Z WIZYTĄ NA: RetroMOTO w Obornikach Śląskich - 21.05.2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: RetroMOTO w Obornikach Śląskich - 21.05.2016

Witam. Dziś w Obornikach Sląskich odbywał się IV Wystawa Zabytkowych Pojazdów RetroMOTO. Pogoda była fajna, więc postanowiłem się przejechać te 25 km, żeby zobaczyć jakiś stare żelastwa. Nie spodziewałem się jakiś fajerwerków, ale na szczęście okazało się być inaczej. Liczba samochodów była konkretna, a ich jakość wykraczał poza 3 Małe i 2 Duże Fiaty na krzyż. Pojawiła się ponadnormatywna ilość samochód francuskich. Były chyba ze trzy Kaczki, aż 7 sztuk Renault 4, prześliczny Peugeot 204 i bardzo fajny 604. Walory zlotu, oprócz tych czysto estetycznych były również edukacyjne - wcześniej nie wiedziałem o istnieniu fabrycznych Trabantów w grzechotniku - a faktycznie były takowe. Zdjęć jest sporo - starałem ograniczyć się do tylko do 50, ale nie wyszło. Mój ulubieniec - pięknie zeszczurzony wczesny Fiat 125pTym, którzy popędzą jęczeć, że tak nie można powiem tylko, że został uratowany ze złomu - ma nawet zastępczą tabliczkę znamionową. Konsumpcja oleju - litr na 100 km:DZakątek CytrynowyBardzo schludnie odrestaurowany Peugeot 604 GTIWzmiankowany Trabant w gnoju. Silnik z Polo - konsumpcja jakieś 4,5 l./100 kmBędzie jeszcze jednaT1 z.... KuwejtuZakochałem się - ten kolor, ten stan, to koło, ta przyczepka...I jeszcze to wnętrzeBardzo ładnie zachowany/odrestaurowany 125p w kombiaku - rzadkosćWózek na pierwszym planie też fajny i retroKolejny fajny szczurNigdy nie siedziałem w Skodzie 706 RTOByło też trochę fajnych jednośladówPrzepiękna WołowinaI jeszcze to wnętrzeAle i tak najładniejsza fura zlotu mogła być tylko jednaPrześliczny Peugeot 204 z pierwszego roku produkcji, czyli z 1965Jakiś dziwny ten MaluchNie mogło zabraknąć KrólowejObśliniłem się obficie i pomimo braku środków na następna auto pogadałem z właścicielem na temat ewentualnej odsprzedażyOgór to zdecydowanie fajne żelazo

Zlot WSK 13.05.2016

SZROCIAKI

Zlot WSK 13.05.2016

PRAWDZIWY PRODŻEKT: Syrena w prestiżu (podwójnym)

SZROCIAKI

PRAWDZIWY PRODŻEKT: Syrena w prestiżu (podwójnym)

Witam. Ostatnio w ogłoszeniach pojawia się tak duża liczba jakiś dziwnych "projektów", że aż głupio tego nie pokazać, czy choćby skomentować. Niedawno podziwialiśmy na szro tego oto Jaaaaga, a nie tak znowu dawno temu trafiłem na ogłoszenie sprzedaży Syreny przerobionej na kabriolet (to prestiż numer 1), ale dodano coś jeszcze - przód przerobiono na coś, co ma przypominać Mercedesa W114/115 - i to jest prestiż numer 2. Jakieś dziwne rzeczy mają miejsce także z tyłu - najwyraźniej chciano osiągnąć wygląd pierwszego Forda Cortiny, czy czegoś podobnego. Niestety są tylko 2 zdjęcia tego wspaniałego bolidu.  Link do ogłoszenia

PRAWDZIWY SZWAJCAR: Mitsubishi Galant Σ III (A121)

SZROCIAKI

PRAWDZIWY SZWAJCAR: Mitsubishi Galant Σ III (A121)

Witam. Jak już pisałem dwa dni temu - w drodze po mojego Galanta, przejeżdżając przez Piotrków Trybunalski, zauważyłem coś, co ponownie doprowadziło do natychmiastowej komendy - "ja p..... zatrzymujemy się teraz" (ludzie podróżujący ze mną w samochodzie są już do tego przyzwyczajeni). No i nie dziwota - Galant III generacji (Sigma) jest ogromną rzadkością w naszym kraju. Zakładam, że nie ma ich u nas więcej jak 5 do 10 sztuk. A w tak dobrym stanie? Bardzo możliwe, że jest to najładniejszy Galant generacji A120 w Polsce. Poza naszymi granicami widziałem taki samochód tylko raz - w Wielkiej Brytanii - tutaj zdjęcia. Ale do rzeczy. Galanteria pochodziła z 1978 roku i legitymowała się przebiegiem 11.000 km od nowości. Samochód nigdy nie był restaurowany - jest w pełni oryginalnym stanie! Jeśli ktoś jest na niego chętny to musi przygotować 10.000, ale niestety nie zł, tylko euro. Dla chętnych - mam gdzieś zanotowany numer do właściciela, który swoją drogą okazał się być wrocławiakiem:DPod maską tej wersji (GL) siedział sobie silnik 1.6 o mocy 75KM i oznaczeniu 4G32. Galanta serii III produkowano w latach 1976-1980. Stylistyka tego modelu powala na kolana i jest równie dobra, co ta z rekinów od BMW z końca lat 70. Po pierwsze ten wkurzony ryj, po drugie łukowata dolna linia bocznych okien, opadający tył, rasowe wywietrzniki na przednich błotnikach, to przetłoczenie z boku, detale - jest tego wszystkiego sporo. Poza tym miałem rzadką okazję organoleptycznego sprawdzenia skąd w Galancie EA wziął się ten fajny rekinkowaty ryjek - to bezpośrednie nawiązanie to tego właśnie modelu Mitsubishi sprzed lat.Mój poziom zajarania tym egzemplarzem - zdecydowanie poza jakąkolwiek skalą.No i powiedzcie mi jak w obliczu takiego zbiegu okoliczności miałbym nie kupić swojego EA? Nie było innego wyjścia.Widok od tyłu pokazuje finalny efekt tak mocnego opadania linii bagażnika - wydaje się, że słupki C i bagażnik tworzą jedną linię - rewelacjaNo i ten ryjek - mniamWnętrze jest już mniej wysmakowane, ale trudno mu odmówić elegancji

ZAKUPIWSZY: Mitsubishi Galant 2.5 V6-24 (EA5W)

SZROCIAKI

ZAKUPIWSZY: Mitsubishi Galant 2.5 V6-24 (EA5W)

Witam. Ciekawe jak na to zareagujecie, ale postanowiłem pójść w stronę aut nieco młodszych, choć to określenie jest trochę na wyrost, gdyż w tym konkretnym przypadku oznacza to auto 17 letnie... Ale do rzeczy. Po małych przebojach w końcu udało się zakupić fajny i myślę, że dobrze rokujący bolid. Jak już wcześniej anonsowałem na ten sezon poszukiwałem kombiaka, który będzie na tyle niezawodny, żeby - w razie czego - można było nim bez stresu robić większe trasy po Europie. Do tego musiała to być mocna benzyna (co najmniej 150 KM, duży moment obrotowy, najlepiej 6 garów) sprzężona z klasycznym i niezawodnym automatem. Do tego koniecznie fajny wygląd i fajne wnętrze. Nie było łatwo z takimi wymaganiami.Pierwszym pomysłem był opisywany niedawno granatowy Mercedes S124, ale zrozumiałem, że to już jest niestety za stare auto by sprostać moim wymaganiom. To co było na sprzedaż było zajeżdżone, albo w gnoju. A nie stać mnie też na Balerona za 20.000 zł, którego też pewnie szukałbym przez pół roku, jak nie dłużej. Potem moja uwaga skupiła się na młodszych autach m.in. Subaru Legacy/Outback, czy BMW E46 w kombiaku. Ogólnie jest to bardzo fajne auto, z fajnymi R6-tkami i świetnymi 5-biegowymi automatami, zgrabnie wyglądające, bardzo przyjemnie jeżdżące, ale... jest zdecydowanie zbyt popularne jak dla mnie. Nie tak dawno temu widziałem na Sudeckiej 3 egzemplarze E46 zaparkowane pod rząd. Tym dziwniejszym pozostaje fakt, iż znalezienie na polskim rynku ładnego E46 kombi w automacie z 2.5 lub 2.8 pod maską w kolorze, który jest inny od szarej palety i do tego nie jest "w szmacie" graniczy z cudem. Jak już był jakiś spoko to we wnętrzu była zwykła czarna szmata, a ja jestem z tych motomaniaków, którzy żeby czuć się dobrze w swoich 4-kółkach muszą mieć kontakt z wnętrzem bolidu, które wygląda spoko, jest porządnie zmontowane, no i najlepiej jak jeszcze wykonano je z czegoś lepszego niż gównolit. Zasadniczo właśnie z tego ostatniego względu zawsze odrzucałem Mitsubishi Galanta, choć był on zawsze bardzo podobywujący się mnie. Już kilka lat temu tworzyliśmy z Kozą listę "za i przeciw" samochodów jakie potencjalnie moglibyśmy kupić w zastępstwie naszych Baleronów. Wyszczególniliśmy kilka aut i zawsze na czele owej listy widniał właśnie Galant VII generacji (ten z wewnętrznym oznaczeniem EA na początku). Bo kaman - przód tego auta wprost emanuje magnetyzmem. Sedan ma świetne proporcje i uważam go za jednego z czołowych pod względem wyglądu sedanów z lat 90. I możecie mnie okładać nawet wałem korbowym od Stara 660, ale w mojej opinii stylistyka Galanta stanowi coś na kształt wizualnej reinkarnacji/interpretacji języka stylistycznego BMW z przełomu lat 70. i 80. Nawet kombiak (których generalnie, jak pewnie wiecie, nie jestem fanem) wygląda zaskakująco dobrze, lekko i rasowo, zwłaszcza jako samochód o trochę większych wymiarach. Niemniej na naszej liście była też rubryczka pod tytułem "Wnętrze". I w tej własne kolumnie Gal miał tylko 2 lub 3 punkty na 6 możliwych. Zapytacie się w takim razie - skąd u mnie Misiek pod domem? Otóż - jak się okazuje - nie wszystkie Galanty mają smutne materiałowe wnętrza z dodaną gdzieniegdzie imitacją kosmicznego marmurku (jak bardzo słusznie nazwał to mój brat). Wersje 2.5 miały w opcji skórzane wnętrze w dwóch kolorach. Czarne jest już w miarę oki, ale prawdziwym cymesikiem pozostaje wersja z beżową tapicerką. Jeszcze rzadsze są wersje z pełnym pakietem Nardi Torino (m.in. skórzana kierownica z drewnianymi wstawkami). A jeszcze rzadziej można spotkać takie auto w jakimś ciekawym kolorze. Niemal zawsze są one bowiem srebrne, czarne, granatowe, albo wiśniowe. Nie dziwota więc, że kiedy na otomoto pokazał się egzemplarz, który wyróżniał się wszystkimi wspomnianymi wcześniej cechami to dostałem małpiego rozumu i po prostu po niego pojechałem. Choć było to zaj..... daleko.Ale dobra - kończymy ten króciutki wstępniak i do dzieła. Zakupiony bolid pochodzi z rynku szwajcarskiego (tytuł wpisu powinien być w takim razie "Prawdziwy Szwajcar;) i ma bardzo bogate  wyposażenie, co jest dosyć charakterystyczne dla Galantów z tego rynku. Ma rzadko spotykany błękitny kolor, beżową tapicerkę, pełny pakiet Nardi Torino, duży odsuwany szklany dach, 2.5 V6 pod maską, automata, kontrolę trakcji, fikoły grzane i prądem szarpane. Generalnie wszystko czego trzeba. A nie jest jeszcze tempomat - zakochałem się w tym dodatku i długotrwała jazda po autostradzie bez niego wydaj mi się teraz dosyć upierdliwa. Auto poprzednio miało tylko jednego właściciela, było serwisowane tylko w ASO, ale nadszedł taki czas, że trzeba było w aucie poprawić to i owo, a mając na uwadze spore ceny roboczogodziny mechaników w Szwajcarii + ceny części poszło na handel i trafiło do Polski, gdzie ceny napraw są dużo niższe. Auto kupiłem od Sławka, który pracuje w Szwajcarii, ale dorabia sobie importem fajnych egzemplarzy do Polski. Poza tym sam ma dwa egzemplarze i jest znanym członkiem forum Mitsumaniaków, co dobrze rokowało. Jeśli opędzlowałby mi jakieś gunwo to zrobiłbym dym na forum:) Wszystko to przeważyło szalę z pozycji "jest całkiem spoko" na "jedziemy po niego". A było to w małej mieścinie pod Radomiem, czyli jakieś 360-380 km (w zależności od obranej drogi) z Wrocławia. Sporo w diabły.Na szczęście po dojechaniu na miejsce wystarczyło mi kilka sekund i już wiedziałem, że wezmę to auto. Stał sobie w ciemnym garażu, do którego weszliśmy wykorzystując sąsiedni garaż i poprzez przejście łączące oba stanowiska postojowe dostrzegłem ten delikatnie oświetlony ryjek. Jest to bowiem taka rzecz, którą bardzo lubię w tej generacji Galantów. Ich wkurzony przód ma taką moc wyrazu, że trudno przejść obok niego obojętnie nie myśląc sobie - on na mnie patrzy;) I to spod byka:DAle żeby nie było tak różowo. Pomimo, że znałem wady auta i miałem dosyć dobrą dokumentację fotograficzną to na miejscu wyszło kilka dodatkowych kwiatków, choć z dziedziny tych mniej dotkliwych. Do roboty miałem niespodziewaną wymianę przednich sprężyn (jedna była pęknięta - ale to już jest zrobione - wjechały japońskie KYB), prawdopodobnie przednie łożyska, odgruzowanie hamulców (auto trochę stało), napełnienie klimy i tak na pierwszy ogień to wszystko. Na tylnych nadkolach zaczynają wychodzić małe purchle, ale to zrobię dopiero za jakiś czas, żeby nie wystrzelać się na starcie z całej kasy. Auto było malowane w kilku miejscach, co raczej mu się przysłużyło, bo powłoka lakiernicza wygląda całkiem nieźle.Jak jeździ Galant? Komfortowo, pewnie, pięknie mruczy. Na razie przejechałem nim tylko 550 km ale już jestem w nim zakochany. Nawet połowica wysyła pozytywne sygnały. Robiliśmy już test bagażnika i idzie w nim spokojnie spać w dwie osoby - zwłaszcza, że tapicerka jest jasna i wręcz zachęca do kimania tam. No i nad głowami ma się wówczas wielki szyberdach - fajny ficzur.Konsumpcja? Na trasie zjarał mi 8,8 litra bajury (w tym około 200 km po S8 z wysokimi prędkościami), czyli całkiem nieźle jak na taki motur o mocy 163 KM i budę o masie około 1,5 tony i automat. W mieście pali zasadniczo ile mu wlejecie. Więc za jakiś czas wrzucam go w polski NOS:) Bardzo podoba mi się też praca silnika. Po odpalaniu jest praktycznie bezgłośny (jak to zwykle w przypadku V6-tek). Po lekkim zbutowaniu wydaje fajne basowe pomruki, a po konkretniejszym zbutowaniu silnik śpiewa już w pięknym wysokim tonie. Pomimo, że lubi wysokie obroty to w tych niższych też dobrze daje sobie radę. Podoba mi się, że w zasadzie jest takim mułem roboczym - zaledwie 163 KM z 2,5 litra pojemności nie jest jakimś super wynikiem - ale to dobrze. Liczę, że silnik przejedzie jeszcze sporo kilometrów. Z drugiej strony to jak mu się depnie to pokazuje, że te 160 kuni z hakiem to nie byle co.Plany? Jak wspominałem wcześniej na pewno go zagazuję, bo przy tych cenach gazu to aż głupio nie korzystać - mam już nawet umówioną wizytę na 16 maja. Zapewne zmienię felgi - te pomimo, że nie wyglądają źle (jak na 15 cali) to jednak ustąpią miejsca jakimś 16", albo nawet 17" - z wersji Avance. Na pewno będzie musiało również dojść do dopieszczenia wnętrza - skóra na przednich fotelach jest już lekko zmęczona. A tak ogólnie to po prostu dbać i śmigać. I na razie tyle.Obecnie trochę brakuje mi RWD, bo kilka poprzednich fur miało właśnie taki napęd, ale pewnie za jakiś czas przyzwyczaję się.Zdjęcia:W końcu będę mógł wozić na lusterku Domo-kuna. Przyznam, że tak naprawdę to tylko z tego względu kupiłem to auto:DA i jeszcze jedno - jadąc po niego trafiliśmy na Galanta IV generacji, którego już zapewne widzieliście w tym materiale, ale to nie wszystko. W Piotrkowie Trybunalskim natknąłem się na Galanta III generacji! To musiał być znak, że muszę kupić VIII-kę;)  

PRAWDZIWY PRODŻEKT: Jaag XJ6 w longu i kabriolecie

SZROCIAKI

PRAWDZIWY PRODŻEKT: Jaag XJ6 w longu i kabriolecie

Witam. Dziś mam dla Was coś nowego - "Prawdziwy Prodżekt". Po pierwsze zawsze mocno cisnę z określenia "projekt" w kontekście samochodów. Zazwyczaj jakieś leszcze wrzucają Golfa II na glebę i w ogłoszeniu chwalą się wszem i wobec, że to ich "projekt". Zazwyczaj jeszcze do tzw. skończenia. Określenie "projekt" ma teoretycznie podnieść rangę tych wszystkich kijowych zmian, jakie wprowadzają. Niemniej są takie projekty, które faktycznie zasługują na to miano i dziś właśnie takie coś. Złomnik słusznie pisał kiedyś o efekcie 30/70. Czyli, że robiąc 30 % zakresu prac w danym aucie osiągamy 70% efektu. Kończąc samochód, czyli uzupełniając te brakujące 70% osiągniemy tylko pozostałem 30% efektu. Czyli nie opłaca się. I dziś mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. Ziomeczki pospawały Jaaga, odcięły dach, być może trochę pojeździli i sprzedają. W teorii to świetna opcja - przedłużony Jaguar XJ6 w kabriolecie za 3000 zł. Tyle tylko, że w celu wymożonego wożenia ślubów trzeba w to auto wrzucić jeszcze sporo, sporo gotóweczki. Silnik nie wydaje mi się zbyt adekwatny do tego "projektu" - bo to tylko 2.4D z jakiegoś Forda. Jeśli już gnojowica to musi być prestiżowe 2.4D z Beczki, a nie jakiś tam Ford.15 stopni na plusie - czy motur zagada - widać to wyczekanie na twarzy kierowcyNie zagadałDobra - rób zdjęcia i sprzedajemyLink do ogłoszenia

Z WIZYTĄ U: Autoszrot w Zwierzyńcu

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ U: Autoszrot w Zwierzyńcu

Witam w moim zdecydowanie ulubionym cyklu wpisów - czyli relacji z jakiegoś interesującego autoszrotu. Znalezienie materiałów na taki wpis nie jest łatwe, a na dodatek idzie to wszystko ku gorszemu - liczba miejsc, w których można zobaczyć coś starszego, niż tylko auta 10-15 letnie drastycznie zmniejsza się. Na szczęście całkowitym przypadkiem udało mi się trafić na miejsce, które wywołało u mnie gwałtowny szczenoopad, a następnie ocenzurowany na potrzeby tego wpisu okrzyk - ..... zatrzymujemy się. Nie dziwota, gdyż były tam głownie stare samochody. Generalnie to jechaliśmy oglądać nowy nabytek i po zjechaniu z S8 (zjazd Łask - ciekawostka - w pobliżu znajduje się Baza Lotnictwa Taktycznego, w którym stacjonują F-16) kierowaliśmy się drogą krajową nr 74 w kierunku na Piotrków Trybunalski. W małej mieścinie Zwierzyniec naprzeciw stacji benzynowej trafiliśmy na to. Brat razem z kumplem polecieli na szluga, a ja poleciałem z jęzorem na wierzchu robić te zdjęcia.Zaczynamy Mazdą 323 BDTu coś mega interesującego - Mitsubishi Galant IV generacjiDaćka już dosyć intensywnie wrośniętaŚciera w kolorze bardzo brudnej ścieryCzego to nie ma na tym ujęciuDosyć rzadko już spotykana Celica A60Laguna dosyć szybko dogoniła swoich dużo starszych braci:DTo chyba 504-kaFord EW tle W201 pokazujące brzuchZa 190-tką stało coś ciekawego, ale trudno powiedzieć co konkretniePolicz wszystkie Maluchy na tym zdjęciuPobuszowałbym tam z aparatemJeśli, tak jak ja, bardzo lubicie takie wpisy to zapraszam na kilka wcześniejszych:Z WIZYTĄ U: Norweski szrotZ WIZYTĄ U: Szrot gdzieś tamZ WIZYTĄ U: Szrot w BralinieZ WIZYTĄ U: Autoszrot w szwedzkim Bastnäs cz.1Z WIZYTĄ U: Czarnej Dziury cz. 1Z WIZYTĄ U: Złomowisko pojazdów użytkowych w Ottersøy/Norwegia     

MINIMIKS ZZA CELOWNIKA

SZROCIAKI

MINIMIKS ZZA CELOWNIKA

Witam. Baleron już dawno sprzedany, a na dysku zalegają mi jeszcze zdjęcia do miksu z myślą przewodnią. Chodziło o zdjęcia szrociaków wykonanych zza kierki Mecenasa, najlepiej jeszcze z celownikiem w kadrze. Miałoby tego więcej, ale z wiadomych względów już nie będzie - stąd też zapraszam tylko na minimiks, choć kilka fajnych gablot udało się wziąć na celownik. Na komentarze nie mam czasu - lecę zajmować się nowym nabytkiem:) 

MIKS BORKOWY

SZROCIAKI

MIKS BORKOWY

Witam. Odkąd przeprowadziłem się na Borek (część Krzyków) minęły już prawie 3 miesiące - wypadałoby więc pokazać w końcu jakiś miks związany z tą dzielnicą Wrocławia i tak też się dzisiaj stanie. Nie mam teraz żadnych 4-kółek, co sprzyja odnajdywaniu materiałów do miksu - chodząc pieszo można znacznie więcej wyszperać. Acz mam już tego trochę dosyć. Bez samochodu nie da się nic załatwić. Przykładowo mój poprzedni szef chce się ze mną spotkać i obgadać coś i to już od +/-1,5 tygodnia, ale nie za bardzo mam teraz jak do niego dojechać:) Zapraszam na zdjęciwa.To na mojej ulicy - WiązowejTo E34 też prawie pod domem mi stoiOmega już niestety zmieniła miejsce postoju - teraz to ulica Długa...Astra - wrastaJuż niedługo będzie bardziej zielone niż białeMały dysonans poznawczyTen już ponoć też wylądował na DługiejZawsze stoi w tym samym miejscuPróbne blachy zagościły na Kaszlu trochę dłużej niż pierwotnie planowanoOstatnio coś dużo widuje tych CV4 w sedanie - znaczy dobre żalazoBeczka stoi na tej ulicy praktycznie odkąd pamiętamA ta na Sudeckiej tylko przejazdemTu mi trochę szczena opadła - ta 5-tka wyglądała jak nowaCoś dla Adama:)Chętnie zanabyłbym taką 5-tkę w kombiaczu z jasnym wnętrzem, ale niestety obecnie nie ma takowych na rynkuŁadniutkie C3Chrysler Sraratoga, czy tam SaratogaSchludne akwariumJest też coś i dla BaldwinaZaczęliśmy 205-tką w kabriolecie i taką też kończymy

NIEZAKUPIWSZY: Mercedes-Benz S124 E280T

SZROCIAKI

NIEZAKUPIWSZY: Mercedes-Benz S124 E280T

Z WIZYTĄ NA: OldtimerbazaR 24.04.2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: OldtimerbazaR 24.04.2016

Z WIZYTĄ U: Tabenckiego

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ U: Tabenckiego

PRAWDZIWA PATYNA: Zakopiańska Skoda 1200/1201

SZROCIAKI

PRAWDZIWA PATYNA: Zakopiańska Skoda 1200/1201

Witam. Dziś rano wróciłem z Zakopca i jak już anonsowałem na FB udało mi się tam trafić na bardzo fajnego wrosta. Szczerze powiedziawszy to nigdy nie widziałem tego modelu Skody na żywo w Polsce. Nie widziałem go nawet w Czechach. Tym większy był mój szczeno-opad kiedy trafiłem na porzuconą Skodę 1200/1201 w sedanie niemal szczelnie obrośniętą zaroślami. Ale od początku - pierwszym co zwróciło moją uwagę była totalnie zapuszczona chata i stojący za nią Mercedes T1 na czarnych blachach. Podszedłem do niego i już wtedy wiedziałem, że trafiłem na coś więcej - mocno skorodowany ryjek Skody wystawał z krzaków, a tuż obok niej wrastał sobie Star 66 z podwójną kabiną, a na pace nosił dodatkowo kabinę od Stara 28-ki. Ale było coś jeszcze - zapraszam na zdjęcia.Brakuje atrapy chłodnicy - ale zaraz się znajdzie

PRAWDZIWA PATYNA: Fiat 238 E

SZROCIAKI

PRAWDZIWA PATYNA: Fiat 238 E

Witam. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz pokazałem coś w ramach "Prawdziwej Patyny". Niemniej jest teraz ku temu znakomita okazja. Niedawno bowiem przy okazji sprzedaży Mietka trafiłem na Fiata 238, który jak przyznacie jest dosyć rzadkim widokiem na naszej ziemi. Jeździłem z kupującym po warsztatach szukając kogoś kto przyjmie nas od ręki i pozwoli spojrzeć na auto od spodu. Tym też sposobem trafiłem na to auto - jest schowane na tyłach warsztatów samochodowych i pewnie dlatego nigdy wcześniej go nie widziałem. Busik był produkowany przez Fiata w latach 1967 - 1983 i bazował na podwoziu Autobianchi Primula.Dosyć konkretne wżery

SZROHISTORIA: Wyprawa Beczką na plener malarski

SZROCIAKI

SZROHISTORIA: Wyprawa Beczką na plener malarski

MIKS EKSKLUZYWNY

SZROCIAKI

MIKS EKSKLUZYWNY

FELIETON: Król hot-hatchy początku przeomu lat 80. i 90.

SZROCIAKI

FELIETON: Król hot-hatchy początku przeomu lat 80. i 90.

Witam. Jeśli spodziewacie się wpisu o Peugeocie 205 GTI, czy Golfie GTI to będziecie zaskoczeni, bo Ci dwaj będą tu jedynie tłem dla prawdziwego bohatera wpisu - Hondy Civic 1.6i-VT (EE9). Do tego wpisu skłoniły mnie dwa wydarzenia w ostatnim czasie. W Classicauto z lutego przeczytałem artykuł o Peugeocie 205 GTI i pochwały jakie to fajne i szybie auto i w ogóle najlepsze w swoim rodzaju. Nie jest to oczywiście pierwszy raz, kiedy czytam takie rzeczy, ale pierwszy raz znalezione w tak znamienitym miejscu. Do czego piję? Otóż jest auto, które zostawia 205 GTI daleko w tyle - Civic IV generacji (powszechnie znany jako "żelazko") w wersji 1.6i-VT. Jak dla mnie to jest rzeczywisty król hot-haczy z przełomu lat 80. i 90. Prowadzi się lepiej od konkurencji (wielowahaczowe tylne zawieszenie), jest bardzo lekki, a co najważniejsze w tej kategorii  - jest moc. Konkurencyjny 205 GTI 1.6 wygląda na jego tle wręcz żenująco, bo legitymuje się mocą zaledwie 115 KM, a Civic z najmocniejszym motorem dostępnym w Europie ma ich aż 150. Nawet 205 GTI z większym silnikiem o pojemności 1.9 jest słabsze - ma tylko 129KM. Renault 5 GT Turbo - 120 KM. Najmocniejsi z konkurentów - Golf II GTI 1.8 GTI 16V (139 KM) i Opel Kadett E 2.0 GSi 16V (150 KM) przegrywali w sprincie do "setki". Dodam jeszcze, że B16A1 ma VTEC-a, który zapewnia dodatkowe wrażenia z jazdy i został przeniesiony do aut drogowych prosto z F1. A to nie było ostatnie słowo inżynierów Hondy. W Japonii silnik 1.6 (B16A) wyciągał jeszcze 8 KM więcej. Golf II do osiągnięcia takiej mocy potrzebował kompresora i większej pojemności.Fotografie są autorstwa Piotra Golasa  Osiągi. Honda Civic IV z silnikiem o mocy 150 KM rozpędza się do 100km/h w 7.3 sekundy. Co na to konkurencja? Peugeot 205 GTI 1.9 - 7,8 sekundy. Golf II GTI 1.8 16V - 8 sekund. Civic jest więc lekki (1030 Kg), szybki, świetnie się prowadzi, a do tego moim zdaniem wygląda lepiej niż dwaj wspomniani konkurenci. 205 kojarzy mi się z piramidą, a Golf jest klockowaty i bez polotu. Rzecz jasna - piszę tu tylko o normalnych wersjach dostępnych w salonach, produkowanych w rozsądnych ilościach. Bo zarówno 205, jak i Golf II miały "uturbione" wersje, ale to już inna bajka. Na polu standardowych wolnossących kompaktów z napędem na przód Civic po prostu nie miał sobie równych.Zastanawiam się skąd wzięła się ta maniera pomijania CV w zestawieniach najbardziej "jadowitych" hot-hachy z tamtych lat. Bo wydaje mi się, że jest pomijany specjalnie, żeby nie ujmować rzekomego blasku powszechnie znanym konkurentom. Do tego dochodzą jeszcze te wszędzie wałkowane bzdety o piciu oleju. I tu wyjawię drugi przyczynek do tego wpisu. Mój znajomy spotkał ostatnio na mieście dokładnie takiego Civica, o jakim piszę. Można go poznać z daleka po czerwonych wstawkach w bocznych listwach ochronnych i na zderzakach (typowe w hot-hachach z tamtego okresu). Zagadał z właścicielem i wyszło na to, że samochód miał przejechane 440.000 km na jednym silniku (podkreślę, że bez remontu). Co więcej właściciel mówił, że rok temu był na hamowni i silnik wypluł z siebie 147 KM. Czyli przez te 25 lat użytkowania (i to pewnie niełatwego dla silnika) ubyły mu zaledwie 3 KM. 3! Silnik nie pobiera oleju. Dla mnie to kolejny przykład, że przez długi czas silniki produkowane przez producentów europejskich były konstrukcjami drugiej kategorii, nawiązując do popularnej ostatnio terminologii miłującego ludzi rządu III RP. Silnikom tym było daleko do kunsztu inżynieryjnego Hondy, co zresztą widać choćby po tym, że to właśnie ten producent jest obecnie największym producentem silników świata. Zła fama Civiców na pewno wiąże się z ich użytkownikami, którzy w latach 90. i później okrutnie katowali te samochody - nie dziwi więc fakt, że po tak ciężkich próbach silniki te z czasem się poddają. Choć gwoli sprawiedliwości - poddają się bardzo niechętnie. Silniki producentów europejskich po takim traktowaniu nie wytrzymałyby nawet połowy tych przebiegów jakie robią hondowskie jednostki. Odrębnym aspektem pozostaje pytanie, czy w ogóle daliby radę zaprojektować tak wysilone, a zarazem tak trwałe wolnossące silniki. Wydaje się, że są to cechy nie do pogodzenia - ale nie u Hondy.Czas więc porzucić mitologię związaną z Peugeotami 205, Golfami GTI i spojrzeć w kierunku czegoś lepszego, a do tego bardziej niszowego. Te auta jeszcze nie kosztują dużo, a ich osiągi i radość z prowadzenia przodowały w swoich czasach. Zresztą jeszcze dziś potrafią zaskoczyć wiele współczesnych i teoretycznie mocniejszych "wózków". Zachęcam do przejażdżki "żelazkiem" z 1.6 pod maską - zapewniam, że długo tego nie zapomnicie i będziecie chcieli kupić sobie taki samochód.

MINIMIKS Z ÅLBORG

SZROCIAKI

MINIMIKS Z ÅLBORG

Witam. W kwestii miksów nowy miesiąc zaczynamy zagranicą. Miks z Dani co prawda już był, ale była to tylko Kopenhaga. Dziś zapraszam na miks z Aalborg - to 4 co do wielkości miasto w Danii, znajduje się w jej północnej części. Klimaty motoryzacyjne, jak dla mnie, są tam bardzo podobne do tych z Holandii. Jak powszechnie wiadomo podatki od nowych samochodów są tam tak astronomicznie wysokie, że jak ktoś już kupi jakiś bolid to eksploatuje go ile wlezie, aż do przysłowiowego odpadnięcia kół. Zdjęcia zawdzięczamy Bartkowi i mam nadzieję, że napisze nam jeszcze co nieco o tych przepisach, które wspierają szrociaki na ulicach. Do takich sklepów z cuchami to chadzałbym nawet z przyjemnościąCała fura jest dosyć mocno ejtisowa, ale felgi to wręcz kipią stylistyką lat 80.Sympatyczny ryjekSympatyczna dupkaDuńczycy chyba lubią stare OplePiękna Manta BJest świetny. Ogarnąłbym tylko mechanikę i jeździł jak jest. W końcu to british racing greenI znowu ten sklep

TOP 10: Najfajniejsze sedany

SZROCIAKI

TOP 10: Najfajniejsze sedany

Witam. Ostatni Top 10okazał się być dosyć poczytny - w sumie jest dziś pod nim ponad 40 komentarzy, co oczywiście skłoniło mnie do stworzenia kolejnej części. Poprzednio pisałem o najgorszych - moim zdaniem - sedanach, czas więc na coś odwrotnego i dziś zaprezentuję listę 10 najatrakcyjniejszych - w moich oczach - nadwozi trójbryłowych. Z oczywistej racji jest to lista dużo trudniejsza do zrobienia i powstawała ponad miesiąc. Propozycji miałem w głowie na dużo ponad 10 pozycji - taką listę można by spokojnie wypełnić samymi modelami BMW, Alfy-Romeo, czy też Mercedesa, ale nie o to przecież tu chodzi. Zaczniemy w takim razie od Mercedesa, a nawet dwóch;) Kolejność na tej liście nie ma większego znaczenia, choć - rzecz jasna - mam swojego faworyta.1. Mercedes-Benz W114/W115Paul Bracq w swojej najlepszej formie. Sylwetka jest skromna, a zarazem majestatyczna - wydawało by się, że to cechy nie do pogodzenia.  Do tego spore pokłady elegancji.  2. Mercedes-Benz W126Zastanawiałem się długo który przedstawiciel Klasy S powinien się tutaj znaleźć i po długich "gdybaniach" postawiłem właśnie na W126. Z W116 jest coś nie tak, W108/109 jest zbyt barokowe. W126 natomiast posiada piękną, surową i elegancką linię, która za cholerę nie chce się starzeć. Osoby pobieżnie zaznajomione z motoryzacją wsiadając do takiego auta z dobrym wyposażeniem i V8-ką pod maską mogą pomyśleć, że to auto ma może z 15 lat, a nie 30. Wybieram wersję krótką w niebieskim metaliku i jasnym welurowym wnętrzem. I oczywiście w aftomacie. 3. BMW E12  W przypadku BMW brałem jeszcze pod uwagę E32 i E38, ale jednak E12 jest bardziej surowe, smukłe. Kolejne punkty dla Paula Bracq'a - to też jego dzieło. Ten design znowu jest bardzo oszczędny, wręcz chłodny, ale mimo to wzbudzający emocje i bardzo atrakcyjny. Ten gość naprawdę ma talent do rysowania nadwozi.4. Jaguar XJKtóra generacja, bo co najmniej kilka większych Jaagów mogłoby się znaleźć na tej liście? Wybieram XJ6 pierwszej generacji i pierwszej serii (1968-1973). Jego tył zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Proporcje są dokładnie takie jakie powinny być, czyli nisko, długo i szeroko, a do tego bardzo atrakcyjne jest to ledwo widoczne przetłoczenie tuż przed tylnymi nadkolami. Oprócz sylwetki uwielbiam jego detale - malutkie tylne klosze lamp, zderzaki z kłami, podwójny wydech i najlepsze - dwa wlewy paliwa z chromowanymi korkami. Chciałem nawet kiedyś kupić takie auto w ciemnozielonym lakierze i jasnym wnętrzem za jakąś "okazyjną" kwotę - na szczęście rozsądek wygrał i z wielkim bólem zrezygnowałem. Z tą generacją XJ od razu kojarzy mi się De Tomaso Deauville - oba auta są niezwykle podobne do siebie.5. Alfa-Romeo 166Myślałem dużo nad 159, ale ma ona jeden tak wielce skopany fragment, że ostatecznie nie znalazła się tu - a chodzi mi o przedni zwis. Jest tak astronomicznie wielki i nieatrakcyjny jak np. w Peugeocie 407. To jest właśnie stylistyczna przewaga aut z napędem na tył - wtedy można w szlachetniejszy sposób zaprojektować przód auta. 166 tez jest przednionapędowa, ale chyba z racji długości auta ten ryj nie rzuca się aż tak w oczy, jak w przypadku 159. Gdyby nie ten przeklęty zwis przedni to 159 byłaby na tej liście. Ale wracając do 166 -  obie wersje są przepiękne, stąd też nie wklejam nawet zdjęcia przodu. Generalnie to 166-tka ma smak, jest mega elegancka, ale zarazem nie jest nudna. Ideał. Wnętrze też ma fajne.6. Alfa-Romeo 164W tym punkcie zastanawiałem się jeszcze nad Peugeotem 605 - oba te auta są w końcu do siebie podobne i oba są zaprojektowane przez studio Pininfarina, ale wbrew obiegowym informacjom nie powstały na tej samej platformie. Ostatecznie wygrała Alfa - jest bardziej rasowa. Poza tym wnętrze 164 to absolutne dzieło sztuki - we wnętrzu zrobili moim zdaniem nawet lepszą robotę, niż w przypadku nadwozia.7. Maserati Quattroporte IVCo poradzić - uwielbiam to auto. Mało które coupe dorasta do pięt temu sedanowi. Ma bardzo szlachetne proporcje i jeszcze te detale np. podcięte tylne nadkola, które nie pozwalają pomylić tego samochodu z żadnym innym. No i jeszcze bardzo czytelna sylwetka klina - po prostu rewelacja.8. Fisker KarmaTo auto może się niektórym nie podobać - o ile wcześniejsze przykłady były dosyć oczywiste i klasyczne, to Karma ma zupełnie inny charakter - tu postanowiono pójść trochę odważniej. Po pierwsze uwielbiam proporcje - jest bardzo nisko, bardzo szeroko, no i jest też odpowiednia długość auta. Po drugie widać, że maczał tu palce ktoś, kto zaprojektował Astona DB9, bo szlachetność sylwetki jest na podobnym poziomie, z tym, że Karma jest bardziej awangardowa. Krótkie zwisy i bardzo duży rozstaw osi sprawia przyjemne wrażenie, że kabina jest jakby rozpięta pomiędzy dwoma masywnymi punktami - czyli nadkolami goszczącymi duże - 20 calowe felgi. Jestem wielkim fanem stylistyki tego samochodu. Nawiasem mówiąc nie tylko ja - Brian Johnson (AC/DC) powiedział, że to chyba pierwsze auto, który wygląda dokładnie tak samo jak concept car, które je zapowiadał. Jeśli coś na tej liście miałoby mieć pierwsze miejsce to bez wahania przyznałbym to miejsce właśnie Karmie.   9. 1972 Oldsmobile 98 RegencyJakieś amerykańskie żelazo musiało się tutaj znaleźć i z przebogatej oferty dużych sedanów (najchętniej hard-topów) wybieram właśnie Oldsa 98 z tego rocznika. Jak na amerykańskie standardy jest dosyć zachowawczy, choć ma w sobie coś ciekawego np. te wspaniale zaakcentowane przednie i tylne nadkola. Ale generalnie to wszystko jest w nim fajne. 10. Mazda 616Kończymy Japończykiem. I pierwsze co mi przyszło do głowy to Mazda 616. To mało znane auto - stąd też wklejam aż 3 zdjęcia żebyście mogli się jej dobrze przyjrzeć. Prawda, że ma szlachetne i rasowe linie - równie dobrze mógłby tu gościć znaczek Alfy-Romeo, a nie Mazdy.A jakie sedany Wam śnią się po nocach? No i co sądzicie o mojej liście. Piszcie w komentarzach.#10 najatrakcyjniejszych sedanów, 10 najładniejszych sedanów w historii, lista 10 najlepiej wyglądających sedanów, 10 best looking sedans ever, 10 best looking saloons in history, the 10 greatest saloon cars of all time, the 10 greatest sedan cars of all time, szrociaki, ten most attractive sedans ever, ten most attractive saloons in history, the greatest saloons of all time, top ten best looking sadans, top ten best looking saloons

Z WIZYTĄ NA: Spot WSK

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: Spot WSK

Witam. Wczoraj odbył się we Wrocławiu kolejny zlot pod banderą Wrocławskich Spotkań Klasyków. Nie mogło mnie na nim zabraknąć choćby dlatego, że mieszkam teraz może z kilometr od miejsca w którym odbył się ww. spot. Pogoda dopisała, fury też. Pojawił się m.in. sam Baldwin swoją niezastąpioną Favoritką. Zapraszam na zdjęciwa. Przepiękny egzemplarz. Nie dość, że to zdrowe E320C to jeszcze był na spasieWe wnętrzu granatowa skóra, klimatronic, el. regulacja foteli itd.Uwielbiam wnętrze wczesnych XJTak - jestem zakręcony, ale tym Miśkiem

Z WIZYTĄ NA: Poznań Motor Show 2016

SZROCIAKI

Z WIZYTĄ NA: Poznań Motor Show 2016

Witam. Po raz pierwszy miałem okazję pojechać na targi Poznań Motor Show, które są ponoć największymi targami motoryzacyjnymi w Polsce. Generalnie rzecz biorąc to nie zawiodłem się, bo oprócz kilku ciekawych plastików to pojawiło się naprawdę dużo klasyków, co zresztą już zaraz zobaczycie sami. W dziale akcesoria spory atak przypuścił Tajwan - przedstawiciele przeróżnych małych firm z tego kraju/prowincji zajmowali chyba połowę jednej z większych hali. Do gustu przypadły mi też niektóre stare budynki Międzynarodowych Targów Poznańskich. Ze smutnych rzeczy - wystawcy nowych samochodów to głównie dealerzy, a nie importerzy, co świadczy o tym, że nasz rynek wciąż jest traktowany przez producentów jako rynek drugiej, jak nie trzeciej kategorii. Ale nie smutam już - czas na zdjęcia.No dobra - akurat pierwsze zdjęcie jest dalej letko smutnawePierwszy raz miałem okazję zobaczyć z bliska projekt czegoś co ma przypominać Syrenę. Wątpliwa ona była ta przyjemnośćClarkson zapytany jakiś czas temu - sprzedaży jakiego samochodu najbardziej żałuje - odparł, że właśnie A-R GTV6Tuż obok nowej Mazdy 124 Spider stał sobie jej poprzednik...Fiat 124 Spider. Bez sensuTu stało kilka fajnych Meroli, ale też kilka okrutnie szpetnych E500 zdecydowanie można zaliczyć do tej pierwszej grupy. Raziła mnie tylko ta atrapa pomalowana na czarnoPierwsza grupaA tu był popis brzydoty od Mansory. Najpierw GLE CoupePotem strasznie zeszpecona klasa GA na koniec jeszcze toNa parkingu pomiędzy halami też stały całkiem niezłe gablotkiUAZ wiecznie żywyBochenek też - dalej go produkująJakaś nieznana mi bliżej firma zajmująca się tłumikami do motorowerów i samochodówCizas - ale paskudztwo. Toyota po raz kolejny pokazała, że robi jedne z najbrzydszych samochodów na rynkuAutomobilklub Wielkopolski pokazał zbiór ciekawych FiatówPierwszy brylant - Fiat 1200 Pininfarina w kabriolecie z 1959 rokuDrugi brylant - Fiat 1500 Pininfarina w kabriolecie z 1966 rokuDobrze pomodzona RX-8Fajne malowanie. Ale i tak nie chciałbym jeździć czymś takimJak Poznań to muszą być Tarpany i HonkeryTen był ponoć po remoncie. Chyba remącieDziwny efekt dają te powłoki ceramiczneJakiś taki aksamitny jest ten połyskKorniszona prawie bym przegapił, bo stał ukryty wśród jakiś dupereli do diagnostyki

młoda rp moto

DS4 i DS4 Crossback - Prezentacja

Na rynku samochodów premium od niedawna próbuje zaistnieć nowa marka DS Automobiles. W ostatnim czasie mieliśmy przyjemność zapoznać się z odświeżonym DS4 i zupełnie nową wersją DS4 Crossback, będącą odpowiedzią na rosnące zainteresowanie crossoverami. DS Automobiles

SZROHISTORIA: Radziecki barnfind z Jelcza-Laskowic

SZROCIAKI

SZROHISTORIA: Radziecki barnfind z Jelcza-Laskowic

Witam. Dziś coś ekstra z czasów jeszcze analogowej fotografii - aby zobrazować Wam tę przygodę musiałem zeskanować stare zdjęcia, które znalazłem w domu rodzinnym. Historia jest tak stara, że nieomal zapomniałem, że takowa w ogóle była, choć po dłuższym namyśle to trudno ją zapomnieć. Było tam tyle zwrotów akcji, śmiechu, smutku, irytacji i wkurzenia, że zdecydowanie warto ją przybliżyć. Miejsce akcji - podwrocławski Jelcz-Laskowice, gorące lato, bodaj 2002 rok.Całą akcję przeprowadziłem z moim najlepszym kumplem - Kozą, z którym to musiałem się skonsultować, gdyż nie pamiętałem wszystkich szczegółów tej historii. Od niego też to wszystko się zaczęło. Otóż dziadek Kozy miał ukrytego w garażu w Jelczu-Laskowicach Zaporożca 968. Byliśmy podówczas jeszcze w liceum i chyba nawet nie mieliśmy prawa jazdy, choć motoryzacyjna wkrętka w naszym wypadku była już dosyć mocno rozkręcona. Nie dziwne więc, że tylko jak o tym usłyszałem to stwierdziliśmy, że nie możemy tego tak zostawić. Koza po szybkich konsultacjach z dziadkiem potwierdził informację, a co więcej uzyskaliśmy zgodę dziadka (wciąż trzyma się dzielnie, a ma już 95 lat!) na wytarganie ZAZ-a z garażu i próbę jego uruchomienia! Nie trzeba dodawać jak bardzo byliśmy z Kozą zajarani taką możliwością. Porażka nie wchodziła w grę i musieliśmy zrobić absolutnie wszystko, żeby przejechać się "Uszatem".Po otwarciu drzwi garażu naszym oczom ukazał się Zaporożec, choć trochę nowszy niż myślałem - model 968M, czyli już nie "Uszat", lecz w fajnym, morskim kolorze. Był trochę zawalony jakimiś szpargałami, cały pokryty grubą warstwą kurzu i pajęczyn - ewidentnie zastany. Nikt nie pamiętał już jak długo gościł w tym garażu, ale było to na pewno ponad 10 lat. ZAZ opierał się o podłoże 4 dętkowymi "flakami", co jak się wkrótce okazało było najmniejszym problemem. Po napompowaniu wszystkich 4 opony auto podniosło się w górę o dobre 15 cm i - o dziwo - ten stan utrzymał się! Ufff - jeden problem z głowy. Mieliśmy już przygotowany naładowany akumulator, który wyciągnęliśmy z obok zaparkowanego Kaszlaka (również należącego do dziadka Kozy), kanister z benzyną (91 oktanową - stał w rogu szopy) i - co istotne - dużo chęci. Z tego co pamiętam podpompowaliśmy paliwo do gaźnika, wsadziliśmy naładowany akumulator i pełni nadziei po prostu zakręciliśmy motorem. W garażu rozległ się tylko jakiś pusty dźwięk, a auto nie zakręciło, wobec czego oczywiście nie odpaliło. Sprawdziliśmy wtedy iskrę - była! Przy okazji sprawdzania świec zajrzeliśmy do wnętrza cylindrów i widok był generalnie rzecz biorąc mało optymistyczny - wszędzie pełno rdzy. To była przyczyna dlaczego auto nawet nie zakręciło - cały układ korbowodowo-tłokowy był masakrycznie zastany.Wobec powyższego stanęło na tym, że trzeba spróbować to zrobić na pych - czyli na siłę rozruszać to całe żelastwo w środku. Przyznam - niezbyt finezyjna metoda, ale radzieckie żelazo powinno być odporne na takie przedsięwzięcia. W celu ułatwienia takiego brutalnego rozruchu poprzez otwory na świece wlaliśmy do cylindrów jakiegoś rzadkiego, przepracowanego oleju, który stał gdzieś w pobliżu. Przez pewien czas próbowaliśmy sami, ale Zaporożec był tak zastany, że bardzo ciężko się go pchało w dwie osoby i szybko zabrakło nam sił. Wtedy padł chyba najgłupszy z naszych pomysłów. Koza posiadał wtedy (w sumie to nadal ma) czerwono-beżową Jawę 50 Mustang. Oboje nie mieliśmy wtedy prawka (ja prawdopodobnie byłem w trakcie kursu), a zatem też i samochodu, toteż w grę wchodziła tylko jedna opcja - holowanie samochodu motorowerem:D Żeby było jeszcze głupiej to do podpięcia obu pojazdów użyliśmy zwykłego sznurka do snopowiązałek o średnicy dobrego milimetra, gdyż tylko to było pod ręką. Bardzo "sprytnie" złożyliśmy go na dwa razy, żeby był mocniejszy i podjęliśmy próbę holowania. Jawka ze swoim korkowym sprzęgłem i mocą całych 4 KM, nie była zbyt chętna do współpracy i generalnie paliła sprzęgło emitując przy tym dosyć mało atrakcyjną woń siarkowodoru. O dziwo za którymś razem z kolei udało się ruszyć, ale - rzecz jasna - sznurek pękł i to było na tyle z holowania. Ale nie poddaliśmy się - wizja karnięcia się po wsi starym samochodem była znacznie silniejsza. Do dziś pamiętam tę motywację.Uruchomiłem wtedy swojego "soszial skila" (ciężko w to uwierzyć, ale posiadam takie coś) i namówiłem grupkę przyglądających się nam, niczego nieświadomych jeszcze dzieci w wieku wczesnej podstawówki do pomocy. W zamian za usługę roztoczyłem przed ich oczami kolorową wizję przewiezienia wzmiankowanym bolidem - o ile oczywiście odpali. Dzieciaki kupiły to i były bardzo chętne do współpracy. Ustawiliśmy się zatem na długiej prostej startowej złożonej z betonowych płyt i przystąpiliśmy do odpalania bolidu wykorzystując gromadę dzieciaków i nas -  zadowolonych z siebie starych koni (w porównaniu do nich) w środku:D Jak myślicie - dało to coś? TAAAAAAAAK! Zaporożec radośnie odpalił wydalając z siebie przy tej okazji wyjątkowo obfitą fioletowo-czarną zasłonę dymną, a do tego jeszcze zraszając wszystko co było za nim jakąś podejrzaną i gęstą czarną mazią. Co najciekawsze - dzieciaki z ciemnymi glutami we włosach, osmalonymi twarzami i gęstą zawiesiną na ubraniach były bardzo szczęśliwe, co było widoczne w zasadzie tylko po białych zębach ukazujących się zza ich ciemnego lica, niczym poranne słońce rozjaśniające mrok. My też byliśmy bardzo zadowoleni. To stara prawda - odpalanie starych wehikułów to świetny sport dający masę satysfakcji i po wielu próbach udało nam się!Nasze wersje co do tego, co zdarzyło się dalej odrobinę się różnią... Chciałbym napisać, że w podzięce przewieźliśmy potem te dzieci po wsi, ale Koza mówi, że najprawdopodobniej zlaliśmy je i po prostu pojechaliśmy poupalać auto;) Wykorzystaliśmy biedne dzieciaki - tak przyznaje się, ale radość z odpalenia ZAZ-a była tak ogromna, że zapomnieliśmy o wszystkim innym. Śmigaliśmy nim potem po polnych drogach pokonując "hopki" z jakimiś abstrakcyjnymi prędkościami, co zapewne wprowadziłoby w spore zakłopotanie samego Colina McRae'a. Ostatecznie jednak odbiło się to na kondycji samochodu. Po jakimś czasie straciliśmy chyba 1 bieg i jeszcze któryś kolejny, dotoczyliśmy się do "bazy" po czym wjechaliśmy z powrotem do garażu. Niemniej radocha i tak pozostała - jeszcze w liceum zaznaliśmy przyjemności prowadzenia poślizgiem tylnonapędowego samochodu po szutrowych drogach, co dotąd mogliśmy znać tylko z kiepskich wówczas gier komputerowych.Szatańskie blachySzkoda tylko, że w zasadzie zepsuliśmy dziadkowi Kozy samochód. Na szczęście nie miał do nas o to żadnych pretensji, chyba nawet cieszył się naszym szczęściem. Nasze rajdowanie musiało odbić się szeroki echem w lokalnych mediach, gdyż po jakimś czasie do dziadka zgłosił się jakiś gość celem zanabycia Zaporożca i ostatecznie dobili targu za 50 lub 500 zł. Gość naprawił go i chyba sprzedał dalej, ale nie pamiętam już dokładnie co działo się dalej z tym samochodem. Teraz jak o tym myślimy z Kozą to szlag nas trafia, że tak się wyj..... na to auto. Dziś fajnie byłoby mieć go dalej, może nawet wyremontować - w końcu było to rodzinne auto.Jeśli Szrohistorie przypadną wam go gustu to będzie ich wincyj.

MIKS KORONOWY

SZROCIAKI

MIKS KORONOWY

MIKS LIDLOWY

SZROCIAKI

MIKS LIDLOWY

Witam. Jeszcze do niedawna mieszkałem w takiej lokalizacji, że do Lidla mogłem chodzić w kapciach - tak zresztą raz było. Czasami bywałem tam kilka razy w ciągu dnia i dzięki temu często udawało mi się trafić na jakieś ciekawe samochody - i stąd też pomysł na osobny miks tylko z samochodami napotkanymi na parkingu przed Lidlem, a konkretnie to tym na  ul. Długosza. Materiały zbierałem chyba z pół roku, ale opłaciło się. Lidl za pradakt plejsment odpłacił się całorocznym karnetem na paszteciki grzybowe. W przygotowaniu są już 2 inne miksy sklepowe, może i oni coś rzucą.Piękne sierpyWąska lampa - dlatego się tutaj znalazłTo jedno z ciekawszych znalezisk (no może oprócz tej Tary 603 po koniec) - Opel Ascona C w bardzo przyzwoitym stanieWycieraczki reflektorów - niezmiennie bardzo wysoko na mojej liście must haveMmmm - Baleron jeszcze na czarnych - to też jest wysoko na liście must haveTo trochę naciągane - bo to już nie parking LidlaJakaś tłusta wersja Defa - nie wiem do czego, ale jak to u Niemców - torpeda na pace musi byćJeszcze jeżdzoIntensywnie ślinie się do takiego XJ-ta, a już zwłaszcza takiego w 4 litrachPięknie zlewa się z kolorem tej kostkiPiękna para z połowy lat 90.Dużo dziś Poldonów - a będzie jeszcze jeden Atu PlusBaleronów też dopisałoŚliczny kolor, choć Pan odwraca od niego wzrokNiebyt zgranie wyszła im ta konwersja na liftbackaZ właścicielem tego Kaszla uciąłem sobie miłą pogawędkęBył zaskoczony, że z całego parkingu robię zdjęcia tylko temu KaszluKiedyś już byłaTen Poldon był w stanie idealnym - na zdjęciu tego nie widać, ale wierzcie mi na słowoTaki Borewicz w pickupie to bardzo fajny strzał - nie zostało ich już zbyt wieleCiekawe z czego są lusterka - Ducato?I znowu pradakt plejsment - dawać miód!Mój były sąsiad - ma też 3 litrowe C124No dobra - żartowałem z tą Tatrą 603. 

TOP 10: Ohydne sedany

SZROCIAKI

TOP 10: Ohydne sedany

Witam. Wbrew lansowanej przez niektórych osobników tezie old fashioned saloon to zdecydowanie najfajniejszy typ nadwozia na rynku. Tak było, jest i będzie. Nie jest tak napompowany jak te wszystkie hatchbacki, liftbacki, SUV-y, minivany itd. Nie wozimy też nikomu niepotrzebnego powietrza i dodatkowego żelastwa, jak w kombi. Oki - może coupe też jest fajne, ale to nie to samo co klasyczny sedan. Bo czym może jeździć zły charakter w jakimś serialu/filmie jak nie sedanem, żeby wyglądać poważnie? Poza tym jak patrzę po znajomych, którzy lubią motoryzację, to duża część z nich jeździ właśnie sedanami. Niemniej są sedany, albo coś co je tylko udaje, które wyglądają tak podle, że aż postanowiłem stworzyć listę takiego oto haniebnego badziewia. Już na pierwszy rzut mózgu przychodziło mi na myśl wiele przykładów ze "złotej" ety malaise, kiedy to co drugi sedan wyglądał jak koszmar na kołach, ale postanowiłem ograniczyć się tylko do dwóch takich koleżków. Zacznę jednak od najbardziej drastycznego przykładu, przygotujcie się.1. Co może być bowiem gorsze niż minivan w wersji sedan? Chyba nic. No dobra - może być jeszcze gorzej - to Seat. Mówimy o trzeciej generacji Toledo (Typ 5P) produkowanej w latach 2004-2009 i choć moje twierdzenie, że to sedan jest trochę naciągane to fakty są takie, że Toledo oznaczał zawsze trójbryłowe auto typu sedan i tu mamy do niego ewidentne stylistyczne nawiązanie. Zasadniczo to jednak 5 drzwiowy hatchback. Albo minivan w wersji sedan - trudno to jednoznacznie nazwać. Jedno jest natomiast pewne - nie mogę patrzeć na to gajewno - wolałbym posiadać srebrną Octavie 1.9TDI w pełnym korbotroniku, niż takie coś. Ba - wolałbym na co dzień jeździć dwusuwowym Trabantem, niż tym Toledo. 2. Terenówka w wersji sedan. Też takowa była - Suzuki X90. Co za żenada. To auto z zestawu akcesoriów dla lalki Barbie, ale powiększone do autentycznych rozmiarów. Naprawdę wolałbym posiadać New Beetle'a 1.9 TDI, niż takie Suzuki. Swoją drogą to chyba fajny pomysł na wpis - auta jakich za żadne skarby nie chciałbym mieć. Jest dużo prawdy tym, że to jedyne auto świata, które wygląda lepiej z wielką puszką pewnego napoju na barkach niż bez niej.3. Renault Thalia - to auto po prostu musiało się tu znaleźć. Nie będę się nad nim pastwić - sprawa jest oczywista i powszechnie znana. Do hatchbacka doczepiono po pijaku tył od czegoś zupełnie innego, co akurat walało się na magazynie. Nad ranem stwierdzono - mamy hotowy produkt pany. Dokładnie tak powstało to auto. Na szczęście nie widuje się ich zbyt dużo na ulicach, wobec czego średnia długość życia w Polsce rośnie.4. Opel Corsa B sedan. Ta sama sytuacja co wyżej. Niespecjalnie chce mi się coś dodawać. Pierwszy raz widziałem to podczas pobytu w Chinach - wrażenie niesmaku pozostało do dziś.5. Toyota Yaris sedan. To auto także widziałem pierwszy raz w Chinach i wspomnienia dokładnie takie same jak wyżej. 6. Ford Anglia 105EPrzeniesienie stylistyki dużych samochodów z USA z lat 50. na samochód znacznie od nich mniejszy nie mogło wyjść temu autu na dobre. Anglia ma podobnie zaprojektowaną tylną szybę co Citroen Ami 6/8, ale francuski konkurent ma jednak jakiś urok - też jest brzydki, ale w jakiś taki sympatyczny sposób i ostatecznie nie znalazł się tutaj.7. Dodge Dart II generacji (1962).Zawsze zastanawiam się co jest bardziej ohydne w tym aucie - przód, tył, czy bok. No ale na potrzeby tego wpisu przyjmijmy, że tył. Samochód był tak okropny, że produkowano go tylko przez rok.8. Toyota Mirai. Jest tak nowocześnie, a zarazem tak strasznie. Zawsze myślałem, że takie auta mają przyciągać nabywców swoim wyglądem - tu postawiono na odstraszanie. Po dłuższym namyśle stwierdzam jednak, że jest to przemyślana i dobra taktyka. Nie jest tajemnicą, że kwota za jaką Toyota sprzedaje to auto jest niższa od kosztu jego wytworzenia, na każdym egzemplarzu tracą więc siano. Consuela z Family Guy'a na jego widok zapewne powiedziałby tylko: No, no, no. More lemon pledge.9. Chrysler Executive Limousine z 1983. Dobra - jakiś malais musiał się tu znaleźć. Długo myślałem co wybrać. Przykładowo jest tyle parszywych LeBaronów, że one same wypełniłyby tę listę, ale ostatecznie postawiłem na to co widzicie. Wielce prestiżowa limuzyna wyglądająca jak przedłużony Kaddet D w sedanie. Grejt.10. Cadillac Seville z 1980 roku.Clarkson powiedział kiedyś o Chryslerze Crossfire, że wygląda jak ....jący pies. Było w tym sporo racji. Trochę analogicznie ten Cadillac kojarzy mi się z psem moich rodziców - suczką pitbula, która uciekając podciąga pod siebie tyłek (coś jak w bajkach) i wygląda to bardzo komicznie. Tak samo komicznie wygląda to auto. O dziwo sprzedaż tego modelu była większa niż 10 egzemplarzy. W sumie to sukces.Jak podobają się Wam przedstawione przykłady i co byście sami dodali - piszcie w komentarzach.         

PRZEGLĄD ŻELAZA WROCŁAWSKIEGO cz. 20

SZROCIAKI

PRZEGLĄD ŻELAZA WROCŁAWSKIEGO cz. 20

PRZEGLĄD ŻELAZA BIELSKO-BIAŁEGO cz. 5

SZROCIAKI

PRZEGLĄD ŻELAZA BIELSKO-BIAŁEGO cz. 5

Witam. Dziś kontynuujemy Przegląd Żelaza Bielsko-Białego. Dzięki uprzejmości Adama "Ktośka" będziemy mogli zobaczyć jakież to fajne gabloty można znaleźć w południowej części Polski, a konkretnie to w Bielsku-Białej na Śląsku i w jego najbliższych okolicach. Jestem pod dużym wrażeniem ilości i jakości fotografowanego żelaza. Chwała Adamowi, że go dla nas uwiecznił. Z dzisiejszego wpisu najbardziej podoba mi się Audi 100 C3 na żółtym szyldzie. Generalnie to mam brain error jak na to patrzę. Niby łapie się wiekowo - w końcu zaprezentowali je w 1982 roku (w tamtym czasie M-B robił jeszcze Beczkę!), a to już 34 lata. Z drugiej jednak strony strony, dobrze pamiętam z mojego pobytu w Pekinie widok kilkuletnich Audi 100 C3, tylko pod jakąś dziwną chińska nazwą. Także tego - zdjęcia:

OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 20

SZROCIAKI

OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 20

Witam w jubileuszowym, bo już 20. Okresowym Wypróżnieniu Telefonu. Zacznę od ponownego podkreślenia, że nie udostępniamy danych lokalizacyjnych aut, które przedstawiamy w miksach. Ostatnio jest coraz więcej takich zapytań. Przykładowo tydzień temu trafiło się jedno motywowane chęcią "ratowania" 2 rzadkich samochodów. Była to próba obejścia zasady nie udostępniania miejsca postoju - zamiast tego prośba o podjechanie do właścicieli i wręczanie im kontaktu. Na moją odpowiedz odmowną i wymianie kilkunastu maili był płacz, że nie chce człowiekowi pomóc (chyba zarobić;). Zupełnie jakbym miał czas na jeżdżenie po Wrocławiu i chęć na docieranie do ludzi, którzy zazwyczaj nie chcą by do nich docierano. Jedynym odstępstwem jest sytuacja jak ktoś jest naszym dobrym znajomym;), albo jak auto jest na sprzedaż (stosowna kartka na szybie itd.). Dobra - tyle wiadomości parafialnych - czas na fury. Dziś czeka na Was aż 69 zdjęć, a zaczynamy od gęsto ufajdanej Cegły. SVX i Garb mają, wbrew pozorom, trochę wspólnegoAleż to fajnie dudniCadillac DeVilleTeraz trochę otwieranych reflektorów - 944, MR2,...924 x 2Celica była dopieszczona w diabłyNadałby się do MIKSU REKLAMOWEGOPolski HummerAle było zbiegowisko - co chwila ktoś robił jej zdjęcia626 GD Coupe - będzie jeszcze jednaTrochę śmiesznie wyglądają te oryginalne felgiFajna para - szkoda, że XM nie był w kombiaczu2 Kaszlaki i 3 sukiSpasikChyba pierwszy raz widziałem 1203 na żywo      Na koniec jeszcze linki do wcześniejszych OWT (od 10 do 19):OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 10OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 11OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 12OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 13OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 14OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 15OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 16OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 17OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 18OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 19

CIĄGNIE WILKA DO LASU...

SZROCIAKI

CIĄGNIE WILKA DO LASU...

Witam. Jak już pisałem na szrociakowym FB tydzień temu przeprowadziłem się z Zacisza na Krzyki, a konkretnie to na Borek. Fajna, cicha, willowa okolica, a w pobliżu Park Południowy. Dużym atutem mieszkania jakie wynajęliśmy było miejsce postojowe na posesji, co bardzo mnie przekonało do tej oferty. Już na wstępie właściciel mówił mi, że wynajmuje garaż znajdujący się na tyle posesji i, że jeden gość składa tam jakieś fajne auto i w weekendy trzeba mu udostępnić przejazd. Dziś miałem okazje zobaczyć co to i nie rozczarowałem się. W tym wypadku można naprawę powiedzieć, że to jedyne takie auto w Polsce, a do tego jeszcze o mocy 450 KM+. Ale najpierw kilka obrazków, a na koniec ten potwór. Już sam podjazd jest ciekawy. Oprócz Balerona w kobiaczu stoi tam Audi S6(C4). Potem mój C124, E34 kumpla, a dalej...Uszczelcy uciekli, ale za tydzień wrócą:)Samochód to Audi 200 Turbo Quattro w specyfikacji rajdowej i malowaniu zgodnym z tym, w jakim te auta startowały w Mistrzostwach Świata. Pod maską siedzi uturbione 2.1 10V o mocy około 500KM. Właściciel - Artur - twierdzi, że to jedyne takie auto w Polsce i jedno z nielicznych w Europie. Na co dzień porusza się Audi S6 (C4), w którym sam robił silnik i jest on lekko "dłubnięty" w stosunku do serii - jedyne 380 KM. Do tego zaoferował mi pomoc we wszelkich mechanicznych pracach przy Baleronie. Podsumowując - miałem nosa do tej przeprowadzki.