymi autostradami w Niemczech

Gdzie jest Space Star i co się dzieje w cennikach Mitsubishi?

Autokult

Gdzie jest Space Star i co się dzieje w cennikach Mitsubishi?