Honda Jazz 1.3 i-VTEC Comfort - test, opinia, spalanie, cena

Autokult

Honda Jazz 1.3 i-VTEC Comfort - test, opinia, spalanie, cena

Moto Pod Prąd

Wideotest: Alfa Romeo Giulietta Quadrifoglio Verde

Dlaczego Alfa Romeo Giulietta Quadrifoglio Verde wylądowała na lawecie?    Zapraszamy na trzeci odcinek wideotestów.       Dajcie znać czy się podobało!

Moto Pod Prąd

Prezentacja Volvo S90 i V90 – młot Thora zawładnął EXPO XXI

Volvo V90 i S90 ujrzały światło dzienne. Czy zawojują rynek z szybkością młota Thora? O to jesteśmy spokojni!    11 dni po światowej premierze mogliśmy zobaczyć jak dwa nowe modele Volvo: V90 i S90 zjeżdżają bezszelestnie po rampach w hali Expo XXI w Warszawie. Zobaczcie jak to dokładnie wyglądało.       Dziękujemy Volvo Polska […]

Autonomiczny samochód Google'a pierwszy raz winny kolizji

Autokult

Autonomiczny samochód Google'a pierwszy raz winny kolizji

Na jednym kole, czyli test monocykla elektrycznego SOLOGO LED

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Na jednym kole, czyli test monocykla elektrycznego SOLOGO LED

Na moim blogu motoryzacyjnym testowałem już wiele pojazdów, które posiadały cztery kółka, trzy, ale tym razem zapraszam was na zapoznanie się z pojazdem, który posiada tylko i wyłącznie jedno koło.W przypadku monocykla elektrycznego SOLOGO LED jedno koło w zupełności wystarczy, aby przykuć uwagę wielu przechodniów.Zacznę od tego, co znajdziemy w pudełku z Sologo, czyli:- oczywiście monocykl elektryczny SOLOGO ( w tym przypadku wersja LED),- ładowarka,- pas do nauki jazdy - niezwykle przydatna rzecz,- pompka,- instrukcja obsługi w języku polskim (na stronie Sologo do pobrania także wersji elektronicznej),- zestaw narzędzi tj. śrubki, kluczyki itd. itp.,- kółka boczne - bardzo pomocne w pierwszych metrach nauki jazdy na monocyklu,- taśma oraz pianka dla początkujących, która służy do zabezpieczenia obudowy przed porysowaniem,- dwuletnią gwarancję.Czas na dane techniczne:- prędkość maksymalna 18km/h, czyli generalnie kilka szybciej niż średnio śmigamy pieszo,- maksymalne obciążenie to 120kg - nawet duże osoby w tym takie jak ja nie będą miały problemów, aby poruszać się na SoloGO,- bateria litowa Samsung o pojemności 132 Wh (watogodziny),- moc silnika 350W,- czas ładowania do 2 godzin- zasięg 15-20km - jak to w elektrykach bywa, im cieplej tym lepiej czyt. zimą zrobimy mniej kilometrów, a latem więcej,- wymiary: 450x395x170 przy złożonych stopniach,- opony: 14",- waga 9,5kg bez kółeczek bocznych.Sologo to nic innego jak sprytne urządzenie, ciekawy wynalazek, po prostu monocykl elektryczny jednokołowy, który daje niesamowitą frajdę z użytkowania. Zanim jednak będziemy mogli z niego w pełni korzystać to musimy się na nim nauczyć jeździć - chyba jedyna wada tego monocykla o ile można stwierdzić że to może być wada. Nauka jazdy na tym sprzęcie to sama przyjemność i nie trwa długo, a jak już ogarniemy jazdę bez kółek pomocniczych to końcowy efekt będzie po prostu wooow.Dodatkowe, małe kółeczka znajdujące się w zestawie bardzo się przydają przy pokonywaniu pierwszych metrów na monocyklu. Za ich pomocą bez problemu wyczujemy o co w tej jeździe na jednym kole chodzi i jak tym sprzętem się poruszać.Bez małych kółek byłoby na pewno trudniej ogarnąć jazdę. Po około godzinnej nauce jazdy na trzech kołach zdecydowałem się na dalszą podróż już tylko na jednym.Najtrudniejsze jest ruszanie. Wbrew pozorom im szybciej się poruszamy tym łatwiej jest złapać równowagę. Początkowo uczyłem się wchodzić na monocykl, a to podpierając się ściany, płotu, słupa czy czegokolwiek innego co wydawało się nie ruszać. Kilka metrów, potem kilkanaście, kilkadziesiąt, aż w końcu doszedłem do wprawy i sam decydowałem kiedy chcę się zatrzymać, gdzie skręcić, zwolnić czy przyspieszyć. Wyposażenie pudełka z akcesoriami jest bardzo obfite. Dodatkowo bardzo duży plus dla firmy Sologo należy się za to, że w swojej ofercie posiadają pełny asortyment części zapasowych do tego monocykla. Możemy kupić każdą część od uchwytu, akumulatora, ładowarki, koła, dętki, obudowy na śrubkach i nie tylko kończąc. Sologo to inteligentne stworzenie, które dba o nasze bezpieczeństwo. Mianowicie przy wychyleniu większym niż 45 stopni urządzenie wyłączy się. Przy prędkości większej niż 10km/h nastąpi ograniczenie swobody nadmiernego przyspieszania. Zastanawiałem się też co się stanie, gdy bateria będzie na wyczerpaniu. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził. Otóż gdy stan naładowania jest mniejszy niż 10% to urządzenie samoczynnie zaczyna zwalniać, aż całkowicie się zatrzyma. Na monocyklu mamy także kontrolki informujące nas o stanie baterii.Podsumowując. Testowany przeze mnie Sologo LED za 1459zł (jest jeszcze wersja z głośnikiem bluetooth za 1499zł, z głośnikiem bluetooth oraz LED za 1569, a także podstawowa standard, która jest najtańsza i kosztuje 1399zł) to bardzo ciekawy sprzęt do przemieszczenia się. Super alternatywa do pokonania nawet tych większych, kilkunastokilometrowych odległości. Dość szybko się ładuje do pełna, bowiem zaledwie 2 godziny. Jest lekki, a przy tym niewielkie rozmiary czynią go bardzo mobilnym. Bardzo duży plus za możliwość zakupu każdej części z osobna. Jeżeli tylko nauczymy się na tym jeździć co nie trwa długo to z pewnością się od niego uzależnimy ;) Starczy już tego tekstu i zdjęć. Zapraszam do obejrzenia powyższego filmiku by zobaczyć jak to całe SOLOGO działa.Dziękuję firmie SOLOGO.pl za możliwość przetestowania monocykla elektrycznego.AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Coraz więcej osób prowadzi samochody pod wpływem narkotyków?

Autokult

Coraz więcej osób prowadzi samochody pod wpływem narkotyków?

Nie będziemy informowani o stanie zdrowia Michaela Schumachera

Autokult

Nie będziemy informowani o stanie zdrowia Michaela Schumachera

Głęboka kałuża i poważne szkody – co możesz zniszczyć w samochodzie?

Autokult

Głęboka kałuża i poważne szkody – co możesz zniszczyć w samochodzie?

Sprzedaż aut poleasingowych Lease Planu

Autokult

Sprzedaż aut poleasingowych Lease Planu

Masterlease dostarcza hybrydowe Toyoty Auris

Autokult

Masterlease dostarcza hybrydowe Toyoty Auris

SsangYong Tivoli Cabrio w planach producenta z Korei?

Autokult

SsangYong Tivoli Cabrio w planach producenta z Korei?

Motofilm

Szybki i wściekły w BMW [wideo]

Samochód z napędem na tył nie jest prosty do opanowania, szczególnie na mokrej nawierzchni. Jak jednak zobaczycie na załączonym materiale wideo, wcale nie przeraża to pewnego kierowcy BMW serii 3, który na jednym z zakrętów chyba nieco się przeliczył…

Motofilm

BMW planuje serię 7 Centennial Edition

Wydaje się, że BMW planuje wypuścić specjalną limitowaną edycję serii 7 o nazwie Centennial Edition. Według nieoficjalnych informacji, BMW serii 7 Centennial Edition otrzyma najbogatszy poziom wyposażenia, nowe szczegóły stylizacji na zewnątrz, najwyższej jakości skórzaną tapocerkę i emblematy 100th anniversary (BMW obchodzi w tym roku swoje stulecie). Nie wiadomo, jaki silnik będzie napędzał takie wydanie, ale wiadomo, że samochód zostanie zaproponowany klientom na największych rynkach, w tym w Stanach Zjednoczonych.

Moto Pod Prąd

Test: Ford Galaxy 2.0 TDCI 180 KM – wszechświat w aucie

Mając na utrzymaniu dużą rodzinę, problemy mnożą się z minuty na minutę. Warto wówczas mieć przynajmniej odprężający samochód, który uspokoi i załagodzi nerwy wciąż zajętego rodzica. Na przykład Forda Galaxy, który zachwyca nie tylko swoją pojemnością…   Moja dotychczasowa rodzina nigdy nie była liczna. Mieszkając w miasteczku, gdzie wszędzie można było dojść na piechotę samochód […]

Motofilm

BMW z rekordowym zyskiem 6 mld euro…

Niemiecki producent samochodów BMW poinformował, że ostatni rok był rekordowym pod względem zysków – 6 miliardów euro (+10%). Sprzedaż pojazdów BMW wzrosła na całym świecie o 6,1 % do 2,24 mln samochodów. Koncern z Monachium, który w tym tygodniu świętował setne urodziny, twierdzi, że zysk w głównej mierze zawdzięcza modelom X5 oraz X6. Przychody BMW w ubiegłym roku wzrosły o 14,6% do 92,17 mld euro. Tym samym BMW osiągnęło wszystkie ambitne zaplanowane cele na 2015 rok.

Polacy dominują w Rajdzie Wysp Kanaryjskich 2016

Autokult

Polacy dominują w Rajdzie Wysp Kanaryjskich 2016

Pierwsza Miura SV odnowiona przez Lamborghini

Autokult

Pierwsza Miura SV odnowiona przez Lamborghini

Opel Astra TCR kontratakuje

Autokult

Opel Astra TCR kontratakuje

Taniość wcale nie musi oznaczać czegoś gorszego, czyli test Citroen C-Elysee 1.6 115KM

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Taniość wcale nie musi oznaczać czegoś gorszego, czyli test Citroen C-Elysee 1.6 115KM

Auto budżetowe, które potrafi zaskoczyć nie tylko niską ceną.Wygląd to jak zwykle kwestia gustu, jednak mnie te 4 kółka od Citroena o wymiarach 442,7cm długości x 174,8cm szerokości x 146,6cm wysokości przypadły nawet nawet do gustu. Nie ma jakiś tam sportowych akcentów i z tłumu się tym zbytnio nie wyróżnimy, ale nie o to w takim aucie chodzi. Wszystko ładnie do siebie pasuje i to nie tylko z zewnątrz, ale także w środku. Może to i auto tanie, budżetowe, ale jednak te plastiki prezentują się bardzo atrakcyjnie.Może i kokpit nie jest rodem ze statku kosmicznego, ale nie o to tutaj chodzi. Jest bez przepychu jednak to co niezbędne znajdziemy na pokładzie. Jest bluetooth, dzięki któremu bez problemu połączymy się ze swoim telefonem. Kierownica regulowana w jednej płaszczyźnie, ale pozycja za kierownicą jest na tyle przyzwoita, że to w zupełności wystarcza. Mogłaby być nieco mniejsza, ale duży plus za to, że jest nieco spłaszczona od dołu.W nasłoneczniku kierowcy brak lusterka, ale jest tego zaleta - na pasach nie powinno nikogo kusić by malował usta czy golił brodę ;)Fotele to żadne tam kubełkowe tylko lekko wyprofilowane, ale w końcu to auto nie jest jakimś demonem prędkości tylko czymś, czym w dogodnych warunkach powinniśmy się przemieścić z punktu A do punktu B - niewątpliwie spełnia swoją rolę, nawet jak te punkty oddalone są od siebie bardzo daleko. Z tyłu bez problemu mieszczą się duże osoby. Owszem, gdy tylną kanapę zajmą trzy rosłe osoby to na dłuższej trasie może nie być zbyt wygodnie, ale dwie na pewno nie będą narzekać. Taki minusik należy się C-Elysee za brak środkowego zagłówka. Pozostałe dwa są zintegrowane i wyższe osoby nie będą odczuwać wysokiego stopnia wygody.Silnik. Testowy egzemplarz posiada silnik 1.6 benzyna 150Nm oraz 115 koni, które są wystarczające dla takiego samochodu. Auto w miarę żwawe, zaledwie 10,3s do 100km/h więc całkiem dobrze. C-Elysee waży nieco ponad tonę, dokładnie 1080kg więc niezbyt wiele. Prowadzi się go pewnie, nawet na tych naszych powiedzmy kiepskich i dziurawych drogach. Średnie spalanie jakie uzyskałem podczas całego testu to 7,5L/100km. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to silnik benzynowy to z 50litrowym bakiem zasięg robi się całkiem spory. Skrzynia to 5 biegowy manual, który pracuje dość dobrze jak na coś co jest tanie.Pomimo swych niespecjalnie sporych rozmiarów i dość mocno zaokrąglonych kształtów bagażnik w tej Cytrynie posiada 506 litrów pojemności. Tylną kanapę można oczywiście składać gdyby komuś ciągle było mało i wówczas uzyskamy wynik 1332. Ciekawostką jest fakt, że na klapie bagażnika nie znajdziemy żadnego przycisku za pomocą którego moglibyśmy się dostać do środka tego sporego kufra. Aby tam zajrzeć musimy wcisnąć guzik umiejscowiony przy kierownicy bądź też ten znajdujący się przy kluczyku.Podsumowanie. W aktualnych kryzysowych czasach każdy co chwile sprawdza stan swojego konta i portfela, a przede wszystkim dobrze i dokładnie liczy każdy grosz. Auto budżetowe wydaje się być przyjazne komuś kto chce mieć i nowe i tanie auto, a zarazem takie które będzie mieć duży bagażnik, wygodne zawieszenie oraz fotele. W tanim aucie nie widać żadnej tandety. Z zewnątrz C-Elysee prezentuje się równie dobrze co w środku. Owszem, może i plastiki nie należą do tych z najwyższej półki, ale ich spasowanie i wygląd jest naprawdę na wysokim poziomie. Jeśli o kasę chodzi to najtańszy C-Elysee 1.2 82KM kosztuje niecałe 40 tysięcy złotych. By móc się wozić egzemplarzem dokładnie takim jak mój testowy musimy w salonie zostawić 47 700 co i tak nie jest odstraszającą kwotą. Jedyne czego mi zabrakło w tej testówce to jakieś fajne felgi:) Duże, dobre auto za niewiele - tak bym podsumował całość w skrócie.Poniżej mojego brzydkiego selfie znajdziecie film, a jeszcze niżej kilka kolejnych amatorskich fotek by dobrze się przyjrzeć i zapoznać z autem C-Elysee. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Motofilm

Zbigniew Stonoga jedzie… 345 km/h [wideo]

Zbigniew Stonoga znany jest z potężnej i bogatej floty samochodowej. Potrafi też z niej korzystać… może w sposób nie do końca legalny, ale zawsze ciekawy, o czym możecie przekonać się po obejrzeniu materiału wideo zarejestrowanego gdzieś na autostradzie w Polsce… Auto na wideo – Ferrari 458 Italia.

Motofilm

Manhart MHX6 700 [tuning]

Manhart MHX6 700 to nowa propozycja od tego tunera dla właścicieli BMW X6 M. Delikatne zmiany stylistyczne ograniczają się do nowych, 22-calowych kutych felg, maski z wlotami powietrza oraz dyfuzora. Więcej dzieje się w środku, gdzie pojawiają się żółte akcenty i włókno węglowe, znakomity sposób na rozświetlenie czarnego wnętrza. Jeszcze więcej z kolei dzieje się pod maską. 4,4-litrowe V8 zyskało nowe oprogramowanie oraz nowy układ wydechowy, co pozwoliło na osiągnięcie aż 700 KM i 950 Nm. Manhart zdecydował się także na zdjęcie ogranicznika prędkości, co daje możliwość rozpędzenia się do aż 315 km/h. [See image gallery at motofilm.pl]

Książkobezsens: Wspaniała obsesja Raymonda Maysa

AUTOBEZSENS

Książkobezsens: Wspaniała obsesja Raymonda Maysa

Dziś, po raz pierwszy na Autobezsensie, jest recenzja książki. Lektura jest dość nietypowa i niszowa, dlatego postanowiłem zrobić tu mini recenzję. Niedawno na blogu pojawiły się trzy wpisy o BRM (o silniku H16, a także historia aut wyposażonych w ich silnik V16 - część pierwsza i druga). Szukając w internecie informacji potrzebnych do stworzenia tych tekstów, natrafiłem na pewna dość ciekawą książkę. Nosi ona tytuł "Raymond Mays' Magnificent Obsession" i została wydana w 2015 roku, czyli jest dość świeża.  Znalazłem fragment w Google Books, poczytałem i stwierdziłem, że muszę to mieć. Książka jest po angielsku i tylko w jednej polskiej księgarni internetowej była możliwość zamówienia jej z UK. Dwa tygodnie później była już u mnie i mogłem się zabrać do lektury.Autorem jest Bryan Apps. Anglikański pastor, w wolnym czasie zajmujący się się tworzeniem obrazów przedstawiających samochody i kierowców wyścigowych. Nietypowy człowiek. Do tego, dawno temu, stworzył samobieżny kościół na bazie piętrowego autobusu Bristol z 97-konnym silnikiem (link do filmu). Oprócz tego, pan Apps jest fanatykiem BRM. I to od pierwszych lat powstania tego zespołu. Korespondował on z Ramondem Maysem (twórcą BRM, jak pamiętamy z linkowanych na początku wpisów) niemal przez cały okres istnienia BRM. A także z innymi osobami związanymi z BRM i F1 (m.in. Juan Manuel Fangio, Jackie Stewart). Wielu z nich (w tym Raymonda Maysa) poznał też osobiście. Mamy tu więc do czynienia z książką napisaną właściwie przez świadka tamtych wydarzeń.Najpierw zajmijmy się stroną wizualną. Książka jest wydana przez Veloce Publishing, które generalnie zajmuje się dość niszowymi publikacjami motoryzacyjnymi. Jakimś cudem utrzymują się z tego od ponad 20 lat. W każdym razie z zewnątrz "Wspaniała obsesja Raymonda Maysa" sprawia pozytywne wrażenie - gruba oprawa, porządny papier, wyraźna czcionka i piękne ilustracje. Właśnie - ilustracje. W całej książce jest tylko kilka-kilkanaście zdjęć. Cała reszta to obrazy stworzone przez Bryana Appsa. To, co początkowo może wydawać się wadą, szybko okazuje się zaletą. Wszystko jest namalowane z dużą dbałością o szczegóły. Na przykład, jeśli w danym wyścigu auto BRM miało proste rury wydechowe, to na obrazie przedstawiającym scenę z tego wyścigu też takie ma. W późniejszych już są zakrzywione wydechy. Ilustracje przywodzą na myśl dawne plakaty z wyścigów, dzięki czemu wprowadzają czytelnika w klimat tamtych lat. Mimo wszystko, myślę że dobrze byłoby dorzucić jednak nieco więcej zdjęć z epoki np. jako załącznik na koniec (obecnie w załączniku jest tylko trochę zdjęć aut BRM z w miarę obecnych czasów). Poza ilustracjami, w książce znalazło się też wiele listów pochodzącej z prywatnej korespondencji autora. I z tymi listami jest pewien problem. Otóż są one pokazane tak jak je stworzono. O ile w przypadku tych powstałych przy użyciu maszyny do pisania to nie problem, to już te napisane ręcznie czasami stanowią spore wyzwanie - nie każdy z autorów miał ładne pismo i niekiedy odczytuje się to niemal litera po literze. W takich przypadkach przydałoby się obok dać je przepisane w formie drukowanej, żeby czytelnik bez zamiłowania do hieroglifów także mógł poznać ich treść. No ale ja sam bazgrzę straszliwie, to w sumie chyba nie powinienem się czepiać.No a co z najważniejszą częścią każdej książki, czyli treścią? Cóż, mamy tu do czynienia z właściwie kompletną kroniką dwóch marek: ERA i BRM. ERA, dla przypomnienia, była pierwszym wyścigowym projektem Raymonda Maysa. Opisane jest to wyścig po wyścigu, w postaci krótkich notatek z każdych zawodów. Są to właściwie podane same fakty - kto był pierwszy w kwalifikacjach, jak przebiegał wyścig. Typowa kronika bez ozdobników. Podczas czytania opisów dotyczących wydarzeń z lat 50-tych, przydaje się nieco wiedzy dotyczącej dawnych wyścigów, ale da się wszystko zrozumieć i bez tego. Przy okazji sam dowiedziałem się paru ciekawostek. Jak choćby to, że w latach 30-stych, na niektórych zawodach był wręczany puchar dla najlepiej prezentującego się zespołu - liczył się ładny kombinezon kierowcy i zadbane auto. Pomiędzy wyścigami, są zaś wspomniane już listy, a także opisane przygotowania ekip ERA i BRM do kolejnych sezonów wyścigowych. Brakuje mi nieco większej ilości technicznych szczegółów, jeśli chodzi o auta. Choćby danych technicznych w formie tabelek. Ale za to możemy się dowiedzieć co zmieniono w BRM-ach z wyścigu na wyścig. Dla pasjonata dawnych wyścigów jest to bardzo ciekawa lektura. Opisany jest każdy start i każda awaria (w końcu to BRM!). Mnie wciągnęło! Ale ja uwielbiam dziwne konstrukcje wyścigowe i auta BRM. Jednak ktoś, u kogo wiedza o motoryzacji ogranicza się do SUV-ów z dieslami, a z motosportu kojarzy tylko Roberta Kubicę, zanudzi się. Nawet co bardziej zainteresowani historią sportu samochodowego też mogą się od tej publikacji odbić. To jest po prostu książka dla kogoś, kto chce poznać kompletną historię startów BRM i ERA. Ktoś taki będzie nią zachwycony. Dlatego nie żałuję ani złotówki, którą wydałem na Wspaniałą obsesję. A trochę tych złotówek było - około 190. No ale na pasji do brytyjskiej absurdalnej motoryzacji wyścigowej się nie oszczędza.PodsumowaniePlusy:+ opisany każdy wyścig, w którym brały udział auta ERA i BRM+ napisana właściwie przez świadka tych wydarzeń + korespondencja z ludźmi związanymi z BRM i ERA+ ilustracje+ jakość wydaniaMinusy:- niektóre listy niemal nieczytelne- przydałoby się więcej danych technicznych aut- spora cena (choć pamiętajmy, że jest to wybitnie niszowa książka) - kilka literówek pod koniecInnymi słowy, jeśli przeczytaliście wpisy na tym blogu odnośnie BRM i uznaliście ten temat za bardzo ciekawy, to polecam książkę "Wspaniała obsesja Raymonda Maysa". Pozostali zaś i tak raczej nie czytają tego bloga, a więc i recenzji.

Motofilm

Mercedes-Benz CLS 350 4Matic [test]

Mercedes-Benz CLS 350 Bluetec 4Matic to w rzeczywistości czterodrzwiowe luksusowe coupe oparte na platformie klasy E i wyposażone w sześciocylindrowy silnik wysokoprężny, zawieszenie pneumatyczne oraz pakiet sportowy AMG. Druga generacja tego modelu pojawiła się na rynku w formie zmodernizowanej w 2015 roku. Odświeżony projekt obejmuje nowe reflektory, grill, przemodelowane zderzaki, zaktualizowaną listę jednostek napędowych oraz kilka zmian wewnątrz. Zupełnie nowe reflektory CLS-a, całkowicie wykonane w technologii LED (opcjonalnie LED Multibeam), stały się głównym elementem rozpoznawczym nowego modelu. Całość zachowała sportową sylwetkę, a niepowtarzalna elegancja bije po oczach z każdej ze stron. Niemieccy inżynierowie doskonale zdają sobie sprawę, że odmłodzenie tak charakterystycznego samochodu nie jest prostą sprawą, dlatego postarali się przede wszystkim o poprawienie niedoskonałości poprzedniej generacji. Wewnątrz panuje absolutnie luksusowa atmosfera. Kabina pojazdu została mocno wyciszona i praktycznie odizolowana od świata zewnętrznego. Na samym środku zamontowano ekran przypominający tablet do obsługi nawigacji i multimediów, natomiast pod ekranem znajdziemy całe mnóstwo przycisków. Każdy materiał użyty do wykonania wnętrza jest najwyższej jakości; od skóry przez drewniane akcenty do miękkich tworzyw sztucznych. Otoczenie może zostać podświetlone na jeden z wybranych kolorów (podobnie jest w Klasie S). Zero jakiejkolwiek prowokacji. Samochód nie kusi do szybkiej jazdy. Tutaj każdy kilometr chcesz pokonywać wolną i z klasą. Pośpiech w tym samochodzie absolutnie traci sens! Perfekcyjne fotele zapewniają maksymalny komfort podczas najdłuższych podróży. Są one dodatkowo wyposażone w funkcję masażu, np. gorącymi kamieniami. Nikt nie będzie też narzekał na komfort z tyłu (tylko dwa miejsca oddzielone tunelem ze schowkiem). Bagażnik pomieści 475 l, co spokojnie wystarczy na zapakowanie kilku sporych walizek. Pod maską siedzi sześciocylindrowy silnik wysokoprężny o pojemności 3 litrów i mocy 252 KM oraz 520 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Jednostka ta pozwala na przyspieszenie do setki w czasie 6,7 s oraz współpracuje z 7-biegową poprawnie zestrojoną automatyczną przekładnią. Napęd? AWD. Ważący prawie 1900 kg Mercedes CLS wyposażony w taki motor sprawnie przyspiesza i w zupełności wystarczy do bezstresowego przemieszczania się w mieście oraz na trasie. Największą zaletą tego wariantu jest spalanie, które wynosi średnio… 5,5 l oleju napędowego na 100 km. Na trasie można zejść do wartości nawet 5,1 l oleju napędowego na 100 km. Warto dodać, że dźwięk silnika to przyjemny dla ucha pomruk basowy. Samochód prowadzi się pewnie i niestraszne mu podmuchy wiatru na autostradzie. Zawieszenie bardzo przyjemnie wybiera wszystkie nierówności i świetnie spisuje się na zakrętach. Duża w tym zasługa napędu 4Matic, dzięki któremu jazda w każdych warunkach staje się bezproblemowa. Jak to wygląda cenowo? Mercedes CLS najnowszej generacji startuje od 265.000 złotych. Nasza testówka za sprawą licznych dodatków została wyceniona na około 500.000 złotych. Sporo, ale w zamian otrzymujemy fantastycznie wyglądającego Mercedesa, który mało pali i oferuje komfort najwyższej jakości. Ważne dane techniczne: V6, 24V, 2987 cm3, 252 KM, 520 Nm, V-MAX: 250 km/h, napęd AWD, zbiornik paliwa: 59 l, emisja CO2 160 g/km Wymiary – długość, szerokość, wysokość – 4940 mm, 1881 mm, 1416 mm. [See image gallery at motofilm.pl]

Moto Pod Prąd

Car Mechanic Simulator 2015 ma nowy dodatek

Car Mechanic Simulator 2015 to kontynuacja hitu z 2014 roku, produkcji niezależnego, polskiego wydawcy – studia Play Way. Gracz wciela się w rolę mechanika samochodowego, który jednocześnie pełni rolę właściciela garażu.   Musi w związku z tym nie tylko planować prace, ale koncentrować się również na wątkach ekonomicznych. Zadaniem gracza jest przyjmowanie zleceń naprawy samochodów […]

Moto Pod Prąd

Bezpieczniki samochodowe – jak wybrać?

W skład układu elektrycznego w samochodzie wchodzą takie części jak rozrusznik, alternator czy też bezpieczniki. Są to niezbędne elementy pojazdu, od których sprawności zależy jego prawidłowa praca. Bezpieczniki, mimo że bardzo małe, są istotnym szczegółem zabezpieczającym samochód lub jego użytkownika przed wszelkimi zagrożeniami związanymi z płynącym w obwodzie elektrycznym prądem.   Podstawowe rodzaje bezpieczników samochodowych Bezpiecznik […]

Moto Pod Prąd

BMW ma gorszych fanów niż Mercedes?

Jako były właściciel Mercedesa W123, po zakupie BMW e34 czuję się jak ktoś, kto koło prawdziwego fana youngtimerów w ogóle nie stał. Dlaczego? No bo popatrzcie, co się dzieje ze starymi BMW w Polsce…  Do tego, żeby to z siebie wreszcie wyrzucić skłoniła mnie ostatnia wizyta w Żabce. Młody człowiek, który stoi tam za ladą […]

Nietrzeźwi kierowcy i będący pod wpływem alkoholu – jest różnica, ale nie w policyjnych statystykach

Autokult

Nietrzeźwi kierowcy i będący pod wpływem alkoholu – jest różnica, ale nie w policyjnych statystykach

Motofilm

Dwa nowe projekty od Singera

Singer, znany na całym świecie producent klasycznych wersji 911 we współczesnym wydaniu ma w ofercie dwa nowe projekty. Oba auta napędzane są 4-litrowym 6-cylindrowym bokserem, do których podłączono manualną 6-stopniową skrzynię biegów. Wytracanie prędkości zapewnią natomiast wydajne hamulce Brembo. Nadwozie wykonano z włókna węglowego, wykorzystano zawieszenie marki Ohlins, a wnętrze wykonano w starym stylu, jednak z wykorzystaniem aktualnych technologii zapewniających niesamowitą jakość. Błękitny samochód, z lakierem Hemingway Blue otrzymał nazwę Florida, z kolei bordowy egzemplarz pomalowany lakierem Blood Red Dark nazwano North Carolina. [See image gallery at motofilm.pl]

#59 Piątkowe Podsumowanie: BMW Next 100, sferyczne opony i rzeczywiste spalanie

CROMO

#59 Piątkowe Podsumowanie: BMW Next 100, sferyczne opony i rzeczywiste spalanie

Motofilm

Audi Q7 JE Design [tuning]

Niemiecki tuner JE Design zaprezentował właśnie swój pakiet dla nowego Audi Q7. Zestaw składa się ze sporych poszerzeń nadkoli, nowych zderzaków i progów, które sprawiają, że Q7 przypomina nieco wersję Allroad. Dodatkowo w nadkolach pojawiają się 22-calowe felgi. Firma oferuje także wzrost mocy. Aktualnie gotowy jest już pakiet dla 3-litrowego TDI, wzmacnia on silnik o 54 KM i 85 Nm. Trwają też prace nad zwiększeniem mocy w 8-cylindrowym dieslu z SQ7, tam finalnie kierowca ma mieć do dyspozycji 522 KM. [See image gallery at motofilm.pl]