benzynoseksualny
Drapieżnik alfa
Zimna wojna – czyli napinanie muskułów i strasznie się nawzajem. Rozwijanie nowych technologii i pchanie za wszelką cenę maszynerii wojennej na najwyższe dostępne levele. Gdy dwa państwa biorą udział w tego typu konfrontacji, cała reszta świata nie może spać spokojnie. Każde państwo, które może, zaczyna podejmować działania, które sprawią że i jego obywatele będą mogli spać spokojnie. Eskalacja konfliktu geometrycznie rozciąga się na cały świat. Aż w końcu któryś z „graczy” musi powiedzieć pass. Świadczy to o dwóch rzeczach. Albo nie miał już jaj, pieniędzy i nerwów, albo chłodno przekalkulował ryzyko, schował dumę do kieszeni, przyznał że przegrał i zajął się czymś innym. I muszę wam powiedzieć, że to co działo się pomiędzy Mitsubishi a Subaru na przestrzeni ostatnich lat to właśnie taka zimna wojna. Japońskie skurczybyki okopały się na motoryzacyjnej linii Marignota i z determinacją samurajów walczyli o każde następne trofeum w rajdach WRC. Mitsu wypuszczało kolejne generacji fantastycznego Lancera EVO – samochodowego odpowiednika doktora House’a. Zimnego skurwiela, giganta w swojej klasie, dla którego liczyły się tylko wyniki, wyniki i wyniki. Subaru natomiast odpowiadało innym doktorem – Hannibalem Lecterem, maniakiem, totalnym schizolem i zabójcą, który z wyrachowaniem obcinał głowy konkurencji. Co na to pozostali producenci, zajmujący się podobną klasą aut? Nissan zbroił swoje Skyline’y w napędy na 4 koła i nowe sprężarki. Renault pakowało coraz mocniejsze motory i większe dyfuzory do Meganek i Clio R.S. Na co Volkswagen odpowiedział latającym bakłażanem Seatem Cuprą, który jest szybszy na niemieckim Ringu od Megany o kilka sekund. Chociaż zaraz zaraz, już nie, bo żaboloty zabrali się za Megane, usunęli z niej stojaki na bagietki i berety, przez co stała się lżejsza i szybsza i znów mają rekord! Honda natomiast odgraża się od kilku lat, że nowy Civic Type-R pojedzie na północnej pętli toru Nurburgring, tak szybko, że nie zdarzą go nawet dobrze wyprodukować a już będzie na mecie. To i tak nic, w porównaniu z tym co wyprawiają inne marki. Kia robi wszystko co może, żeby ProCee’d choćby wyglądał na sportowy, a Hyundai wymyśla Velostera, ślepo wierząc, że ludzie pochylą się nad jego odrażającą brzydotą z litością i kupią ten samochodowy odpowiednik człowieka-słonia. Niemcy również, niby od niechcenia, niby nie zważając na przepychanki „drobnicy” ładują gargantuliczną ilość koni mechanicznych do Beemek xdrive i Audi holdex-niby-quattro. Ale czym są te ich aryjskie napędy na 4 koła, przy ogorzałej na rajdach, czterokołowej furii Evo i Imprezy? Oczywiście, nie można powiedzieć że działają źle, ale napęd 4×4 z BMW w porównaniu z Subaru, jest jak lalunia w obcasach, przy pieszej turystce w butach z membraną na wycieczce nad Morskie Oko. Owszem, każda z nich dotrze na miejsce. Ale to ta pierwsza będzie ślizgać się na kamieniach, kląć i machać wściekle podróbką torebki Gucci. I to właśnie po nią najpewniej przyleci GOPR helikopterem, gdy się przewróci i kostka spuchnie jej jak serdelek z Biedronki w mikrofalówce. Wracając do zimnej wojny między obydwoma rajdowymi sedanami. Pomimo, iż w rajdach WRC obydwie stajnie nie biorą już udziału, mogę stwierdzić że wojnę wygrało Subaru. Ponieważ najnowszy model na rok 2015 właśnie niedawno wyszedł na rynek. Natomiast Mitsu zapowiedziało, że przestaje się zachowywać jak ośmiolatek i ma coś lepszego do roboty niż ciągłe porównywanie wielkości penisów z Subaru. I idzie pobawić się innymi zabawkami. Odpuszczają Evo na rzecz nowego projektu sportowej bryki, bazującej ponoć na legendarnym coupe 3000GT. Cytując wprost z nowego filmu o Godzilli: „zostaje jeden pradrapieżnik alfa” nowiusieńki sedan, nazwany przez Subaru nie „Impreza WRX STI” a „WRX STI”. Czemu bez Imprezy? Nie wiem, może jest to ślepa wiara, że auto obroni się samo, może chęć oddzielenia cywilnej linii modelowej od ryczących potomków rajdówek? Ja tam bym wolał siedzieć w aucie, które na bagażniku ma emblemat IMPREZA. To hasło wytrych, dla każdego motomaniaka. Podobnie jak hasło „Jennifer Lawrence nago” dla każdego nastolatka. Trochę szkoda, że zrezygnowano z tej nazwy. W każdym bądź razie, miałem niezwykłą okazję i nie powiem, przyjemność jeździć przez parę dni tym sedanem. I jak jest? Jak jest? Powiem tak: Subaru-cholernie-WRX-szybki-STI! Słodki Jezusie nie jesteście w stanie nawet pojąć jak to auto się prowadzi! Do tej pory nie jestem pewien czy więcej frajdy sprawiało mi przyspieszanie w tempie rozpędzającego się F-16 czy wychodzenie z zakrętów z pedałem gazu przyspawanym do podłogi! W nowym słowniku Subaru wyraz „podsterowność” jest pewnie opisany jako ”hipotetyczna sytuacja”. I jestem idiotą i ignorantem, jeżeli chodzi o umiejętności prowadzenia samochodu, ale powiem wam jedno, wracając tym autem do Krakowa, byłem cholernym Colinem Mcrae! Sposób w jaki STI daje kierowcy wyczuć drogę, dostępną moc i przyczepność jest niesamowity! Auto drze Ci się prosto do ucha: „Zakręt! Nie zwalniaj jak ciota! Dam radę!” albo „Dziesięć TIRów, wyprzedzę je wszystkie na raz, tylko na Boga, zredukuj do trójki i wbij nogę w gaz!”. Czułem nawet zmiany w twardości, jakości, cieple i wilgotności nawierzchni zupełnie jakbym lizał asfalt! Moc i kontrola – kontrola i moc! Samochód ma jakieś tam tryby pracy, ale ja i tak zawsze starałem się jeździć na najostrzejszym który nazwano „sport hasztag” – japońska fantazja;) Naprawdę nigdy jeszcze nie czułem się tak zrośnięty z autem. Widziałem więcej, oglądałem głąb swojej duszy, rozumiałem wszechświat. W dodatku w systemie audio lecieli The Doors! Subaru naprawdę powinno zmienić nazwę STI na LSD! W trybie „S hasztag” samochód „rozmawia” z tobą, z taką siłą i agresją, jak twoja dziewczyna, gdy sugerujesz że nie powinna brać dokładki ciasta. Cała moc jest dostępna praktycznie od dwóch tysięcy obrotów, gdy do akcji wchodzi turbo-kraken. A mocy tej mamy naprawdę pod dostatkiem! Wylewa się poprzez 4 koła jak kipiące mleko… Uwaga! FAKTY: silnik typu boxer ma pojemność 2,5 lita, 16 zaworów i moc 300 koni mechanicznych. Gdy nie jesteś gruby i przerażony, możesz rozpędzić się do setki w lekko ponad pięć sekund! Gdy przyspieszasz dalej, możesz osiągnąć prędkość 170 km/h na odcinku mniejszym niż 400 metrów! Jednym słowem: GRUBO! I nie jest tak, że ta moc onieśmiela, jest jakaś nieokiełznana i szalona! Auto prowadzi się tak, że spokojnie mogłoby jeździć dwa razy szybciej, niż podpowiada rozsądek. Sam napęd na 4 łapy to w końcu owoc dwudziestoletniej ewolucji modelu STI. Któregoś wieczoru nie wytrzymałem i w wyjechałem na ulice w deszczu. Pomyślałem, że każdy samochód ma ten punkt, gdy nawet kontrola trakcji spogląda na kierowcę jak na imbecyla i chowa się w desce rozdzielczej, czekając na wypadek. Nie w tym wypadku, bo na każdą próbę wejścia i wyjścia ze śliskiego łuku, auto reagowało jakbym je obrażał moją nieudolnością. Kilka mignięć na desce rozdzielczej, leciutka, dosłownie kilkustopniowa kontra kierownicą i po robocie. Cudo! O wnętrzu napiszę tylko tyle, że jest w środku. I jest czerwono-czarne. Fotele wydają się niezbyt sportowe, ale trzymają ciało jak pitbull łydkę. Kierownica jest fajnie mięsista i przystrojona ogromną ilością guzików które robią rzeczy. Nie zajmowałem się tym zbytnio, bo byłem zajęty wyprzedzaniem innych, kręceniem z niedowierzaniem głową i wrzeszczeniem z radości. Nie, teraz serio, podobają mi się tego typu wnętrza. Tak proste i nieskomplikowane, ale nie nudne. Bardziej klasyczne. Miałem szczęście posiadać bogatszą wersję, z dotykową radio-nawigacją i podgrzewanymi siedzeniami. Samo audio było serwowane od Hamana i Kardona, więc banglało jakbym siedział w Carnegie Hall. Niestety jeżdżenie w sobotni wieczór po mieście srebrnym sedanem i słuchanie na cały regulator Sisters Of Mercy na zmianę z Radiohead nie zbudza zainteresowania płci przeciwnej, ale nic to. W końcu jechałem trzystukonną, mobilną halą koncertową, więc miałem na wszystko inne wywalone. Właśnie, a propos srebrnego sedana. Jesteście pewnie na tyle rozgarnięci, że popatrzyliście na zdjęcia, prawda? Gdzie jest więc niebieski sedan, ze złotymi felgami i skrzydłem od myśliwca na tylnej klapie? NIE MA! Strasznie mi się podobało, że testowy egzemplarz nie był ubrany w klasyczne, Subaro-rajdowe wdzianko. Nie lubię afiszować się tego typu rzeczami, więc tym bardziej srebrna Godzilla przypadła mi do gustu. Owszem, jeżeli znasz się na autach w stopniu podstawowym, od razu zauważysz, z czym masz do czynienia. Nie sposób nie zauważyć wielkich czarnych alufelg, wlotu powietrza na masce, ani nadmuchanych nadkoli. Nie sposób też nie usłyszeć charakterystycznego bulgotu przeciwstawnych cylindrów japońskiego boxera. Ale i tak auto pozostaje mocno anonimowe. Gały otwierają się dopiero, gdy wybucha mocą spod żółtego światła i leci jak pocisk balistyczny… Czy auto jest ładne? Yhh, nie jest to na pewno Alfa Romeo, Citroen DS czy chociażby nowa Mazda. Ale ma swój niepowtarzalny urok. Zabawny szalony sedan na sterydach. Jeżeli oglądacie zdjęcia, przypatrzcie się dłużej i i sami oceńcie. Mi się spodobał, jednak byłbym za zamontowaniem malutkiej, kilkucentymetrowej lotki na bagażniku, żeby zbalansować agresję przodu. Czy mogę jednak nazwać WRX STI najlepszym autem jakim do tej pory jeździłem? Z pewnością! Nie ma bowiem w sobie egzotyki i cudaczności modeli stricte sportowych, a i tak nakopałby większości z nich do dupy. I jeżeli jesteś na tym etapie w życiu, gdy zaczyna cię interesować rozmiar bagażnika i tylnej kanapy, a jednocześnie chciałbyś mieć grubą moc pod prawą stopą, pomyśl o WRX STI. Ja myślę nad nim do tej pory. Nawet sprawdzałem, czy nikt nie chciałby kupić nerki albo innego mało ważnego narządu. Ktokolwiek z was? Cena wywoławcza 180 tysięcy złotych! Właśnie tyle potrzebuję, by mieć to auto. Ehh, może kiedyś!… Dziękuję najmocniej Subaru Import Polska, za powierzenie mi tego wspaniałego samochodu! Drżałem co noc, czy rano zastanę go na felgach, czy na cegłach:P Dziękuję również Robertowi z Subaru i Magazynu Plejady za zaufanie i wiarę we mnie:) Oraz mojej Magdalenie za te piękne obrazy, które dopełniają mój tekst! Tagged: wrx sti subaru awd impreza rally car auto samochód 4x4 napęd rajdy colin mcrae loeb spojler japonia japan fuji godzilla alfa felieton