U Beboka
Jeżdżący oksymoron - 145 w bokserze!
Zapewne jest grupka osób która mimo mojego plebejskiego stylu zagląda tu, czyta moje wypociny i wie że buczek jest w lakierni.Widziałem go ostatnio. Elementy po spasowaniu na aucie są ponownie zdemontowane i lakierowane. Koła za chwilę będą do odbioru, w pięknym ciemno grafitowym kolorze. Tapicerka też się szyje już od zeszłego tygodnia i również będzie do zabrania lada dzień.W ten weekend robimy black helle. I potem będzie tylko jedno wielkie czekanie na telefon: Panie, bier pan ten złom! Ale zanim to nastąpi doczekałem się auta zastępczego! I powiem wam, że takiej ilości skrajnych uczuć wobec jednego auta, długo nie czułem.Wóz jest moim skromnym zdaniem, całkowitym odwróceniem stereotypu o marce która wypuściła to coś. Alfa-Romeo 145 1,4 8v SOHC bokser Budzi we mnie strasznie mieszanie uczucia. Jest jedną z raptem kilu Alf które mi się jakoś specjalnie nie podobają. Może kilka najnowszych i dopasionych sztuk po liftingu jako tako wygląda, ale jest dużo innych modeli które w każdym wydaniu wyglądają po prostu fajniej. Ta jest jeszcze troszeczkę zmęczona życiem, jako to wóz zastępczy, co całkowicie niszczy jakiekolwiek szanse na efekt "wow".Drzwi kierowcy są całkiem inne, a wszystkie inne elementy mimo że oryginalne i w oryginalnym lakierze, mają jego ubytki. Całość wygląda jakby była przygotowana na Wrak-Race.Myślałem że 1,4 8v to będzie jakaś fest padaka, toczydło wolniejsze od Astry I w bieda wersji. Więc otwieram jebitne drzwi, wsiadam i co widzę?Paskudne wnętrze, ale za to z ogromną ilością miejsca! No po prostu przeraża ten brak czegokolwiek przed nogami pasażera. Niby miejsca w brud, ale w praktyce jakbyś chciał położyć gdzieś telefon, długopis, to nie za bardzo jest gdzie! Koło skrzyni biegów nie bardzo, bo wszystko jest zaokrąglone, schowki-szufladki w drzwiach to jakaś kpina, jedyna szufladka to ta pod radiem, bo to co jest przed nogami pasażera, ciężko nazwać schowkiem, w apteczce jest więcej miejsca.No, na długopis znajdzie się miejsce! Obok lewarka ręcznego, który nie wiedzieć czemu, jest na tunelu od strony pasażera… Włącznik mgłowego tylnego jest na manetce z lewej strony (przedniego nie mam na wyposażeniu), podgrzewanie szyby jest w tym samym miejscu na prawej manetce. Jedyny klawisz jaki został w miejscu klasycznym to reset dziennego licznika kilometrów. Sama stylówa też wygląda raczej jak lata późno osiemdziesiąte. A tu się okazuje że wóz swoją premierę miał w latach 1994-95! Kiedy wchodziło boskie E39 a ciekawe E36 było już klepane od 5 lat, makarony wciskały jako „nowe” takie coś! No horror. Ale zawsze to 4 koła na dojazd do roboty… Więc bez optymizmu wsiadam, oglądam tą tapicerkę we wzorek niczym z rogówki z tamtych lat, szara z fioletowo zielonymi wzorami. Ble! Wkładam kluczyk, kręcę, no i kurde nie jest tak źle! Czekam chwilę aż wszystko się dobrze „rozsmaruje” w silniku, paski przestaną piszczeć (chyba stała w jakimś wilgotnym miejscu jakiś czas zanim ją dostałem), poczekałem aż zgasną wszystkie kontrolki i delikatnie przegazowałem. No kurde! Fajnie to to chodzi! Delikatnie przejechałem kilka metrów i normalnie doznałem pierwszego dziwnego uczucia. Mianowicie wygląda jak hasiok, w środku wszystko jest jak obrzygane, ale klang jest naprawdę fajny! Na początku trochę dziwnie reaguje na pedał gazu, krztusi się jakby po za mocnym depnięciu, więc trzeba jechać jak renówkami: Delikatnie wciskać gaz proporcjonalnie do obrotów, wtedy jedzie najoptymalniej. Spędziłem w niej pół dnia, przejechałem się trochę ekspresówkami, trochę uliczkami bocznymi kurde spodobało mi się! Po wygrzaniu wszystkiego, sprawdzeniu że ogólnie działa jak należy, dźwięk po prostu rozpierdziela! Jest jak połączenie silnika garbusa, Porsche z NFS Porsche i cywilnego wozidła za sprawą seryjnego, sprawnego wydechu. Te wibracje są po prostu nie do opisania! Na następny dzień sporo jeździłem po drogach wojewódzkich, ładniutkich, z nowiutkim asfaltem! Prowadzi się jak gokart! I mimo wyjebanego doszczętnie przedniego zawieszenia (kierownica w czasie jazdy na wprost spokojnie jest skręcona o jakieś 20-30 stopni...) zakręty łykało się niesamowicie sprawnie, no po prostu rewelacyjnie! W porównaniu z tym czym jeżdżę na co dzień, czyli tona-siedemset na 15” balonach i Astra I aka ‘ponton’, 145 jest zwinna jak nartnik! Koleś w A6 bał się na mokrych łukach jechać cały czas na zadku, za to na prostej jak stereotypowy buc, siedział 1m za zderzakiem. Sam silnik to coś pięknego! Niby 1,4, niby 8v. Bokser w Alfie kojarzy się jak coś co nie może się udać (nie byłem aż takim fanem marki żeby mieć świadomość o co w tym chodzi, spodziewałem się fest wtopy). A tu się okazuje że chodzi to bosko! I bardzo lubi wysokie obroty! Czerwony warning na obrotomierzu zaczyna się na 6tyś, na razie dokręciłem ją do 6,5 i wyżej się boje, w końcu to pożyczak ;) Ale od dołu do samej góry jest jeden cug, równiutko z obrotami się rozkręcający. Piękne są dolne partie. Od 2 tysięcy jest taki niski, gardłowy dźwięk, o którym wszystko inne o tej pojemności może tylko pomarzyć! No i przyśpieszenie też jest całkiem całkiem! Wszystko to składa się na opinie całkowicie odwrotną niż tą która krąży o Alfach. Kojarzą nam się na wzór pięknych kobiet o ponętnych kształtach, piekielnym i pełnym grzechu spojrzeniu, które mają swoje fochy i widzimisię. Wszystko się znosi bo są tego warte. Tutaj mamy raczej jej wąsatą koleżankę która urodą nie poderwie nikogo, przynajmniej nie przy pierwszym spotkaniu, ale kiedy się ją pozna (czasem przy okazji, czasem siłą), okazuje się że to super babka z którą można iść na miasto, olać spojrzenia wszystkich dookoła i po prostu się dobrze bawić! Jest jeszcze jeden biały kruk – bokser 1,7! Jak to musi pięknie smigać! Jeździłbym mimo tego nadwozia i jeszcze gorszego wnętrza! Zostawiłbym znaczek 1,4 i śmiałbym się z golfiarzy, warcząc wściekle po mieście! Z jednej strony nienawidzę tego auta, z drugiej… no kurwa! Fajne jest!P.S. Dupa jednak pierwsza wylatuje z zakrętu. Już wiem gdzie się kończy przyczepność.